Skocz do zawartości

volcan

moderator
  • Liczba zawartości

    10 039
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez volcan

  1. Mogę podpowiedzieć coś - ale ja sam działam głównie na Podkarpaciu - i raczej studniami się zajmuję, niż studniami chłonnymi - aczkolwiek zasada działania jest podobna (tyle, że odwrotna ). Jeśli chodzi o czyszczenie mechaniczne - mogę podpowiedzieć umycie dna tej studni chłonnej pod ciśnieniem - w studniach klasycznych do regeneracji używam pomp z dyszami i po prostu woda idzie w obiegu zamkniętym. Następnie brudną wodę trzeba z tej studni wypompować a potem przeprowadzić regenerację chemiczną - chodzi o rozpuszczenie związków wapnia, czyli tzw. kamienia kotłowego, więc np. kwas solny spożywczy możesz kupić i zalać tym studnię (najlepiej rozcieńczając do okolic 10-15%), tworząc maksymalnie wysoki słup takiego roztworu w studni. Jeżeli się w ten sposób udrożni i zacznie wodę przyjmować, to prawdopodobnie co jakiś czas będziesz musiał podobną operację powtarzać, aczkolwiek nie ma gwarancji, że w końcu się ta studnia (a raczej warstwa, która wodę chłonie) ostatecznie nie zatka, bo też rozpuszczone związki będą migrowały w głąb i gdzieś się ostatecznie osadzały.
  2. Jeżeli jest takie podłoże, to studnia chłonna nie jest źle zrobiona. Ona jest po prostu niepotrzebnie i bezsensownie zaprojektowana i zrobiona, bo żeby takie rozwiązanie miało sens, potrzebny jest kolektor (porowata i przepuszczalna warstwa), który wodę przyjmie a nie wykopana w glinie dziura wysypana żwirem, która udaje studnię chłonną. Można spróbować wyczyścić mechanicznie, potem spróbować regeneracji chemicznej, bo mogły się jakieś szczątkowe formy przepuszczalności przytkać np. wytrąconym węglanem wapnia i resztą "śmieci", które się w takim szkielecie osadzają. Na koniec coś pozytywnego inaczej - na dłuższą metę - jeżeli podłoże jest nieodpowiednie - i tak się to rozwiązanie nie sprawdzi.
  3. Dokładnie tak - ten sam sprzedawca nawet. Tutaj można obejrzeć bagażnik w akcji:
  4. Dokładnie - przerzucałem go między samochodami i też o kilka kliknięć trzeba było przestawić, żeby prawidłowo zamontować.
  5. I w bagażniku nie lata. Oczywiście tylna belka się składa (tj. lampy zamykają się do wewnątrz) - typowo jak w interpacku z taką samą belką.
  6. Ona jest 1:1 - tylko zamiast "interpack" jest napisane "norauto". Szybkie zamknięcie jest mega fajne w tym modelu - regulacja napięcia uchwytu kuli pokrętłem, wygodna dźwignia, zabezpieczenie kluczem (wspólnym z zamknięciem rowerów).
  7. Trochę odkopię, trochę uzupełnię... Interpack produkuje też bagażniki dla różnych sieci i np. kupiłem ostatnio bardzo fajny, nowy (leżak magazynowy...), bagażnik Interpack z logo Norauto (Rapidbike 2P+ e-bike) za 850 złotych brutto. Bardzo fajny, stabilny przy prędkościach autostradowych, szybkie zapięcie na kuli, zapięcia rowerów na zamki itp. itd.
  8. Wręcz przeciwnie. Jedyne źródło części zamiennych, to rozbitki i...
  9. Żona może Ci ten samochód podarować w części, lub całości - i wtedy będzie w DR wpisana osoba, która jest faktycznym właścicielem. Zniżki naturalnie nie przechodzą z leasingu, tylko są prywatne - właściciela pojazdu, w przypadku współwłasności i tak są przeliczane przez TU i niekoniecznie będą to najwyższe spośród współwłaścicieli. W każdym razie polisa jest zawsze rekalkulowana (np ja dostałem kilkadziesiąt złotych zwrotu po rekalkulacji polisy - najwyraźniej mam lepszą historię indywidualnie, niż razem z leasingiem ). Wykup najprawdopodobniej będzie na podstawie FV na JDG żony - oczywiście w przypadku niewprowadzenia do ŚT, przy takim rodzaju DG, samochód pozostaje prywatną własnością Twojej żony - do momentu przeniesienia tej własności na inną osobę.
  10. Fajne jest, tylko że z takim silnikiem to chyba w 100% amerykański rynek - a potem są niemałe niespodzianki - np. innej wielkości tarcze hamulcowe i inne klocki (amerykańskie wersje mają mniejsze) i żeby w miarę rozsądnie temat ogarnąć trzeba wymienić zwrotnice i zaciski na europejskie. Jest trochę innych rozwiązań w elektryce itp. itd. Takie niuanse...
  11. Ja przypadkiem znalazłem to auto na jakimś otomoto chyba, ale nie byłem zainteresowany, bo miałem czym jeździć. Tyle, że tydzień później już nie miałem czym jeździć, bo samochód mi się spalił i pojechałem obejrzeć znalezisko. Na lusterku była klasyczna wywieszka - jak to w komisie - z napisem pogrubionym "BRAK MOŻLIWOŚCI LEASINGU". Wszedłem, powiedziałem, że jestem zainteresowany leasingiem i okazało się, że nie ma problemu
  12. Leasinguję samochód, który w trakcie trwania leasingu przekroczy 10 lat od pierwszej rejestracji, więc jakoś się pewnie da. Kwestia kto będzie leasingodawcą i jak to będziesz załatwiał - u mnie zajął się tym przysalonowy komis, więc po prostu przyjechałem, podpisałem kilka papierków i po jakimś czasie przyjechałem po samochód. Możliwe, że w przypadku "lepszych kontaktów" jakoś to załatwiają. No i nie licz na walkę leasingodawców pt. kto da mniejsze oprocentowanie.
  13. Termin wejścia w życie tego artykułu określi Minister Infrastruktury, czy coś w ten deseń. Naturalnie nie określił póki co.
  14. Pojawia się pytanie - czy ten pan wie, że ten samochód trzeba ładować, żeby korzystać z silnika elektrycznego. Całkiem serio piszę - w salonach (i nie tylko) potrafią starszym ludziom tak nagadać, że kupią g... w sreberku i będą chwalić, że to szwajcarska czekolada. Dla wyhaczenia prowizji można przecież starszą osobę naciągnąć na coś, czego nie potrzebuje, prawda?
  15. Pewnie ostatnia bramka najlepsza, bo jednak powierzyć fachowcowi po wcześniejszych samodzielnych próbach na otwartym sercu... Cóż - dobrze na cenę usługi to nie wpłynie
  16. Kosztuje tyle ze względu na pojemność i akcyzę z tym związaną. Taki lajf niestety.
  17. Ja przekładam tylko i wyłącznie dlatego, że kupiłem samochód z dwoma kompletami kół - na obu były nowe opony - i w sumie żal się tego pozbywać Nawet oddałem do lakierowania zimowe 18-tki przed obecną zimą
  18. volcan

    serwis w aso ?

    Wiesz - przyjeżdżała do ASO Pani 50+, która pojęcia zielonego nie miała o tym, co się powinno zrobić a co faktycznie zostało zrobione, płaciła, jeździła, za rok znowu wracała itd. Potem od tej Pani już 60+ kupiła kolejna Pani 55+ oczywiście zachwycona niskim przebiegiem, pękatą książką serwisową itp. itd. i tak jeszcze chwilę pojeździła a potem auto trafiło do mnie, chwilę później do serwisu już nie ASO i wyszły kwiatki. Plus taki, że auto miało nakręcone ledwie 60 tysięcy km, więc choćby raz olej w nim zmienili, to wiele nie odbiega od obecnych standardów
  19. volcan

    serwis w aso ?

    Mam w domu Forda, który ma imponującą książkę serwisową - auto serio serwisowane w ASO, praktycznie od pierwszego właściciela - wszystkie żarówki, pierdoły - wszystko w ASO. Problem polega na tym, że np. NIGDY - przez 14 lat - w tym samochodzie nie został wymieniony filtr kabinowy - a mam w teczce 14 faktur, na których jest ta pozycja wymieniona (dostęp jest upierdoliwy, przebieg rok do roku był znikomy - zapewne mechanik stwierdzał, że nie chce mu się rąk brudzić - a przecież dopiero co był filtr wymieniony). Rozrząd został wymieniony (za 1600 złotych ponad...) przy pomocy młota i majzla - dosłownie - tak została "dokręcona" śruba mocująca - i ustalająca jednocześnie - koło pasowe. Z silnika zlany został gęsty żur - obstawiam, że olej nie był wymieniany przez co najmniej kilka lat - bo przebieg rok do roku był minimalny, więc kolejne wymiany były na 100% bagatelizowane.
  20. Ja takowego nie posiadam
  21. Nie u wszystkich to tak zadziała.
  22. Tył mi się nie podoba na zdjęciach, aczkolwiek sądzę, że pewnie na żywo będzie super I z własnego doświadczenia - jeżeli diesel, to 2.2 - dwulitrówka na papierze jest podobna, na żywo zupełnie inne auto.
  23. volcan

    serwis w aso ?

    W przypadku ASO sytuacja jest dość skomplikowana. Każdy pracownik, który dotyka np. Jeepa, czy Alfę musi mieć przeszkolenie do obsługi danego modelu samochodu. Bez tego certyfikatu - w razie problemów - typu zatarł się silnik a olej w nim wymieniał (swoją drogą świetny specjalista i tego nie da się źle zrobić) pan Janek, który akurat nie miał papierów na obsługę np. Jeepa Renegade - importer powie - szanowny panie właścicielu warsztatu ASO - bujaj się pan - trzeba było do tego oddelegować przeszkolonego przez nas pracownika - a teraz naprawiaj pan samochód na własny koszt. Dlatego właściciel warsztatu, który chce mieć i utrzymać autoryzację - musi po pierwsze na bieżąco szkolić pracowników, po drugie kupować (naprawdę...) narzędzia specjalne, soft do skanerów itp. itd. Udział w rynku - np. Fiata jest o wiele większy, niż Alfy, czy Jeepa - i teraz żeby jakoś zbilansować koszty związane z przygotowaniem warsztatu do obsługi tych aut musi się koszty jakoś podzielić między serwisowane samochody konkretnych marek. Nie można wyższego jednostkowego kosztu serwisu Alfy, czy Jeepa przerzucić "po równo" na Fiaty, bo wtedy klienci, którzy przyjeżdżają Fiatami pojadą gdzie indziej (gdzie będzie taniej) - gdzie nie ma serwisu Jeepa np. - więc nie trzeba rozbijać kosztu na inną markę. Stąd biorą się różne stawki roboczogodzin. Co do różnej ilości roboczogodzin na konkretną usługę między serwisami bliźniaczych modeli różnych marek - nie mam pojęcia... Może niemiecki koncern ma "u siebie" wynegocjowane dłuższe przerwy - a Czesi niech zasuwają, aż poumierają - i stąd także w Polsce jest to inaczej liczone? Niestety - wniosek jest następujący: skoro wybiera się markę bardziej "niszową" - trzeba się liczyć z wyższym kosztem serwisowania.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.