Skocz do zawartości

ulik87

użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 153
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez ulik87

  1. jak juz jezdzisz 2 sezony na 125 to zdasz bez klopotu. jak sie uczyles na 125? miales doswiadczenie z czasow malolata? jakas szkolka, znajomi czy sam? ja bylem w szoku jak poszedlem na kurs i posadzili nas pierwszego dnia na 125, jak bardzo nie ogarnialem jazdy. nie mialem wczesniejszych doswiadczen z jednosladami, ale jak nigdy nie stanowilo dla mnie trudnosci jezdzenie wszystkim dwusladowym, tak motorki dla mnie byly w skali trudnosci tak 7/10. o dziwo na drugim dniu szkolenia posadzili mnie na nowej mt07 to bylo troszke latwiej niz na rozklekotanej ybr125 XD
  2. jessu. jak ja robiłem campervana 5 lat temu to ścianę se wykrecilem, zmotalem przerobke, wysłałem formularz ze zdjęciami do wydziału komunikacji i przyszło zaktualizowane z vana na "motor caravan". zero opłat czy jakichś legalizacji ty też robisz jakiegoś kamperka? co za okna masz zamiar wstawiać? zwykle szyby czy kamperowe? ja tam zwykłą szybę wkleilem sam, to łatwe jest, a kamperowe to jeszcze łatwiej bo bez wklejania tylko u mnie kupno samej szyby było wyraźnie tańsze niż usługa na gotowo dlatego się pokusilem.
  3. szukasz w używce? bo sama dźwignia jest zawsze osobno, to jest odrębny element. człowiek który w UK montuje tempomaty zawsze używal nowych oryginalnych dzwigni. on liczy ok 300 funtów na gotowo montaż, dzwignia i programowanie. z tego co czytałem ten "aftermarketowy" zestaw chyba tez łączył z fabryczną dzwigienka. ja też już raczej nie daje rady trzasnąć więcej niz do tysiaka na dzień, raczej tak do 700-800, ale bez tempomatu sobie nie wyobrażam
  4. nie bierz tego jako pewnik bo być może już temat rozgryziono, ale jakiś czas temu do euro6 montowali tylko takie uniwersalne zestawy. u mnie w euro4 wystarczyło zamontować dzwigienke (ja akurat wziąłem od AR147, nie pasuje ale była śmiesznie tania), pociągnąć 4 przewody do ECU i nawet nie trzeba było nic aktywować programowo
  5. no, widziałem, widziałem. to mnie dupy boleli jak musiałem ostatnio zapłacić 250 za oryginalny GM termostat do opla w pudełku febi. za taki sam 5 lat temu placilem 120 i to w pudełku GM. no ale do tego HDi to
  6. @Bartolomeo no i super, bardzo ladny. to juz prawie 10 lat polifta i wciaz uwazam go za jeden z ladniejszych dostawczakow. o ile przez pierwszych ladnych kilka lat 2.2HDi w boxerze/jumperze nie mialo nic wspolnego z silnikiem z osobowek (ku mojemu zaskoczeniu przy kupnie bo nie wiedzialem nic o tym modelu), tak ten twoj 2.0 to juz chyba typowy HDi z osobowek PSA. tam masz pasek rozrzadu z przodu i lancuszek laczacy walki z tylu i wtryski ida prosto w glowice wiec zdecydowanie warto wymieniac podkladki profilaktycznie tym bardziej, ze nie jest to jakas skomplikowana operacja. ale o tych silnikach nie wiem zupelnie nic. jesli dobrze kojarze to chyba podszybia nie poprawili za bardzo w polifcie, wiec wg mnie najlepsza metoda jest zaklejenie czarna tasma izolacyjna laczenia szyba/podszybie i wymiana tasmy co rok kojarze, ze w transicie awaria czujnika temperatury zewnetrznej powodowala problemy z regeneracja DPF bo sterownik potrzebowal tego do aktywacji procesu, ale w tych HDi jesli kojarze to chyba byl FAP? mam nadzieje, ze skrzynie juz po tylu latach w produkcji nie sprawialy problemu, choc dla pewnosci olej bym sprawdzil/zmienil. termostat wyglada na niezle pokombinowany czy ja dobrze widze, ze on jest elektrycznie sterowany? on ma tam tyle tych przylaczy, ze wyglada jakby sterowal rowniez chlodzeniem EGR. niech sluzy bezawaryjnie
  7. kurde, jaka pamiec @Bartolomeo mam taka teorie, ze te najmniej wysilone najdluzej jezdza. moj 100 konny ma jakies 300k i wciaz jezdzi. z tego co pamietam rocznik 2011 i 2012 to CHYBA pierwsze roczniki euro5 i w tych silnikach wprowadzono pompe oleju o zmiennej wydajnosci, ktora lubi sobie ni z tego ni z owego pasc, wiec jesli nie jest udokumentowana wymiana to warto po prostu wymienic na zwykla. rozrzad na lancuchu i poki nie slychac napinacza to mozna jezdzic mysle spokojnie do 250k. ja wymienilem u siebie rozrzad powyzej tego przebiegu i zasadniczo to tylko juz slizg napinacza byl dosc zuzyty, reszta okej. euro5 to juz DPF, wersja 110 ma tez dwumase (tylko 100KM ma zwykly zamach), nie to ze to jakis problem ale warto zwrocic uwage. chociaz u mnie tarcza sprzegla byla tak wytluczona, ze dawala efekty dzwiekowe niemal jak dwumas. woda lubi sie lac z podszybia i gnic przewody za lewa lampa gdzie jest ECU, skrzynka przekaznikow, sterownik pompy ABS. takie typowe usterki to cos moze nie dzialac (u mnie na przyklad sterowanie zalaczaniem wentylatorow chlodnicy, musialem znalezc we wiazce skorodowane przewody sterujace przekaznikami wentylatorow idace z ECU). w skrajnych przypadkach potrafi dostac sie woda do ecu. czasem potrafia skorodowac przewody od CAN wtedy moga byc problemy z modulami i komunikacja ale to kwestia naprawienia przewodow. silniczki reflektorow tez potrafi zalac bo woda dostaje sie do srodka lamp. plecionka masowa miedzy buda a skrzynia potrafi skorodowac albo stracic kontakt na srubach wtedy potrafia byc problemy z rozruchem na przyklad czy ogolnie jakies elektryczne chochliki. Jesli skrzynia jest 6 biegowa to trzeba bardzo zwrocicc uwage czy dobrze wchodzi szczegolnie 6 bieg bo konstrukcyjnie jest to tak rozwiazane, ze tam chyba po tylku dostaje synchronizator. skrzynie sa dosc drogie wiec warto zadbac o olej. chyba mozna sprawdzic podczas jazdy puszczajac i dodajac gaz czy rusza sie drazek biegow lekko przod-tyl - nie powinien. silnik to 2.2TDCi transita. jesli puszcza podkladki pod wtryskami to tego nie widac bo wtryski ida normalnie w oleju pod pokrywe zaworowa. z jednej strony to dobrze bo sie nie zapiekaja o ile szczelne sa podkladki miedziane. a jesli nie sa, to jak pisalem nie widac tego od razu bo spaliny ida pod pokrywe zaworow. warto sprawdzic korekty wtryskow, nie powinny byc za duze, wiadomo i byc w miare rowne. dosc czesto zdarzaja sie pekniete tloki od lejacych wtryskow. znalazlem kiedys kanal na yt kolesia z australii, ktory zasadniczo zaleca wymiane tych wtryskiwaczy denso (akurat to bylo w kontekscie jakichs fordow rangerow czy czegos w tym stylu) co 200k na fabrycznie nowe. regenerowane to na pewno jest mocny polsrodek. mnie jeden regenerowany padl jakos po polrocznym postoju w czasie pandemii, po prostu przestal sie otwierac. jakos od roku mam wrazenie ze jeden wtrysk wyraznie stuka, wiec rzeczywiscie to taki ryzyk fizyk. z DPF jest o tyle ciezej o jakakolwiek diagnostyke, ze raczej nie widac od razu jak cos sie dzieje bo DPF wylapuje jakies dymy. reczny czesto jest slaby, wielu ludzi ma problem zeby to przeszlo przglad. mnie sie udalo jakos po wymianie tarcz, linek i przesmarowaniu mechanizmu pod autem usprawnic go tak, ze dziala bardzo dobrze. woda potrafi sie lac z podszybia na mechanizm wybieraka przy skrzyni i biegi ciezko chodza. mozna doraznie napsikac WD40 ale rozebranie go i przesmarowanie eliminuje problem. swiece zarowe lubia sie ukrecic przy wymianie, ale to raczej standard w dieslach. dosc popularna usterka jest bujanie na jalowych, najczesciej wychodzi, ze cisnienie na listwie za bardzo skacze wobec zadanego. wystarczy wymienic zaworek SCV od regulacji cisnienia paliwa na listwie i problem znika. ja u siebie oczywiscie wymienilem od 2018 roku wszystko przy silniku. wtryski na regenerowane, sprzeglo, EGR, turbo, swiece zarowe, termostat, rozrzad, alternator, rozrusznik, pompa wody, miska olejowa, uszczelniacze zaworowe, zawor SCV, MAP sensor. wiekszosc rzeczy ktora wymienilem byla dlatego, ze dymil mi jak go przegazowalem na 2.5k rpm zanim sie rozgrzal oraz w nocy widzialem przy przyspieszaniu chmure w swiatlach aut jadacych za mna. chcialem to wyeliminowac i nigdy sie to nie udalo. dymienie na zimnym ustalo po wymianie uszczelniaczy zaworowych, ale obstawiam, ze to nie one same sa problemem a raczej juz zuzyte prowadnice zaworowe, ale autem jezdze wakacyjnie od ponad 5 lat i nigdy sie to nie pogorszylo. mimo, ze jak tak policzyc, to oprocz tego co wyzej zmienilem polosie, wszystkie tarcze, piora z tylu, amory z przodu, wahacze przednie, jakies plukanie chlodnicy, no nazbieralo sie tego, ale duzo rzeczy robie po prostu na zas, prewencyjnie bo mam rocznik 2007 i jezdze nim na wakacje po Europie wiec chce zeby byl w jak najlepszej kondycji. ogolnie mnie boxer pasuje i lubie nim jezdzic, ale jestem malo wymagajacy nie wiem czy jeszcze mozna cos tu dodac. ogolnie auto jak auto. ani nie jest jakos strasznie badziewne ani nie jest jakos super bezawaryjne i idealne. trzeba pamietac, ze silnik 2.2 byl zrobiony naprawde w grubych setkach tysiecy bo zarowno transit, ducato/jumper/boxer jak i land rover wiec jest sie z czego psuc [edit] antykorozyjnie sa o niebo lepiej zabezpieczone od poprzednika, ale warto zwrocic uwage na progi ale od dolu po stronie wewnetrznej, blizej tylnych kol. fabryczna warstwa antykorozyjna jest dosc gruba i nie widac jak pod nia rdzwieje blacha. oczywiscie otwory splywowe wody z wnetrza progow sie zapychaja, woda i syf z pod tylnych kol sie dostaja do srodka i czas robi swoje. u mnie 1/3 dlugosci progu wewnetrznego wygrzebalem gola dlonia jak zaczalem grzebac.
  8. to ja po swoim doswiadczeniu polecilbym ci po prostu cos lekkiego, a nie ze musi miec wielki ciezki silnik, bo caly jest ciezki. a poza tym jak chcesz budzetowo i elastycznego z dolu, to czemu nie SV
  9. @Cezarek to moze po prostu sie nim przejedz bo moze tez skreslisz go szybciej niz ci sie wydaje z jakiegos powodu i zadne gadaniny nic nie zmienia.
  10. trzymaj sie japoncow. bierz to co ci sie podoba to, ze jednej na sto osob SV nie przypadla do gustu nie znaczy, ze tobie nie przypadnie bez przesady z tym er6 i 176cm, bedzie dobrze trzymaj sie japoncow a cb500f? sam zaczynalem 7 lat temu od motocykli 100+ koni, ale po latach widze, ze mam wiecej frajdy na moto, ktory ma 50-60 koni. 99% z nas nie umie jezdzic nawet z takimi mocami, a co dopiero dwu-trzykrotnosc tej wartosci jak komus malo mocy w takich SV czy DL to powinien swoj talent na torze rozwijac, a nie marnowac potencjal na publicznych drogach w sumie to najfajniejszy polski kanal okolomotocyklowy chlop pracowal w shimie i nie wciskal tego jak motocyklowe kanaly reklamowe XD nie ma juz w internetach takich zajawkowiczow.
  11. nie wiem co konkretnie jest nie tak z gladiusem, ale silnikowo to po prostu SV650 i to ten model jest zawsze polecany. w sumie spoko maszyna na poczatek mysle.
  12. heh. no, wolalbym bez przygod, ale jest jak jest ostatniego dnia poszedlem w gory i mnie chmury burzowe dopadly. tez bylo 'wesolo' xD co do logistyki, to calosc w busie i na dzikusa. lubie sie ustawic albo gdzies na jakiejs przeleczy gdzie spokoj, albo jesli jest taka mozliwosc to na jakims parkingu w kurorcie narciarskim. z reguly w porach roku kiedy tam jestem one sa wymarle i najwyzej ekipy budowlane zajmuja sie infrastruktura a wiekszosc ludzi nie ma po co tam byc no bo nie ma tam co robic i tak. czasem to jakis zwykly parking albo losowa zatoczka, a czasem trafiaja sie na przyklad oznaczone bezplatne parkingi dla kamperow na przyklad z dostepem do wody czy publiczna toaleta. jedzenie to gotowce z puchy i gotowy ryz z saszetek zeby byl dlugi termin i nie trzeba trzymac w lodowce. ostatnio z powodzeniem zabieralem ze soba weki. polowa to danie, ktore i tak jem na co dzien (kurczak w sosie fajita do ryzu) xD polowa to moje nad-danie, ale ktorego niestety nie moge traktowac jako glowny posilek - fasolka po bretonsku na sniadanie owsianka wlasnej receptury z owocami, mlekiem w proszku i odzywka bialkowa, rodzynkami i maslem orzechowym. miedzy sniadaniem i obiadokolacja (to w przerwie w jezdzeniu motorkiem gdzies w malowniczym miejscu) jakies pieczywo z pasztetem czy inna konserwa miesna. no i obowiazkowo slodycze, czekolady, chrupki i inne chipsy bez limitu, bo na co dzien raczej unikam. jak jestem na wyspach, w jakiejs Walii czy Szkocji, to uwielbiam sobie wieczorami grillowac kielbachy. na kontynencie sie boje bo teoretycznie to na dzikusa nawet za bardzo oficjalnie nie mozna stawac, a co dopiero wyciagac grilla i sciagac uwage gdzies w jakichs Alpach ogolnie dieta to u mnie dziwna i delikatna sprawa. nie zjem zbyt dlugo albo cos zaczne kombinowac i nastepnego dnia mam caly dzien migreny. ja na co dzien od kilku ladnych lat jem zasadniczo to samo. kanapka w pracy ta sama, obiad przed praca ten sam (dwa dania niby na zmiane, ale jedno 80% czasu, drugie 20%). no 'foodie' to bym sie nie nazwal ale poki mnie to nie nuzy i spokoj od migren (kiedys miewalem po 2 razy w tygodniu), to jest git. jak czasem widywalem filmiki na YT jak ludzie gotowali w kamperach normalnie jakies dania bardziej wyszukane niz to co ja sobie gotuje na co dzien, to idz pan w pieruny na tym wypadzie tak sie zaopatrzylem przed wyjazdem, ze do marketu wstapilem tylko raz, nakupilem jakichs glupot (glownie lakoci) za 20 eur i to tyle. jeszcze przywiozlem czesc zaopatrzenia nazad - bedzie na jakies nastepne wypady...
  13. a wczoraj postanowilem zalozyc deszczowe opony i pocisnac troche pojezdzic po luzniejszej nawierzchni. chce nabrac troche pewnosci w jezdeniu z uslizgami
  14. sezon zakonczylem wczesnie, katastrofa alpejska '22, ale za to rozpoczalem pozno, bo w polowie maja, tez alpejskim wypadem tym razem obylo sie bez katastrof, ale oczywiscie male fakapy byc musialy. zaczelo sie juz po kilku pierwszych kilometrach. zauwazylem, ze zgubilem zakretke zbiorniczka plynu tylnego hamulca. szczesliwie gumka sie ostala na miejscu, wiec temat zalatwilem jakims kapslem od butelki i trytka. od samego poczatku czulem dziwne 'przelamanie' w ciasnych zakretach, ale obwinialem za to nowa opone na przodzie. zawsze kiedy zakladalem nowe opony to byl efekt takiego bardziej wyraznego, agresywnego kladzenia sie moto. myslalem ze to wlasnie to. tylnej opony nie zmienialem, bo miala jeszcze przynajmniej polowe bieznika, ale po tygodniu jezdzenia okazalo sie, ze bieznik sie skonczyl byla sobota po poludniu i zdalem sobie sprawe, ze nie ma opcji zebym dojezdzil kolejny tydzien z opona, ktora juz jest w takim stanie. szczesliwie udalo mi sie namierzyc sklep jakies 30-40km od miejsca gdzie wtedy bylem, ktory nie dosc ze mial opone na stanie, to jeszcze mi zamontowali na poczekaniu. a bylo juz po 16. po kilku dniach bylem juz na 90% przekonany, ze to przelamanie w ciasnych zakretach to jednak problem z lozyskami glowki ramy. kiedy pierwszy raz tuz po odpieciu pasow transportowych wytaczalem motocykl z busa i poczulem opor na kierownicy, wmawialem sobie ze zahaczylem o cos na podlodze, poniewaz po pierwszym ruchu kierownicy wszystko wydawalo sie okej. pozniej przy tej samej czynnosci juz bylo czuc opor prze kilka pierwszych ruchow i tu juz wiedzialem co sie swieci. we srode, w drugim tygodniu jezdzenia juz postanowilem odpuscic ostatni planowany dzien jazdy w czwartek, poniewaz kierownica ewidetnie stawiala juz wyrazny opor podczas kazdego skrecania, motocykl nie chcial tez przez to stabilnie jechac na wprost. najgorzej bylo w ciasnych nawrotach zero stabilnosci, a to zawsze moje ulubione zakrety. rozebralem dziada drugiego dnia po powrocie i rzeczywiscie, okazalo sie, ze do dolnego lozyska dostala sie woda, ktora wyplukala smar i rozpoczela proces korozji. nie mialem lozysk pod reka, wiec po prostu przemylem je nafta i naladowalem nowym smarem, na razie wszystko chodzi jak trzeba, ale juz zamowie na zas nowe lozyska. ogolnie motocykl, szczegolnie silnikowo w porownaniu do ostatniej eskapady, spisal sie super. zrobilem jakies 1800km. po zlozeniu silnika doslownie przejechalem sie 15km na tydzien przed planowanym wyjazdem, wiec moje pierwsze kilometry po dojechaniu na miejsce byly takie dosc niepewne polowa maja to troche wczesnie na Alpy. wiekszosc wysokich przeleczy otwierane jest dopiero na poczatku czerwca a nie ma tez jakichs wiarygodnych informacji o tym czy juz cos jest otworzone czy nie. zdarzylo mi sie, ze byly informacje ze jakas przelecz jest jeszcze zamknieta a juz byla otwarta i bylo tez odwrotnie, miala byc otwarta a okazalo sie, ze nie byla. to utrudnia tez znaczaco mozliwosci przemieszczania sie po gorach i trzeba wybierac drogi okrezne. pogoda nie byla zla, ale tez nie rozpieszczala. mimo wszystko okazala sie duzo lepsza niz wskazywaly na to prognozy, na cale szczescie. wyjazd uwazam za udany ps. google maps. uzywam ich jako nawigacji. w 99% przypadkow jest git, ale to jak regularnie mnie laduje w jakies polne, nieutwardzone drogi, to jakis niesmieszny zart. wymysla skroty, ktore realnie zyskuja moze pol kilometra albo minute i ladujesz na jakiejs drodze polnej albo takiej ze dwa auta maja problem sie minac, choc rownie dobrze moznaby po prostu pojechac glowna droga. raz zdarzylo sie w nocy, ze nawigacja zrobila sobie taki bezsensowny skrot, wbila mnie w waska drozke, gdzie ledwie miescil sie bus, ale ze byl srodek nocy to uznalem, ze spoko, nic nie bedzie jechac. gorzej ze po 500m zaczela sie polna droga i w oddali widzialem wertepy, ktorych nie odwazylbym sie przejezdzac autem. cofanie 500m bo nie bylo gdzie zawrocic i nadrabinie kilku km nazad do glownej drogi. motocyklem zdarzylo sie podobnie dwa razy. wyznaczylem sobie trase przez jakies tam interesujace mnie drogi, ktore pozniej okazywaly sie jakimis lesnymi wertepami i trzeba bylo wracac
  15. to juz lepiej pojsc sobie do salonu i wziac cos na test
  16. wydaje mi sie, ze to jest po prostu taka cecha wynikajaca z dzialania urzadzonka. jak cos jest nim zacisniete, to mozesz sobie telefonem krecic na boki pewnie z zalozenia projektowali to do mocowania telefonow pionowo, wtedy mialyby mniejsza tendencje do obracania sie, ale poniewaz dzis wszyscy maja duze smartfony,montuje sie je poziomo, do tego trzeba je lapac tak, zeby lapka nie naciskala na przycisk wlaczania lub glosnosci, co w wiekszosci wypadkow wyklucza symetryczne umocowanie i telefon ma tendencje do obracania sie.
  17. nawet w upaly po 30 stopni zawsze sie ubieralem od stop do glow. ani po bulki, ani do pracy na moto nie jezdze rowniez ze wzgledu na to, ze wiecej zajmie mi szykowanie sie na moto niz to wszystko warte. to, ze inni sobie jezdza jak chca to nigdy nie wywolywalo u mnie jakiejs irytacji, ich sprawa. natomiast mam znajomego, ktory wlasnie kiedys na szybkosci wybral sie do sklepu w upaly wiec nie zakladal stroju moto. pierwszy raz nie zalozyl ciuchow i traf chcial, ze jakis lanos wyjechal mu z podporzadkowanej i w niego przywalil. to bylo kilka lat wczesniej zanim sie poznalismy a kolano mial wciaz niesprawne. z tego co pamietam, to potrafilo go bolec i mial problem zeby sie nie przeginalo w druga strone jak sie zmeczyl. oczywiscie, stroj pewnie niewiele by tam zmienil, ale to pokazuje ze prawa Murphiego sa prawdziwe xD
  18. to prawda. gdybym kupil ori RAM, to pewnie bym sie wkurzal, ale ze zawsze kupuje chinczyka za 50 zlotych (z wbudowana ladowarka), wiec jestem w stanie z tym zyc trzeba tylko pamietac, ze takie standardowe uchwyty sa ponoc zabojcze dla telefonow z aparatami ze stabilizacja obrazu. dla mnie to nie problem, bo nie mam takich zaawansowanych technologicznie smarfonow.
  19. akurat moj chyba ma wiecej bo to 600cc. nigdzie nie podaje sie konkretnej mocy, ale to moze byc ponad 60 koni. SWM SM500 ma bodaj kolo 50KM. mnie osobiscie mocy nie brakuje, choc wczesniej przez 5 lat jezdzilem maszynami ponad 100 konnymi. o tym mowiac, jest wyrazna roznica w zdolnosci do chocby wyprzedzania, tutaj trzeba czesto po prostu przemyslec manewr w przeciwienstwie do okrecenia manety w drogowych maszynach 100KM+, ale dla mnie na obecnym etapie to wrecz zaleta (po prostu wolniej sie jezdzi bo i predkosci przelotowe przez krotsze przelozenia sa nizsze...jakies 100-110 zeby bylo komfortowo i bez zylowania silnika). do 701 niestety jeszcze nie mam porownania, ale domyslam sie ze to noc i dzien. tylko pamietac trzeba ze 701 to cenowo dwukrotnosc. moim zdaniem zarowno sm500 jak i sm650 do miasta pod wzgledem mocy sa az nadto wystarczajace, tylko trzeba miec na uwadze ze to takie traktory, dosc szarpiace na niskich obrotach. domyslam sie ze 701 sa pod tym wzgledem duzo wygladzone. moim zdaniem koniecznie trzeba sie przejechac SWMem zeby zobaczyc czy to jest dla ciebie. no i przede wszystkim dobrze najpierw poczytac grupe swm (jest polska na fb) i rozeznac sie we wszystkich bolaczkach zeby ocenic czy to rzeczy, z ktorymi chcesz zyc/mierzyc sie jesli glownie do miasta to ja bym sie pewnie nawet CRF250L specjalnie nie bal z jej dwudziestoma konmi. tylko fabryczne supermoto (crf250M) jest bardzo rzadkie, a samodzielna przerobka moze troche kosztowac.
  20. !!!uwaga, dlugie pierd...nie!!! wiem, ze bede brzmial jakbym mial syndrom stokholmski, ale na te chwile jeszcze nie uwazam ze to awaryjny mototcykl i beznadziejny producent byc moze to dlatego, ze wszystkich tych awarii sie spodziewalem bo to tak zwane typowe usterki. chyba tylko jedna z nich, a mianowicie urywajace sie sruby tylnej czesci ramy wymienilem zawczasu jakos tuz przed jednym z dluzszych wypadow i bardzo dobrze, bo sruba mi sie ukrecila kiedy ja sprawdzalem. pekajace chlodnice to odziedziczone z husqvarny (nie wiem czy pisalem, ale ten motorek to jest kopia 1:1 husqvarny sms630, nawet skladany jest w tej samej manufakturze nad tym samym jeziorem co MV Agusta, tylko po drugiej stronie). doslownie ze dwa tygodnie przed wyjazdem na ktorym mi ta chlodniczka trzasnela, pytalem na grupie jakie chinskie chlodniczki zamowic na okolicznosc nieuniknionego xD kraniki wiedzialem ze strzela od samego poczatku bo to znany problem i staralem sie z nimi obchodzic delikatnie juz podczas pierwszej kontroli luzow zaworowych tuz po zakupie. bylo blisko urwania bo byl zastany, nikt tego nie ruszal. ten najwiekszy fakap (padajace lozysko walka ssacego) to tez cos o czym wiedzialem i takze przypadlosc po husqvarnach (mialy to 250, 450 i 630 z tamtych lat). nawet podejrzewalem, ze to moze byc to kiedy zagladalem pod pokrywe zaworow ale zwyczajnie nie zauwazylem nic podejrzanego. tutaj tez trzeba miec na uwadze, ze nalozyly sie na siebie niesprzyjajace okolicznosci tj. objaw po raz pierwszy wystapil daleko od domu na wyjezdzie na ktory zawsze czekam caly rok i na ktorym z zalozenia trzepie duzo kilometrow. mialem wiec ogromna chcice zeby jezdzic jak najwiecej i ograniczone mozliwosci diagnozowania tego co sie dzieje (parking i rozbieranie dziada - co robilem dwukrotnie, oraz wsluchiwalem sie w to codziennie probujac rozkminiac. do tego nawet taka glupia rzecz jak zakup oleju silnikowego w obcym kraju, bedac w gorach - wtedy akurat wlochy, to tez szukanie po necie sklepu/warsztatu, jazda 50km w jedna strone i przeplacanie za jakis gowno-olej dwukrotnie bo pan makaroniarz nie przepusci okazji - litr repsola 10w40 18 euro xD). do tego wszystkiego doszla juz moja glupota z proba rozwiazania problemu przez wykrecenie silnika do granic mozliwosci podczas jazdy (dobrze, ze najpierw sobie tydzien pojezdzilem zanim wpadlem na to) XD trzeba uczciwie oddac, ze silnik z objawem, ze cos jest nie tak zrobil przynajmniej 1000km po Alpach. mysle, ze gdybym sie nie wyglupil z tym kreceniem do odciny, to dojezdzilbym do konca wyjazdu i na spokojnie w domu to sobie zdiagnozowal oszczedzajac sobie kosztow i roboty. po rozebraniu silnika jestem pod wrazeniem jak niewielkie jest jego ogolne zuzycie po 15 tysiacach km przebiegu. musimy tez wyjasnic co to znaczy 'ciagle chlostanie'. bo dla jednego ciagle chlostanie to wyciagniecie motocykla na kilka weekendow letnich i zrobienie lacznie 500-1000km w sezonie. ja moim gruchotem zrobilem od marca do wrzesnia 6500km glownie w ciagu trzech tygodniowych wyjazdow. to jest jakies 130 motogodzin przy zalozeniu, ze srednia predkosc to 50km/h, a jest pewnie mniejsza. w EXC525, o ktorym wspomniales MAKSYMALNIE robisz w przeliczeniu na km 8000 i masz do wymiany tlok, korbe i zawory (czyli lekko liczac 600 euro w czesciach plus robocizna za przebicie walu i ew rozlozenie/zlozenie jesli nie jestes w stanie sam). normalnie tlok w crossach wymieniasz co 60 mth czyli 2 tloki w 6 miesiecy jazdy w moim przypadku. dlatego wlasnie szukalem motocykla taki jak mam, gdzie interwaly sa w km. zmierzylem zuzycie tloka i cylindra u siebie po 15kkm i sa znikome, rzedu 1 setki od fabrycznych wymiarow gdzie serwisowka daje mi jeszcze dodatkowych kilka setek zapasu jesli jestesmy przy wymianach czesci. kolejna kwestia jest to, ze SWM wciaz ma wszystkie czesci dostepne i sa one srednio 2-3 razy tansze niz od huski/ktma. walek ssacy, ktory kupilem nowy kosztowal mnie bodaj 150eur z wysylka, podczas gdy ori od huski kosztowaly, kiedy byly dostepne kolo 300. sa chyba ze dwie uzywki na sprzedaz tutaj w UK i nieswiadome chlopy wolaja dokladnie tyle samo co za nowe w SWM. i to nie jest tak, ze te walki maja jakas beznadziejna jakosc, bo wyjalem stary walek, wlozylem nowy i nawet luzow zaworowych nie musialem regulowac bo sie zgadzaja. kupilem przy okazji nowy walek wyjsciowy skrzyni biegow. w SWM kosztowal mnie 35eur, podczas gdy husk/ktm liczy 110eur. co do alternatywnego motocykla i dlaczego akurat wybralem ten? alternatywnych moto tego rodzaju bylo niewiele. zasadniczo jest to jedynie DRZ400 albo CCM644 przy czym w obu wypadkach za podobne pieniadze sa motocykle 10-14 lat starsze coz z tego ze silniki w nich (ccm ma silnik z suzuki) maja opinie niezabijalnych, skoro nie wiem jak one byly uzytkowane i serwisowane. niestety, drz przez swoja opinie jest drogi i najczesciej uzytkowany przez malolatow, ktorzy pewnie zbytnio interwalami serwisowymi sie nie przejmuja. ostatnio na grupie autralijskiej byl koles z SWM o przebiegu ponad 50kkm, ktory prewencyjnie wymienial tlok i cylinder, wygladaly na niezuzyte ale zamowil nowe graty z wloch zanim rozebral, niestety nie pomierzyl starych. znalazlem w necie tez temat ruska z huska 630, w ktorej identycznie mu strzelilo to samo lozysko walka rozrzadu przy 10kkm, ale wymienil na czas. potem jeszcze mu walnelo kolo zebate w skrzyni, ktore wymienil i ostatni wpis od niego byl ze stanem licznika 63kkm (zadnych wzmianek o zmianie tloka czy korby. raz musial zdjac glowice zeby wymienic uszczelke pod glowica bo chyba trzasnela mu chlodnica i przegrzal silnik) mialem jakis czas temu na oku nowego gasgasa SM700, ktory jest huska 701 w czerwonych barwach, ale jego cena, mimo ze atrakcyjna - 7k GBP, to jest jednak ponaddwukrotnie wiecej niz moj SWM (zaplacilem za niego bodaj 3100GBP poltora roku temu) a to moj pierwszy SM, ktorego czochram trenujac delikatnie motogymkhane i na ktorym juz sie wyebaem na drodze dwa razy. okej, 7k to nie jest kwota, ktora by w jakikolwiek sposob nadwyrezyla moj budzet, ale nie czulbym sie komfortowo rozwalajac nowy motocykl tej wartosci. przy wartosci lekko powyzej 3k czuje sie wciaz komfortowo i o to glownie sie tu rozchodzi. gdybym byl duzo lepszym kierownikiem i czulbym sie pewniej, to mysle ze kupilbym po prostu nowego gasgasa. no i bardzo istotne. przy tym wszystkim co tu wysmarowalem, to nie jest tak ze mam syndrom laguniarza czy innego alfiarza, bo za kazdym razem gdy ktos zastanawia sie nad zakupem i pyta na jakiejs grupie SWM o te motocykle, to uczciwie pisze jakie te maszyny maja bolaczki i ze decyzja juz nalezy do potencjalnego kupujacego czy mu to pasi czy nie ja go ani nie polecam, ani nie odradzam. mnie na te chwile jeszcze wciaz odpowiada. osatecznie trzeba pamietac, ze to wlosko-chinski motorek, chyba najgorsze polaczenie jakie moze byc
  21. no, troche sie z tym pierdaczylem, ale warunki pracy (mimo, ze daleko mi do narzekania, ciesze sie ze w ogole moglem to zrobic samodzielnie) nie motywowaly do dzialania, do tego krotkie dni i moja nocna praca powoduja, ze bardzo ciezko mi wstac odpowiednio wczesnie w weekendy zeby cos podzialac zimowa pora. latem to zupelnie co innego, nawet jak sie ogarne po poludniu, to jeszcze do wieczora zawsze mam kilka godzin na dlubanine. tez bede wyczekiwal sezonu z utesknieniem, a jesli motur bedzie sie dobrze sprawowal, to mam chetke zabrac go znowu w Alpy w maju, tylko musialbym uderzyc gdzies na poludnie Francji zeby bylo cieplej
  22. 4 miesiace od tragedii silnik zagadal teraz tylko trzymac kciuki zeby wszystko dobrze dzialalo. VID_20230121_145649.mp4
  23. wlasnie kupilem sobie kolejny, dzis przyszedl. one wytrzymuja tak dobrze ponad 2 lata ciaglego stania na dworze w sloncu, mrozie, deszczu i lekkim brytyjskim sniegu z powietrza. jak masz wysoka wilgotnosc to ona sobie tam zmigruje pod plandeke a potem jak sie ochlodzi wieczorkiem to sie skropli od srodka i bedzie klopot zeby stamtad wywietrzala jesli material nie jest paroprzepuszczalny. podobnie jak popada i wilgoc bedzie parowac. oni ten sam material stosuja do pokrowcow na auta, wiec nie sadze aby byl bardzo niebezpieczny dla lakieru. okej, nie jestem pod tym wzgledem pedantem, ale trzymalem przez trzy lata motocykl kupiony jako dwulatek, potem ponad rok moto praktycznie nowke, bez przebiegu i nie nosily jakichs sladow otarc. do tego pokrowiec taki jest duzo poreczniejszy niz ciezka plandeka. zwijam go sobie w rulon i wciskam miedzy zywoplot a latarnie kiedy ide pojezdzic. kosztuje w PL chyba z 80 zlotych, wiec w porownaniu do jakichs tanich chinskich ortalionow, ktore mialy klopot wytrzymac rok (najczesciej po slonecznym lecie juz sie rozpadaly) to naprawde niedrogo. oni maja kilka swoich sklepow rozrzuconych po polsce, wiec zawsze mozna sobie pojsc i pomacac wlasnymi rekoma przed zakupem. ja odkad kupilem pierwszy, polecam kazdemu (a to na AK wlasnie sie dowiedzialem o tym producencie).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.