Skocz do zawartości

ulik87

użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 153
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez ulik87

  1. lepiej kupic pokrowiec od kegel-blazusiak. oni to robia z tego co widze z membrany paroprzepuszczalnej takiej jak do dachow. przynajmniej nie trzyma tak wilgoci w srodku jak plandeka jak motur nie problemow to powinien zadzialac bez klopotu.
  2. ja tam trzymam motocykle na dworze pod pokrowcem i nigdy nie przygotowywalem ich specjalnie na zime (mieszkam w Anglii, wiec zimy nie sa straszne, ale w Polsce ostatnio sa raczej podobne). Umyc mozna najwyzej zeby usyfiony nie stal, lancuch przynajmniej przesmarowac zeby nie rdzewial za bardzo. Nigdy nie bawilem sie w zadne spuszczanie paliwa, nie tankowalem specjalnie pod korek, akumulatora tez nigdy nie wyjmowalem. chyba w jednym motocyklu zdarzylo sie, ze po zimie trzeba bylo doladowac aku, ale poza tym to zadnych klopotow. musze tylko nadmienic, ze zawsze byly to motory na wtrysku. nie wiem ile gaznikowiec moze stac zeby nie robic potem klopotow.
  3. oj. nie ma sie czym pochwalic za bardzo. zlozylo sie kilka czynnikow, ze nie za bardzo mialem natchnienie i mozliwosci do dzialania. moja babcia dosc nagle zmarla dokladnie miesiac temu wiec pilnie polecialem do Polski, zlapalem covid w samolocie, wiec nastepny tydzien bylem wylaczony z obiegu, w zeszlym tygodniu pogoda byla w weekend taka, ze nawet z domu nie wyszedlem. jedynie troszke glebiej zajrzalem w rozne zakamarki, w tym do pompy oleju, gdzie znalazlem sporo opilkow. na szczescie wlasciwy filtr oleju wypalal wszystko i nic nie wskazywalo na to, aby poszlo cos w kierunku walu korbowego, ale bylo ryzyko, ze opilki mogly pojsc w komore gdzie jest skrzynia biegow. mimo wczesniejszego przekonania o braku koniecznosci rozpolowiania bloku, podjalem decyzje, ze dla pewnosci jednak to zrobie skoro juz jestem tak daleko. dzis jedyne co zrobilem, to wlasnie to. wszystko jest zasadniczo gotowe do umycia. prawdopodobnie zdecyduje sie na zalozenie nowego walka zdawczego w skrzyni, wieloklin na ktorym siedzi zebatka wydaje sie juz dosc zuzyty (standardowa przypadlosc), a nowy walek kosztuje tylko 35 eur. jak juz karter jest rozpolowiony, to szkoda byloby tego nie zrobic. gdybym mial warsztat jak czlowiek, to dawno bym sobie to zrobil a robota na pace busa odbiera troche z calej frajdy ogolnie to w komorze skrzyni bylo kilka opilkow, ale lozyska czyste, kola zebate tez. bedzie dobrze , ale nie nastawiam sie ze jeszcze pojezdze cokolwiek w tym roku. szkoda, bo temperaturowo jest jeszcze calkiem calkiem. PS. doslownie kilka dni temu zalozyli kamery na nasze budynki mieszkalne, podejrzewam ze to poklosie tej akcji z motorkiem musze tylko podpytac bardziej zorientowanych sasiadow czy to prawdziwe czy atrapy. wiem, ze byl gosciu, ktory prowadzil jakies okablowanie, wiercil cos w scianach, ale ciezko mi powiedziec czy to pic na wode czy prawdziwa sprawa
  4. nie no, sasiedzi to sa w porzadku, tutaj nie ma zadnych krzywych akcji tego typu. to jest maly kompleks 4 malych bloczkow z kawalerkami, slepy zaulek. nikt tu bez potrzeby nie przechodzi a ulica z ktorej sie do nas wjezdza tez prowadzi tylko jeszcze do jednego bloku i potem jest tylko przejazd dla autobusow. nie wiem. moze ci zlodziejaszkowie byli glupsi niz mi sie wydaje. chyba ze dwa dni temu na lokalnej grupce ktos wstawil nagranie z monitoringu jak ukradziono mu motocykl, gosc z nim uciekl na piechote i chyba probowali go odpalic kablami, ale cos nie poszlo i porzucili grzmota. widac bylo ze to jakies szczypiory, ktore przyjechaly samochodem. jak tak teraz mysle, to moze tutaj tez bylo tak, ze van nie wjechal na nasz parking, gosciu chcial motocykl przepchac gdzies poza nasz parking, dlatego stal tak dziwnie na srodku odwrocony w drugim kierunku, bo moze tak po prostu udalo mu sie go pchnac z blokada kierownicy? moze przez to ze motocykl jest tak lekki bez silnika nie byl w stanie wylamac blokady kierownicy i po prostu go porzucil. jesli ktos go sploszyl, to ktos kto nie wjezdzal do nas na parking bo raczej by zadzwonil na policje ze motur stoi na srodku i chyba ktos probuje go zajumac no bo jesli byloby dwoch ludzi i dostawczak to spokojnie by go wrzucili do srodka i odjechali. zamowilem na ali alarm z regulacja czulosci. czulosc moze byc ustawiona niezbyt duza bo i tak motocyklem trzeba mocno poruszac zeby zdjac pokrowiec. zobaczymy jak przyjdzie co to warte zamowilem tez tracker gps/gsm w obudowie przekaznika. tez zobaczymy co to warte. silnik dopiero rozmemlalem w zeszlym tygodniu tak polowicznie, teraz w ten weekend troszke przy nim porobilem. jeszcze nawet nie zamowilem walka rozrzadu. zejdzie sie z tym przynajmniej z miesiac. w tych moich polowych warunkach praca przy tym jest bardzo upierdliwa niestety. w glowicy czy na obudowie statora jest mnostwo malych opilkow aluminium, ktore ciezko jest wyplukiwac bez jakiejs myjki warsztatowej. robie to w ten sposob, ze czyszcze piana i pedzelkiem, splukuje woda z recznego spryskiwacza i susze sprezonym powietrzem z malego kompresorka. jak dobrze pojdzie to moze w przyszly weekend uda mi sie wszystko przygotowac do skladania i bede mogl zlozyc zamowienie na czesci, z ktorym specjalnie czekam w razie jakby sie okazalo ze potrzebuje jeszcze czegos
  5. sam do konca nie rozumiem co tam sie odwalilo i im dluzej o tym mysle tym mniej mi sie to wszysko kupy trzyma. miejsca postoju zmienic za bardzo nie moge, nie mam alternatywy, zawsze uznawalem je za w miare dobre. jest pod sama latarnia, widok na ulice, choc samochody raczej zbyt czesto tu nie jezdza bo jest to slepa uliczka (autobusy jedynie maja przejazd dalej). wydaje mi sie, ze to raczej nie byl slepy traf, tylko wiedzieli gdzie jada. jedyna alternatywa to postawic motur na parkingu w pracy. jestem na 100% pewien, ze przynajmniej dwoch typow musialo dzwignac grzmota, bo stal idealnie postawiony na nozce. no i nie wiem czy rzeczywiscie odpuscili przez brak silnika, choc no kurde musieli byc bardzo zaaferowani akcja jesli zdejmowali pokrowiec (a jest specyficznie zalozony, bo nozka przechodzi przezen niejako na zewnatrz, wiec zeby go odpakowac trzeba popatrzec), cieli lancuch, przenosili motocykl i nie zobaczyli ze nie ma silnika. gorzej jesli jednak mimo wszystko chcieli go zabrac, ale ktos ich sploszyl, bo to moze oznaczac ze moga chciec po niego wrocic mam jedynie nadzieje, ze jak cos beda sie troche obawiac, ze i ja moge miec wzmozona czujnosc tym bardziej ze bezczelnie po prostu postawilem go spowrotem na miejsce, przypialem i zalozylem pokrowiec tak czy siak, zamowilem jakis chinski tracker i chinski alarm. moze chociaz to jeszcze troche zniecheci potencjalnych amatorow cudzej wlasnosci. zeby zdjac pokrowiec trzeba motocykl postawic pionowo a nozka w tym motocyklu sama sie sklada wiec to z pewnoscia wywola alarm. wtedy przynajmniej cokolwiek uslysze jesli bede w domu bo z okna mam widok na motocykl stojacy 10m dalej. zasatawia mnie tez, co oni z tymi motocyklami robia. nie jest wart duzo, jakies £3.5k. kradziez zeby to potem gdzies probowac sprzedac z jakimis lewymi papierami? raczej nie. wywozka za granice? troche ryzyko przy kontrolach w porcie. choc i tak jest duzo luzniej niz wydawalo mi sie ze bedzie po brexicie. jednak wyrywkowo lapia auta do kontroli. sprzedaz na czesci? no wiec wtedy wciaz mogli wziac moto bez silnika, same kola SM to £500.
  6. awaria silnika ocalila moj motocykl dzis rano sasiad obudzil mnie pukaniem do drzwi. twoj motocykl stoi na srodku parkingu! lancuch przeciety, pokrowiec zdjety, motocykl stoi 3m obok w przeciwnym kierunku, kierownica zablokowana tak jak ja zostawilem tydzien temu. prawdopodobnie zlodzieje juz mieli ladowac motocykl do busa, kiedy zorientowali sie ze nie ma silnika silnik jest w czesciach w moim busie. wczoraj wieczorem udalo mi sie po ciezkich bojach i dwoch zerwanych gwintach w sciagaczach, zdjac kolo zamachowe. kolo polnocy jeszcze poszedlem do busa wyciagnac tlok i przytargalem go razem z cylindrem do domu na pomiary. siury musieli przyjechac gdzies w godzinach wczesnoporannych. na szczescie, wbrew moim pierwotnym planom, nie bede musial rozpolawiac karterow bo splyw oleju z glowicy, z ktorym szly opilki, jest odseparowany od skrzyni korbowej i wiekszosc opilkow zostala pod obudowa statora. stamtad jest splyw bezposrednio na metalowy filtr siatkowy, wiec wystarczy ze wymyje te komore i bedzie git. poniewaz glowice i tak chcialem sciagnac bo do wymiany byl talerzyk sprezyny zaworowej (oberwal po tym jak przez luz na walku wypadla plytka zaworowa i konik walil bezposrednio w talerzyk) to pomierzylem zuzycie cylindra i tloka i jest minimalne. owalizacja cylindra na samym dole to 2 setki, posrodku 1 setka a na gorze jakies pol setki. slizgi lancuszka zero zuzycia. silnik ma 15kkm, wiec spokojnie zrobi drugie tyle zanim przyjdzie czas na sprawdzenie napedu rozrzadu czy zuzycia tloka/cylindra. nie ma zle, o ile kilka tysiecy zlotych kosztow za czesci i potrzebne narzedzia przez awarie lozyska za 15 zlotych mozna tak okreslic. no ale moglo byc gorzej
  7. nie no, uczciwie musze powiedziec, ze sam bym na to nie wpadl i gdyby nie to, ze akurat kilka tygodni wczesniej zobaczylem ten patent na YT, to bym zwyczajnie zaplakal i poprosil kogos zeby wezwal taksoweczke jak dojedzie gdzies gdzie jest zasieg tutaj kawalek nagrania po zdrutowaniu na tyle, na ile pozwalal dostep w warunkach przydroznych: https://photos.app.goo.gl/NyyJsMBKu5yxRj388 a tutaj juz po porzadnym zawinieciu po zdemontowaniu chlodnicy https://photos.app.goo.gl/7B3YoQpruevxNDLt8 nie pocieklo ani kropelki przez tydzien szusowania. po powrocie pierwsza rzecz to kupilem nowe zamienniki chlodnic tu urwany kranik: i zdrutowany wezyk na wezyku, na wezyku... a zebys wiedzial. sa pewne znane bolaczki i najsmieszniejsze jest to, ze chlodnice sa podle (tak samo podle byly rowniez w ori husqvarnach) i nawet ze dwa tygodnie przed wyjazdem pytalem na jednej z grupek jakie chlodnice kupic na okolicznosc nieuniknionej awarii oryginalnych xD kraniki tak samo, standardowy problem. lozyska tych walkow potrafily przedwczesnie walnac rowniez w husqvarnach, ktorych kopia 1:1 jest ten SWM. do tego gowniane srubki. sruby mocujace tylna rame do ramy glownej zwyczanie sie urywaja od zwyklego jezdzenia. przed ktoryms wyjazdem, chyba w maju do Szkocji, tak kontrolnie chcialem sprawdzic czy sie nie poluzowaly i doslownie dotknalem jednej i sie urwala, zostawiajac gwint w ramie. oczywiscie jest to rowniez znana bolaczka. to sa motocykle skladane niby we wloszech, ale wiekszosc podzespolow pochodzi z Chin, w tym czesci skladowe silnikow (tego wywiedzialem sie w trakcie mojej wizyty w fabryce, nie sadzilem ze nawet bloki odlewaja w Chinach a jedynie skladanie silnikow odbywa sie we Wloszech). ale teraz najlepsze...to lozysko ktore sie zesralo to byl SNR made in POLAND xD nie jest to wiec jakis najpodlejszy 'no-name' co do wciskania w 'normalne zycie', to jest po prostu moje normalne zycie. jestem singlem i nie musze za bardzo niczego tutaj godzic. po prostu mam zwykle urlopy jak kazdy i wykorzystuje je na wyjazdy. w tym roku jest to wlasnie tak jak opisalem - marzec polnocna Anglia - Lake District na tydzien (mialem fuksa z pogoda bo doslownie jedynie ten tydzien byl nad wyraz pogodny i cieply), potem w maju tydzien w Szkocji i teraz we wrzesniu dwa tygodnie w Alpach. w UK jest tez o tyle fajnie, ze jakies dni wolne od pracy sa zawsze w poniedzialki czy piatki (oprocz rzecz jasna jakiegos nowego roku czy bozego narodzenia), dzieki czemu tez zawsze staram sie wybrac na kilka dni do Walii. jesli chodzi o pogode, to jeszcze kilka lat temu boze narodzenie spedzilem na motocyklu w Walii...nie bylo jakos super pogodnie, bylo tak wilgotno i pochmurno, ale nie padalo i bylo ponad 10 stopni pod koniec grudnia. ale tak zdarzylo sie tylko raz. pierwsze dwa wypady do szkocji tez byly dla mnie ogromnie laskawe, bo mialem za kazdym razem piekna pogode z niebieskim niebem. dopiero w tym roku nie za bardzo mi sie powiodlo i mialem codziennie takie przelotne deszcze. aura w Anglii nie jest az tak zla jak sie wydaje i przez wiekszosc lat jak tu zyje zimy byly naprawe na tyle delikatne ze sezon motocyklowy prawie mi sie nie konczyl. dopiero ostatnie dwie zimy sa jakies takie zimne i nieprzyjemne na tyle, ze nie wyciagam moto. no oczywiscie, ze tak!
  8. o stary. co do dlubania, to jakos na poczatku roku, chyba w marcu na urlopie mialem akcje z tym motorkiem. upadl mi na trawie gdzies na wyzynach polnocnej Anglii pierwszego dnia wypadu. rozszczelnilo sie jedno zeberko w chlodnicy i sikalo plynem na silnik (beznadziejne fabryczne chlodnice. motor upadl na prawa strone, rozszczelnila sie lewa chlodnica ). srodek niczego, brak zasiegu, bylem akurat w dolinie pomiedzy dwiema dosc stromymi przeleczami. na szczescie mialem swoj podstawowy zestaw narzedzi, w tym jakies skladane kombinerki. wyrwalem troche lamelek spomiedzy zeberek w okolicy pekniecia, przecialem zeberko i pozawijalem ile moglem aby odciac przeplyw. troche cieklo pod cisnieniem, ale dojechalem 30km do busa. nastepnego dnia postanowilem wyjac te chlodnice w polowych warunkach i zagiac te zeberka porzadnie aby nie ciekly i zeby jednak skorzystac troche z tego urlopu. przy zdejmowaniu baku...urwal mi sie jeden z kranikow no i wtedy juz zupelnie stracilem nadzieje, ale dzieki temu ze mialem w busie mnostwo jakichs roznych smieci, w tym absloutnie wyszczerbiona mini pilke do metalu, to udalo mi sie to jakos wszystko zdrutowac na tyle, ze caly tydzien pojezdzilem bez problemu wlasnie dlatego ZAWSZE, nawet na jakies krotkie wycieczki kolo domu, zabieram ze soba 10L torbe na siedzenie, ktora zawiera wlasnie taki zestawik narzedzi, ktory w naturalny sposob skompletowalem grzebiac przy motorach, do tego pompka do kol, spray do kol, zestaw sznurkow do korkowania opon, jakis sweterek, szmatka, sznurek elastyczny z haczykami
  9. dzieki, fajnie ze widac fotki, bo troche klikania z nimi bylo xD zgadzam sie. w sumie to dostrzegam w tym wszystkim szklanke do polowy pelna. wywalilem sie na samym poczatku, ale bez konsekwencji. bylo chlodno, ale 90% czasu bardzo pogodnie. silnik sie zesral, ale nie dosc ze bylem blisko busa, to jeszcze bylo cieplutko i srodek dnia. a poprzedniego dnia wracalem juz noca przez przelecz na ponad 2000m, w sniegu, w wichurze i temperaturach ledwie powyzej zera gdzie nikogo juz tam nie bylo...gdyby mi sie silnik wysypal wtedy, bylbym w duzo wiekszej d... no i najwazniejsze, to mimo ze awaria jest dosc kosztowna, to w sumie nie ma (przynajmniej tak mi sie wydaje na te chwile) jakichs powaznych zniszczen i powinno sie dac przywrocic do porzadku no a co pojezdzilem przez ten tydzien to moje! poza tym, zawsze kiedy mam ze soba motocykl i jestem w gorach, to szkoda mi nawet dnia zeby sie troche powspinac. dzieki tej niefortunnej akcji cale 4 dni poswiecilem na lazenie po gorach i to takie solidne, po 5 godzin
  10. Dajcie znac czy widac foty Wyczekiwany wyjazd w Alpy nadszedl i zlecial jak z bicza strzelil. Zaczelo sie niezbyt milo, bo na moj pierwszy wypad na moto po dojezdzie do Livigno wybralem sie na oddalona o 60km Stelvio. Juz robil sie wieczorek, ale wciaz jeszcze bylo troche ruchu. Podjezdzalem od strony Bormio i na jednej z nawrotek w lewo poszedlem dosc szeroko, bo samochody zjezdzaly i zlapalem jakis zwirek i sie wychrzandolilem. Na szczescie bez strat, szybko sie zebralem i pojechalem dalej. Niestety, juz na poczatku wyjazdu pojawil sie dziwny cykajacy dzwiek jakby z glowicy, ktory staralem sie rozkminic, ale sie nie udalo. Znaczy udalo sie, ale po fakcie. jakos we srode wieczorem (zajechalem na miejsce w niedziele) postanowilem zdjac pokrywe zaworow i sprawdzic czy nie ma nic niepokojacego z lancuszkiem rozrzadu, napinaczem, zaworami czy walkami. nic nie znalazlem. pojezdzilem tak kilka dni, az w niedziele postanowilem dac mu w ciry do odciny ze dwa razy bo dzwiek jakby zmienial ton (slyszalny jedynie na jalowych). na szczescie bylem niedaleko busa bo po tym manewrze juz brzmialo to zle. powoli wracalem i zaczalem juz slyszec delikatne stukniecia w czasie jazdy az w pewnym momencie zaczelo zwyczajnie walic. zgasilem silnik, moto musialem zepchnac jakies 200m zeby bezpiecznie stanac na poboczu i potem jedyne 1.7km spacerku po busa. rozebralem znowu i okazalo sie, ze wysypalo sie lozysko walka ssacego. musial sie sypnac koszyczek, a potem to juz poszly wszytkie kulki i zostaly tylko bieznie. jako ze w poniedzialek i tak mialem sie wybrac na wycieczke nad jezioro Varese, do fabryki SWM zrobic foteczke motorku pod miejscem jego powstania, to pomyslalem ze pojade tam busem i moze dorwe zestaw uszczelek od reki, bo w tym momencie juz wiedzialem, ze czeka mnie rozebranie silnika aby upewnic sie ze wygrzebie wszystkie ewentualne elementy lozyska. niestety, jak na zlosc sypnelo sie lozysko za kolem zebatym, ktore jest wprasowane na walek. dzis pojechalem do warsztatu specjalizujacego sie budowa silnikow do zuzla i gosc okazal sie debilem, ktory nie umie w podstawy fizyki i zwyczajnie mi zniszczyl kolo zebate gnac je i lamiac poniewaz zle podparl kolo zebate przed uzyciem prasy. jestem zly jak cholera, bo musze kupic caly nowy walek co podniesie moj rachunek o kolejne 150 euro. lacznie cala zabawa wyjdzie mnie jakies 300-400 euro plus moj czas na rozberanie i zlozenie silnika...a to wszystko przez lozysko za 3 euro przyznam, ze na poczatku drugiego tygodnia kiedy juz wiedzialem ze jezdzenie sie skonczylo, nie bardzo wiedzialem co ja bede w tych Alpach robil bez motocykla. Ale zaczalem po prostu chodzic po gorach korzystajac z przyjemnej aury i tez bylo zarabiscie. Przez ostatnie dwa lata jest jakos duzo chlodniej w Alpach pod koniec wrzesnia niz to bywalo wczesniej. Kiedys nawet na gorze bylo bardzo cieplo, teraz niestety juz temperatua nie przekracza 10-15 stopni jesli jest pelne slonce a w nocy sa juz przymrozki, szczegolnie wyzej. Dzien przed katastrofa z silnikiem walnal tez snieg i kilka wiekszych przeleczy w Szwajcarii zamknieto do odwolania (na szczescie ostatecznie tylko na dzien). Mialem szczescie, ze akurat jedna przelecz przejechalem dzien wczesniej, a zatrzymalem sie na takiej, ktora jakos mocno sniegiem nie oberwala i mnie tam nie zamkneli. Paliwo wszedzie bardzo drogie. Niemcy 2.20-2.40 EUR za diesla, Szwajcaria podobnie tylko w CHF, Livigno 1.51 EUR, Luksemburg az 1.87 EUR!!!, Francja stosunkowo tanio w calym tym towarzystwie, bo tankowalem nawet za 1.64 EUR za ON. na wyspach aktualnie 1.80 GBP O ile sam motocykl i jazda sprawia mi calkiem sporo fajdy, o tyle znajduje w nim bardzo dwie ogromne wady, ktore powoduja ze powaznie bede po naprawie zastanawial sie nad sprzedaza. 1. szarpiajca reakcja na gaz i zestopniowanie przelozen powoduje, ze jezdzenie po ciasnych serpentynach, ktore lubie najbardziej, jest niesamowicie uciazliwe. bardzo ciezko robic to plynnie i z taka pewnoscia, jaka chociazby mialem na tracerze 900 2. takie akcje jak sypiace sie lozysko przy przebiegu 9k mil jednak przekonuja mnie ze motocykle tego typu nie sa stworzone do turystycznej jazdy i trzepania kilometrow, mimo ze nie jest to typowe enduro z serwisami odliczanymi w mth... chyba jednak potrzebuje czegos z minimum dwoma cylindrami, zeby plynniej oddawalo moc z dolu i bylo duzo bardziej zywotne. mocowo jest idealnie. ten ponad 50 koni i maksymalne komfortowe przelotowe rzedu 100 na godzine sa w zupelnosci wystarczajace. tylko kilka razy zlapalem sie na tym, ze jechalem gdzies pod gorke, chcialem dodac gazu a to juz byl koniec manetki w 99% wypadkow mocy wystarczalo. chyba bede musial rozwazyc jakies sv650 lub cos w tym stylu. jakis niedrogi motocykl, nie za mocny i zebym mogl sie nim rozbijac w moto gymkhanie, bo wrocilem do tematu. tutaj tez moj supermoto nie sprawdzal sie jakos super idealnie, choc zaczalem robic calkiem zadowalajace czasy mialem przez chwile chrapke na honde CFR 250L, jest to motocykl ktory mozna czasem dorwac w wersji SM albo mozna sobie przerobic. ma opinie bardzo zywotnego, serwisy sa liczone w km a nie mth, ale moc 25 koni jednak bylaby w gory za mala. wiem to teraz, kiedy pierwszy raz wybralem sie moja 600tka w porzadne gory. 50 koni to jest taki zloty srodek. pierwsze zdjecie pokrywy zaworow i proby ustalenia przyczyn cykania z glowicy. bezskutecznie... tutaj moto dokonalo zywota. akcja ratunkowa po niemal 2km spacerku po busa. i tak bylem szczesliwy, ze silnik sypnal sie tak blisko wozu. wizyta w siedzibie i montowni SWM, bylej montowni Husqvarny
  11. czyli co. wychodzi po prostu na to, ze przyszedl czas na ten silnik i tyle? wiadomo ile przejechal na tych gratach? jesli piszesz, ze juz pracowal jakos dziwnie od 30k, to i tak super wynik natomiast co do malych motorkow. u mnie pierwszy motur to byl FZ6, potem tracer MT09, potem street triple 765, teraz SM 600cc, jakies 50koni i ostatnio coraz bardziej mysle o CRF250 zeby sobie na SM przerobic xD
  12. zawory pan szanowny kontrolowal regularnie?
  13. zgaduje, ze to jest dokladnie ta przyczepa: https://wypozyczalniaprzyczepy.pl/2022/01/22/przyczepa-laweta-p_15-2/ na luzaku.
  14. sam nie znam szczegolow, ale to jeszcze jedna jakas tam mala wloska marka z przeszlosci, ktora wykupili chinczyki. w skrocie to bylo jakos tak, ze w latach '80 Husqvarne przejela Cagiva a ta nalezala do MV. produkcje przeniesiono tam ze Szwecji czy skads do Varese we Wloszech. Ponoc czesc obsady, ktora nie chciala sie przenosic utworzyla marke Husaberg. Potem byl jakis epizod Husqvarny pod BMW, ale produkcja dalej byla we Wloszech, az przejal bajzel KTM i zabral do siebie. i teraz kilka lat temu jeden z inzynierow zwiazanych z SWM (przestali produkowac w latach 80) oraz z Cagiva i MV (tym wloskim markom motocykli to straszliwie sie historia krzyzuje) postanowil wznowic produkcje i z pomoca finansowania chinczykow przejeli te dawna fabryke Husqvarny w Varese. no i najwidoczniej jakies projekty tez musieli odkupic bo ten SM 650 R to jest jota w jote Husqvarna SMS 630. gdzie sie to serwisuje? na wyspach juz nigdzie bo nie maja od pewnego czasu przedstawicielstwa. nie sprzedawalo sie to chyba za bardzo, brexit z pewnoscia nie pomogl. jakby ktos sie uparl to pewnie u dealerow Husqvarny? ja i tak grzebie sam, wiec sie nie przejmuje. ze sprzedawalnoscia sam nie wiem czemu nie oryginal? bo kupno to zupelny przypadek. przypomnialem sobie ze wiedzialem, ze cos takiego bylo i akurat bylo na sprzedaz niedaleko - 3 latek, przebieg 5k mil, kotrego ostatecznie kupilem za £3100. za te cene lub troche mniej kupi sie nastoletnie xt660, DRZ400, CCM644 moze jakiegos starego KTM. przy tym w SWM sa nawet spoko podzespoly. 4 tloczek brembo z przodu, zawias marzocchi. z tylu amor sachs. wyglada na to, ze to europejski motur, produkowany w europie. no jedyna wada, ze wloski ciekawostka - ten husqvarnowy silnik 599 jest obecnie wkladany do CCM spitfire.
  15. mialem ba, na pierwszej wyprawie to juz wsadzalem sobie PODUSZKE pod spodnie i tez nie pomagalo jakos super. potem zrobilem sobie podkladke z owczej welny, a potem uszylem sobie podkladke z owczej welny z zelowa wkladka natomiast na sam koniec posiadania tracera to juz sobie samodzielnie uszylem obicie pikowane, zasadzilem zel i jeszcze ogrzewanie dupy. siedzenie tanczylo i spiewalo ale juz nie mialem okazji porzadnie potestowac bo sprzedalem mteka
  16. dobra, kupilem SWM 650 taki CCM tylko duzo mlodszy. 1:1 husqvarna sms 630 (silnik, jak zapewne mozna sie domyslic po nazwach modeli to 599cc ) przejechalem sie tym i nie wiem, na pierwszy rzut oka to mocy ma wystarczajaco, a jest to najslabszy motocykl jaki kiedykolwiek mialem i przy tym najwiekszy wibrator na jakim siedzialem 100km/h robi na 6 biegu jak kazdy inny motocykl, po prostu sobie jedzie bez jakiegos darcia ryja czy wysilku. serwis co 5kkm, wiec bez tragedii. triumph pojdzie na sprzedaz. wracam wiec do cwiczen pod moto gymkhane
  17. raczej jest to po prostu osobnicza kwestia. podejrzewalbym, ze np. ludzie z tlustszymi dupami maja latwiej ale to juz nie problem dla mnie. te 400km dziennie to jest maks co obecnie przejezdzam, a z reguly jest to raczej 200km i mozna to robic na kazdym motocyklu
  18. przyciagnelo moje oko ujecie z 3:18, bardzo ladne a z tego mostu to bym skakal jak pojebion. ale jak widze te dojazdowki po 700km to mam flaszbaki. ostatnio zrobilem troche ponad 400km jednego popoludnia i przypomnialy mi sie te bole dupska i kolan
  19. buahaha jestem duzy i silny na poczatku po prostu uruchamialem silnik i wprowadzalem motocykl na jedynce idac obok. trzeba tylko byc ostroznym zeby nie odwalic jakiegos numeru jak juz tylne kolo jest na rampie, zeby nie wyciagnelo rampy z progu na busie, bo bedzie placz. polsprzeglo, delikatnie podniesione obroty i regulowanie predkosci sprzeglem. potem jednak zauwazylem, ze wprowadzenie moto na wylaczonym silniku wcale nie wymaga sily. troszke trzeba dac momentu zeby przednie kolo wjechalo juz do srodka a wtedy juz jest dosc latwo. zawsze mam zaplon wlaczony, gotowy do uruchomienia silnika gdyby cos sie stalo i potrzebna byla dodatkowa sila napedowa pamietac tez trzeba, ze moje motocykle zbyt ciezkie nie byly. najpierw tracer, teraz street triple. mowiac to, wiem ze podniesienie kazdego z nich z boku nie stanowi dla mnie problemu, wiec to tez daje troche pewnosci. oczywiscie ostroznosci trzeba, ja robilem to juz dziesiatki razy wiec uwazam to za bardzo latwa czynnosc, ale zdarzylo mi sie, ze gdzies tam stracilem balans i majac juz przednie kolo w srodku motocykl polecial na moja strone i chyba sie juz oparl o lozko nawet, wiec w takich sytacjach dobrze jednak miec wystarczajaco duzo sily zeby motocykl z powrotem podniesc do pionu. tym bardziej, ze jesli dobrze pamietam, ta sytacja miala miejsce w krytycznym punkcie, gdzie kierownica juz jest wysoko, a ty jestes wciaz na ziemi i dajesz krok na pake. przy wycofywaniu trzeba sobie tak ustawic motocykl zanim tylne kolo zacznie zjezdzac po rampie, zeby bylo w miare na srodku a motocykl byl mozliwe ustawiony w linii z rampa. podczas staczania trzeba patrzec jak idzie tylne kolo i jesli zaczyna isc w kierunku brzegu mozna wykonywac spore ruchy kierownica zeby to skorygowac. nie chcesz zeby tylne kolo bylo za blisko brzegu, bo wydaje mi sie ze moze byc ryzyko, ze rampa zwyczajnie sie przekreci. jak juz przednie kolo dojdzie do rampy to patrzysz zeby tym razem ono z niej sie nie spierdaczylo zaplon przy wyprowadzaniu tez w gotowosci w razie gdybym jakos zajebiscie krzywo zjechal, rampa by sie gdzies tam zaczela przekrecac i stracilbym sile na to, zeby motocykl wepchnac samemu z powrotem. no i ostatnia rzecz to troche strategii przy parkowaniu. jesli juz gdzies chce sie zatrzymac i nie chce mi sie potem ruszac busa a teren nie jest plaski, to parkuje tak zeby przod byl w dol, a przechyl ew. na prawa strone, zeby moto naturalnie kladlo sie na sciane, o ktora sie i tak opiera. latwiej jest wyprowadzac moto kiedy jest troche pod gorke, bo zaraz i tak zaczyna zjezdzac po rampie, niz pozniej meczyc sie z wpychaniem moto pod gorke no i analogicznie, jak juz moto jest w srodku i bus jest przechylony, to latwiej do procesu spinania pasami zeby samo z siebie sie opieralo niz mialo tendencje do lecenia 'od sciany'. ot, i to cala strategia
  20. @Marko33 nie no, ogolnie to jest bardzo indywidualna kwestia i tyle. jeden lubi cale doswiadczenie moto-eskapady, z dojazdami wlacznie, ja sprobowalem roznych opcji i taka z wozeniem moto w busie odpowiada mi najbardziej. przy tym lubie tez klimat spania na dzikusa, braku jakichs planow, rezerwacji hoteli etc. co do ciagniecia moto na holu to ciekaw jestem jak sie zuzywa opona oraz jaki wplyw na uklad przeniesienia napedu ma taka metoda. w koncu skrzynia caly czas zapierdziela a nie wiem jak dziala jej smarowanie, ale chyba raczej olej sie do niej nie dostaje na wylaczonym silniku w Anglii gdzie mieszkam temat jest o tyle ulatwiony, ze przyczepki do 750kg nie sa w ogole rejestrowane. ja sobie kupilem prosta, skladana przyczepke. rozkrecalo sie to na 3 glowne elementy. os z kolami i gora skladala sie z dwoch czesci. jedynym minusem byly male, 8" koleczka, ktorych opony zuzywaly sie dosc szybko. ale do hiszpanii i nazad dojechalem. sa tez dostepne bardziej bajeranckie wersje, lzejsze i skladajace sie jeszcze bardziej kompaktowo. jesli ktos ma sporo na haku to zawsze mozna kupic stelaz na ktory wjezdza sie motocyklem w calosci w poprzek auta. dobra opcja szczegolnie dla wlascicieli jakichs lekkich mx czy sm.
  21. @Marko33 tez tak zaczynalem. mialem straszna chcice pojezdzic na motocyklu, musialem urlop wykorzystac do konca marca wiec jedyna sensowna opcja byly Pireneje. kupilem mikroskopijna przyczepke na 1 motur i heja w droge. przy okazji to byly moje pierwsze doswiadczenia w biwakowaniu w aucie na dzikusa. zanim do tego doszlo oczywiscie uskutecznialem podroze jak @bolekatepl na kolach, z namiotem, jakies spanko na dzika, Alpy na kolach, cierpienie na autostradach, 1200km na strzala. jakis weekendowy wypadzik do Walii 200-300km w jedna strone, czlowiek nabijal lacznie z 800km w weekend z czego takiej prawdziwie fajnej jazdy to moze ze 300km no i tak jak @coenmz pisze, w tym nie bylo zadnej frajdy, czlowiek nabijal niepotrzebnie tysiace kilometrow na meczace dojazdy i tylko liczyl, ze pogoda nie bedzie kaprysna. wypad z przyczepka to juz byla zmiana na duzy plus, poczulem zajawke, ale momentami brakowalo mi ogrzewania w nocy. akurat wtedy jakos pojawily sie chinskie webasto za polowe ceny markowych wiec postanowilem kupic i zamontowac w aucie. jak przyszlo to okazalo sie za duze do samochodu i jakos tak poszlo w kat na kilka miesiecy. w koncu postanowilem, ze czas podjac meska decyzje i poszedlem droga @Olas1 sprzedalem przyczepke (ostatecznie uzylem jej tylko raz na wypad do Hiszpanii), kupilem dostawczaka, przerobilem na kamperka i zrobilem miejsce na motur. najlepsza decyzja kiedykolwiek. zrobilem Hiszpanie, Alpy dwa razy Szkocje i regularnie wypadam na weekendy do Walii. teraz motocyklem robie 2 tysiace kilometrow w ciagu wypadu urlopowego, ale wylacznie w miejscach, ktore daja frajde z jazdy, nie ma wiecej bezsensownych, meczacych dojazdow. zrobienie 600-1000km to jest katorga i albo giecie na hardkorze w jeden dzien (bardziej w jedna dobe) albo dwa dni z urlopu na sam dojazd w jedna strone. teraz wsiadam w busa i wygodnie sobie jade, 600km to kwestia 10 godzin bardzo spokojnej jazdy, gdzie motocyklem mi takie dystanse zawsze zajmowaly dluzej bo trzeba bylo czesciej sie zatrzymywac. motocykl pali 6 litrow, bus 9, nie musze sie martwic pogoda, jak poczuje ze chce sie przespac to staje i spie, nie jestem ograniczony az tak bardzo jesli chodzi o bagaz czy prowiant. same zalety. kiedys robilem bardzo duzo kilometrow jezdzac w kolo komina, teraz praktycznie nie ruszam motocykla poza wypadami w malownicze miejscowki. zamiast tluc po 10kkm+ na motorku w roku nabijam moze z 5kkm i wystarczy. no i zwyczajnie czesciej sobie wyjezdzam na weekend spontanicznie bo nie musze sie martwic o nocleg, wyjezdzam w piatek w nocy, zajezdzam wczesnym rankiem, ide spac, jezdze sobote i niedziele i wieczorkiem wracam. gdybym mial takie wypady robic moto na kolach to robilbym to moze raz-dwa razy do roku.
  22. zgadzam sie. jest to jedna z fajniejszych przeleczy. spedzilem na niej caly dzien i zrobilem 250km jezdzac wte i wewte stelvio jest naprawde zajebioza ale tak wieczorkiem z Andermattowych okolic to zajebista jest Nufenenpass. Francuskie Alpy deko zwiedzilem w 2017 kiedy tydzien spedzilem w dolinie Aosty. Mam jednak zamiar przy najblizszej okazji bardziej poznac ten rejon.
  23. Jeeezu, wrzesien 2020 Ja pelen rozgoryczenia i bez entuzjazmu jechalem wtedy do Szkocji Kamerka robi robote, choc moja uwage zawsze przyciagaly takie szczegoly jak: uciete lusterko https://youtu.be/7EYptm9yeEs?t=105 co sie dzieje ze zbiorniczkiem plynu https://youtu.be/7EYptm9yeEs?t=658 czy na przyklad czesto tak dziwnie 'plywajacy' caly obraz, jak mniemam efekt jakiejs stabilizacji cyfrowej btw gdzie umieszczona kamerka? gdzies na kasku, ale w ktorym miejscu mniej wiecej? daleko kamerka odstaje od samego kasku? https://youtu.be/7EYptm9yeEs?t=438 No jakby zajebista nie byla, to nawet sila nie uzasadnie przed soba takiego wydatku. Juz pomijam, ze wez to potem i obrabiaj, wyobrazam sobie jakie ogromne sa te pliki. Ja do swojego xiaomi wrzucam karte 64gb i to mi wystarczy z ogromna nawiazka na 2 tygodnie nagrywania, gdzie zdarza sie, ze mam cale przelecze ponagrywane a potem sobie tylko wybieram interesujace kilka sekund xD eh, Gavie chcialem zrobic, ale jak bylem we wrzesniu 2019 to zachodnia czesc stelvio byla zamknieta przez wiekszosc doby (otwierali tylko na godzine-dwie rano i wieczorem) i Gavia podobnie, cos tam modzili. A zarowno na mapie jak i na nagraniu wyglada kozacko. W Szwacjarii to trzeba uwazac. Ja sie dopiero dowiedzialem niedawno, ze zabronione jest uzywanie kamerek i jak to u nich, solidne kary groza. A z predkosciami to naprawde trzeba sie pilnowac. Ogolnie jesli chodzi o Alpy, to ja mam zupelnie nieodkryte to co ty masz oblatane. na wschod i poludnie od Stelvio to zero, podobnie na poludnie od Grenoble. Jest jeszcze sporo do przejezdzenia. Przysiengom. Jak w koncu otworza w tym roku, ze bedzie mozna jechac bez jakichs glupich testow, to przynajmniej 3 bite tygodnie przejezdze po Alpach
  24. dzieki. Alpy sa zajebiste, bo mysle ze mozna tam wracac przez lata i zawsze odkrywac cos nowego, albo stare miejsca na nowo. tak jak Stelvio po pierwszej wizycie uwazalem za mocno przereklamowana, tak kiedy wrocilem po kilku latach, zakochalem sie na klipie widac chronologiczny, ale mocno skondensowany zlepek z 2 tygodni intensywnego jezdzenia. tam kolo 2.5kkm peklo po samych Alpach. a ta kamera? boj sie boga dobra, mialem w glowie kupic cos lepszego, bo od 5 lat nagrywam wysluzonym xiaomi yi i widac, ze jakosc nagrania odstaje od tego kreconego bezlusterkowcem...ale to jest tak piekielnie drogie co prawda do tej pory nagrania 360 zupelnie nie robily na mnie wrazenia, ale wpisalem ten model w YT i wyglada na to, ze to naprawde super narzedzie, tylko ludzie uzywaja go w sposob, ktory nie trafia w moje gusta (najczesciej pokazany jest dosc mocno szeroki kat, gdzie widac sporo znieksztalcen i niedoskonalosci obrazu). no tak czy inaczej, taki zakup u mnie jest nieuzasadniony, bo uzywam kamerki raz-dwa razy do roku, ale naprawde zarabista sprawa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.