Skocz do zawartości

Manx

moderator
  • Liczba zawartości

    4 826
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Manx

  1. Ja też tak mam, w 2.0 tsi że zalecane 98, dopuszczalne 95 ... no i najcześciej leję 95, a 98 gdy więcej tras przede mną (chodzi głownie o zasięg na zbiorniku). Nic złego się nie dzieje. Na 95 minimalnie gorsza reakcja na gaz przy tym samym trybie jazdy, na 95 nie ma popierdywania przy puszczeniu gazu przy dynamicznej jeździe, na 95 spala pod 1l więcej.
  2. Niestety te "Asy" nie były w stanie tego wytłumaczyć Ani nie byli mi w stanie na to odpowiedzieć, ani nie widzieli możliwości deaktywacji spryskiwaczy, żeby zapobiec powtórce. Tak - idąć ich tokiem myślenia, jedyne rozwiązanie to byłoby zatrzymywanie się i wycieranie szyby ręcznie
  3. Uwaga na spryskiwacze zimą. Kilka lat temu w poprzednim seacie miałem spryski reflektorów, które włączały się samoczynnie co 5 spryskanie szyby. Jechałem pewnego razu w trasie z południa Polski do Warszawy. Przez część trasy padał śnieg, potem deszcz ze śniegiem. Kiedy zjechałem do domu to zobaczyłem że cały przód miałem skuty lodem, a po stronie kierowcy powstała jakaś dziura w zderzaku .... tam gdzie był spryskiwacz Następnego dnia serwis rozebrał auto i znalazł spryskiwacz oraz połamane mocowania "w środku" . Prawdopodobnie spryskiwacz chciał wyskoczyć, a że zamarzło i była skorupa lodu od góry, no to poleciało mocowanie. Auto było na gwarancji, ale ASO uznało że to wina użytkownika (stałem na stanowisku, że to wadliwa konstrukcja, a serwis twierdził że w takich warunkach nie powinnem używac spryskiwaczy reflektorów lub zjeżdżać i je oczyszczać) i musiałem zapłacić za naprawę. W obecnym aucie spryskiwaczy reflektorów nie mam, z czego się akurat cieszę, a rozwiązaniem na zimę jest niewidzialna wycieraczka nałożona jesienią - podczas jazdy wszystko jest zdmuchiwane i nawet po autostradzie w śniezycy reflektory spełniały swoją funkcję.
  4. Japończycy podchodzą do tego pragmatycznie: 1. Lepsze zabezpieczenie= wyższy koszt produkcji, a oni kładli ogromny nacisk na minimalizację kosztów zanim to było modne- od niskich kosztów i dzięki temu niskiej ceny zaczęli podbój zachodu. Dziś już w salonie tani nie są, ale w produkcji ich auta wychodzą tanio. 2. W Japonii problem niedostatecznego zabezpieczenia nie występuje, bo w części kraju nie ma zimy, a tam gdzie jest, nie sypie się chlorkiem sodu. 3. Mało kto w Japonii trzyma auto dłguo (byłem 2 razy i w miastach spotkanie auta, które na oko ma 10 lat lub więcej, to rzadkość) - podobno to z uwagi na koszty utrzymania starszego auta (drogi i drobiazgowy przegląd, drogie ubezpieczenie)
  5. Podróbek Boscha jest w internecie od groma, także uważaj. Jeśli chcesz kupić oryginał to albo od Boscha, albo w którejś z dużych hurtowni motoryzacyjnych - od nieznanych sprzedawców z alledrogo ani nieznanych sklepów internetowych bym już więcej nie kupił. Kiedyś mamie zrobiłem przysługę i kupiłem niby Bosche w internecie - brzydko skrzypiały od nowości, a po niedługim czasie zostawiały dużo smug. Ewidentnie kupiłem podróbę.
  6. Raczej wybitny pech. By porysować szybę musiał tam być element twardszy od szyby, czyli na pewno nie pióro wycieraczki.
  7. Zależy jakie masz auto. W kilku poprzednich autach byłem zadowolony z motgum, które kosztowały ułamek ceny Boscha czy OEM. Do poprzedniego auta nie znalazłem motgum, więc kupiłem Boscha - no nie zachwycały trwałością. Od tamtego czasu kupuję wycieraczki OEM w pudełku z logo producenta auta, (w cenie nie OEM) - zdecydowanie najbardziej trwałe. Tak robiłem w Fordzie i Seacie - nie wiem jaka jest jakość OEM w innych markach.
  8. Jakkolwiek Formentor to bardzo ładne auto, to z praktycznością tj. pakowności jest tak sobie. Wymiary zewnętrzne sugerowałyby, że powinien być pojemny, ale nie jest. Auto ma dość długą maskę, a sama kabina to jak kompaktowy hatchback. W przyszłym roku ma wjechać na rynek Cupra Terramar, który będzie większy od Formentora.
  9. Zajmowałem się tym 15-16 lat temu, pracując w firmie, która tym się trudniła. Kiedy kurs dolara był bardzo fajny, to opłacało się ciągać nowe auta (nawet pomimo ich gorszego wyposażenia i zwykle braku honorowania gwarancji na terenie EU), a od kiedy kurs się pogorszył, to opłacały się tylko takie z licytacji, czyli po kolizjach, zdekompletowane po kradzieżach, a byli tacy, co świadomie zamawiali auto maksymalnie tanie, akceptując szroty po zalaniu lub np. z wypaloną komorą. To się opłaca, bo po szkodzie, z racji wysokich kosztów napraw w USA, wartość auta leci na łeb na szyję, a rynek wielki, więc jest w czym wybierać. Polecam ostrożność z autami z USA, bo każde wyjechało stamtąd jako jakoś uszkodzone. Kategorycznie bym nie skreślał, bo można trafić fajną ofertę jeśli się zachowa ostrożność. Widziałem ponad setkę aut stamtąd świeżo sprowadzonych - można trafić dobrze, a można kupić problem. Osobiście nie kupiłbym auta będącego na miejscu w PL, już naprawionego, z zapisem, że sprowadzone z USA, bo nigdy nie dowiem się szczerze co mu było. Za ryzykowny uważam też zakup auta zdalnie - na podstawie zdjęć. Czasem bywa tak, że auta wyglądają nieźle, ale zdjecia robili artyści i nie widać jakiegoś uszkodzenia, albo są podpicowane pod sprzedaż, czasem też ktoś buchnie przed licytacją jakiś komponent (np. komputer, radar od ACC) i po rozbiórce w PL okazuje się, że koszt naprawy będzie kilka tysięcy wyższy. Optymalne rozwiązanie, to moim zdaniem zlecić to firmie pośredniczącej, która ma ogarniętego człowieka na miejscu - drożej, ale pewniej. Taki człowiek w USA pojedzie i auto obejrzy, potem zorganizują transport i to oni odpowiadają za to, że: 1. auto dotrze do polski 2. Dotrze w całości, bez żadnych szkód po drodze: uszkodzenie przy załadunku nie są rzadkością, a zgubione kluczyki niestety były kilkanascie lat temu tematem częstym (ginęły najczęściej przy załadunku). Paradoksalnie te zgubione kluczyki były gorsze niż jakieś zarysowanie czy zagniecenie, bo zajmowało to więcej czasu i ciągnęło więcej kasy - niektórzy dealerzy w PL odmawiali dorobienia kluczyka do auta z USA (wtedy kolega w USA dorabiał kluczyki w USA i wysyłał je do PL), a zawsze było to kosztowne i zajmowało czas. 3. ogarną formalności, więc zrobią to szybciej niż fizol, nie ponosisz też ryzyka, że sprowadzą coś, czego nie da się zarejestrować (braki dokumentów lub title, który uniemożliwia rejestrację : COD, junk, parts only). Nikogo nie polecę, bo już nie znam nikogo kto tym się dalej trudni. Auta z Kanady i USA to z grubsza to samo (główna różnica jest taka, że czasem auta w południowych stanach USA nie miały np. grzanych stołków, mniejszą nagrzewnicę, bo było to w opcji, której ludzie tam nie kupowali, a w Kanadzie z kolei to było wyposażenie standardowe). Względem EU do przeróbki reflektory (gdzieniegdzie trzeba wymienić, a gdzieniegdzie lampę da się przestawić), tylne światła często mają czerwony kierunkowskaz, w pickupach zdarza się wydech skierowany na bok w prawą stronę (w PL nie przejdzie), radio ma nieparzyste częstotliwości (można przeprogramować), w niektórych markach (pamietam Forda i Mazdę) były inne kostki elektryczne i np. chcąc wymienić np. potłuczone lampy, trzeba było albo ciągnąć z USA i je dostosować lub w europejskich przerabiać wtyczki.
  10. Z polerką od tego daleko . Polerka spowoduje jeszcze większe złuszczenie tego "klaru" (możliwe że i całkowite) i wówczas wyjdzie na wierzch czerwony lakier bazowy. Po pierwsze to szybko zapcha pad polerski, po drugie jest tak miękkie, że nie może zostać na wierzchu. Jedyna metoda to zeszlifować, nowy lakier bazowy i nowy klar. Kiedyś kupiłem na szrocie maskę w kolorze czerwonym i na niej bawiłem się w naukę polerowania. Niestety w jednym miejscu zaczynało złazić (powierzchnia może 2x2 cm), a po przejeździe polerką zbyt blisko zrobił się ubytek kilkukrotnie większy
  11. Manx

    Szkoda na aucie

    Jeśli jest małe uszkodzenie, to jakoś dziwnie chętnie ASO tak robią - może więcej RBG tak wychodzi i wychodzą lepiej niż na marży ze sprzedaży cześci, a może mają premię od ubezpieczyciela za minimalizowanie kosztów naprawy Mi kiedyś w półrocznym aucie (też grupy VW) gość cofnął i uderzył swoim narożnikiem w mój przedni błotnik i koło. Rykoszetem dostały drzwi (zagięcie samej krawędzi na ok 1 cm). W ASO błotnik, nadkole, lampę (peknięte mocowanie) wymienili, ale drzwi o dziwo były szpachlowane.
  12. To taki urok czerwonych aut. Bywając w Grecji czy we Włoszech widziałem sporo aut kolorze czerwonym, które miały złuszczone maskę, dach, tylną klapę i tyle. Różne modele i różne roczniki, ale głównie francuzy, włoszczyzna, ford, Honda, Toyota. Znajomy kilka lat temu chciał mi zlecić polerowanie czerwonego Civica , którego przywiózł z włoch i już zaczynał obłazić na dachu i masce- odmówiłem. W tym roku jeździłem po Grecji Fiestą czerwoną z 2012 i tam też był dach, maska i klapa obłażące. Raczej nic innego niż te 3 elementy nie rzuciło mi się w oczy by powszechnie obłaziło. Myślę że jak to polakierujesz to co dotychczas oblazło, zrobi to ktoś z głową, to potem masz szanse na spokój. Kiedyś się tym interesowałem, to znalazłem informacje sugerujące, że czerwony to często najtańszy lakier w gamie, który nie wymaga dopłaty, a żeby było taniej w produkcji producenci dają na niego ultra cienką warstwę klaru. Keidy lakier się zestarzeje pod wpływem UV, to z czasem zaczyna złazić.
  13. Zmiana przepisów to był dobry pomysł, ale niedopracowany, bo te 2,5 to żaden szał (przy dzisiejszych krowaistych suvach jest problem). Moje miejsce ma niby 5m, a de facto 4,7 m, bo na jego końcu idą rury i przewody, szerokosć 2,3 od środka linii do środka linii rozdzielajacej. Niestety jeden sąsiad ma Dodge Grand Caravan, Drugi BMW X6. Jeśli obaj stoją, nie ma szans wsiąść do auta, bo też nie bardzo się przejmują, czy postawią na linii czy jeszcze w ramach swojego miejsca, (na długosć obaj i tak wystają na alejkę dojazdową ). Ja mam na to taki patent, że też daleko od tłumów, ale szukam miejsca gdzie z jednej strony mam ścianę/słup i maksymalnie się do nich przytulam - wtedy po drugiej stronie zostanie więcej miejsca, to i szansa na wgniotki spowodowane przez tego obok jest mniejsza.
  14. To jeśli mogę doradzić, to na zimę polecam felgi w kolorze szarym/grafitowym - najmniej widać brud Srebrny i czarny połysk prędzej wyglądają na brudne.
  15. No to solidnie zabezpieczone. Podzieliłem się tym, że ja miałem słabe doświadczenia z aftermarketowymi. Tamte moje Dezenty po paru latach wyglądały coś jak ta zniszczona felga z postu aviatora
  16. Fabryczne polerowane, jeśli co jakiś czas zostaną zmyte z soli, powinny wytrzymać, ale nie jest to optymalna felga na zimę - jesli zamierzasz używać parę lat, to lepiej kup sobie normalnie całe lakierowane - są lepiej zabezpieczone. Na tej polerowanej powierzchni, brzydkie zmatowienia mogą się pojawić w miejscu odprysków (po paru latach trudno tego uniknąć) lub otarć, nawet tych drobnych, powstałych u wulkanizatora. Aftermarketowych felg polerowanych w ogóle nie polecam na zimę - miałem kiedyś niby niezłej marki (Dezent) i po pierwszej zimie w kilku miejscach na krawędziac ramion pojawiły się małe zmatowienia (prawdopodobnie były tam już odpryski po jeździe w lecie), które potem już tylko rosły. Potem mamie oddałem te koła z zimówkami do jej auta i po paru latach większość tej polerowanej i niby zabezpieczonej powierzchni nosiła paskudne ślady utlenienia.
  17. Sprzedawałem w zeszłym roku. Zupełnie jak sprzedaż polakowi. Spisujesz umowę (jeśli mają paszport czy jakiś polski dokument np. kartę pobytu), to tam mamy zapis ich imienia i nazwiska (zwykle naznaczony angielską fonetyką) i tego zapisu się trzymamy, żeby potem nie było rozbieżności. Na umowie wpisujemy datę i godzinę wydania pojazdu, a potem do WK i TU zgłaszamy sprzedaż i pozamiatane.
  18. Manx

    Żeglowanie DSG

    Generalnie - tryb żeglowania fabrycznie w VW i pochodnych jest w trybach ECO (których nikt rozsądny raczej nie używa, bo można znienawidzić auto z powodu mułowatości). Kiedyś mi się obiło o uszy, że w wersjach "oszczędnych" typu Bluemotion (VW) czy Ecomotive (Seat) był też w Normalnym trybie, ale nigdy takiego auta nie spotkałem, więc nie weryfikowałem.
  19. Manx

    Żeglowanie DSG

    W autach sprzed WLTP dało się tak fabrycznie, że jeździłeś w trybie skrzyni S, zgasiłeś auto, rano uruchamiasz i znów masz S. Ja tak miałem w aucie z 2016. W aucie z 2019 już tak nie mam, i we wszystkich po WLTP, którymi jeździłem, też już tak dobrze nie jest. Można to zmienić, ale nie z poziomu użytkownika - trzeba kodować. Jeśli auto ma inne ustawienia w zależności od kluczyka... to bardzo ciekawe zjawisko . Nie chwalili się, że w grupie VW można było przypisać ustawienia do kluczyka. Sprawdź czy to możę nie słaba bateria w jednym z kluczyków .
  20. Manx

    Żeglowanie DSG

    To że skrzynia w S po uruchomieniu przechodzi na D, to mnie nie zaskakuje (choć w autach sprzed WLTP to było możliwe), ale że silnik powraca w tryb comfort po ponownym uruchomieniu, to nowość. Zła nowość.
  21. Manx

    Żeglowanie DSG

    Da się bez grzebania w programie. Na ogół w grupie VW jest tak, że jeśli dźwignią ruszysz do tyłu i przerzucisz skrzynię w tryb sport, to nie będzie żeglowania. Przy kolejnym uruchomieniu musisz zrobić to samo. Bez sensu, bo nie trwałe i niepotrzebnie np. w ruchu miejskim ciągnie silnik na wysokie obroty. Jeśli auto ma wybór trybów jazdy, to wejdź w tryb individual, wybierz silnik w trybie sport/dynamic (czy jak to nazwali w Twoim aucie), a potem dźwignią do ptyłu, by wyłączyć tryb sport skrzyni. Będziesz miał silnik sport (ciuuut szybsza reakcja pedału gazu), ale skrzynię comfort i co najważniejsze bez żeglowania. Testowanie w kilku seatach, VW, Skodzie. Przy kolejnym uruchomieniu pozostanie niezmienione.
  22. Dokładnie tak I z tym pakietem to jest jedna z najrozsądniejszych ofert w tej klasie. Swoją drogą, ten pakiet, to jest od paru lat opcja pt. "pakiet obowiązkowy" w każdym Seacie - chyba każdy to bierze, bo są tam elementy najbardziej użyteczne, których w podstawie nie dali. Niemniej jednak trochę odeszliśmy od tematu, bo autor szuka auta do 100k. W tej marce do 100k nic nowego i sensownego nie ma.
  23. Tak - dziś da się kupić za tyle Atecę 1.5 z DSG. Nie będzie miała takiego wyposażenia jak Arona za tą kwotę (największe deficyty Ateki w wersji style, to moim zdaniem: brak jakichkolwiek czujników parkowania i brak ACC - to po prostu we współczesnym aucie trzeba dokupić), ale biedy też nie będzie. Niestety Arona z 1.5 jest dostępna tylko w topowej wersji wyposażenia i to IMO im obniża sprzedaż i czyni z niej auto dla tych, którzy po prostu nie chcą kupić większego auta.
  24. Każde ma laga (szczególnie od czasu wprowadzenia WLTP - w posiadanym ówcześnie aucie z DSG dostałem update i było gorzej), ale w 1.0 wybitnie coś poszło nie tak i jest to moim zdaniem wręcz niebezpieczne. To jest bardzo niedobre zestawienie - może do tego silnika manual bardziej pasuje . Niby mamy lekkie auto, ze 100-konnym silnikiem, a wyprzedzanie wlekącego się dostawczaka poza miastem przypomniało mi czasy Pandy Co do 1.5 - rakietą nie jest, ale przy zwykłej codziennej jeździe dynamiki mu nie brakuje.
  25. Nie - to nie jest dobry wybór. O ile Arona jest fajnym autem, to połączenie 1.0TSI z DSG nie jest najszczęśliwsze. Auto w praktyce jest znacznie bardziej mułowate, niż dane techniczne by sugerowały. Arona jest bardzo fajnym autem, ale kiedy ma pod maską 1.5, a to niestety obecnie już okolice 130k zł - jedzie to wtedy naprawdę fajnie, jest ciszej niż w 1.0, a pali tyle samo co 1.0. Ja uważam że w obecnej sytuacji, to najlepiej poczekać - już się pojawiają auta placowe, które czekają na klientów, bo dla wielu, w salonach zrobiło się za drogo, a finansowanie też jest dziś drogie, więc jest jakaś szans na wyprzedaże rocznika. Ewentualnie patrzeć na demówki. W podobnym budżecie znajomy rozważał niedawno 3 letniego Leona IV 1.5 TSI DSG - parę sztuk znalazł w komisach dealerów i VWFS.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.