Skocz do zawartości

Sens napraw sterego samochodu.


fred77

Rekomendowane odpowiedzi

Klaudek zdaje się pisał, że dojeździł Omegę do 600 000 km - sprzedał, bo padł chyba układ chłodzenia, czy ogrzewania i nie opłacało się już reanimować. Ale ktoś kupił i może dalej jeździ ... albo poszła na części ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, sebek1111 napisał:

Na autokaciku bylo conajmniej kilka egzemplazy, ktore mialy po 450 000 km badz wiecej (wiele lat temu), bylo tez kilka Espero z tymi przebiegami. Wezmy teraz i porownajmy  cene W124, i Lanosa. Policzmy..... i W124 okazuje sie, ze wypada dosc blado.

 

Mysle, ze nie ma sensu kontunuowac dalej tej dyskusji bo szkoda czasu. Wygooglaj sobie ile ludzi zrobilo bez napraw kosmiczne przebiegi co sadza o wytrzymalosci.

 

W sumie mysl, sobie co chcesz i wierz w co chcesz, mam to szczerze mowiac w nosie, wiem swoje i nie zalezy mi na przekonywaniu ciebie.

Przyjmijmy, ze moj Lanos zardzewial w salonie i popsul sie zaraz po odbiorze, jesli cie to zadowoli ;]

W sumie dzis  olej w nim wymienilem, cholernie awaryjne bydle, a swiece wlasnie ida poczta(stare sprawne ale z 40 000 maja :) ), masakra ;]

 

 

Tu masz link do forum Daewoo. Gostek ma od nowosci Lanosa nastukal prawie 700 000 tys (od poczatku na LPG). Dziekuje dowidzenia ;]

http://daewooforum.pl/temat10200-210.html

 

 

 

 

Sebix sądzę, że najpierw zrób prawko, potem  kup jakiś samochód i pojeździj trochę.

 

Bo odnosząc się do Twoich rewelacji to w/w Lanos zrobił 700 jako przypadek, natomiast w w/w W124 taki przebieg to byłą norma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klaudek zdaje się pisał, że dojeździł Omegę do 600 000 km - sprzedał, bo padł chyba układ chłodzenia, czy ogrzewania i nie opłacało się już reanimować. Ale ktoś kupił i może dalej jeździ ... albo poszła na części ;]

Sprzedał bo korpo mu kazalo bo za stary wrak. Tak to by jeździł.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, rwIcIk napisał:

Klaudek zdaje się pisał, że dojeździł Omegę do 600 000 km - sprzedał, bo padł chyba układ chłodzenia, czy ogrzewania i nie opłacało się już reanimować. Ale ktoś kupił i może dalej jeździ ... albo poszła na części ;]

 

 

ok. ale takie przykłady są wyjątkami.

Prędzej raczej rdzewiały albo rozpadało sie cos innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.02.2017 o 13:15, aviator napisał:

 

Żadna linia lotnicza, poza może afrykańskimi i południowo amerykańskimi nie używa samolotów do przewozów pasażerskich przez tyle lat. Kilkunastoletnie samoloty trafiają do linii czarterowych wykonujących dwa loty dziennie. Obsługa techniczna niewiele pomoże, zresztą im starsza maszyna, tym serwis coraz droższy i z czasem nieopłacalny.  Żaden z B737 z początku produkcji nie jest użytkowany liniowo - wersje 100 i 200 w Europie już nie latają, a 300 to rzadkość (białoruska Belavia jeszcze to używa)... Wiek robi swoje i to samo tyczy się samochodów.

Jest pewna zasadnicza różnica w serwisowaniu samolotu i samochodu. Sprowadza się do słowa resurs.

W samochodach można sobie pozwolić na naprawy od awarii do awarii. W samolocie nie można i wymienia się elementy wg planu. W pewnym momencie plan napraw staje się dość kosztowny, nawet jeśli samolot jest sprawny.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 8.02.2017 o 18:37, wlad napisał:

Każdy ma swoje preferencje-Ty lubisz jezdzić rowerem podczas ulewy,inni niekoniecznie.Byłem kiedyś w takiej sytuacji-kończylem prace o 1-2 w nocy,do domu 16km i faktycznie jezdzilem na rowerze.Po kilku razach z deszczem kupiłem wtedy[koniec lat 90-tych]skode 120 za chyba 800 zl i jakoś przeturlalem się przez rok.Po pewnym czasie okazalo sie że są chętni na dojazd ze mną i paliwo miałem w sumie  za darmo.Koszty napraw/części byly smiesznie niskie więc nie odbijalo się to specjalnie na budżecie.

 

Powiem Ci że części oryginalne do Skody to kiedyś straszna taniocha była . Sam miałem w rodzinie s100 a potem w pracy w robocie mieliśmy 105.  I tam komplet rozrządu, filtr oleju i powietrza , niezbędne uszczelki co tych napraw to był koszt około 45 zł. Dodam że razem. Nawet jak na tamte czasy to był śmieszny wydatek
Do tego stary łup przy minus 20 zapalał przy ssaniu wyciągniętym nie więcej niż do połowy. Auto nie zaznało takiej temperatury przez przy której by nie odpaliło przez ponad 6 lat.
A z mojego ojca śmiali się że jeździ setką... Tylko że przy prawie - 30 to było jedno z niewielu aut co "przychodziłeś,  przekręcałeś kluczyk i jechałeś"
Fiaty polonezy i te zachodnie wtedy nie żyły...

Tak  - Skoda kiedyś to był wyznacznik nie trwałości a niezawodności - szczególnie w ekstremalnych warunkach temperaturowych.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.02.2017 o 15:12, TWENTIS napisał:

 

 

Ale nie mozesz porównac samolotu do Lanosa.;)

Pomijam, ze jak czytam ze 300 tys km amorki były sprawne, to duży musiałeś miec podjazd albo garaz zeby tyle po nim natrzaska

Bo po polskich drogach to nie uwierze w 1/3 tego przebiegu.

 

Chyba, że juz wylały do końca=nie ciekły ;l

Nie złamały się=sprawne :hehe:

może tak by być - w octavi do klienta przednie  wytrzymały 600kkm , tylne pod 300kkm  - żadne nie wylały ale nie tłumiły jak należy...
Do tego powiem ze 300kkm na trasie to auto mniej zużyte niż po stówce w mieście.

Dnia 12.02.2017 o 13:41, r1sender napisał:

@rostex

 

dziwna ta Twoja teoria, a dlaczego to niżej.

Sam odkupiłem kiedyś z myślą takie auto po strzale paska rozrządu. Po usunięciu wszelkich bolączek, zrobieniu silnika wymiany uszkodzonych elementów, opłaceniu podatku zostało mi kilkaset złotych:hehe: Gdyby miał to robić mechanik to jeszcze trzeba by do interesu dopłacić. Żeby było śmieszniej poprzedni właściciel też nie wiadomo jakich pieniędzy za uszkodzony samochód oczekiwał:hehe:. Po prawie 3 miesiącach stania poszedł po rozum do głowy. Co do rzeczonego przypadku, naciągnięto dziewczynę na koszty. Drugi silnik i w jeden dzień chłopaki z rodziny za dobra wódkę i kolację przerzuciły.

Ale i tam by trza było nowy kompletny rozrząd włożyć - i to sporo podnosi koszt wymiany, chyba ze ma iść na sprzedaż.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, pawel_78 napisał:

 

Ale i tam by trza było nowy kompletny rozrząd włożyć - i to sporo podnosi koszt wymiany, chyba ze ma iść na sprzedaż.

 

ale i tutaj też trzeba. Szlifierz swoje weźmie, obrob gniazda, zawory, uszczelniacze, nowa uszczelka głowicy kolektorów etc. Sam byłem przed takim dylematem jak pasek strzelił, nawet chciałem robic głowicę ale kawałek zaworu się urwał i porysowało cylinder. Drugi silnik- 1400 zeta, kompletny nowy rozrząd ok 5 stów, stówka uszczelki kolektorów, nowy olej i filtr, 2 dni na wyjęcie starego i wsadzenie nowego. Wyszło mnie to koło 2 klocków. Tutaj za remont głowicy i robociznę też 2 klocki. Za 350-400 zł mozna dostać silnik, a przy odrobinie szczęścia z osprzętem znajdzie i na aucie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.