Skocz do zawartości

Kolejny rok z autem za 3 000. zł- małe podsumowanie.


r1sender

Rekomendowane odpowiedzi

Przyjęło się, że auto za średnią krajową jest tanie, bo... jest tanie w zakupie i tylko tyle.

Jeżeli dalej ma być tanio to sikamy na wszystko, bezpieczeństwo, kulturę techniczną, lejemy paliwo i jeździmy tak długo jak się da. W końcu cos odpadnie, urwie się, stanie na amen. Czyli jeździmy z duszą na ramieniu i wierzymy w cud. Jak jesteśmy ludźmi słabej wiary to musimy sięgnąć do kieszeni. 

Rzeczony samochód za średnią krajową to Honda Civic VI - bez żadnego ekstra wypasu i dziur;l

Egzemplarz niemłody- wiek 21 lat (jeszcze) przebieg 330 tyś. z ogonkiem. Przejechane od dnia zakupu ponad 13 tyś. km. Auto kupione w listopadzie parę dni póżniej robbione badanie techniczne, które przeszło bez uwag także stan techniczny nie agonalny i takie też wrażenie podczas oględzin przy kupnie sprawiało- 100 zł.
Niemniej w ciągu tego czasu trzeba było co nieco włożyć- część to koniecznośc wynikając   z eksploatacji i zakończenia żywota, częśc własne widzimisię. To jedziemy -rozrząd kompletny 350 zł, olej i filtr 100 zł, filtr powietrza 40 zł, filtr kabinowy 35 zł, świece 40 zł, olej na dolewki 40 zł, drażki kierownicze, końcówki drążków, tuleje wahaczy, sworznie + ustawienie zbieżności 350 zł, radio 200 zł, płyn chłodniczy + nowy termostat 90 zł olej do skrzyni biegów 150 zł, klocki hamulcowe 60 zł, łożysko koła przedniego 90 zł, wydech od katalizatora do końca 280 zł, bębny, szczeki + zestaw montażowy 270 zł, opony całoroczne komplet 600 zł niby auto kupione z 2 kompletami opon ale stan ich kwalifikuje je tylko na robienie huśtawek dla małp ;]), drzwi lewe nieskorodowane 200 zł, drobnica, jakieś pierdoły jak wycieraczki, żarówki 50 zł. Są to głównie ceny cześci, robocizna własna prócz zbieżności. Łącznie 3005 zł. Z robocizną nie wiem, pewnie z 1000 zł trzeba by doliczyć:hmm: Czyli koszt jest prawie równy wartości auta. Jeżeli doliczyć OC i koszty przerejestrowania to z pewnością przekroczy to wartość samochodu.
Jakby się uprzeć można byłoby coś przyciąć i czegoś nie robić, nie wymieniać, zajeździć na amen, przyzwyczaić się do wyglądów ale czy o to chodzi? Dla mnie odpowiedź była oczywista dlatego wyszło ile wyszło. Dla kogoś innego będzie to fanaberia. Czy gdybym kupił auto za kwotę 2x, 3x 4x czy 5x większą koszty byłyby mniejsze? Może tak, może nie, na pewno proporcje wydatków do wartości samochodu przedstawiałyby się inaczej i nie kłuły by tak w oczy.

Jestem ciekawy Waszych opinii, a w szczególności kiedy kończycie z wkładaniem w auto- czy jest to jakaś procentowa wartość samochodu czy raczej sztywna kwota, po osiagnięciu mówicie sobie dość.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, r1sender napisał:

Jestem ciekawy Waszych opinii, a w szczególności kiedy kończycie z wkładaniem w auto- czy jest to jakaś procentowa wartość samochodu czy raczej sztywna kwota, po osiagnięciu mówicie sobie dość.

 

Ja przy ostatniej uzywece powiedzialem pass nie ze wzgledu na kwote, ale jak w ciagu 3 miesiecy auto musialo 3 czy 4 razy odwiedzic mechanika z jakimis duperelami.

Sam przy aucie sam nic nie dlubie, wiec w moim przypadku to klopot i strata czasu.

Z drugiej strony, Micra zony kupiona zupelnie przypadkowo za 10kPLN jezdzi juz 3 rok bez problemu i zrobila 40kkm bezawaryjnie :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, r1sender napisał:

Jestem ciekawy Waszych opinii, a w szczególności kiedy kończycie z wkładaniem w auto- czy jest to jakaś procentowa wartość samochodu czy raczej sztywna kwota, po osiagnięciu mówicie sobie dość.

Kiedy kwota inwestycji plus koszt auta zbliża się do ceny rynkowej takich aut.

Moje podsumowanie dla autka za 2500zł sprzed kilku lat:

http://daihatsu.com.pl/viewtopic.php?t=30

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hyundai Accent. Kupiony za 2 albo 2,5 tys. zł (nie pamiętam już). Włożone 2750 zł w opony, części, naprawy w warsztatach plus czas i robocizna własna. W ciągu równych 2 lat przejechał 51628 km. Koszt paliwa 11500 zł. Sprzedany za 700 zł. Zapomniałem dodać, że rozrządu nie ruszałem, bo jakby padł to poszedłby na złom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, r1sender napisał:

czy jest to jakaś procentowa wartość samochodu czy raczej sztywna kwota, po osiagnięciu mówicie sobie dość.

hmm - raz trzymałem pełnoletnie auto z sentymentu ale w końcu zaczęło lecieć prawie wszystko - jako, że robiłem trasy pt. 500km do roboty co 2 weekendy to było za dużo nerwów. Nie liczę żadnych procentów itp. często uważam, że właśnie te "wiekowe" auta 'są bardziej doinwestowane i tym samym bezpieczniejsze od "januszowych" passerati;] kupi taki za wszystkie oszczędności, weźmie kredyt a później - wymień xenon - to nie ma "piniędzy";]   pod tym kątem wolę mentalność niemiecką - na co dzień powiedzmy Smart czy jakieś starsze ale zadbane Polo, na weekend M3. Jedno auto wymaga większego, inne mniejszego nakładu - przykładowo kiedyś miałem z ojcem takie same Mercedesy - w moim ciągle było coś nie tak, u niego spokój święty mimo, że jego miał o ponad 100kkm większy przebieg;] za to Toyoyta Camry z nalotem grubo ponad 300kkm miała wkład przez 3 lub 4 lata oprócz oleju, klocków - tłumik końcowy i finito. Posiadałem Fiata Pandę z 2004, auto zrobiło swoją robotę - w sensie zwróciło się z nawiązką, na koniec wymieniłem upg, rozrząd i kilka pierdół - ok. 1500zł. W tym roku kupiłem Pandę z końca 2007, na drogach od 2009 roku, już musiałem ponad 1.5 klocka włożyć bo Pani oprócz oleju i klocków nie robiła nic bo było bezawaryjne auto. No dobra ale przy przebiegu 100 tys. km trzeba coś już zrobić. Jak dożyję i odłożę:hehe: kiedyś kupię znowu nowe auto typu Logan, 301, gdyby produkowali to Aveo. Co byś nie kupił zawsze trzeba włożyć. Nie ma aut bez wkładu, w moim przypadku wolę kupić coś praktycznego zamiast jakiś kombinacji od helmuta. Przynajmniej mam zawsze technicznie bdb auto i przy odsprzedązy mogę grrać w otwarte karty. Takie jest moje zdanie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko rozbija się o to jak bardzo cenisz swój czas. Jeśli dłubiesz sam, bo to twoje hobby albo wyceniasz swój wolny czas na poziomie 5 zł/h to takie rozwiązanie ma swój wielki sens.

tapatalked

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje doświadczenie:

Citroen Xsara, rocznik 1997, 1.6 benzyna 88KM, przebieg w momencie zakupu ok 97 tys km, z dużym prawdopodobieństwem, że prawdziwy. Koszt zakupu to 2,5 tys, wiedziałem, że będzie trzeba coś dołożyć, miałem na to drugie 2,5 tys.

W sumie za okres 10.2013 - 03.2015 auto przejechało 5,7 tys km, wydałem 10,7 tys, w tym paliwo 3,1 tys, reszta to naprawy, eksploatacja, ubezpieczenia, gadżety. Auto wyszło na 0, bo sprzedałem też za 2,5 tys.

Ponieważ ruda zaczynała się pojawiać pod podłogą, konieczne były dalsze inwestycje, ale już nie musiałem tego auta trzymać.

Teraz trochę żałuję sprzedaży, zrobiłbym z niej fajne autko, bo mimo wszystko lubiłem to auto.

 

Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, r1sender napisał:

 

Rzeczony samochód za średnią krajową to Honda Civic VI - bez żadnego ekstra wypasu i dziur;l

Egzemplarz niemłody- wiek 21 lat (jeszcze) przebieg 330 tyś. z ogonkiem. Przejechane od dnia zakupu ponad 13 tyś. km.  Łącznie 3005 zł. Z robocizną nie wiem, pewnie z 1000 zł trzeba by doliczyć:hmm: Czyli koszt jest prawie równy wartości auta.

Czy gdybym kupił auto za kwotę 2x, 3x 4x czy 5x większą koszty byłyby mniejsze? Może tak, może nie, na pewno proporcje wydatków do wartości samochodu przedstawiałyby się inaczej i nie kłuły by tak w oczy.

 

czyli przez rok min 6 kPLN + "X" godzin Twojej pracy

biorąc pod uwage fakt, że ja nie mam za dużo czasu (a ni też chęci) żeby grzebać samemu

to mając w ręku 3 tyś zł poszedłbym w coś nowego klasy A lub B z jak najmniejszym wkładem własnym i z jak największym wykypem (strzelam, wysokośc raty 500-600 zł)

;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, akisel napisał:

czyli przez rok min 6 kPLN + "X" godzin Twojej pracy

biorąc pod uwage fakt, że ja nie mam za dużo czasu (a ni też chęci) żeby grzebać samemu

to mając w ręku 3 tyś zł poszedłbym w coś nowego klasy A lub B z jak najmniejszym wkładem własnym i z jak największym wykypem (strzelam, wysokośc raty 500-600 zł)

;)

 

 

 

I to cos nowego noe wymagałoby zmian oleju, ubezpieczenia, czy opon? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

I to cos nowego noe wymagałoby zmian oleju, ubezpieczenia, czy opon?

Nie wiem jak ty jeździsz autem, ale mnie jednak komplet opon wystarcza na parę lat. Olej na 25-30kkm.

 

tapatalked

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Vadero napisał:

 

I to cos nowego noe wymagałoby zmian oleju, ubezpieczenia, czy opon? ;)

dla przykladu VAG, pierwszy przeglad po 2 latach

opony, tak, trzeba kupic dodatkowy komplet (no ale nadal masz w kieszeni 3 kPLN i wolny czas, żeby zarobić na kolejną rate) ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, akisel napisał:

dla przykladu VAG, pierwszy przeglad po 2 latach

opony, tak, trzeba kupic dodatkowy komplet (no ale nadal masz w kieszeni 3 kPLN i wolny czas, żeby zarobić na kolejną rate) ;)

 

Mozesz tez kupic wielosezonowe, a te co dostales na aucie pchnac na OLX i zapomniec o temacie na 3-4 lata ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja do tych dwóch strucli co je mam w avatarze dawno dołożyłem wielokrotność ich wartości ;] ale to pasja i sentyment i często fanaberie typu clean pod machą, swapy, koła, fotele etc. do 10 letniej megi dołożyłem w tym roku 2,5 tys zł bo poleciało zawieszenie z przodu, hamulce przód, taśma poduchy i przegląd ogólny (olej, filtry), w zeszłym roku też dołożyłem coś koło tego bo było robione sprzęgło, heble z tyłu, jakiś wąż od klimy (sic - 400 zł, tylko ori). Powoli zbliża się wymiana rozrządu kolejny raz i muszę kupić opony na zimę.Czyli w ciągu dwóch lat tak na szybko licząc w auto włożę ok 7 kpln, a to tylko w większości eksploatacja. Czyli powoli zbliżamy się do jej wartość rynkowej, ale przynajmniej mam pewne auto, z przebiegiem teraz 128kkm i raczej szybko się go nie pozbędę, nawet jak z żoną kupimy coś nowego to myślę, że Megi zostanie do tłuczenia się po mieście bo już i tak jest porysowana z każdej strony ;) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, r1sender napisał:

Przyjęło się, że auto za średnią krajową jest tanie, bo... jest tanie w zakupie i tylko tyle.

Jeżeli dalej ma być tanio to sikamy na wszystko, bezpieczeństwo, kulturę techniczną, lejemy paliwo i jeździmy tak długo jak się da. W końcu cos odpadnie, urwie się, stanie na amen. Czyli jeździmy z duszą na ramieniu i wierzymy w cud. Jak jesteśmy ludźmi słabej wiary to musimy sięgnąć do kieszeni. 

Rzeczony samochód za średnią krajową to Honda Civic VI - bez żadnego ekstra wypasu i dziur;l

Egzemplarz niemłody- wiek 21 lat (jeszcze) przebieg 330 tyś. z ogonkiem. Przejechane od dnia zakupu ponad 13 tyś. km. Auto kupione w listopadzie parę dni póżniej robbione badanie techniczne, które przeszło bez uwag także stan techniczny nie agonalny i takie też wrażenie podczas oględzin przy kupnie sprawiało- 100 zł.
Niemniej w ciągu tego czasu trzeba było co nieco włożyć- część to koniecznośc wynikając   z eksploatacji i zakończenia żywota, częśc własne widzimisię. To jedziemy -rozrząd kompletny 350 zł, olej i filtr 100 zł, filtr powietrza 40 zł, filtr kabinowy 35 zł, świece 40 zł, olej na dolewki 40 zł, drażki kierownicze, końcówki drążków, tuleje wahaczy, sworznie + ustawienie zbieżności 350 zł, radio 200 zł, płyn chłodniczy + nowy termostat 90 zł olej do skrzyni biegów 150 zł, klocki hamulcowe 60 zł, łożysko koła przedniego 90 zł, wydech od katalizatora do końca 280 zł, bębny, szczeki + zestaw montażowy 270 zł, opony całoroczne komplet 600 zł niby auto kupione z 2 kompletami opon ale stan ich kwalifikuje je tylko na robienie huśtawek dla małp ;]), drzwi lewe nieskorodowane 200 zł, drobnica, jakieś pierdoły jak wycieraczki, żarówki 50 zł. Są to głównie ceny cześci, robocizna własna prócz zbieżności. Łącznie 3005 zł. Z robocizną nie wiem, pewnie z 1000 zł trzeba by doliczyć:hmm: Czyli koszt jest prawie równy wartości auta. Jeżeli doliczyć OC i koszty przerejestrowania to z pewnością przekroczy to wartość samochodu.
Jakby się uprzeć można byłoby coś przyciąć i czegoś nie robić, nie wymieniać, zajeździć na amen, przyzwyczaić się do wyglądów ale czy o to chodzi? Dla mnie odpowiedź była oczywista dlatego wyszło ile wyszło. Dla kogoś innego będzie to fanaberia. Czy gdybym kupił auto za kwotę 2x, 3x 4x czy 5x większą koszty byłyby mniejsze? Może tak, może nie, na pewno proporcje wydatków do wartości samochodu przedstawiałyby się inaczej i nie kłuły by tak w oczy.

Jestem ciekawy Waszych opinii, a w szczególności kiedy kończycie z wkładaniem w auto- czy jest to jakaś procentowa wartość samochodu czy raczej sztywna kwota, po osiagnięciu mówicie sobie dość.
 

A przeliczyłeś ile kosztowało przejechanie km razem z cena paliwa?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, format napisał:

Nie wiem jak ty jeździsz autem, ale mnie jednak komplet opon wystarcza na parę lat. Olej na 25-30kkm.

 

tapatalked

 

 

 

ale w pierwszym roku musisz te opony kupić :)

kolega wyżej założył, że 600- 700zł raty za auto = koszt auta.

 

z kolei autor watku wrzucił wszystkie wydatki. 

 

stare graty są fajne jeśli nie są jedynym i podstawowym autem w domu i nie musisz na nich bezwzględnie polegać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach



ale w pierwszym roku musisz te opony kupić
kolega wyżej założył, że 600- 700zł raty za auto = koszt auta.
z kolei autor watku wrzucił wszystkie wydatki. 


Jeśli dobrze zrozumiałem to kolega wyżej pisał o leasingu z wysokim wykupem i niską wpłatą. Tu zazwyczaj koła i ubezpieczenie masz w cenie.

tapatalked

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, format napisał:


 

 


Jeśli dobrze zrozumiałem to kolega wyżej pisał o leasingu z wysokim wykupem i niską wpłatą. Tu zazwyczaj koła i ubezpieczenie masz w cenie.

tapatalked
 

 

w leasingu masz kola i ubezpieczenie w cenie? 8]

 

ja mam w wynajmie passata wszysyko w cenie. z tego co czytałem w leasingu musiałbym za wszystko zaplacić, w dodatku ibezpieczyciela narzuca leasing.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Vadero napisał:

w leasingu masz kola i ubezpieczenie w cenie? 8]

 

ja mam w wynajmie passata wszysyko w cenie. z tego co czytałem w leasingu musiałbym za wszystko zaplacić, w dodatku ibezpieczyciela narzuca leasing.

Ja ja za użytkowanie służbowej octavi 3 2.0 tdi z dsg płacę 60 gr za km. I to tylko w wekendy i urlop. I nic mnie nie obchodzi. Myślę ze to dobry deal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, r1sender napisał:

Przyjęło się, że auto za średnią krajową jest tanie, bo... jest tanie w zakupie i tylko tyle.

 

Ja kupiłem 3 lata temu Daewoo Nubirę. Kupiłem ze złomowiska, co powinno wskazywać na jej stan ;)

W gratisie dostałem komplet opon zimowych na felgach.

Cena zakupu to 2500. 

Dodam że ja nic sam nie robie w samochodzie, moze najwyzej kola przeloze. Mozna zatem zalozyc ze kazda czesc kupiona do samochodu to jeszcze x3 dla mechanika. x3 bo cześci do Nubiry są tanie.

 

Zrobiłem rozrząd, klamki wewnętrzne (bo były poobskrobywane), podświetlenie konsoli, wymiana licznika bo juz przestał działać, wymiana przewodów hamulcowych twardych i miękkich (bo Nubiry znane są z tego że w pewnym momencie nie masz hamulców), klocki hamulcowe i tarcze, linka hamulca ręcznego x2 (bo są dwie) i coś w zawieszeniu za około 500. No i zrobiłem progi co było jakby dodatkowo (nie było konieczne, ale jestem estetą ;]) i z najdroższych......założyłem instalację LPG.

 

Można założyć że przez 3 lata użytkowania samochód kupiony za 2500 kosztował mnie 10tyś PLN, ale większość kosztów poniesiona na starcie. 10tyś to kwota raczej przesadzona, ale niech będzie.

 

Samochodem jeżdżę po Polsce i nie ma mowy żeby zawiódł. Oleju nie ubywa wcale, pali ile ma palić wolnossące 2.0, ale na trasie o dziwo bardzo mało. Klima działa, cała elektryka działa, włącznie z podgrzewanymi lusterkami.

 

I problem jest taki, że chcę sobie kupić jakieś fajne auto, ale wiem że ta Nubirę sprzedam za....2500. A ona działa i jest w pełni sprawna :)

 

Z drugiej strony, to auto przez 3 lata kosztowało mnie 7500 + paliwo. Trudno znaleźć inne auto tańsze tak komfortowe. Patrzmy na utratę wartości której tutaj nie mamy.

 

Jakbym wszystko robił sam, to za części dałem może 500-1000PLN do tego auta, bo dosłownie wszystko co kupowałem kosztowało kilkadziesiąt PLN, a najdroższe chyba były te przewody twarde hamulcowe może 200 (nie pamiętam już, ale też kosztowały bardzo mało jak za kupę miedzi).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Lupus napisał:

Ja ja za użytkowanie służbowej octavi 3 2.0 tdi z dsg płacę 60 gr za km. I to tylko w wekendy i urlop. I nic mnie nie obchodzi. Myślę ze to dobry deal.

 

no tak - ale nie każdy ma możliwość miec auto slużbowe :)

ja mam nowego passata 2.0tdi za 800zł z wypożyczalni, tylko dlatego że żona ma taką oferte dla pracownikow. normalnie taki passat kosztuje 2100 netto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w leasingu masz kola i ubezpieczenie w cenie? 8]
 
ja mam w wynajmie passata wszysyko w cenie. z tego co czytałem w leasingu musiałbym za wszystko zaplacić, w dodatku ibezpieczyciela narzuca leasing.
To co nazywamy wynajmem (nie mylić z klasycznym wynajmem długoterminowym) to jest generalnie leasing z wysokim wykupem. I w ramach tych usług zazwyczaj masz to w cenie (co zresztą niczego nie zmienia, bo i tak przecież za to płacisz)

tapatalked

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

no tak - ale nie każdy ma możliwość miec auto slużbowe

ja mam nowego passata 2.0tdi za 800zł z wypożyczalni, tylko dlatego że żona ma taką oferte dla pracownikow. normalnie taki passat kosztuje 2100 netto.

Jest natomiast mnóstwo jdg które istnieją głównie dlatego że trzymają pod sobą samochody w leasingu (auta generują koszty, odliczasz pół vatu, a przy wysokim wykupie auto nigdy nie staje się twoją własnością, więc nie ma potrzeby naliczania vatu przy sprzedaży)

 

tapatalked

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Maciej__ napisał:

Ja przy ostatniej uzywece powiedzialem pass nie ze wzgledu na kwote, ale jak w ciagu 3 miesiecy auto musialo 3 czy 4 razy odwiedzic mechanika z jakimis duperelami.

 

A można wiedzieć co to za marka i model? :)

 

8 godzin temu, format napisał:

Wszystko rozbija się o to jak bardzo cenisz swój czas. Jeśli dłubiesz sam, bo to twoje hobby albo wyceniasz swój wolny czas na poziomie 5 zł/h to takie rozwiązanie ma swój wielki sens.

 

 

Jest jeszcze jeden szczegół uzasadniający jazdę starym trupem i u mnie akurat ten szczegół był.

Zaraz obok pracy miałem dobrego mechanika, dosłownie brama obok.

 

Nie robiło mi różnicy czy jadę do pracy czy do mechanika, bo i tak po pracy dostawałem zrobione auto :) Strata czasu to maks 5 minut na rozmowę z gościem ;)

A jak pisałem już wyżej, ja w aucie najwyżej koła zmienię, ale już nie żarówkę.

 

4 godziny temu, Vadero napisał:

a mam nowego passata 2.0tdi za 800zł z wypożyczalni, tylko dlatego że żona ma taką oferte dla pracownikow. normalnie taki passat kosztuje 2100 netto.

 

Nalezy zatem zakładać, że takie auto kosztuje miesięcznie 2500, a nie 800 ;]

Równie dobrze możemy dac przykład modelki, która ma wakacje na jachcie, żarcie, wódę i ruchanie za darmo. Ale ja takich gratisów nie dostanę :phi:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że dużo jeżdżę to troszkę rozeznania mam. I jakoś do nowego mi się nie spieszy - przebieg roczny ok 80 tyś km. 

Najbardziej bezawaryjne auto? Dacia Duster 1.6 K4M przebieg na liczniku obecnie 160 tyś km. Osobiście zrobiłem już 25 tyś km. Zainwestowałem w nowe opony całoroczne ale to było moje widzimisię - 1600zl, no i pakiet startowy czyli rozrząd, filtry, oleje 880zl. Od tamtej pory nic nie robiłem, no oprócz klasyki czyli wymiany oleju co 10 tyś km. Auto kupione za 20 tyś zł od pierwszego właściciela 10km od domu.

Najbardziej awaryjne auto jakie miałem? Piękna, zadbana Vectra B 1.6 8V i Citroen Berlingo 1.4 8V. Reszta to klasyka czyli bez poważnych awarii. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, kravitz napisał:

 

A można wiedzieć co to za marka i model? :)

 

Citroen C4 ;]

Najpierw blokowaly sie zaciski z tylu a pozniej padla dmuchawa nawiewu...

Auto mialo 13 lat, wiec po prostu tak sie pechowo zlozylo, ze te awarie zbiegly sie w czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Lupus napisał:

A przeliczyłeś ile kosztowało przejechanie km razem z cena paliwa?

nie, nie liczyłem. Dla mnie nie ma różnicy czy auto ma pojemność 1 litra czy 3.5 litra. Ile ma spalić tyle spali. Zakładając, że zrobiłem 13 tyś. km, średni koszt paliwa 4.20 (były takie okresy gdy kosztowało 3,75 ale i 4,50), srednie spalanie na poziomie 7 litrów to wychodzi kwota 3822 zł. Najmniej ile spaliło to niecałe 4 litry, dokładnie 3,78] Jazda w mieście nocą, prędkości do 100 km/h, Obwodnica 3miasta, praktycznie cały czas 5 bieg, obroty silnika do 3 RPM.

Imo przeliczanie na kilometr w takiej sytuacji jest fałszywe, bo w tym roku wyjdzie wyższe ze względu na nakłady, w kolejnym mogą drastycznie spaść, bo okaże się, że nic przy aucie nie było robione. Początkowo wychodziłem z założenia, że honda miała być na przeczekanie, w planach była zmiana samochodu dla Żony. Ale w tej sytuacji oraz faktu, że meganka przez cały rok pokonała 30 tyś. km i wymagała wymiany podnośnika szyby, oleju i filtrów, wymiany uszczelnień w przewodach klimatyzacji, kupna nowych zimówek, nie spieszy mi się z kupnem czegoś nowszego i pogonieniem hondy do ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, format napisał:

Wszystko rozbija się o to jak bardzo cenisz swój czas. Jeśli dłubiesz sam, bo to twoje hobby albo wyceniasz swój wolny czas na poziomie 5 zł/h to takie rozwiązanie ma swój wielki sens.

tapatalked
 

inaczej na to patrzę, nie przeliczam na pieniądz. Raz, że lubię, dwa najwięcej czasu spędziłem przy zawieszeniu, bite 1/2 dnia. Reszta rzeczy to od pół godziny do góra 3 godzin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

inaczej na to patrzę, nie przeliczam na pieniądz. Raz, że lubię, dwa najwięcej czasu spędziłem przy zawieszeniu, bite 1/2 dnia. Reszta rzeczy to od pół godziny do góra 3 godzin.
Ja tego nie przeliczam wbrew pozorom na pieniędze, przeliczam na utraconą korzyść jaką jest mój wolny czas i święty spokój. Te są warte więcej niż różnica w cenie między tanim strupem, a nowym autem.

tapatalked

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, format napisał:

Ja tego nie przeliczam wbrew pozorom na pieniędze, przeliczam na utraconą korzyść jaką jest mój wolny czas i święty spokój. Te są warte więcej niż różnica w cenie między tanim strupem, a nowym autem.
tapatalked

żadne z moich aut nigdy o stres mnie nie przyprawiły:hmm: Jeden starego dziada reanimuje, drugi kupi nowe. To nie jest tak, że auto z godziny na godzinę odmawia posłuszeństwa, z reguł wcześniej są oznaki zbliząjącego się końca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, format napisał:

Ja tego nie przeliczam wbrew pozorom na pieniędze, przeliczam na utraconą korzyść jaką jest mój wolny czas i święty spokój. Te są warte więcej niż różnica w cenie między tanim strupem, a nowym autem.

tapatalked
 

 

Format są ludzie co tego nie ogarną, bo czasu wolnego mają dużo, nie pracują od zmierzchu do świtu, a dzieci nie mają, albo są odchowane i nie zajmujące.

Ja też mam teraz taki etap w życiu, że jazda na wymianę opon jest dla mnie niedopuszczalnym marnowaniem czasu, ktorego nie mam i muszę z kalendarzem 2 tygodnie naprzód sie na nią umawiać ;) dla takich frajerów jak my co się dali w kapitalistyczny konsumpcjonizm wkręcić są wlasnie te wszystkie najmy etc. 

 

Siedzę właśnie u wujka co się wkręcić nie dał - dla niego wymiana rozrządu we wlasnym starym matizie to fajna przygoda zaplanowana miesiąc do przodu, okazja do spotkania z kolegami takimi jak on, pogadania z mechanikami i panami ze sklepu motoryzacyjnego :) w sumie dla mnie też by byla, bo lubie takie dlubanie, niestety nie mam czasu na to co lubię ostatnio...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Vadero napisał:

 

Format są ludzie co tego nie ogarną, bo czasu wolnego mają dużo, nie pracują od zmierzchu do świtu, a dzieci nie mają, albo są odchowane i nie zajmujące.

Ja też mam teraz taki etap w życiu, że jazda na wymianę opon jest dla mnie niedopuszczalnym marnowaniem czasu, ktorego nie mam i muszę z kalendarzem 2 tygodnie naprzód sie na nią umawiać ;) dla takich frajerów jak my co się dali w kapitalistyczny konsumpcjonizm wkręcić są wlasnie te wszystkie najmy etc. 

 

Siedzę właśnie u wujka co się wkręcić nie dał - dla niego wymiana rozrządu we wlasnym starym matizie to fajna przygoda zaplanowana miesiąc do przodu, okazja do spotkania z kolegami takimi jak on, pogadania z mechanikami i panami ze sklepu motoryzacyjnego :) w sumie dla mnie też by byla, bo lubie takie dlubanie, niestety nie mam czasu na to co lubię ostatnio...

 

dooooookładnie :oki:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Vadero napisał:

 

Format są ludzie co tego nie ogarną, bo czasu wolnego mają dużo, nie pracują od zmierzchu do świtu, a dzieci nie mają, albo są odchowane i nie zajmujące.

Ja też mam teraz taki etap w życiu, że jazda na wymianę opon jest dla mnie niedopuszczalnym marnowaniem czasu, ktorego nie mam i muszę z kalendarzem 2 tygodnie naprzód sie na nią umawiać ;) dla takich frajerów jak my co się dali w kapitalistyczny konsumpcjonizm wkręcić są wlasnie te wszystkie najmy etc. 

 

Siedzę właśnie u wujka co się wkręcić nie dał - dla niego wymiana rozrządu we wlasnym starym matizie to fajna przygoda zaplanowana miesiąc do przodu, okazja do spotkania z kolegami takimi jak on, pogadania z mechanikami i panami ze sklepu motoryzacyjnego :) w sumie dla mnie też by byla, bo lubie takie dlubanie, niestety nie mam czasu na to co lubię ostatnio...

nie do końca się z Toba zgodzę. Skoro słyszę, że np. łożysko hałasuje to wiem, że trzeba je będzie wymienić za jakiś czas. Ustawiam sobie powiedzmy za 2 tygodnie jakiś termin, nie planuję wtedy nic innego. Najczęściej jest to sobota. Dla @format może to być problem nie do przeskoczenia niekoniecznie powodowany brakiem czasu ale miejsca, narzędzi czy wiedzy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Joki napisał:

Kiedy kwota inwestycji plus koszt auta zbliża się do ceny rynkowej takich aut.

Moje podsumowanie dla autka za 2500zł sprzed kilku lat:

http://daihatsu.com.pl/viewtopic.php?t=30

 

Bez sensu. Należy dodać koszt zakupu, koszt eksploatacji, koszt zysków z zamrożonego kapitału i odjąć wartość końcową w okresie.

Z tego należy policzyć koszt kilometra i zobaczyć, czy jest tańszy niż w Uberze.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vadero ale nowy nie znaczy bezawaryjny, a ASO każdy wie jak działają (miałem kolegę który w Citroenie pracował i troszkę podpowiadał) i ile potrafi skasować. Też miałem sporo przygód z mechanikami ale powrót do tego zaufanego wynagradza wszystko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś miałem nastoletniego panzerwagena, uchodzącego wtedy za niepsującego/długowiecznego. Kupiłem za 5 koła i przez 6-7 lat zdążyłem w nim wymienić prawie wszystko, za pewnie kolejne 5 koła PLN.

 

Miałem też nastoletnie renówki obie za 4 koła kupowane, o których wtedy się mówiło żeby "francuzuf lepiej nie brać" i takie tam.

W jednej przez 7 lat wymieniłem przekaźnik, klocki, nagrzewnice i tłumik, a w drugiej przez 3 lata włącznik awaryjnych i obejmę wydechu. O olejach i filtrach oczywiście nie mówie, bo wiadomo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, r1sender napisał:

Przyjęło się, że auto za średnią krajową jest tanie, bo... jest tanie w zakupie i tylko tyle.

 

Jestem ciekawy Waszych opinii, a w szczególności kiedy kończycie z wkładaniem w auto- czy jest to jakaś procentowa wartość samochodu czy raczej sztywna kwota, po osiagnięciu mówicie sobie dość.
 

 

Policz koszt 1 km

14 godzin temu, shapyr napisał:

Hyundai Accent. Kupiony za 2 albo 2,5 tys. zł (nie pamiętam już). Włożone 2750 zł w opony, części, naprawy w warsztatach plus czas i robocizna własna. W ciągu równych 2 lat przejechał 51628 km. Koszt paliwa 11500 zł. Sprzedany za 700 zł. Zapomniałem dodać, że rozrządu nie ruszałem, bo jakby padł to poszedłby na złom.

 

2500 + 2750 + 11500 + 25 (utrata zysków z zamrożenia kapitału) -2000 (wartość) = 16775 / 51628 = 32 gr/ km

opłacało się, czy nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, sebaM25 napisał:

Ja kiedyś miałem nastoletniego panzerwagena, uchodzącego wtedy za niepsującego/długowiecznego. Kupiłem za 5 koła i przez 6-7 lat zdążyłem w nim wymienić prawie wszystko, za pewnie kolejne 5 koła PLN.

 

Miałem też nastoletnie renówki obie za 4 koła kupowane, o których wtedy się mówiło żeby "francuzuf lepiej nie brać" i takie tam.

W jednej przez 7 lat wymieniłem przekaźnik, klocki, nagrzewnice i tłumik, a w drugiej przez 3 lata włącznik awaryjnych i obejmę wydechu. O olejach i filtrach oczywiście nie mówie, bo wiadomo...

Seba ja kupowałem Renault i każdy się śmiał że francuzy to be, że więcej u mechanika spędzisz niż jeździć będziesz i renowkami jeżdżę do dzisiaj dzień uważając je za najmniej awaryjne auta. Najbardziej awaryjne moje osobiste auto to Vectra B z niby pancernym silnikiem 1.6 8V który musiałem wymienić, a z nie moich ale którym się też wyjezdzilem to Golf III rodziców którego jak nie rdza jadła to elektryka szwankowała (otwierało się z tyłu szybę to szyberdach się otwierał, raz były światła raz nie, podnośniki od szyb rwały się na potęgę, kiedyś na środku skrzyżowania rzucił palenie bo jakiś przekaźnik padł, koło w nim zgubiłem oczywiście z bębnem) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, r1sender napisał:

imo to będzie miało sens gdy pozbędę sie samochodu

Wartość pojazdu jest bardzo ważnym elementem tego równania. Trzeba tam podać pewną kwotę, za ile można go sprzedać "od ręki" w stanie, jakim jest.

Obrazuje ona sensowność poniesionych nakładów.

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, maras77 napisał:

Wartość pojazdu jest bardzo ważnym elementem tego równania. Trzeba tam podać pewną kwotę, za ile można go sprzedać "od ręki" w stanie, jakim jest.

Obrazuje ona sensowność poniesionych nakładów.

na razie się nie pozbywam:oki:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Luke16 napisał:

Seba ja kupowałem Renault i każdy się śmiał że francuzy to be

Mi się teraz marzy auto pod którym nie będę wiecznie musiał leżeć, czy drzeć rude szlifierką i takie tam. Jak najprostsze w obsłudze no i jak najmłodsze i najtańsze. 

Myślę o jakiejś Dacii :hmm:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Luke16 napisał:

Vadero ale nowy nie znaczy bezawaryjny, a ASO każdy wie jak działają (miałem kolegę który w Citroenie pracował i troszkę podpowiadał) i ile potrafi skasować. Też miałem sporo przygód z mechanikami ale powrót do tego zaufanego wynagradza wszystko. 

 

Nowy jednak zwykle znaczy bezawaryjny, przynajmniej dla mnie - po pierwsze nie jeżdżę wynalazkami, po drugie mi się raczej auta nie psują bo o nie dbam - ale wiem że są ludzie co nawet kulke z łożyska wykończą ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, maras77 napisał:

opłacało się, czy nie?

Akurat w moim przypadku się opłacało. Bylem na kilkumiesięcznym oddelegowaniu i zamiast brać nocleg to brałem ryczałt i codziennie dojeżdżałem po 100 km w jedną stronę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, maras77 napisał:

 

Nie istotne, że się nie pozbywasz, ale pokazuje przykładowo, czy warto było zrobić progi.

akurat progi są jak dzwon i nadkola, ktoś już tym wczesniej się zajął:hehe: :oki: 

Nie podchodzę do tematu na zasadzie czy warto czy nie warto ani nie zastanawiam się nad opłacalnością. Stan techniczny ma być taki, żeby bez obaw mozna było od dowolnej porze dnia wsiąść i jechać tam gdzie chcę nie bojąc się, że stanę gdzieś po trasie i w miarę wyglądać:oki: Wszystkie koszty były rozłożone w czasie, wymiany odbywały się sukcesywnie wraz z wystąpieniem potrzeby bądź pierwszymi oznakami, że powoli koniec się zbliża.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stare auto to zawsze stare. 

Po dwóch nowych znowu musiałem wrócić do używki. 

Mimo, że kupiłem serwisowaną HONDĘ, to i tak wymagała wymiany stabilizatorów, amortyzatorów, opon, paru żarówek, świec. Do tego dolożyłem LPG i z auta za 7500 zrobiło sie prawie 11000zł. A ona dalej warta jest podobnie jak cena zakupu. 

Jak juz ktoś wcześniej pisał-albo chcesz mieć pewne auto i nie patrzysz, czy inwestycja ma sens finansowy i naprawiasz staruszka, albo olewasz i jeździsz aż odpadną koła.

Przy autach w wielu 15+ marka ma drugorzędne znaczenie jak chodzi o bezawaryjność. Najważniejszy jest poprzedni właściciel. 

Najwięcej inwestycji zawsze wymagały u mnie auta niemieckie, dwie posiadane renówki były dość tanie w naprawach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, r1sender napisał:

Jestem ciekawy Waszych opinii, a w szczególności kiedy kończycie z wkładaniem w auto- czy jest to jakaś procentowa wartość samochodu czy raczej sztywna kwota, po osiagnięciu mówicie sobie dość.

 

Auto to nie inwestycja - musi kosztować... I mimo że wymagają nakładów na bieżące naprawy, najdroższe w utrzymaniu są auta nowe...

 

Kiedy przestać naprawiać?! Tak długo jak auto nie jest przez rudą zeżarte, fajnie się nim jeździ i mam przeświadczenie, że to już ostatnia rzecz do zrobienia - to wkładam w ten worek bez dna... 

 

Sam przez ostatnie pół roku użytkuję auto za €600. Nakłady na utrzymanie dobrego stanu technicznego (tarcze, klocki i zaciski, termostat, filtry, trochę płynów oraz dwie opony) przekroczyły już cenę zakupu... Ale fajnie się jeździ, rodzina się mieści - nic lepszego za te pieniądze nie znajdę... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, grogi napisał:

 

Auto to nie inwestycja - musi kosztować... I mimo że wymagają nakładów na bieżące naprawy, najdroższe w utrzymaniu są auta nowe...

 

Kiedy przestać naprawiać?! Tak długo jak auto nie jest przez rudą zeżarte, fajnie się nim jeździ i mam przeświadczenie, że to już ostatnia rzecz do zrobienia - to wkładam w ten worek bez dna... 

 

Sam przez ostatnie pół roku użytkuję auto za €600. Nakłady na utrzymanie dobrego stanu technicznego (tarcze, klocki i zaciski, termostat, filtry, trochę płynów oraz dwie opony) przekroczyły już cenę zakupu... Ale fajnie się jeździ, rodzina się mieści - nic lepszego za te pieniądze nie znajdę... 

Ale to chyba nie Picasso?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.