Skocz do zawartości

Outlander - epopei ciąg dalszy


artipb

Rekomendowane odpowiedzi

O perypetiach z autem pisałem przed wakacjami.Dymienie po zmianie stacji benzynowej praktycznie ustało.

Auto obleciało wakacje Rumunia Bułgaria, po drogach klas wszelakich i z różnymi prędkościami, parę razy po 300-400 km po autostradach w Polsce i trochę jazdy wokół komina na trasach poniżej 200 km dziennie.

Ogólnie minęło jakieś 8 kkm.Wczoraj na autostradzie,kilka minut po wyjeździe z domu,zobaczyłem za sobą nieco więcej białawego dymu.Myślałem,że znowu coś z zasilaniem w paliwo.10 km do zjazdu, odpuściłem trochę gaz i tak sobie lecę z drżeniem serca 120 km/h. Chwilę później, jakieś 5 km i 3 minuty do zjazdu,zaczęła spadać temperatura silnika na desce.Około 3 km przed zjazdem słupek temperatury zniknął z deski, prędkość koło 100 km/h, jadę dalej pieszcząc pedał gazu koło 2000 obrotów. Około półtorej minuty później zjechałem z autostrady, wyłączyłem silnik i doturlałem się jakieś 800 metrów do bezpiecznego postoju.

Maska w górę-stan płynu w wyrównawczym  zero (małe japońskie móżdżki zaoszczędziły na czujniku w zbiorniku, który jest w całej grupie VW, więc na desce nie było info, że coś nie tak).Pod autem wciąż kapał płyn, tylny zderzak cały obrzygany płynem, ale wydech w środku suchy, tylko sadza.

Po odkręceniu korka oleju wszystko ok, żadnych dymów, olej na bagnecie czysty bez dodatków.

Auto postało jakieś 40 minut na postoju, przyjechała laweta, silnik odpalił normalnie na 10 sekund potrzebne na wjazd, zero dymów ani innych atrakcji, pojechało na lawecie do mechaniora,u niego nawet nie odpalałem, tylko się stoczyłem.Na lawecie pod autem kałuża płynu.

 

I teraz forumowe wróżki zapytuję:

1) obstawiam jakieś pęknięcie czegoś, co spowodowało raptowny wyciek płynu, częściowo na rozgrzane elementy wydechu (stąd dym za autem) i brak wskazań temperatury, gdy poziom płynu spadł poniżej czujnika - wyciek chyba zbyt raptowny na nagłą awarię UPG, tym bardziej, że wcześniej wszystkie płyny w normie i zero ubytków.

2) biorąc pod uwagę, że od utraty wskazań temperatury do wyłączenia silnika minęło ok. 1 minuta - 1 min. 40 sekund, jazda ponad 100 km/h z niskimi obrotami ok.2000,a przy ładowaniu na lawetę po ponad 40 minutach postoju normalnie odpaliło, jest szansa, że nie przegrzałem silnika i głowicy?

Jeśli tak się stało, to chyba trzeba by szukać słupka albo silnika na swap?

 

Zaczynam marzyć, żeby to auto ukradli, choć z drugiej strony pociesza fakt, że mogło paść pośrodku niczego w Bułgarii,a padło w słoneczny dzień 20 km od domu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej boję się o cholerną głowicę w tym modelu - że jeśli nie jest przyczyną problemu, to mogła oberwać przez ten dojazd do zjazdu z autostrady.

Swoją drogą jak jakiś debil mógł wpaść na pomysł zbiornika wyrównawczego bez czujnika-w grupie VW w tej kulce jest dwa druciki, ile to mogło kosztować na etapie produkcji?A baniaczek autorstwa skośnych japońskich móżdżków już tego nie ma...

Jakby była jakaś choinka na desce, mimo ryzyka stanąłbym na autostradzie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, artipb napisał:

małe japońskie móżdżki zaoszczędziły na czujniku

Bo jest zbędny. Każdy średnio rozgarnięty kierownik wie, że jeśli temperatura idzie poza zakres to trzeba się zatrzymać a baba i tak, mimo choinki będzie jechać aż silnik stanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak temperatura spada,a nie rośnie? Zanim ogarniesz, zwłaszcza przy niższych temperaturach, że tak się dzieje,a dalej zanim zauważysz, że spada całkiem i telepatycznie zorientujesz się, że to nie termostat, cenne chwile płyną.Ten sam objaw w połączeniu z alarmem o braku płynu miałby diametralnie inny wydźwięk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, artipb napisał:

Najbardziej boję się o cholerną głowicę w tym modelu - że jeśli nie jest przyczyną problemu, to mogła oberwać przez ten dojazd do zjazdu z autostrady.

Swoją drogą jak jakiś debil mógł wpaść na pomysł zbiornika wyrównawczego bez czujnika-w grupie VW w tej kulce jest dwa druciki, ile to mogło kosztować na etapie produkcji?A baniaczek autorstwa skośnych japońskich móżdżków już tego nie ma...

Jakby była jakaś choinka na desce, mimo ryzyka stanąłbym na autostradzie...

Nie martw się na zapas.

Szkoda Twojego zdrowia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toteż się zatrzymałem, po niespełna dwóch minutach jazdy.Pytanie, czy nie za późno o dwie minuty...

 

@rwclk Byłem zawieźć mechaniorowi zimowe koła przy okazji, co prawda auta jeszcze nie dotknął, ale obstawia jakiś zrzucony albo pęknięty wąż.I pociesza, że z dotychczasowych doświadczeń, ludzie którzy jechali jeszcze chwilę po stracie płynu, raczej nie narobili sobie większych kłopotów jak podstawowa przyczyna usterki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, artipb napisał:

Toteż się zatrzymałem, po niespełna dwóch minutach jazdy.Pytanie, czy nie za późno o dwie minuty...

IMO nie.

Diesel przy delikatnej jeździe raczej nie przegrzeje się.

Kiedyś starym Żukiem zrobiłem klika km bez wody.

Na wsi dorobiliśmy brok, wbiliśmy w blok silnika, zalaliśmy wodę i pojechaliśmy dalej ;]

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, rwIcIk napisał:

IMO nie.

Diesel przy delikatnej jeździe raczej nie przegrzeje się.

Kiedyś starym Żukiem zrobiłem klika km bez wody.

Na wsi dorobiliśmy brok, wbiliśmy w blok silnika, zalaliśmy wodę i pojechaliśmy dalej ;]

 

Tylko silnik żuka był znacznie  mniej wysilony niż ten diesel i głowice w żuku rzadko pękały:)

Nie oznacza to oczywiście, że ten silnik z mitsu jest już do wymiany-pewnie nic mu nie jest;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Internet dzieli się generalnie na dwie grupy - portale motoryzacyjne i użytkowników którzy twierdzą, że kilka sekund bez płynu to zniszczenie głowicy w najlepszym wypadku,a pierścieni i tłoków w gorszym oraz tych, którzy uważają, że kilka minut, powiedzmy poniżej 10, jest do przeżycia.Rozpaczliwie chcę należeć do tej drugiej grupy...😢

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, artipb napisał:

Internet dzieli się generalnie na dwie grupy - portale motoryzacyjne i użytkowników którzy twierdzą, że kilka sekund bez płynu to zniszczenie głowicy w najlepszym wypadku,a pierścieni i tłoków w gorszym oraz tych, którzy uważają, że kilka minut, powiedzmy poniżej 10, jest do przeżycia.Rozpaczliwie chcę należeć do tej drugiej grupy...😢

 

A w ogole przez ten czas co jechales nagrzal sie na tyle, ze otworzyl sie termostat?

Moze w malym obiegu caly czas byl plyn i nic sie nie stalo?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Maciej__ napisał:

 

A w ogole przez ten czas co jechales nagrzal sie na tyle, ze otworzyl sie termostat?

Moze w malym obiegu caly czas byl plyn i nic sie nie stalo?

Płyn powoli schodził, nawet na lawecie jeszcze ciekło :ok:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Maciej__ napisał:

 

A w ogole przez ten czas co jechales nagrzal sie na tyle, ze otworzyl sie termostat?

Moze w malym obiegu caly czas byl plyn i nic sie nie stalo?

Na 100% duży obieg był otwarty,5 minut od domu zwykłą drogą i kolejne 10 lub ciut więcej autostradą przed pojawieniem się pierwszych objawów usterki.Na desce było 90 stopni i jakieś 15 na zewnątrz, więc na 100% był otwarty.

Zresztą czujnik temperatury jest wkręcany chyba u góry bloku albo w głowicę, nie pamiętam,a skoro przestał wskazywać, to znaczy że tam już nie było płynu, tylko powietrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Ryb napisał:

 

Zwracam uwagę że tak naprawdę to zepsuł się Volkswagen.

:lol:

Volkswagen zepsuty przez małe japońskie móżdżki, jeśli chodzi o fakty - VW kończy się na kole zamachowym silnika - DKZ jest już inne, niemniej w samym silniku też co nieco popsuto - przede wszystkim inny, znacznie uboższy komputer sterujący (m.in. bez możliwości obserwacji parametrów pracy wtrysku "na żywo"), inny zbiornik wyrównawczy, dużo mniej opcji jeśli chodzi o diagnostykę silnika. Z drugiej strony - "podobno" mocniejsza, gdzie indziej odlewana głowica.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, artipb napisał:

Zresztą czujnik temperatury jest wkręcany chyba u góry bloku albo w głowicę, nie pamiętam,a skoro przestał wskazywać, to znaczy że tam już nie było płynu,

A są tacy co krytykują rozwiązanie Forda, tj. bezpośredni pomiar temperatury głowicy a nie płynu chłodzącego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, artipb napisał:

Volkswagen zepsuty przez małe japońskie móżdżki, jeśli chodzi o fakty

 

Czy zepsuty czy naprawiony, to jest właśnie sprawa dyskusyjna. Niewykluczone że w VW miałbyś już któryś z kolei silnik.  ;]

 

1 godzinę temu, artipb napisał:

- VW kończy się na kole zamachowym silnika - DKZ jest już inne, niemniej w samym silniku też co nieco popsuto - przede wszystkim inny, znacznie uboższy komputer sterujący (m.in. bez możliwości obserwacji parametrów pracy wtrysku "na żywo"), inny zbiornik wyrównawczy, dużo mniej opcji jeśli chodzi o diagnostykę silnika.

 

Bo Japończycy nie wpadli na to, że te wszystkie parametry trzeba obserwować. U nich one się po prostu nigdy nie psują.  ;)

 

1 godzinę temu, artipb napisał:

Z drugiej strony - "podobno" mocniejsza, gdzie indziej odlewana głowica.

 

Właśnie. ZTCW problemy z tymi silnikami w Mitsu i tak występują nieporównywalnie rzadziej niż w autach VW.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Ryb napisał:

 

Czy zepsuty czy naprawiony, to jest właśnie sprawa dyskusyjna. Niewykluczone że w VW miałbyś już któryś z kolei silnik.  ;]

 

 

 

Podejmując trudną decyzję o zakupie potencjalnie usterkowego 2.0 TDI pod maską Mitsu, bazowałem m.in. na bardzo dobrych doświadczeniach ze skodowskim BKD z 2005 r., gdzie BSY w Mitsu jest jednostką bliźniaczą.

Fakt faktem, Skoda nie trafiła nigdy do serwisu na lawecie ( a Mitsu właśnie zaliczył właśnie swój pierwszy raz), a poza tym przy porównywalnym przebiegu i tu i tu poleciał EGR, klapa gasząca oraz DKZ i turbina zaczeła strzelać focha, ale na tym podobieństwa się kończą. W Skodzie dodatkowo przy 140 kkm padła skrzynia, a koło 180 kkm świece żarowe. W Mitsu doszły natomiast wtryski (niech będzie, że I właściciel w Polsce lał gorsze paliwo niż I właściciel kuraka w DE), listwa zasilająca wtryski, czujnik położenia wału, popychacze zaworowe (szklanki). Jak na nieco ponad 160 kkm szału nie ma, choć zgodzę się, że zawsze mogło być gorzej. Dodatkowo w Mitsu większość usterek miała niespecyficzny przebieg, który mocno utrudniał diagnozę usterki. I zobaczymy jeszcze, co pokazało tym razem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, artipb napisał:

Podejmując trudną decyzję o zakupie potencjalnie usterkowego 2.0 TDI pod maską Mitsu, bazowałem m.in. na bardzo dobrych doświadczeniach ze skodowskim BKD z 2005 r., gdzie BSY w Mitsu jest jednostką bliźniaczą.

Fakt faktem, Skoda nie trafiła nigdy do serwisu na lawecie ( a Mitsu właśnie zaliczył właśnie swój pierwszy raz), a poza tym przy porównywalnym przebiegu i tu i tu poleciał EGR, klapa gasząca oraz DKZ i turbina zaczeła strzelać focha, ale na tym podobieństwa się kończą. W Skodzie dodatkowo przy 140 kkm padła skrzynia, a koło 180 kkm świece żarowe. W Mitsu doszły natomiast wtryski (niech będzie, że I właściciel w Polsce lał gorsze paliwo niż I właściciel kuraka w DE), listwa zasilająca wtryski, czujnik położenia wału, popychacze zaworowe (szklanki). Jak na nieco ponad 160 kkm szału nie ma, choć zgodzę się, że zawsze mogło być gorzej. Dodatkowo w Mitsu większość usterek miała niespecyficzny przebieg, który mocno utrudniał diagnozę usterki. I zobaczymy jeszcze, co pokazało tym razem...

 

Miałem takiego i sprzedałem z przebiegiem lekko ponad 160kkm. Nie wystąpiła w nim absolutnie żadna usterka. Jedyna rzecz to tarcze hamulcowe z tendencją do krzywienia się i bicia, która to przypadłość ustąpiła po wymianie na Brembo. Ale cała reszta samochodu miała się świetnie od początku aż do dnia sprzedaży. Jestem ciekaw jak auto sprawuje się u kolejnego właściciela.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, artipb napisał:

Internet dzieli się generalnie na dwie grupy - portale motoryzacyjne i użytkowników którzy twierdzą, że kilka sekund bez płynu to zniszczenie głowicy w najlepszym wypadku,a pierścieni i tłoków w gorszym oraz tych, którzy uważają, że kilka minut, powiedzmy poniżej 10, jest do przeżycia.Rozpaczliwie chcę należeć do tej drugiej grupy...😢

Na 99% nie powinno być problemu. Diesel się nie przegrzewa tak łatwo, jeśli nie jest pałowany.

Spokojnie :ok:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, wladmar napisał:

Jesteś pewien tego przebiegu?

Na 1000 %. Auto z polską historią jeśli chodzi o przebieg tak z przeglądów, jak i serwisu.Kupiłem nieco poniżej 140 kkm jako siedmiolatka,z czego prawie rok przed zakupem auto stało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ulik87 napisał:

@artipb napisales wczesniej, ze wymieniales listwe zasilajaca wtryskiwacze. tak z ciekawosci, co sie stalo, ze wymagala wymiany. sama listwa to chyba niezbyt skomplikowane 'urzadzenie'? no chyba, ze jest tam jakis niewymienialny czujnik cisnienia albo zawor upustowy...

 

Pewnie chodzi o listwę z kabelkami i wtyczkami, w PD masz to pod pokrywą i kąpie się ciągle w oleju i jak pojawiają sie jakieś problemy to z zalecenia idzie pierwsza na podmiankę i nikt nie wnika co ze starą;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o plastikową listwę z kablami zasilającymi wtryski i świece żarowe,pod deklem,zanurzona albo raczej ochlapywana olejem w trakcie pracy silnika.

Są kabelki sterujące wtryskami, na jednym przetarła się izolacja na zgięciu,na drugim nadtarła,przebicie po oleju do masy,w trakcie jazdy auto miało w pewnych momentach takie jakby zawahania. Część tylko oryginał i tylko ASO,w Mitsubisi 1350 zł,ASO VW w zależności od modelu (jest co najmniej trzy) od 280 do coś koło 600.U mnie niestety ta najdroższa, choć po VIN powinna być najtańsza-przyjeżdżały po kolei i dopiero ostatnia pasowała.

Na upartego można próbować rzeźbić, jakiś kabel odporny na temperaturę, rozplątać wiązkę i wymienić wadliwy, tylko primo nie wiem jak zarobić konektorki, secundo jak na powrót ułożyć wiązkę w plastiku i uszczelnić wiązkę przy przejściu przez dekiel.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego jak mi to ustrojstwo padło, kupiłem nowe i trudno.Ale jak handlarz picuje pod sprzedaż albo ktoś lubi ryzyko lub czuje się na siłach, to przy tej akurat części rzeźbić można próbować.

 

Teraz zaś niecierpliwie czekam na diagnozę uszkodzenia i czy dojeżdżaniem do najbliższego zjazdu nie narobiłem szkód dodatkowych.

 

Edit: padł plastikowy króciec przy głowicy.Część wymieniona, weszło 5 l płynu, po dojechaniu do domu dolałem brakujące 200 ml bo się układ jeszcze trochę odpowietrzył. Poza tym auto ma działać bez zmian. Pojeździmy, popatrzymy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze 150 km po naprawie.Płyn, olej ani drgnie.Zero niepokojących objawów, praca silnika, elastyczność i przyspieszanie w normie,mam coraz większą nadzieję, że tym razem się udało...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To usterka układu lub brak płynu. I tak trzeba się zatrzymać.

Guzik, w gmowskim 1.6sht przy naciśnięciu gazu do końca otwiera się od razu duży obieg wody, chodzi zapewne o to że silnik oddaje tyle ciepła przy maksymalnie otwartej przepustnicy że zanim zareagowałby termostat to na małym obiegu byłoby już gotowanie.

W efekcie jak naciśniesz gaz do końca i po chwili odpuścisz to temperatura cieczy spada, czasem nawet poniżej 70 stopni.

 

 

 

tapatalked

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, format napisał:

Guzik, w gmowskim 1.6sht przy naciśnięciu gazu do końca otwiera się od razu duży obieg wody, chodzi zapewne o to że silnik oddaje tyle ciepła przy maksymalnie otwartej przepustnicy że zanim zareagowałby termostat to na małym obiegu byłoby już gotowanie.

W efekcie jak naciśniesz gaz do końca i po chwili odpuścisz to temperatura cieczy spada, czasem nawet poniżej 70 stopni.

 

 

 

 

tapatalked

 

 

 

ale wskazówka powinna się ruszać? temperatura też nie powinna aż tak bardzo spadac, chyba że ktoś ma termostat zepsuty ;) mam gmowski z18xer i temperatura pracy to 102 stopnie, przy bucie komp puszcza napięcie na grzałkę w termostacie, otwiera mocniej duży obieg i spada na chwilę na 90. przy czym wskazówka jest zawsze na 90. akurat w tym silniku chodzi o to, że pracuje na dość wysokich temperaturach, więc komp za wczasu zaczyna mocniej chłodzić, jak poczuje że ktoś mocniej ciśnie ;) 70 stopni nie wydaje sie optymalna temperatura na palowanie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale wskazówka powinna się ruszać? temperatura też nie powinna aż tak bardzo spadac, chyba że ktoś ma termostat zepsuty mam gmowski z18xer i temperatura pracy to 102 stopnie, przy bucie komp puszcza napięcie na grzałkę w termostacie, otwiera mocniej duży obieg i spada na chwilę na 90. przy czym wskazówka jest zawsze na 90. akurat w tym silniku chodzi o to, że pracuje na dość wysokich temperaturach, więc komp za wczasu zaczyna mocniej chłodzić, jak poczuje że ktoś mocniej ciśnie 70 stopni nie wydaje sie optymalna temperatura na palowanie...
Ale tam oprócz klasycznego, mechanicznego termostatu jest elektronika która zalewa silnik zimną wodą przy pałowaniu. 200hp/300Nm z 1.6 robią swoje.

tapatalked

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, format napisał:

Ale tam oprócz klasycznego, mechanicznego termostatu jest elektronika która zalewa silnik zimną wodą przy pałowaniu. 200hp/300Nm z 1.6 robią swoje.

tapatalked
 

 

o tym wlasnie pisze. to jest identyczne rozwiazanie jak w XER/XEP (w innych samochodach tez to stosuja). w termostacie jest grzalka i masz na obudowie wtyczke 2 pinowa. komp po prostu dla pewnych obciazen wlacza te grzalke a ona powoduje szersze otwarcie. widze na jakims filmiku na YT, ze spada rowniutko na 80 stopni z 90. ciezko jednak porownywac takie stabilne wahniecia temperatury w okreslonych warunkach, do naglego jej zupelnego spadku, jak to bylo u bohatera watku. u mnie od razu w takiej sytuacji byloby spiecie dupki xD jesli cos takiego ma miejsce, to zakladajac ze nie jestes posrodku arktycznej zimy - na 99% nie ma plynu. gdyby to termostat zostal w pozycji otwartej, jednak temperatura trzymalaby te 60 stopni. ten 1% to na wypadek awarii wskaznika/czujnika. ale jak juz polaczymy biala chmure za autem i wskazanie temp. na zero, no to wniosek jest tylko jeden ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było białej chmury,tylko ledwo widoczny dymek,dodatkowo jechałem pod słońce, dopiero pod warsztatem zauważyłem, że cały tył auta pokryty jest glikolem.

Ja też spiąłem 4 litery i dlatego zjechałem z autostrady, przy czym te ostatnie sekundy to było takie "aby do zjazdu", skoro motor pracował normalnie,a do zjazdu mniej niż 3 km, co na autostradzie równa się kilkudziesięciu sekundom ( w piątek tamtędy jechałem i przy 110 km/h od tablicy, przy której spadł wskaźnik na 0 do zjazdu na wiadukt, gdzie wyłączyłem silnik mija 1 minuta i 7 sekund). 

Wiadomo, że jakby zaświeciła lampa Alladyna od oleju, to od razu pobocze albo pas awaryjny, podobnie temperatura jakby skoczyła i choinka na desce, to od razu stop.

A tak-jadę, coś tam dymi z tyłu ale nie do końca wiadomo co i dlaczego,temperatura spada, ale dopiero pod koniec widzę, że spada poniżej 60 st i znika ostatni pasek z wyświetlacza (w tym modelu nie ma wskazówki, tylko niebieski pasek wyświetlacza skokowo co 10 stopni chyba), więc do ostatniej chwili można podejrzewać zacięty w pozycji otwartej termostat.

Poza tym żadnego alarmu, żadnych kontrolek, zero spadku mocy, równe obroty, żadnych stuków i puków.

Naprawdę uważam, że dwa druciki w zbiorniku wyrównawczym podpięte pod kompa powinny być jak w VW, dla producenta oszczędność żadna,a w razie takiej i podobnych awarii dla użytkownika pomoc wielka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 
o tym wlasnie pisze. to jest identyczne rozwiazanie jak w XER/XEP (w innych samochodach tez to stosuja). w termostacie jest grzalka i masz na obudowie wtyczke 2 pinowa. komp po prostu dla pewnych obciazen wlacza te grzalke a ona powoduje szersze otwarcie. widze na jakims filmiku na YT, ze spada rowniutko na 80 stopni z 90. ciezko jednak porownywac takie stabilne wahniecia temperatury w okreslonych warunkach, do naglego jej zupelnego spadku, jak to bylo u bohatera watku. u mnie od razu w takiej sytuacji byloby spiecie dupki xD jesli cos takiego ma miejsce, to zakladajac ze nie jestes posrodku arktycznej zimy - na 99% nie ma plynu. gdyby to termostat zostal w pozycji otwartej, jednak temperatura trzymalaby te 60 stopni. ten 1% to na wypadek awarii wskaznika/czujnika. ale jak juz polaczymy biala chmure za autem i wskazanie temp. na zero, no to wniosek jest tylko jeden
Dokładnie tak jak mówisz. Ja się tylko odnoszę do stwierdzenia że w każdym przypadku spadek temperatury cieczy to awaria.
Oczywiście, jak z temperatury roboczej nagle dostajesz zero to po prostu nie masz wody.

tapatalked

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dymek był z tego, że płyn ściekał po układzie wydechowym.Natomiast większość poszła na asfalt, poza tym zderzak, klapa, szyba całe w glikolu, i glikol wszędzie, na podłużnicach,w zakamarkach podwozia.Górę umyłem,a dół majster kazał poczekać na deszcz i kawałek się przejechać, bo inaczej tego nie ogarnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, artipb napisał:

Dymek był z tego, że płyn ściekał po układzie wydechowym.Natomiast większość poszła na asfalt, poza tym zderzak, klapa, szyba całe w glikolu, i glokol wszędzie, na podłużnicach,w zakamarkach podwozia.Górę umyłem,a dół majster kazał poczekać na deszcz i kawałek się przejechać, bo inaczej tego nie ogarnie.

 

Podjedź na myjnię i weź program z myciem podwozia. Zawsze to coś.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Ryb napisał:

 

Podjedź na myjnię i weź program z myciem podwozia. Zawsze to coś.

 

Zawsze to coś i tak zrobię, chociaż to dalej nie to - płyn według mechanika wlazł wraz z pędem powietrza, gdzie tylko mógł. Na szczęście płyn chłodniczy nie jest żrący i raczej nic nie przykoroduje. Jak byłem na myjni samoobsługowej to troszkę lancą psikłem pod podwozie i z przodu, ale bez przesady - żeby czegoś nie uszkodzić.

Deszczu u mnie póki co nie widać. Trzeba będzie czystym z wierzchu autem na myjnię automatyczną jechać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 12.11.2018 o 11:04, artipb napisał:

Toteż się zatrzymałem, po niespełna dwóch minutach jazdy.Pytanie, czy nie za późno o dwie minuty...

 

 

Ach te stare niezawdone auta.... Kiedyś clio jechałem bez płynu około 100 km na trasie (wyciekł - pękniecie węza). Jak dojechalem do miasta to sie zatrzymywałem na 5 minut i wyłączałem silnik co jakis czas... zeby sie ochłodzil, bo na swiatłach/w korku troche sie zagrzewał:). A na trasie wystarczało mu chłodzenie powietrzem:)

Potem (już po naprawie) jezdzil jeszcze bezproblomowo przez 100 000 km - pozniej sprzedany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.