Skocz do zawartości

Jak to jest z komisami ?


Paviu

Rekomendowane odpowiedzi

Ciotka chce kupic corse B z silnikiem 1,0.

Dzisiaj ogladalismy kilka takich cors i w oko nam wpadła jedna wpadła tylko ze była w komisie, auto nie jest zarejetrowane w polsce, gosc z komisu mowił ze formalnosci potrwaja tydzien czasu i oni wszystko załatwia (jest to mozliwe skoro auto ma byc zarejetrowane na moja ciotke ?) Ciotka troche sie boi kupowac auto w komisie bo mowi ze moze byc kradzione, ja jej obiecac nie moge ze tak nie jest.

Jak to w koncu jest, czy kupujac auto w komisie jest gwarancja ze wszystko jest OK z legalnoscia auta ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Jak to w koncu jest, czy kupujac auto w komisie jest gwarancja ze

> wszystko jest OK z legalnoscia auta ?

W Polsce wszelkie gwarancje i zapewnienia są czysto teoretyczne. Dopiero gdy probujesz je egzekwować, okazuje się że prawo lepiej chroni oszustów, niż ich ofiary.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśłi już chce koniecznie to autko, a komis podchodzi poważnie do klienta,to w umowie powinien znaleźćsie punkt mówiący o tym, że pojazd jest pozbawiony wad prawnych a w razie niedotrzymania warunków umowy,komis odpowiada finansowo .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Jeśłi już chce koniecznie to autko, a komis podchodzi poważnie do

> klienta,to w umowie powinien znaleźćsie punkt mówiący o tym, że

> pojazd jest pozbawiony wad prawnych a w razie niedotrzymania

> warunków umowy,komis odpowiada finansowo .

No, tak powinno być w normalnym świecie. Ale znajdź mi to w Polsce. Po co komis ma sobie zawracać głowę trudnościami w stylu "dochodzenia" stanu prawnego auta (a dając gwarancję finansową we własnmym interesie musiałby to robić), jeżeli w obecnym stanie prawnym może bezkarnie wpisać w umowę "widziały gały co brały" i z uśmiechem posłać klienta na drzewo, ciesząc się z "uczciwie zarobionych pieniędzy"? Tak niestety wygląda bardzo duża część 'biznesów" w Polsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> jeżeli w obecnym

> stanie prawnym może bezkarnie wpisać w umowę "widziały gały co

> brały" i z uśmiechem posłać klienta na drzewo

Komis także podpada pod ustawę o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej i odpowiada przez 6 miesięcy za "wady ukryte" - także prawne.

Dlatego "widziały gały co brały" nie ma żadnego znaczenia, jeśli "problemu" nie było widać - wystarczy, że sprzedali autko "bezwypadkowe" (i masz kogoś, kto poświadczy że ci to powiedzeli), a w ciągu kilku miesięcy wyjdzie że jest inaczej. Wtedy mają obowiązek zwrotu różnicy pomiędzy ceną auta w komisie a rynkową wartością tego, co sie kupiłeś lub odstąpienia od umowy (zwracasz auto, oni kasę - tyle, że nie ma zwrotu za koszty rejestracji, napraw i tak dalej).

A w ogóle, to wziąć rzeczoznawcę - za 700-900 zł można poznać całą historię auta waytogo.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Komis także podpada pod ustawę o szczególnych warunkach sprzedaży

> konsumenckiej i odpowiada przez 6 miesięcy za "wady ukryte" -

> także prawne.

Wiesz, kilka lat temu opisywałem tu sytuację z początku lat 90tych człowieka z Wrocławia. Kupił roczne Audi 80 w komisie dealera. Jeździł nim ze 3 lata. Bywał kontrolowany w Polsce i w Niemczech - żadnych problemów. Sprzedał je temu samemu komisowi, w którym je kupił. Za dwa lata dostał nagle wezwanie na policję na wschodniej granicy. Zatelefonował, żeby sprawdzić w czym rzecz, zanim nastuka kilkaset km. Okazało się, że po nim z komisu kupiła to Audi babka. Po roku jeżdżenia auto jej ukradziono. Policja i straż graniczna zatrzymały auto podczas proby wywiezienia na Wschód. I teraz ciekawostka - dopiero wtedy udało im się sprawdzić, że auto w wieku niecałego roku zostało ukradzione w Niemczech, zdaje się że na "fałśzywe zgłoszenie kradzieży".

Tak że 6 miesięcy to potrafi być mało.

> Dlatego "widziały gały co brały" nie ma żadnego znaczenia, jeśli

> "problemu" nie było widać - wystarczy, że sprzedali autko

> "bezwypadkowe" (i masz kogoś, kto poświadczy że ci to

> powiedzeli), a w ciągu kilku miesięcy wyjdzie że jest inaczej.

Wiesz, a oni będą mieli kilka osób które poświadczą, że Cię informowali, że auto było bite i dlatego opuścili Ci z ceny.

> Wtedy mają obowiązek zwrotu różnicy pomiędzy ceną auta w komisie

> a rynkową wartością tego, co sie kupiłeś lub odstąpienia od

> umowy (zwracasz auto, oni kasę - tyle, że nie ma zwrotu za

> koszty rejestracji, napraw i tak dalej).

A próbowałeś to egzekwować w praktyce? Bo jak wygląda teoria, to ja doskonale wiem. Ale wielokrotnie pomagałem znajomym w różnych próbach "przekucia teorii w praktykę". Jeżeli nie masz wyjątkowej odporności na tupet i bezczelność, jesteś przegrany. Dlatego właśnie warto jest korzystać z pomocy osoby trzeciej, która nie ma "podejścia emocjonalnego". I te wypadki dotyczyły zarówno egzekwowania uprawnień gwarancyjnych (sam zdaje się to przeżywałeś samodzilenie), jak i pogwarancyjnych. A jeżeli dojdzie do sprawy w sądzie, to będzie się wlekła latami, nie tylko ze względu na opieszałość naszego sądownictwa, ale i na liczne możliwości proceduralnego jej wydłużania.

> A w ogóle, to wziąć rzeczoznawcę - za 700-900 zł można poznać całą

> historię auta

Owszem. Tylko jeżeli miałbyś to robić po transakcji, to masz to o czym piszę powyżej. Z kolei jeżeli przed, to spytaj kącikowiczów który kolejny oglądany samochód na ogół kupują. Bo raczej nie pierwszy i drugi. A jeżeli to honorarium przemnożysz przez liczbę potencjalnych odrzuconych pojazdó, to może się zrobić całkiem znaczna i wielu ludzi z tego rezygnuje, bo ich zwyczajnie nie stać. I na to liczą cwaniacy, bo od wieków nie zmieniła się stara prawda, że najwięcej można zarobić na biedakach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Tak że 6 miesięcy to potrafi być mało.

Zgoda... ale moim zdaniem na jedno kradzione auto zdarzy się 10 "podzwonnych". A to wyjdzie szybciej

> Wiesz, a oni będą mieli kilka osób które poświadczą, że Cię

> informowali, że auto było bite i dlatego opuścili Ci z ceny.

O ile spuścili z ceny - trzeba mieć opinię rzeczoznawcy, który powie że kupiłeś auto za 10 kzl, podczas gdy bite kosztuje 8 kzl.

Poza tym fakt bicia powinien być podany przez komis na papierze grinser006.gif

> A próbowałeś to egzekwować w praktyce?

Osobiście nie, ale rozmawiałem z ludźmi, którym udało się to zrobić - oczywiście, bez pomocy prawnika sie nie obeszło, ale i sprawa do sądu nie trafiła.

Generalnie komisy odpuszczają, bo wolą nie iść z tym do sądu - trzeba tylko mocno i umiejętnie nacisnąć.

> Owszem. Tylko jeżeli miałbyś to robić po transakcji, to masz to o

> czym piszę powyżej. Z kolei jeżeli przed, to spytaj kącikowiczów

> który kolejny oglądany samochód na ogół kupują. Bo raczej nie

> pierwszy i drugi. A jeżeli to honorarium przemnożysz przez

> liczbę potencjalnych odrzuconych pojazdó, to może się zrobić

> całkiem znaczna i wielu ludzi z tego rezygnuje, bo ich

> zwyczajnie nie stać.

Dlatego najpierw typujesz auto w Twoich oczach idealne, które kupiłbyś z miejsca i do tego autka wyzywasz rzeczoznawcę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Dlatego najpierw typujesz auto w Twoich oczach idealne, które

> kupiłbyś z miejsca i do tego autka wyzywasz rzeczoznawcę.

Tiaaa. Tylko, że jeżeli jest "idealne", to komis psychologicznie będzie Cię łechtał, że zaraz znajdzie się chętny i najlepiej, jakbyś dał zaliczkę - bo rzeczoznawca w pięć minut na syrenie Ci nie przyjedzie. I jeżeli rzeczoznawca rozwieje Twoje marzenia, zaliczkę i tak stracisz. Z kolei przy takiej liczbie "przystanków", jak znajduje się na naszym rynku masz spore szanse na kilkukrotne wzywanie rzeczoznawcy, co jednak kosztuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Tiaaa. Tylko, że jeżeli jest "idealne", to komis psychologicznie

> będzie Cię łechtał, że zaraz znajdzie się chętny i najlepiej,

> jakbyś dał zaliczkę - bo rzeczoznawca w pięć minut na syrenie Ci

> nie przyjedzie. I jeżeli rzeczoznawca rozwieje Twoje marzenia,

> zaliczkę i tak stracisz.

Nie należy dawać się tanim sztuczkom psychologicznym smirk.gif

> Z kolei przy takiej liczbie

> "przystanków", jak znajduje się na naszym rynku masz spore

> szanse na kilkukrotne wzywanie rzeczoznawcy, co jednak kosztuje.

Lepiej wydać nawet 2 kzl na rzeczoznawców niż udupić się z gratem za 20 kzl.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Nie należy dawać się tanim sztuczkom psychologicznym

Ale większość ludzi się daje, stąd taka skuteczność markitingu.

> Lepiej wydać nawet 2 kzl na rzeczoznawców niż udupić się z gratem za

> 20 kzl.

Wiesz, spotkałem się z BMW 750 z pękniętą głowicą sklejoną ..... niebieskim silikonem. To starcza na od kilkuset km do kilku tysięcy km jazdy. I jak Ci to rzeczoznawca wykryje przed kupnem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po tym co mi opowiadal nigdy nie kupie autka z komisu.

Lata praktyk w oszukiwaniu i picowaniu aut spowodowal ze to fachowcy. Opowiadal jak z niemieckich taksowek robi sie samochody w idealnym stanie. Jak wyszykowac zalany olejem silnik tak zeby wygladal na suchy zakurzony motor. Opowiadal jak gdzieniegdzie praktykuja przebijanie numerow w autach kradzionych. O cofaniu licznikow i wlasnych lakiernikach ktrorzy maluja samochody w godzine nawet nie wspominam.

Ogolnie kazdy chce zarobic jak najwiecej i tak samo jak w przypadku handlarzy samochodami zza granicy tak samo komisy kupuja auta jak najtansze picuja i srzedaja z baardzo duzym zyskiem jako autka idealne.

Wiem ze nie powinno sie uogolniac ale ja nigdy nie kupie auta z komisu. Nie wiem jak jest z komisami ktore np daja gwarancje itp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Wiesz, spotkałem się z BMW 750 z pękniętą głowicą sklejoną .....

> niebieskim silikonem. To starcza na od kilkuset km do kilku

> tysięcy km jazdy. I jak Ci to rzeczoznawca wykryje przed kupnem?

No, ale taki numer to kaplica dla komisu.. chyba, że autko będzie stało pół roku w stodole, bo właściciel teraz ciuła na benzynę hahaha.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> No, ale taki numer to kaplica dla komisu.. chyba, że autko będzie

> stało pół roku w stodole, bo właściciel teraz ciuła na benzynę

Wiesz, znając Polskę to powiedzą, że sam sobie to zrobił następnego dnia po kupnie i jeszcze go oskarżą o zniesławienie.

Z drugiej strony weź udowodnij, że to komis, a nie poprzedni właściciel - bo to też możliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Odpowiada zawsze sprzedawca.

Owszem. Tylko że widzisz, polskie prawo od wielu lat jest manipulowane przez różne dziwne interesy. Od dawien dawna polski kodeks cywilny przewidywał, że jeżeli sprzedawca "podstępnie zataił wadę" towaru (a czymże innym jest w wielu wypadkach sławetne picowanie samochodów), to rękojmia nie ma ograniczeń czasowych (normalnie ma rok). Ale jak mi zwrócił uwagę jeden z kącikowiczów, w 2002 roku ni z gruszki ni z pietruszki owo zniesienie wygaśnięcia rękojmi zniesiono w wypadku sprzedaży konsumenckiej.

I teraz mamy różne kuriozalne sytuacje - także i w drugą stronę. Jakiś czas temu spotkałem się w sklepie z informacją, że żarowki energooszczędne producenta X są objęte gwarancją 5 lat. Ale z zastrzeżeniem, że tylko w wypadku sprzedaży konsumenckiej. OK, rozumiem że gdybym je kupował do dalszej odsprzedaży (czyli "na handel"), to producent może nie chcieć mi takiej gwarancji udzielić. Ale prawodawcy zapomnieli, że przedsiębiorca też może być konsumentem - bo może kupować (tutaj) żarówkę do użytku, a nie do odsprzedaży. I teraz zobacz kuriozum - obok biura mam sypialnię. Kupując dwie ientyczne żarówki - do sypialni i do biura, z tym że tę do sypialni "na paragon", zaś tę do biura na fakturę VAT, dostanę na nie dwie różne gwarancje - odpowiednio 5 lat i 1 rok. A tak naprawdę są użytkowane identycznie w identycznych celach - oświetlenia.

Mało tego, gdybym obydwie kupił na fakturę VAT, to mimo iż jedna byłaby użytkowana w sypialni, dostałbym na nią też tylko rok gwarancji. Choć jako uczciwy podatnk od kosztów działalności odliczyłbym sobie tylko jedną żarówkę - tę do biura. A dlaczego w takim razie brać obydwie na fakturę? Proste - bo wtedy jest jedna operacja kasowa i jedna płatność kartą.

Ale to może działać i w drugą stronę - żarówki ne mają numerów fabrycznych wpisywanych do rachunków. I technicznie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyegzekwować gwarancję 5 letnią dla żarówki "biurowej" reklamamując ją z paragonem żarówki "konsumenckiej".

Wyobraź sobie też sytuację przedsiębiorcy elektryka, który na życzenie prywatnego klienta wyposaża mu dom w oprawy oświetleniowe. Jeżeli zakupi na fakturę żarówki, to będzie klientowi mógł dać na nie roczną gwarancję. Aby uzyskać gwarancję pięcioletnią, klient musi sobie te żarówki kupić sam.

Widzisz aberację?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Wiesz, a oni będą mieli kilka osób które poświadczą, że Cię

> informowali, że auto było bite i dlatego opuścili Ci z ceny.

Wtedy mówisz debilowi z komisu ,że gówno prawda, bo gdybyś wiedział że to auto jest po przejściach to byś go nawet za połowę ceny nie kupił .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.