Paviu Napisano 14 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2006 Ciotka chce kupic corse B z silnikiem 1,0. Dzisiaj ogladalismy kilka takich cors i w oko nam wpadła jedna wpadła tylko ze była w komisie, auto nie jest zarejetrowane w polsce, gosc z komisu mowił ze formalnosci potrwaja tydzien czasu i oni wszystko załatwia (jest to mozliwe skoro auto ma byc zarejetrowane na moja ciotke ?) Ciotka troche sie boi kupowac auto w komisie bo mowi ze moze byc kradzione, ja jej obiecac nie moge ze tak nie jest. Jak to w koncu jest, czy kupujac auto w komisie jest gwarancja ze wszystko jest OK z legalnoscia auta ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
CyberKasztan_2077 Napisano 14 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2006 > Jak to w koncu jest, czy kupujac auto w komisie jest gwarancja ze > wszystko jest OK z legalnoscia auta ? Nigdzie nie ma gwarancji. Sprzedawca w komisie moze Cie wydymac rownie ladnie jak ten z ogloszenia. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lucyfer Napisano 14 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2006 > Jak to w koncu jest, czy kupujac auto w komisie jest gwarancja ze > wszystko jest OK z legalnoscia auta ? W Polsce wszelkie gwarancje i zapewnienia są czysto teoretyczne. Dopiero gdy probujesz je egzekwować, okazuje się że prawo lepiej chroni oszustów, niż ich ofiary. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
BravoMan Napisano 14 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2006 Jeśłi już chce koniecznie to autko, a komis podchodzi poważnie do klienta,to w umowie powinien znaleźćsie punkt mówiący o tym, że pojazd jest pozbawiony wad prawnych a w razie niedotrzymania warunków umowy,komis odpowiada finansowo . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lucyfer Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Jeśłi już chce koniecznie to autko, a komis podchodzi poważnie do > klienta,to w umowie powinien znaleźćsie punkt mówiący o tym, że > pojazd jest pozbawiony wad prawnych a w razie niedotrzymania > warunków umowy,komis odpowiada finansowo . No, tak powinno być w normalnym świecie. Ale znajdź mi to w Polsce. Po co komis ma sobie zawracać głowę trudnościami w stylu "dochodzenia" stanu prawnego auta (a dając gwarancję finansową we własnmym interesie musiałby to robić), jeżeli w obecnym stanie prawnym może bezkarnie wpisać w umowę "widziały gały co brały" i z uśmiechem posłać klienta na drzewo, ciesząc się z "uczciwie zarobionych pieniędzy"? Tak niestety wygląda bardzo duża część 'biznesów" w Polsce. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
czlowiek Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 Komisy są niewiarygodne . Przekonałem się na własnej skórze . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sokole_oko Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > jeżeli w obecnym > stanie prawnym może bezkarnie wpisać w umowę "widziały gały co > brały" i z uśmiechem posłać klienta na drzewo Komis także podpada pod ustawę o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej i odpowiada przez 6 miesięcy za "wady ukryte" - także prawne. Dlatego "widziały gały co brały" nie ma żadnego znaczenia, jeśli "problemu" nie było widać - wystarczy, że sprzedali autko "bezwypadkowe" (i masz kogoś, kto poświadczy że ci to powiedzeli), a w ciągu kilku miesięcy wyjdzie że jest inaczej. Wtedy mają obowiązek zwrotu różnicy pomiędzy ceną auta w komisie a rynkową wartością tego, co sie kupiłeś lub odstąpienia od umowy (zwracasz auto, oni kasę - tyle, że nie ma zwrotu za koszty rejestracji, napraw i tak dalej). A w ogóle, to wziąć rzeczoznawcę - za 700-900 zł można poznać całą historię auta Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lucyfer Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Komis także podpada pod ustawę o szczególnych warunkach sprzedaży > konsumenckiej i odpowiada przez 6 miesięcy za "wady ukryte" - > także prawne. Wiesz, kilka lat temu opisywałem tu sytuację z początku lat 90tych człowieka z Wrocławia. Kupił roczne Audi 80 w komisie dealera. Jeździł nim ze 3 lata. Bywał kontrolowany w Polsce i w Niemczech - żadnych problemów. Sprzedał je temu samemu komisowi, w którym je kupił. Za dwa lata dostał nagle wezwanie na policję na wschodniej granicy. Zatelefonował, żeby sprawdzić w czym rzecz, zanim nastuka kilkaset km. Okazało się, że po nim z komisu kupiła to Audi babka. Po roku jeżdżenia auto jej ukradziono. Policja i straż graniczna zatrzymały auto podczas proby wywiezienia na Wschód. I teraz ciekawostka - dopiero wtedy udało im się sprawdzić, że auto w wieku niecałego roku zostało ukradzione w Niemczech, zdaje się że na "fałśzywe zgłoszenie kradzieży". Tak że 6 miesięcy to potrafi być mało. > Dlatego "widziały gały co brały" nie ma żadnego znaczenia, jeśli > "problemu" nie było widać - wystarczy, że sprzedali autko > "bezwypadkowe" (i masz kogoś, kto poświadczy że ci to > powiedzeli), a w ciągu kilku miesięcy wyjdzie że jest inaczej. Wiesz, a oni będą mieli kilka osób które poświadczą, że Cię informowali, że auto było bite i dlatego opuścili Ci z ceny. > Wtedy mają obowiązek zwrotu różnicy pomiędzy ceną auta w komisie > a rynkową wartością tego, co sie kupiłeś lub odstąpienia od > umowy (zwracasz auto, oni kasę - tyle, że nie ma zwrotu za > koszty rejestracji, napraw i tak dalej). A próbowałeś to egzekwować w praktyce? Bo jak wygląda teoria, to ja doskonale wiem. Ale wielokrotnie pomagałem znajomym w różnych próbach "przekucia teorii w praktykę". Jeżeli nie masz wyjątkowej odporności na tupet i bezczelność, jesteś przegrany. Dlatego właśnie warto jest korzystać z pomocy osoby trzeciej, która nie ma "podejścia emocjonalnego". I te wypadki dotyczyły zarówno egzekwowania uprawnień gwarancyjnych (sam zdaje się to przeżywałeś samodzilenie), jak i pogwarancyjnych. A jeżeli dojdzie do sprawy w sądzie, to będzie się wlekła latami, nie tylko ze względu na opieszałość naszego sądownictwa, ale i na liczne możliwości proceduralnego jej wydłużania. > A w ogóle, to wziąć rzeczoznawcę - za 700-900 zł można poznać całą > historię auta Owszem. Tylko jeżeli miałbyś to robić po transakcji, to masz to o czym piszę powyżej. Z kolei jeżeli przed, to spytaj kącikowiczów który kolejny oglądany samochód na ogół kupują. Bo raczej nie pierwszy i drugi. A jeżeli to honorarium przemnożysz przez liczbę potencjalnych odrzuconych pojazdó, to może się zrobić całkiem znaczna i wielu ludzi z tego rezygnuje, bo ich zwyczajnie nie stać. I na to liczą cwaniacy, bo od wieków nie zmieniła się stara prawda, że najwięcej można zarobić na biedakach. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lucyfer Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Komisy są niewiarygodne . Przekonałem się na własnej skórze . Wiesz, mimo że w bardzo wielu przypadkach jest to prawdą, to jednak nie można generalizować, bo sam mam Uno kupione z komisu u dilera i jestem zadowolony. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sokole_oko Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Tak że 6 miesięcy to potrafi być mało. Zgoda... ale moim zdaniem na jedno kradzione auto zdarzy się 10 "podzwonnych". A to wyjdzie szybciej > Wiesz, a oni będą mieli kilka osób które poświadczą, że Cię > informowali, że auto było bite i dlatego opuścili Ci z ceny. O ile spuścili z ceny - trzeba mieć opinię rzeczoznawcy, który powie że kupiłeś auto za 10 kzl, podczas gdy bite kosztuje 8 kzl. Poza tym fakt bicia powinien być podany przez komis na papierze > A próbowałeś to egzekwować w praktyce? Osobiście nie, ale rozmawiałem z ludźmi, którym udało się to zrobić - oczywiście, bez pomocy prawnika sie nie obeszło, ale i sprawa do sądu nie trafiła. Generalnie komisy odpuszczają, bo wolą nie iść z tym do sądu - trzeba tylko mocno i umiejętnie nacisnąć. > Owszem. Tylko jeżeli miałbyś to robić po transakcji, to masz to o > czym piszę powyżej. Z kolei jeżeli przed, to spytaj kącikowiczów > który kolejny oglądany samochód na ogół kupują. Bo raczej nie > pierwszy i drugi. A jeżeli to honorarium przemnożysz przez > liczbę potencjalnych odrzuconych pojazdó, to może się zrobić > całkiem znaczna i wielu ludzi z tego rezygnuje, bo ich > zwyczajnie nie stać. Dlatego najpierw typujesz auto w Twoich oczach idealne, które kupiłbyś z miejsca i do tego autka wyzywasz rzeczoznawcę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lucyfer Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Dlatego najpierw typujesz auto w Twoich oczach idealne, które > kupiłbyś z miejsca i do tego autka wyzywasz rzeczoznawcę. Tiaaa. Tylko, że jeżeli jest "idealne", to komis psychologicznie będzie Cię łechtał, że zaraz znajdzie się chętny i najlepiej, jakbyś dał zaliczkę - bo rzeczoznawca w pięć minut na syrenie Ci nie przyjedzie. I jeżeli rzeczoznawca rozwieje Twoje marzenia, zaliczkę i tak stracisz. Z kolei przy takiej liczbie "przystanków", jak znajduje się na naszym rynku masz spore szanse na kilkukrotne wzywanie rzeczoznawcy, co jednak kosztuje. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sokole_oko Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Tiaaa. Tylko, że jeżeli jest "idealne", to komis psychologicznie > będzie Cię łechtał, że zaraz znajdzie się chętny i najlepiej, > jakbyś dał zaliczkę - bo rzeczoznawca w pięć minut na syrenie Ci > nie przyjedzie. I jeżeli rzeczoznawca rozwieje Twoje marzenia, > zaliczkę i tak stracisz. Nie należy dawać się tanim sztuczkom psychologicznym > Z kolei przy takiej liczbie > "przystanków", jak znajduje się na naszym rynku masz spore > szanse na kilkukrotne wzywanie rzeczoznawcy, co jednak kosztuje. Lepiej wydać nawet 2 kzl na rzeczoznawców niż udupić się z gratem za 20 kzl. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lucyfer Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Nie należy dawać się tanim sztuczkom psychologicznym Ale większość ludzi się daje, stąd taka skuteczność markitingu. > Lepiej wydać nawet 2 kzl na rzeczoznawców niż udupić się z gratem za > 20 kzl. Wiesz, spotkałem się z BMW 750 z pękniętą głowicą sklejoną ..... niebieskim silikonem. To starcza na od kilkuset km do kilku tysięcy km jazdy. I jak Ci to rzeczoznawca wykryje przed kupnem? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
BOCZO Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 po tym co mi opowiadal nigdy nie kupie autka z komisu. Lata praktyk w oszukiwaniu i picowaniu aut spowodowal ze to fachowcy. Opowiadal jak z niemieckich taksowek robi sie samochody w idealnym stanie. Jak wyszykowac zalany olejem silnik tak zeby wygladal na suchy zakurzony motor. Opowiadal jak gdzieniegdzie praktykuja przebijanie numerow w autach kradzionych. O cofaniu licznikow i wlasnych lakiernikach ktrorzy maluja samochody w godzine nawet nie wspominam. Ogolnie kazdy chce zarobic jak najwiecej i tak samo jak w przypadku handlarzy samochodami zza granicy tak samo komisy kupuja auta jak najtansze picuja i srzedaja z baardzo duzym zyskiem jako autka idealne. Wiem ze nie powinno sie uogolniac ale ja nigdy nie kupie auta z komisu. Nie wiem jak jest z komisami ktore np daja gwarancje itp Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sokole_oko Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Wiesz, spotkałem się z BMW 750 z pękniętą głowicą sklejoną ..... > niebieskim silikonem. To starcza na od kilkuset km do kilku > tysięcy km jazdy. I jak Ci to rzeczoznawca wykryje przed kupnem? No, ale taki numer to kaplica dla komisu.. chyba, że autko będzie stało pół roku w stodole, bo właściciel teraz ciuła na benzynę Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lucyfer Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > No, ale taki numer to kaplica dla komisu.. chyba, że autko będzie > stało pół roku w stodole, bo właściciel teraz ciuła na benzynę Wiesz, znając Polskę to powiedzą, że sam sobie to zrobił następnego dnia po kupnie i jeszcze go oskarżą o zniesławienie. Z drugiej strony weź udowodnij, że to komis, a nie poprzedni właściciel - bo to też możliwe. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sokole_oko Napisano 15 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2006 > Z drugiej strony weź udowodnij, że to komis, a nie poprzedni > właściciel - bo to też możliwe. Odpowiada zawsze sprzedawca. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lucyfer Napisano 16 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 16 Lipca 2006 > Odpowiada zawsze sprzedawca. Owszem. Tylko że widzisz, polskie prawo od wielu lat jest manipulowane przez różne dziwne interesy. Od dawien dawna polski kodeks cywilny przewidywał, że jeżeli sprzedawca "podstępnie zataił wadę" towaru (a czymże innym jest w wielu wypadkach sławetne picowanie samochodów), to rękojmia nie ma ograniczeń czasowych (normalnie ma rok). Ale jak mi zwrócił uwagę jeden z kącikowiczów, w 2002 roku ni z gruszki ni z pietruszki owo zniesienie wygaśnięcia rękojmi zniesiono w wypadku sprzedaży konsumenckiej. I teraz mamy różne kuriozalne sytuacje - także i w drugą stronę. Jakiś czas temu spotkałem się w sklepie z informacją, że żarowki energooszczędne producenta X są objęte gwarancją 5 lat. Ale z zastrzeżeniem, że tylko w wypadku sprzedaży konsumenckiej. OK, rozumiem że gdybym je kupował do dalszej odsprzedaży (czyli "na handel"), to producent może nie chcieć mi takiej gwarancji udzielić. Ale prawodawcy zapomnieli, że przedsiębiorca też może być konsumentem - bo może kupować (tutaj) żarówkę do użytku, a nie do odsprzedaży. I teraz zobacz kuriozum - obok biura mam sypialnię. Kupując dwie ientyczne żarówki - do sypialni i do biura, z tym że tę do sypialni "na paragon", zaś tę do biura na fakturę VAT, dostanę na nie dwie różne gwarancje - odpowiednio 5 lat i 1 rok. A tak naprawdę są użytkowane identycznie w identycznych celach - oświetlenia. Mało tego, gdybym obydwie kupił na fakturę VAT, to mimo iż jedna byłaby użytkowana w sypialni, dostałbym na nią też tylko rok gwarancji. Choć jako uczciwy podatnk od kosztów działalności odliczyłbym sobie tylko jedną żarówkę - tę do biura. A dlaczego w takim razie brać obydwie na fakturę? Proste - bo wtedy jest jedna operacja kasowa i jedna płatność kartą. Ale to może działać i w drugą stronę - żarówki ne mają numerów fabrycznych wpisywanych do rachunków. I technicznie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyegzekwować gwarancję 5 letnią dla żarówki "biurowej" reklamamując ją z paragonem żarówki "konsumenckiej". Wyobraź sobie też sytuację przedsiębiorcy elektryka, który na życzenie prywatnego klienta wyposaża mu dom w oprawy oświetleniowe. Jeżeli zakupi na fakturę żarówki, to będzie klientowi mógł dać na nie roczną gwarancję. Aby uzyskać gwarancję pięcioletnią, klient musi sobie te żarówki kupić sam. Widzisz aberację? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
BravoMan Napisano 16 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 16 Lipca 2006 > Wiesz, a oni będą mieli kilka osób które poświadczą, że Cię > informowali, że auto było bite i dlatego opuścili Ci z ceny. Wtedy mówisz debilowi z komisu ,że gówno prawda, bo gdybyś wiedział że to auto jest po przejściach to byś go nawet za połowę ceny nie kupił . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sokole_oko Napisano 16 Lipca 2006 Udostępnij Napisano 16 Lipca 2006 > Widzisz aberację? Pewnie Ale bottom line jest taki: nie ma czegoś takiego jak "widziały gały co brały" Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.