Skocz do zawartości

"Pozyczanie" pradu


kaslawek

Rekomendowane odpowiedzi

> Zastanawiam jaki wplyw na instalacje elektryczna

> samochodu "dajacego" ma wlasnie taka pozyczka.

> Autko powinno chyba byc "odpalone". Czy sa jakiec

> "zasady" pozyczania pradu?

O ile nie pozamieniasz biegunowości to nic się nikomu nie powinno stać - chyba ze tamten ma cus porąbanego ..... Autko powinno byc odpalone - chociażby dlatego żeby nie żyłowac własnego aku - tylko jechać na tym co produkuje alternator smile.gif -jedyna droga żeby pozyczyc prądu Dieselkowi smile.gif

I podstawa to pewnie chwytające kleszcze na zaciskach i porządne przewody - nie ma co oszczędzac bo może sie okazać że się stopią frown.gif

Poza tym zabieg bezpieczny jak każdy inny laugh.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> O ile nie pozamieniasz biegunowości to nic się nikomu

> nie powinno stać - chyba ze tamten ma cus

> porąbanego ..... Autko powinno byc odpalone -

> chociażby dlatego żeby nie żyłowac własnego aku -

> tylko jechać na tym co produkuje alternator

> -jedyna droga żeby pozyczyc prądu Dieselkowi

Nie tylko dlatego - alternator daje nie więcej niż 50 - 100 A, a rozrusznik diesla ciągnie nawet i ponad 300, tak że główny prąd idzie z aku. Tutaj głównie chodzi o to, żeby kolejnymi probami nie zarżnąć sobie akumulatora "dającego prąd" tak, że nie uda się odpalić.

> I podstawa to pewnie chwytające kleszcze na zaciskach i

> porządne przewody - nie ma co oszczędzac bo może

> sie okazać że się stopią

> Poza tym zabieg bezpieczny jak każdy inny

Pod warunkiem przestrzegania następujących WAŻNYCH ZASAD dokonywania połączeń:

ZAŁOŻENIE - obydwa pojazdy mają minus na masie

1. Łączymy (w dowolnej kolejnosci) plusy obydwu akumulatorów

2. Przewód minusowy podłączamy do klemy minusowej akumulatora rozładowanego

3. Drugi koniec tego przewodu podłączamy do masy samochodu podającego prąd (najlepiej do ucha od podnoszenia silnika) - jak najdalej od jego akumulatora.

W tym czasie należy stać TYŁEM do akumulatora rozładowanego.

Rozlączanie przewodów w kolejnosci DOKŁADNIE odwrotnej do łączenia.

Uzasadnienie (POPRAWIONE)

- lączenie najpierw minusow stwarzałoby możliwosć, że gdy upadnie nam " na blachę" któregokolwiek pojazdu przewod plusowy podłączony już do plusa jdnego z akumulatorów, zrobimy potężne zwarcie.

- w chwili pełnego połączenia dwóch akumulatorów wystąpi iskrzenie. Jeżeli obwód zamykalibysmy na minusie naładowanego aku, występuje ryzyko, że może on gazować i wtedy odpalamy wodór i lecimy do Bozi. Dlatego własnie ostatnie polączenie (do minusa pojazdu zasilającego) wykonujemy do dobrej masy (ucho silnika) z dala od akumulatora. A dlatego do zasilającego, a nie zasilanego, żeby lątwiej "schować" się przed wybuchem padłego akumulatora (patrz niżej)

- stanie tyłem do zarżniętego aku - moze mieć, o czym nie wiemy, zwarcie wewnętrzne i wtedy pogonienie go dużym prądem ze zdrowego aku może spowodować rozsadzenie trupka, tak że na wszelki wypadek trzeba odwrocić twarz, żeby kwasem po oczach nie dostać.

Zasady bezpiecznego używania przewodów z mocy prawa powinny być umieszczone na ich opakowaniu (które najczęsciej potem gubimy zlosnik.gif)

Uzasadnienie przekazuję gratis pro publico bono, tak jak i mnie przekazano z pokolenia na pokolenie - bo wtedy łatwiej zrozumieć, dlaczego kolejnosć ma być własnie taka.

I na koniec - rzeczywiscie wybuchy akumulatorów zdarzają sie stosunkowo rzadko. Ale temu komu akurat wybuchnie i uszkodzi trwale wzrok, ta rzadkosć pocieszeniem będzie żadnym frown.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> 2. Przewód minusowy podłączamy do klemy minusowej

> akumulatora rozładowanego

> 3. Drugi koniec tego przewodu podłączamy do masy

> samochodu podającego prąd (najlepiej do ucha od

> podnoszenia silnika) - jak najdalej od jego

> akumulatora.

Wszystko rozumiem z wyjątkiem tego brania masy nie z akumulatora podającego, ale z masy.

Ostatnio czytałem coś podobnego w gazecie w poradach motoryzacyjnych i nie mogłem załapać, dlaczego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Wszystko rozumiem z wyjątkiem tego brania masy nie z

> akumulatora podającego, ale z masy.

> Ostatnio czytałem coś podobnego w gazecie w poradach

> motoryzacyjnych i nie mogłem załapać, dlaczego?

Dzięki za uwagę, poprawiem poprzedni post i rozjasniłem sytuację w uzasadnieniu, ktore zawierało błąd.

Chodzi o to, żeby nie iskrzyć przy samym akumulatorze. Większa szansa wybuchu od iskier występuje w wypadku akumulatora naładowanego, bo może gazować. Z kolei podanie dużego prądu na akumulator ze zwarciem wewnętrznym może spowodować jego rozgrzanie i wybuch. Dlatego podpinasz się do masy wozu podającego, by maksymalnie "zasłonić" sie przed ewentualnymi odlamkami z akumulatora zasilanego.

Sorki, ze moze chaotycznie, ale szambiarz przyjechał i muszę mu lecieć zapłącić smile.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> I na koniec - rzeczywiscie wybuchy akumulatorów zdarzają sie stosunkowo rzadko. Ale temu komu

> akurat wybuchnie i uszkodzi trwale wzrok, ta rzadkosć pocieszeniem będzie żadnym

To prawda rzadko to się zdarza a mnie się to trafiło raz jakieś 20 lat temu wybuchł prosto w twarz a byłem sam w pokoju internatowym, dobrze że miałem dwa metry za plecami umywalkę z wodą bo bym miał psa przewodnika i okulary jaruzelskie. icon_eek.gif

Jak bolą oczy polane kwasem beksa.gif tego nie da się opisać i niech nikt już tego nie sprawdza.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> To prawda rzadko to się zdarza a mnie się to trafiło

> raz jakieś 20 lat temu wybuchł prosto w twarz a

> byłem sam w pokoju internatowym, dobrze że miałem

> dwa metry za plecami umywalkę z wodą bo bym miał

> psa przewodnika i okulary jaruzelskie.

> Jak bolą oczy polane kwasem tego nie da się opisać i

> niech nikt już tego nie sprawdza.

> Pozdrawiam.

Polałem sobie tylko jedno oko, to wiem. I to w głupi sposób - nabierałem aerometrem (kwasomierzem) kwas z celi zeby sprawdzić gęstosć i przy podnoszeniu aerometru z celi zaczepiłem plastikową końcowką (rurką) o brzeg otworu. Jak się omskło, to oczywiscie zgodnie z prawem Murphyego jedna jedyna lecąca kropla trafila mnie prosto w oko. Zdążyłęm tylko skręcić wzrok, zeby nie w soczewkę, tylko w białko. Potem od razu całą twarz pod wodę i na ostry dyżur.

Tak że przyłączając się do Twego życzenia radzę wszystkim, aby przy akumulatorach grzebali albo w okularach ochronnych (teraz toto za grosze wszędzie można kupić) albo zawsze w pobliżu kranu z bieżącą wodą aby szybko móc spłukać. Tu nie ma żartów, liczą się ułamki sekund. A potem koniecznie na ostry dyżur, zeby podano srodki łagodzące ewentualne oparzenia - nawet jeżeli wydaje się, że już OK i nic nie piecze !!!

Natomiast nie jest też pocieszające, że czasami na ostrym dyżurze trzeba i kilka godzin poczekać, bo np. w Warszawie po godzinach pracy i w weekendy jest tylko jeden dyżurny szpital na całe cholerne wojewodztwo frown.gif

PS Te uwagi dotyczą także czyszczenia klem szczotką drucianą i innymi przyborami. Drobina tego solnego syfa, ktora trafi do oka robi takie same szkody, co kwas, tylko nieco wolniej. To z kolei przetestowal kilkadziesiąt lat temu mój Rodzic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Polałem sobie tylko jedno oko, to wiem. I to w głupi sposób - nabierałem aerometrem

> (kwasomierzem) kwas z celi zeby sprawdzić gęstosć i przy podnoszeniu aerometru z celi

> zaczepiłem plastikową końcowką (rurką) o brzeg otworu. Jak się omskło, to oczywiscie

> zgodnie z prawem Murphyego jedna jedyna lecąca kropla trafila mnie prosto w oko. Zdążyłęm

> tylko skręcić wzrok, zeby nie w soczewkę, tylko w białko. Potem od razu całą twarz pod

> wodę i na ostry dyżur.

> Tak że przyłączając się do Twego życzenia radzę wszystkim, aby przy akumulatorach grzebali albo

> w okularach ochronnych (teraz toto za grosze wszędzie można kupić) albo zawsze w pobliżu

> kranu z bieżącą wodą aby szybko móc spłukać. Tu nie ma żartów, liczą się ułamki sekund. A

> potem koniecznie na ostry dyżur, zeby podano srodki łagodzące ewentualne oparzenia - nawet

> jeżeli wydaje się, że już OK i nic nie piecze !!!

> Natomiast nie jest też pocieszające, że czasami na ostrym dyżurze trzeba i kilka godzin

> poczekać, bo np. w Warszawie po godzinach pracy i w weekendy jest tylko jeden dyżurny

> szpital na całe cholerne wojewodztwo

> PS Te uwagi dotyczą także czyszczenia klem szczotką drucianą i innymi przyborami. Drobina tego

> solnego syfa, ktora trafi do oka robi takie same szkody, co kwas, tylko nieco wolniej. To

> z kolei przetestowal kilkadziesiąt lat temu mój Rodzic.

Wadą polaków jest to że zamiast uczyć się na cudzych błędach przewarznie uczą się na swoich błędach tak jak ja a to baaardzieeej boooli beksa.gif

Życzę wszystkim żeby uczyli się na doświadczeniach innych chodźby moich i twoich i nie powielali nieszczęść bo czasami kończy się tragicznie. nono.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to i ja się dołączę. 5 lat temu świeżo po ładowaniu dwóch akumulatorów łączyliśmy je w parę równolegle, aby odpalić diesla na dużym jachcie. Koledze wypadł klucz, zaiskrzyło i z obudowy akumulatora została tylko podstawa...

Wszędzie było pełno żrącego dymu, mnie i koledze na szczęście nic się nie stało.

podsumowując: akumulatory wybuchają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za info. Ja rok temu pozyczałem prąd sąsiadowi. Jak mu powiedziałem o tych zasadach to usłyszałem tekst w stylu:'Panie ja już 30 lat jeżdżę i się znam'. Miałem dobre serce i dałem mu dostęp, ale teraz w takiej sytuacji chyba powiem, aby sobie wzywał pomoc drogową....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.