Skocz do zawartości

Dywagacje o Śp. Januszu Kuligu ..


Ref

Rekomendowane odpowiedzi

W jednym watku chyba beda bardziej czytelne niz w 4 - wiec tutaj wypadaloby zaprosic..

Dla niedoinformowanych info

Z Wirtualnej Polski

Z Onetu

Z Interii

Strona Kuliga

Info z Autoklubu

14.02.2004

Opis miejsca zdarzenia

Zdjecia z miejsca tragedii

************************************************

Edited by Snajper:

Proszę o szacunek dla Janusza. Powstrzymajcie się od uwag o dróżnikach, rozglądaniu się na przejazdach, etc. Nie czas i nie miejsce. Uprzedzam, że będę reagował nerwowo... frown.gif

************************************************

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Jest mi bardzo przykro, nie moge w to uwierzyc, tak z minuty na

> minute sie o tym dowiedzialem i jestem w szoku....

Przykro, szkoda czlowieka - ale -

jak mozna wjechac pod pociag - one tez maja swiatla ? a on byl kierowca rajdowym i to nie byle jakim, nie rozejrzal sie ?

cos jest niejasne..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Przykro, szkoda czlowieka - ale -

> jak mozna wjechac pod pociag - one tez maja swiatla ? a on byl

> kierowca rajdowym i to nie byle jakim, nie rozejrzal sie ?

> cos jest niejasne..

człowiek jest tylko człowiekiem...

zarówno drużnik jak i kierowca rajdowy crazy.giffrown.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> jak mozna wjechac pod pociag - one tez maja swiatla ? a on byl

> kierowca rajdowym i to nie byle jakim, nie rozejrzal sie ?

> cos jest niejasne..

po co te domysły ? zginął człowiek, wielka postać

polskiego sportu, uwierz mi ze mozna wjechać pod pociąg,

nie chce sie rozpisywac bo nie mam na to humoru buu.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Przykro, szkoda czlowieka - ale -

> jak mozna wjechac pod pociag - one tez maja swiatla ? a on byl

> kierowca rajdowym i to nie byle jakim, nie rozejrzal sie ?

> cos jest niejasne..

nie jezdzisz najgorzej a rozgladasz sie na strzezonych przejazdach ? watpie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> W jednym watku chyba beda bardziej czytelne niz w 4 - wiec tutaj

> wypadaloby zaprosic..

Nie wiem, co napisać...

Był najlepszym polskim kierowcą rajdowym. Z jeżdżących obecnie na pewno. A kto wie, czy nie w ogóle w historii naszego rajdowania.

Tyle razy widziałem pot na jego czole na różnych metach różnych OS'ów różnych rajdów.

Zawsze skupiony... Śmialiśmy się z qmplami, że można by mu było przed startem do OS'u przegonić przed maską wszystkie Spice Girls na golasa, a on nawet by ich nie zauważył...

Nawet na mecie stop, gdy już nie było ścigania, wzrok miał skupiony w jednym punkcie. Odtwarzał w wyobraźni przejechany właśnie OS? Myślał już o następnym? Tylko on to wiedział...

Profesjonalny, skromny, zero gwiadkowania, zero przechwałek.

Wsiadał, jechał, wygrywał.

Mam nadzieję, że Święty Piotr wyrychtował już mu odpowiedni park maszynowy i kilka ciekawych OS'ów do trenowania...

Rajdy już nigdy nie będą takie, jak były...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Nie wiem, co napisać...

> Był najlepszym polskim kierowcą rajdowym. Z jeżdżących obecnie na

> pewno. A kto wie, czy nie w ogóle w historii naszego rajdowania.

> Tyle razy widziałem pot na jego czole na różnych metach różnych OS'ów

> różnych rajdów.

> Zawsze skupiony... Śmialiśmy się z qmplami, że można by mu było przed

> startem do OS'u przegonić przed maską wszystkie Spice Girls na

> golasa, a on nawet by ich nie zauważył...

> Nawet na mecie stop, gdy już nie było ścigania, wzrok miał skupiony w

> jednym punkcie. Odtwarzał w wyobraźni przejechany właśnie OS?

> Myślał już o następnym? Tylko on to wiedział...

> Profesjonalny, skromny, zero gwiadkowania, zero przechwałek.

> Wsiadał, jechał, wygrywał.

> Mam nadzieję, że Święty Piotr wyrychtował już mu odpowiedni park

> maszynowy i kilka ciekawych OS'ów do trenowania...

> Rajdy już nigdy nie będą takie, jak były...

długo zastanawiałem się co napisać ... ale nie napiszę nic ... czuję się jakby odszedł ktoś mi bliski ... buu.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

znajoma ktora znala Kuliga powiedziala mi:

cytuje

"kiedys podczas rajdu polskiego w Klodzku miał poważny wypadek - spadł w 20 metrową przepaść - wyszedł z tego cało - kilka dni po tym rozmawialam z nim i powiedzial ze jesli mialby umrzec to tylko podczas rajdu. uwazal ze najglupsza śmiercią dla niego byłby zwykły wypadek samochodowy"...

zal dusze sciska...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obudzilem sie dzis rano i mialem nadzieje ze to tylko zly sen....Niestety nie... zastanawiam sie czemu to sie stalo?? Dlaczego Tak wspanialy czlowiek musial odejsc?? Nie znam odpowiedzi na te pytania i chyba nikt nigdy ich nie pozna.. Wraz z odejsciem Janusza wiem, ze rajdy juz nigdy nie beda takie jak wczesniej.... Ciezko mi wyrazic to co czuje... mam dola i czuje sie jakbym stracil kogos bardzo bliskiego...

Szczere Kondolencje dla Rodziny Janusza....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co?! Przynajmniej w takich okolicznościach mógłbyć się opanować!!! A nie odgryzasz się bez sensu, na zasadzie "moje na wierzchu"! Jeśli dla Ciebie to nie jest tragedia, to pisz w innych wątkach albo zamknij się!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byl apel do kibicow Janusza zeby sie zglosili wiec napisalem maila,niestety to otrzymalem:

Quote:

Witam,

przykro nam bardzo, ale wbrew wczesniejszym informacjom televizja TVN, w

których twierdzili że chcą aby przyszło jak najwięcej kibicow, zmienili

zdania i teraz chca tylko ok 20 osób:(. My też liczyliśmy, że spotkamy się

wszyscy i powspominamy wielkiego kierowcę, ale niestety raczej to się

teraz nie uda. Bardzo przepraszamy za kłopot.

Odszedł od nas wielki człowiek, jedyne co możemy zrobić to zachować Jego w

pamięci na zawsze.


No comments

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Wiesz co?! Przynajmniej w takich okolicznościach mógłbyć się

> opanować!!! A nie odgryzasz się bez sensu, na zasadzie "moje na

> wierzchu"! Jeśli dla Ciebie to nie jest tragedia, to pisz w

> innych wątkach albo zamknij się!

Nie ja zaczalem bezcelowa dyskusje - stwierdzilem, ze dziwne jest to, ze mozna wjechac pod pociag i tyle - pozniej dopiero dostalem linke ktora wyjasnila to wszystko - mianowicie post kogos z CM z opisem przejazdu na ktorym doszlo do tego zdarzenia.

Nie nie jest to dla mnie tragedia - tragedia byloby gdyby zginal ktos z mojej rodziny albo kregu najblizszych znajomych - jest mi po prostu przykro, zaloby nosic nie bede..

szkoda czlowieka - ale robienie z tego na sile histerii spolecznej jest chyba nie na miejscu,

Im wiecej postow przepelnionych zalem bardziej niz to warte przez osoby nie znajace ś.p. Kuliga i przejawow

tego jak bardzo ktos cierpi tym bardziej zastanawiam sie nad sensem tego calego "cierpienia"

rozumiem, ze sa ludzie ktorzy maja prawo traktowac to jako tragedie.. ale sporo jest tez przypadkow gdzie odnosze wrazenie, ze caly ten bol jest tylko i wylacznie przejawem hipokryzji..

Pozdrawiam. Nie mialem zamiaru udowadniac, ze moje powinno byc na wierzchu - ale troche zdrowego rozsadku w obecnej sytuacji nie zaszkodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> W jednym watku chyba beda bardziej czytelne niz w 4 - wiec tutaj

> wypadaloby zaprosic..

> Dla niedoinformowanych info

> Z Wirtualnej Polski

> Z Onetu

> Z Interii

> Strona Kuliga

> Info z Autoklubu

> 14.02.2004

> Opis miejsca zdarzenia

> Zdjecia z miejsca tragedii

> ************************************************

> Edited by Snajper:

> Proszę o szacunek dla Janusza. Powstrzymajcie się od uwag o

> dróżnikach, rozglądaniu się na przejazdach, etc. Nie czas i nie

> miejsce. Uprzedzam, że będę reagował nerwowo...

> ************************************************

Świeć Pnie Nad Jego Duszą !!! beksa.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 1996 (Opel Astra)

001.jpg

006.jpg

Rok 1997 (Renault Megane)

002.jpg

010.jpg

Rok 1998 (Renault Megane)

001.jpg

007.jpg

012.jpg

Rok 1999 (Ford Escort)

001.jpg

008.jpg

021.jpg

Rok 2000 (Ford Focus)

001.jpg

013.jpg

020.jpg

Rok 2001 (Ford Focus)

003_orzech_karkon.jpg

011_wicent_polski.jpg

015.jpg

Rok 2002 (Focus,Cordoba,Corolla,Mitshubishi)

bulgaria_cisze6.jpg

elmot_filipiak4.jpg

elpa_cisze1.jpg

usa_cisze6.jpg

wisla_mazur2.jpg

Rok 2003 (Mitshubishi)

mex_06.jpg

mex_bar_06.jpg

nz_kulig001.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę, żebyście mnie źle zrozumieli. Pogrzeb ogólnie nie jest wydarzeniem, które powinno się relacjonować, rozpamiętywać, opisywać, etc. Przynajmniej dla mnie nigdy takim wydarzeniem nie był. Jednak ten pogrzeb był zupełnie inny od wszystkich, w których brałem udział, o których słyszałem. Był zupełnie inny, niż wydawało mi się, że będzie. Był absolutnie magiczny i dlatego chcę się z Wami podzielić wrażeniami.

Dotarłem z qmplami do Łapanowa "just-in-time", zaparkowaliśmy auto o 11:50, a o 12:00 byliśmy już pod kościołem.

Pierwsze wrażenie - jakoś mało tych ludzi. Znaczy się dużo, ale myślałem, że będzie jakoś więcej. Dopiero później zdałem sobie sprawę, ile osób było w kościele, ile stało tak, że ich nie widziałem. Było mnóstwo ludzi.

Stanęliśmy, kończyły się jakieś nieszpory, czy coś w tym stylu (nie jestem mocny z terminologii kościelnej). Na schodach widziałem ze trzy poczty sztandarowe (reszta była w kościele, w sumie było ze 20), sporo ludzi w odświętnych mundurach - głównie strażaków i policjantów. Kościół stał na niewielkim wzniesieniu, wiatr hulał w jodłach (chyba) stojących na terenie parafii, górskie powietrze pachniało w swój niepowtarzalny sposób.

Po chwili zaczęło się nabożeństwo. Pod koniec dowiedziałem się, że odprawiał je biskup Nycz. Jeszcze nie wiedziałem tego, gdy w/w biskup wygłosił kazanie. Jakże inne było to kazanie od tych wszystkich, które w moim życiu dane mi było wysłuchać! Biskup mówił prosto, od serca, po ludzku. Bez nadętych sformułowań, bez dystansu. W czasie tego kazania był członkiem rodziny Janusza, jego fanem i przyjacielem na raz. Kilka razy w czasie kazania jakoś dziwnie mi się świat w oczach rozmazywał. Powoli zaczynała do mnie na dobre docierać świadomość, co się tak naprawdę wydarzyło.

Po nabożeństwie odczytano intencje złożone przez ludzi, w których będą się w ciągu najbliższego ponad pół roku (do września!) odbywać msze za Janusza. Mimo, iż to odczytywanie trwało ładnych kilka minut, warto było posłuchać. Warto było zdać sobie sprawę, ile znaczył on dla miejscowych. Przedszkola, szkoły, firmy, sąsiedzi, rodzina, władze gmin i powiatów, samorządy, grupy zawodowe, koła sportowe, zawodnicy, trenerzy... Dziesiątki intencji...

Potem nastąpiło przeniesienie trumny na pobliski cmentarz. Wtedy okazało się, ile ludzi naprawdę dotarło na pogrzeb. Od kościoła do cmentarza było może z 500 metrów, pod górkę. I widać było dokładnie, że te całe pół kilometra jest już pełne ludzi, a jeszcze nie wszyscy wyszli z kościoła, jeszcze mnóstwo ludzi stało przed kościołem. Rozgłośnie radiowe podawały różne liczby: 5.000, 7.000, 10.000, 12.000. Nie wiem, ile było faktycznie. Ale to były ogromne masy ludzi.

Wśród tych ludzi można było spotkać chyba każdy rodzaj człowieka:

- miejscowe starsze babcie w hustach,

- miejscowych starszych dziadków w czapkach-uszatkach zawsze kojarzących mi się z radzieckimi czołgistami (nie wiem, czemu),

- pewnie również miejscowych łepków w zielono-białych odblaskowych dresikach, w adidiaskach i z tlenionymi grzywkami postawionymi na żel na sztorc, podjeżdżających pseudo-stuningowanymi maluchami pod kościół,

- nie do końca chyba kojarzących, co się dzieje, nieco zawianych miejscowych, którzy jednak dzielnie stali przed kościołem,

- ludzi w średnim wieku, eleganckich, w płaszczach, kapeluszach,

- ludzi związanych ze światkiem rajdowym - kurtki i polary niemal każdego teamu rajdowego, każdego znaczącego (lub nie) sponsora, automobilklubów, czasopism, grup internetowych, portali - kolorowa, ale tym razem strasznie smutna ekipa,

- bardzo znane z rajdowego świata twarze, trochę mniej znane i te znane tylko nielicznym.

Co uderzające - mimo takiej, nazwijmy to, rozpiętości społecznej uczestników pogrzebu, przez CAŁY pogrzeb nie usłyszałem ani jednego dzwoniącego telefonu, ani jednej głośnej rozmowy, ani razu nikt nie parsknął śmiechem, ani razu nikt nikogo nie wołał. Tysiące ludzi skupionych, idących i/lub stojących w absolutnym milczeniu. Tylko grzebanie czubkami butów w zaśnieżonych trawnikach i pociąganie nosami. Wyobraźcie sobie kilka tysięcu osób, stojących w miejscu, w którym słychać tylko szum wiatru i słowa księdza płynące z głośnika. Wrażenie naprawdę niesamowite i najlepiej oddające fakt, ile dla tych wszystkich ludzi znaczył Janusz, jego życie i jego śmierć.

Przy grobie ktoś odczytał przemówienie. Nie wiem, kto to był. Przemówienie było piękne i okropne zarazem. Piękne, bo mówiło o Januszu takim, jakiego wszyscy pamiętamy i będziemy pamiętać. Profesjonalnym, wygrywającym, uśmiechniętym, serdecznym, skromnym, prostym. Okropne, bo mówiło, że go nie ma i nie będzie. Stałem jakieś 20 metrów od grobu, w środku tłumu i daję słowo - nigdy wcześniej nie widziałem tylu płaczących i absolutnie się z tym nie kryjących facetów...

Po złożeniu trumny w grobie tysiące ludzi ruszyło położyć wieniec, kwiat, postawić znicz. W ciągu kilku minut nie było już widać grobu spod góry kwiatów.

Gdzieś w międzyczasie mignęła mi Agnieszka Kulig. buu.gif

Potem, gdy już wychodziliśmy z cmentarza, nastąpił chyba najgorszy dla mnie moment. Przy bramie stało kuligowe Evo VII... Obklejone w zdjęcia Janusza, jego samochodów "w akcji", w "stempelki" oznaczające zdobyte tytuły. Wtedy pomyślałem, że teraz przy okazji każdego rajdu będziemy na liście startowej podświadomie szukać kogoś, kto na pewno już tam się nie znajdzie...

Dotarliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Rzezawy, na przejazd kolejowy.

Mnóstwo zniczy. Myślałem, że na cmentarzu było ich dużo, ale to tu było ich naprawdę mnóstwo. Zdjęcia Janusza, kartki "...nigdy nie zapomnimy...", "...zawsze będziesz mistrzem...". No i słup. Powyginany, częściowo wprasowany w podłoże, częściowo sterczący do góry. Jacyś ludzie z kamerą i mikrofonem koniecznie chcący zrobić wywiad z nami. Czy lubiliśmy Janusza, co czuliśmy, gdy dotarła do nas straszna wiadomość. Kilka "słów" uświadomiło im, że lepiej wyłączyć kamerę i dać nam spokój...

Staję dwa metry od torów i rozglądam się na boki. Nie było ZŁAMANEJ SZANSY, żeby z punktu widzenia Janusza dojrzeć nadjeżdżający pociąg. Nawet gdyby obaj jechali 5km/h i tak musieli się spotkać. Nie było szans...

Słup. Jakiś stary słup trakcji elektrycznej, a może służący czemuś innemu. Stojący tuż przy torach. Pewnie od dziesiątków lat nie używany, bo wszystkie urządzenia trakcyjne są na nowych słupach, dalej od torów, dużo wyższych. Refleksja - czemu w czasach, gdy złodzieje kradną na kilometry trakcje, szyny kolejowe, zwrotnice, nikt nie zainteresował się tym kawałem żelastwa? Czemu nikt nie wyciął i nie sprzedał tego nikomu niepotrzebnego słupa? Wtedy pociąg wrzuciłby po prostu Janusza w krzaki i wszystko skończyłoby się dobrze...

Gdyby... Gdyby... Gdyby...

Mamy już dość, wracamy do auta. Robimy dwa kroki, nagle zaczynają dzwonić sygnały, zaczynają migać światła przejazdu. Zatrzymujemy się w pół kroku. Po chwili opuszczają się szlabany. Po następnej chwili na przejazd wjeżdża pociąg. Zwykły, lokalny. Jedzie wolno, w zasadzie ledwo się toczy... Przejeżdza, już prawie go nie słychać. Kończymy rozpoczęty wcześniej krok i idziemy do samochodu.

Kuźwa... Nie mogło tak być w piątek...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem, widziałem, mam takie same odczucia, ale lepiej bym chyba tego nie opisał..

czasem trudno opisać to co się widzi, czuje, po prostu brak słów.. oslabiony.gif

Dzięki waytogo.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Jacyś ludzie z kamerą i mikrofonem koniecznie chcący

> zrobić wywiad z nami. Czy lubiliśmy Janusza, co czuliśmy, gdy

> dotarła do nas straszna wiadomość. Kilka "słów" uświadomiło im,

> że lepiej wyłączyć kamerę i dać nam spokój...

Nie wiem, czy to była odpowiednia reakcja niewiem.gif

Wcale nie chodzi mi tu o robienie zadymy, ale postawcie się w roli dziennikarza, zwłaszcza TV. W takim materiale musi być "element ludzki", który powie z góry założoną kwestię, w rodzaju "Bardzo to przeżyłem", "Szkoda faceta", "Kurczę, a wie pan, byłem kiedyś na rajdzie i przeleciał tuż koło mnie". Nic więcej dziennikarz nie oczekuje, a pamiętajcie, że dzięki temu w wydarzeniu mogą współuczestniczyc "miliony Polaków", którzy nie mogli przecież przyjechać. Albo i nie chcieliby.

Reasumując - także dzięki Waszej wypowiedzi pamięć po Mistrzu byłaby lepiej utrwalona.

Więcej następnym razem (w dowolnej sytuacji) powstrzymajcie się od "słów".

My po prostu robimy swoją robotę - dla wszystkich pozostałych nieobecnych ok.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Rok 1999 (Ford Escort)

> Rok 2000 (Ford Focus)

> Rok 2001 (Ford Focus)

Nie wiem czy to na miejscu ale jakies pechowe to Marlboro najpierw Marian teraz Janusz wiem ze zgineli inaczej ale oboje w głupi sposób buu.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marzy mi sie zeby za rok-13 lutego 2005 roku,za dwa lata-13 lutego 2006 roku,za trzy lata-13 lutego 2007 itd. choc czesc tych ludzi,ktorych wstrzasnela smierc Janusza pomyslala o Nim.

Nie zapomnijmy wspanialego kierowcy i czlowieka,nie zapomnijmy tez Mariana Bublewicza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(***)

na samym wstępie kilka słów o mnie. to mój pierwszy post tutaj. dlaczego? bo o samochodach wiele nie umiem powiedzieć... lubię nimi jeździć.

lubię prędkość, slajdy... lubię rajdy, szczególnie fotografować. w miarę możliwości bywam na nich od kilku lat. znam także snajpera, który jakiś czas temu mnie tu zaprosił i dzięki któremu dużo się dowiaduję o niegdysiejszej i współczesnej motoryzacji.

do tej pory jedynie czytałem wasze posty, bo niewiele miałem do dodania od siebie

ale nadszedł moment - jakże tragiczny niestety - kiedy czuje wewnętrzną potrzebę zapisania tu kilku moich myśli niepoukładanych. i chyba mała znajomość tematu motoryzacja nie będzie miała znaczenia.

bo tych kilka myśli jest o Januszu...

(w tekście tylko Janusz Kulig będę pisał wielkimi literami, to nie wyraz braku szacunku dla was, ale szczegolne podkreslenie szacunku dla Janusza)

praktycznie Go nie znalem. owszem, widziałem w kilku rajdach, najpierw w TV, potem i na żywo, np. w warszawskim 2001. nie mam takich zdjęć, jak niektórzy z was, gdzie stoimy razem obok siebie. nigdy nawet nie uścisnąłem Jego ręki. jedyne co mam to kilka zdjęć, na których On jedzie oraz moje wyobrażenie tego Kim był na podstawie informacji, które słyszałem, przekazów, wywiadów, czatów, z którymi się zetknąłem.

ktoś mógłby powiedzieć - jakie mam zatem podstawy, by cokolwiek pisać o Januszu?

może to się wydawać dziwne, ja sam sie na tym łapię, ale od tego tragicznego piątkowego wieczoru czuję, jakby odszedł mi ktoś bliski...

nie o mnie chce tu pisać... dość powiedzieć, że cały czas nie umiem się odnaleźć, pogodzić, nie rozumiem...

Janusz zawsze wydawał mi się człowiekiem niesamowicie pogodnym, spokojnym, bardzo skromnym, a jednocześnie ambitnym, perfekcyjnym. niesamowicie przyjacielski, szczery, oddany, pomocny. czuć było dobro, które z Niego emanuje i może właśnie dlatego zawsze darzyłem go ogromnym szacunkiem, sympatią, zawsze - ile tylko startował - był Kimś, komu w sercu gorąco kibicowałem. w sercu, bo choć na pewno lubił swoich kibiców, to czuć było, że przez swoją skromność nie szuka aplauzu, glorii, nagród czy zaszczytów. czerpał radość z samej jazdy, z tego, że to, co kochał mógł robić najlepiej. wynik był tylko czymś, co potwierdzało, ze dał z siebie wszystko, ze zrobił cos najlepiej, jak to było możliwe dla Niego, perfekcjonisty. nie był - jak sadze - celem samym w sobie, choć na pewno dawał satysfakcję. ale jeszcze większą radość - o paradoksie! - radość życia sprawiała Mu sama jazda...

wiecie dobrze, z jakich kraks i opresji wychodził cało, szczęśliwie. wiecie to lepiej niż ja, bo znacznie bliższy jest wam temat.

zginął jadąc zwykłą droga, zwykłym autem, po 'cywilu' nie mając żadnej najmniejszej kontroli, żadnego wpływu na sytuacje, żadnej szansy, w zwykły dzień...

czy zwykły? ten piątek - na dodatek trzynastego - byl tragiczny. wiele myślałem o tym, jak mogło do tego dojść. pytanie, które od momentu, gdy się dowiedziałem mnie nie opuszcza brzmi: dlaczego? dlaczego On? dlaczego tak? dlaczego...

ile nitek musiało niezależnie od siebie się zbiec w tym jednym punkcie i czasie, aby doszło do tej tragedii! gdyby ktoś chciał wręcz zaplanować cos takiego, to by mu nie wyszło! przejazd, droga, warunki, widoczność, pociąg, strona z której nadjechał, słup na przejeździe, podniesione szlabany, czas co do sekundy, miejsce co do metrów i On. Janusz.

wszystko w piątek, trzynastego.

podobno Janusz nie był przesadny. to by pasowało do profilu perfekcjonisty - ma wpływ na to, co robi. daje z siebie wszystko, ale ma pełną kontrolę.

podobno Janusz był szczęściarzem. tak o nim mówił także czopik. tak sam o sobie myślał.

tego wieczoru nie miał kontroli.

nie miał szczęścia.

to zupełnie do Niego nie pasowało.

nie powinien tam być.

dlaczego?

to pytanie powraca uporczywie.

po Jego śmierci czuję jak nigdy, że są rzeczy, których nigdy nie zrozumiem.

rzeczy, których nie zrozumie żaden człowiek.

rzeczy, które są, dzieją się, bo... dlaczego??

wiele myśli i refleksji od tego piątku. bardzo wiele. nad ludzkim życiem. nad jego sensem, celem, trwaniem. wreszcie ulotnością.

i tym, co decyduje kto.

Człowiek, który był taki dobry, Człowiek, który tak wiele dawał z siebie, Człowiek, który patrzył na innych, patrzył w dal... na pewno jeszcze nie tak dawno, na sylwestra słyszał wiele życzeń, snuł plany. miał jeździć w teamie fiata. jedna chwila, ułamek sekundy: był Człowiek

- nie ma Człowieka. dlaczego...?

w takiej chwili przychodzi refleksja: po co to wszystko? po co plany, marzenia, po co dawanie z siebie wszystkiego... po co to w naszym codziennym życiu, kiedy - pstryk - nie ma nas... co można zatem zrobić? odpowiedź, jaka mi się nasuwa chyba znana była od zawsze Januszowi - być dobrym. dla innych, dla siebie. być dobrym.

wczoraj był pogrzeb. bardzo chciałem tam być, nie mogłem. mogłem tylko prosić o zapalenie ode mnie światła Januszowi... tylko tyle, dla Człowieka, który był dobry, którego dobro czuć było za jego życia, a po śmierci... no właśnie, ktoś kiedyś powiedział, że wielkość człowieka docenia się po jego odejściu. smutne, czyż nie? wtedy, gdy nie można już się tym cieszyć, czerpać z tego. wtedy, gdy pozostaje już tylko strata i bezsilność. strata, której nic nie jest w stanie powetować. bezsilność, bo nic nie można zrobić, by cofnąć czas. by zatrzymać gdzieś

Janusza lub pospieszyć, by opuścić zapory, by opóźnić pociąg, by... by nadal z nami był.

pojechałem na karowa, pod wiadukt.

po drodze świętokrzyską mijałem pałac. to tu był warszawski. to na tym oesie robiłem mu zdjęcia. to tu jeździł.

łzy cisną się do oczu. a przecież właściwie Go nie znalem.

po tym widać wielkość człowieka.

zostawiam z tylu pałac. myśli pozostają. od świętokrzyskiej idę widząc jak Jego focus bierze pierwszy zakręt, prawy, ten zaraz po starcie, miedzy halami marcpolu, potem krawężnik - mała 'hopa'...

schodzę oboźną. nie chce iść skrótem pod wiadukt, idę do miejsca, gdzie startuje barbórka... prosta, parking, beczka na skrzyżowaniu przed wjazdem do góry. łzy same napływają.

wreszcie wchodzę na wjazd do góry. jest jakaś 19, wieczór. dochodzę pod wiadukt. w milczeniu stoi jakieś dziesięć, piętnaście osób. zdjęcia Janusza przyklejone czarną taśmą do ściany wiaduktu, inne położone na ziemi, jakby u stop Mistrza. lampki, znicze. wielki lampion obleczony kirem. pierwszy rząd zniczy tworzy napis KULIG...

gdy przychodzi myśl, ze już nigdy nie wejdzie w ten luk pod wiaduktem trudno bardziej namacalnie poczuć tę niewyobrażalną stratę. wszyscy stoją w absolutnej ciszy, niemal nieruchomo. miejsce podobałoby się Januszowi. co chwila przejeżdża jakiś samochód, a te wszak kochał. od cinquecento przez bmw po subaru. jedne zwalniają, inne dodają gazu. każde światłami omiata ścianę Janusza, jakby oddając hołd Mistrzowi. oddając hołd wspaniałemu Człowiekowi.

stoję tak, jak zaklęty - nie mogę się ruszyć z tego miejsca. są wszyscy, którzy byli, gdy przyszedłem, mimo ze minęło już chyba sporo czasu. ile - nie wiem. nikt nie chce odejść. nikt nie chce się rozstać z Januszem. wszyscy czują, jakby był tam z nami, jakby to się nigdy nie stało.

po jakimś czasie zaczyna przybywać ludzi. przychodzą pojedynczo, w mniejszych i większych grupkach, przyjeżdżają samochodami, staja pod wiaduktem, obok... zapalają się nowe znicze, słychać pociąganie nosem, cichy szloch. nieco starszy pan, zapewne z jakiegoś klubu, podchodzi do ściany i przykleja na niej kolejne duże zdjęcie Janusza. będzie obok tych wielu innych - ford focus wrc, wicemistrzostwo europy 2002, Janusz i jarek stoją na masce, ręce radośnie uniesione w gore, Janusz tak pogodnie spoglądający z wielu zdjęć... jak zawsze - uśmiechnięty, pogodny... głowa przechylona, oparta na ręce, jakby nieco zamyślony, jakby myślami wybiegający w przyszłość. przyszłość, która na zawsze już będzie inna.

tak bardzo inna.......

ktoś obok mnie zapala kolejny znicz. opiera o niego zdjęcie z namaszczeniem wyjęte z jakiejś folii, najmniejszy format 9x13, ot, amatorsko pstryknięte na rajdzie. nie wiem jakim, wydaje się, ze to evo. złapane w locie, po wybiciu z hopy. własne, prywatne zdjęcie, jakby chciał dać Januszowi cos od siebie, cos z siebie. każdy, kto tam stal czul to. każdy zrobiłby wszystko, aby zmienić ten piątkowy wieczór. aby cofnąć czas.

nie umiem odejść. nie wiem, jak mija czas.

powraca 'dlaczego?'

nie mogę się pogodzić. taki Ktoś. taki Człowiek.

nie rozumiem.

staram sie pocieszyć - przecież Janusz nie chciałby, abyśmy tak się smucili, nie pozwoliłby, aby ktoś tak się zamartwiał. podszedłby, pocieszył... myślę o tym, ze gdzieś tam... On gdzieś teraz jedzie... na jakimś swoim specjalnym oesie, podniebnym. ma wymarzona furkę, pędzi

tak, jak lubi... rozmawia z senna, bublewiczem... spogląda na wszystkie ziemskie rajdy i opiekuje się kierowcami. nie wyobrazam sobie tego inaczej. zawsze był dobry - tam tez daje z siebie innym jak najwięcej. bo taki _jest_ Janusz!

spogląda ze zdjęć, tak pogodnie, radośnie, jak to On

jakby mówił - nie martwcie się! jestem z wami.

jesteś! i będziesz!

bo parafrazując Hemingway'a: człowiek może odejść, ale nie przeminąć.

znicze zgasną, zdjęcia zerwie wiatr...

ale Ty Januszu z nami jesteś.

i niezależnie dokąd teraz jedziesz - my będziemy na Twoim oesie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Nie wiem, czy to była odpowiednia reakcja

> (...)

> My po prostu robimy swoją robotę - dla wszystkich pozostałych

> nieobecnych

Ogólnie masz rację.

Ale wiesz, robiąc taką "robotę", możnaby trochę wysilić mózgownicę. Pytanie "co czułeś" (pomijam już zwrot na "ty") jest tak totalnie banalne, że ręce z szelestem opadają. sick.gif

Mogli się spytać o tyle rzeczy: jakim go zapamiętaliśmy, od kiedy mu kibicujemy, czym nas ujmował najbardziej, etc. Byłoby miło, sympatycznie, wspomnienia miałyby sens.

A pytanie "co czułeś"... A co mogłem czuć... sick.gif

Może reakcja i nie była odpowiednia, ale szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Jak ktoś chce robić reportaże z takich wydarzeń, musi mieć mózg, a nie tylko kamerę i mikrofon. oslabiony.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Marzy mi sie zeby za rok-13 lutego 2005 roku,za dwa lata-13 lutego

> 2006 roku,za trzy lata-13 lutego 2007 itd. choc czesc tych

> ludzi,ktorych wstrzasnela smierc Janusza pomyslala o Nim.

Pomyśli. To Ci mogę zagwarantować. Część tych ludzi pomyśli o nim na bank. Tak, jak myślą o Bublu i innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.