Skocz do zawartości

artipb

użytkownik
  • Liczba zawartości

    587
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez artipb

  1. Z moich doświadczeń po raz pierwszy w zeszłym roku - w tym i kolejnym roku pożycz coś z wypożyczalni, a jak ludziom się trochę skończy wariactwo w głowach, to myśl nad zakupem. Ja byłem pożyczonym Ducato 90KM na Łotwie - rocznik 2007, kupiony przez właścicieli za około 70 kzł z przebiegiem poniżej 100 tkm. Fakt, że postawiony koło czegoś prosto z fabryki nie był może szczytem techniki, ale miał wszystko, czego potrzebowałem. Z takim silnikiem leciałem sobie spokojnie 90-100 km/h i wystarczy - jazda kamperem to przygoda, a nie wyścig. Trzeba po prostu polubić prawy pas i ciężarówki, czasem nawet zdarzyło się wyprzedzić coś jadącego wolniej - jeśli ktoś ma doświadczenia np. z Poloneza z lat 90-tych, to wyprzedzanie i podjazdy pod górkę należy planować według tych kryteriów. Jeśli chodzi o wyposażenie - co kto lubi, dla mnie w 4 osoby w tym córka lat 13 i młody 5, którzy spali razem na jednym dużym łóżku, 7,20 alkowa + bagażnik na rowery to było absolutne minimum - i to np. mimo foteli obracanych z przodu było bardzo intymnie przy stole. Jeśli chcesz mieć sensowną łazienkę (osobny prysznic, żeby po kąpieli podłoga i toaleta nie pływały w wodzie), dwa łóżka, żeby za każdym razem nie składać stolika (u mnie była alkowa i duże łóżko w poprzek z tyłu) i ciut miejsca na poruszanie się, to na krótszej zabudowie się nie da. Stan techniczny - mój wydawał się przyzwoity i nie był jakoś strasznie zamordowany, ale jedno na co nie zwróciłem uwagi pożyczając - w 2020 roku opony były z 2007 chyba od nowości - na szczęście podczas powrotu, na szczęście bez większych szkód (pęknięte nadkole i ciut zmasakrowana instalacja elektryczna, boilera chyba nie ruszyło) podczas jazdy bez wcześniejszych istotnych oznak wystrzeliła lewa tylna opona. Właściciele zachowali się elegancko i kaucję oddali, ale mieli ciut do naprawy po powrocie - więc na stanie technicznym oszczędzać też się nie da - kamper zbudowany jest z plastiku, tektury i styropianu i np. strzępki opony, które w normalnym aucie zostałyby w nadkolu, tutaj zmasakrowały kawałek auta. Reasumując - za 100 kzł na pewno nie kupisz z marszu fajnego kampera, ale coś jeżdżącego z okolic 2005-2008 spokojnie znajdziesz, choć pewnie nie od razu. Z tym, że jeśli nie masz doświadczeń i IMHO - nie zamierzasz spędzać w kamperze każdego weekendu od maja do października i miesiąca wakacji, ewentualnie pożyczać auta ze wszystkimi tego cieniami i blaskami, to zakup na własność zwyczajnie sie nie opłaca.
  2. Budowa S19 na odcinku Rzeszów - Lublin nie wpływa jakoś istotnie na płynność ruchu - wahadeł jako takich nie kojarzę, może z jedno gdzieś było (info sprzed niecałego miesiąca). Natomiast normalne natężenie ruchu na tej trasie, ogromna ilość ciężarówek w tranzycie plus pewnie część pojazdów budowy, do tego ruch lokalny, do tego maszyny rolnicze wszelakie i wąska dwupasmowa droga, z niezliczonymi wsiami i miasteczkami, bez oszałamiającej ilości prostych, za to z zakrętami i góreczkami, plus parę węzłów z innymi krajówkami w formie zwykłych skrzyżowań ze światłami, to jest ta forma mieszanki wybuchowej, która każdego doprowadzi do rozpaczy. O ile nie jedzie się w środku nocy, to i kilkadziesiąt kilometrów można jechać 70 km/h za ciężarówką, jedną lub kilkoma - jak się uda wyprzedzić, to za parę kilometrów znowu to samo. Jeśli Lublin nie jest obowiązkowym pitstopem, to każdy inny wariant Warszawa - Rzeszów będzie lepszy.
  3. @bizz Marzy mi się północny wschód, ewentualnie jak coś się z COVID zmieni i tam nie da rady, to zamiennie południe. Dla mnie Twoje rozwiązanie nie zadziała. Co nie zmienia faktu, że nie tracę nadziei, że gdzieś bliżej jest firma, w której zapis, że ich auta posiadają pełny pakiet ubezpieczeń, to nie slogan, tylko fakt - również dla klienta, a kaucja, jaka by ona nie była, to bat na chamów, którzy celowo nie potrafią uszanować cudzej własności i ewentualnie kasa na drobne, przypadkowe uszkodzenia z zewnątrz i wewnątrz, z którymi nie da się iść albo nie ma sensu iść po AC i gdzie dodatkowo klient płaci za wartość szkody, a nie ryczałtem z kosmosu.
  4. Wyłączając odpowiedzialność za kampery ze zniesienia udziału własnego za najem samochodu węszą za to duże ryzyko potencjalnej straty
  5. Muszę sobie odpowiedzieć, na jaki poziom ryzyka jestem gotów, dlatego szukałem ubezpieczenia, żeby za parę stówek sobie ten poziom stresu jakoś radykalnie obniżyć. tylko znaleźć nie mogę. Zresztą fakt, że TU "nie pchają się" w ten rynek i jak np. WARTA wyłączają odpowiedzialność za kampery, może wskazywać, że poziom ryzyka jest nieakceptowalny w stosunku do poziomu przyjemności. Tym bardziej, że np. od sportów zimowych można się doubezpieczyć za wyższą stawkę, a kamper nawet w tą kategorię się nie mieści.
  6. Szukam i nie znajduje, tym bardziej że jak się czyta opinie firm w internecie, to jest dobrze, póki jest dobrze - wiadomo, że 99% ludzie jedzie, wraca i jest szczęśliwa. Pozostały 1% pisze coś takiego: Zdecydowanie odradzam. Pięknie było tylko na początku. (...) W momencie zdawania pojazdu dwie osoby z lupą sprawdzały pojazd. Na drzwiach była mała rysa długości 3 cm, tylko zarysowanie lakieru. Zostałem za to obciążony kwotą 1000 pln. Poprosiłem o zdjęcia pojazdu z dnia przekazania aby udowodnić, że ta rysa już była - niestety zdjęcia zaginęły. Przed odbiorem pojazdu właściciel zapewniał mnie, że pokrywam ewentualnie tylko rzeczywiste koszty, a umowa po prostu taka jest. W mojej obecności pan właściciel rozmawiał z lakiernikiem, który powiedział, że usunięcie rysy to 200-300 PLN, max 500 jeżeli będzie lakierował cały element. Kiedy zapytałem dlaczego 1000 nie 500 dostałem informację, że mogę się cieszyć bo zgodnie z umową może potrącić całą kaucję 4000 PLN. Ciesze się, że odzyskałem 3000 pln choć trwało do kilkanaście dni.
  7. Ewidentnie się mylisz. Może na zachodzie naszego kraju są bardziej cywilizowane warunki, a tylko u mnie na Podkarpaciu dziki wschód Zazdroszczę Ci Twojego Świętego Graala od kamperów, ale dla mnie to cca 2300 km ekstra (4x 584 km z Rzeszowa) i dwie doby ekstra żeby pożyczyć i później oddać - 1600 zł około, nie licząc właściwych wakacji Na jakie odniesienie chcesz liczyć? Jakby to było w Rybniku, gdzie jak wynika ze stopki bytujesz, to może już bym jechał. Mogę jechać pod Kraków, pod Kielce, pod Lublin - ale Zgorzelec z Rzeszowa trochę daleko...
  8. Czytam dokumenty, które podpisuję. Ciut ponad 20 zł doba z VAT (nie będę zmyślał, czy to było 22 z groszami, czy 24, wychodziło poniżej 150 za tydzień), OWU - całkowite wyłączenie odpowiedzialności klienta z tytułu udziału własnego w AC + szyby i opony, z ogólnymi wyłączeniami (alkohol, narkotyki, rajdy, działania wojenne, odpłatny przewóz osób i chyba udostępnienie pojazdu innemu kierowcy niż w umowie).
  9. Zabezpieczenie przed panami życia. Pranie tapicerki, czyszczenie wewnątrz i zewnątrz uświnionego pojazdu, tankowanie jeśli nie był zatankowany, opróżnienie toalety, zakup butli gazowej. Naprawa urwanych drzwiczek od szafki. Wymiana zaplamionego materaca. Nie wiem, co jeszcze - generalnie, jeśli klient świnia, niech płaci. Pożyczałem ostatnimi czasy dużego blaszaka - średniej wielkości wypożyczalnia - paręnaście busów, blaszaków, plandeki, lawety - kaucja 500 zł (na szybę czołową, oponę, ewentualnie drobną przecierkę oraz czyszczenie z zewnątrz i wewnątrz, jeśli na pace pojadą np. świnie luzem), o resztę się Pan nie martwi - jeśli będzie Pan trzeźwy i jedynym kierowcą, mamy od tego AC i Assistance. Spójrz na mój post powyżej - te wszystkie ryzyka powyżej są przerzucone na klienta. Plus dodatkowo konieczność dopłaty jaśnie wynajmującym do AC jeśli się coś przydarzy. I kara w wysokości całości kaucji za niezawinioną kradzież. Jeśli prowadzi się biznes wynajmu aut, to szkody związane z ruchem drogowym powyżej udziału własnego ( z ciekawości - jaki jest udział własny w likwidacji szkody, przy polisach o których piszesz - bo dla osobówki w moim TU to 500 zł w AC) trzeba chyba wkalkulować w ryzyko. Zresztą jeśli kojarzę polisy ubezpieczeniowe idą w koszty firmy - a w przypadku wynajmu kilkunastu aut raczej nie ma co liczyć na polisy zniżkowe, tylko ze zwyżką z tytułu zwiększonego ryzyka i w skali roku nie bardzo wierzę, że przynajmniej jedno auto nie ma jakiegoś drobnego lub większego dzwonka, więc za jakie zwyżki polis trzeba jeszcze kasować klienta? Chyba, że z założenia wszystko do tych 5 koła kasujemy z konta klienta, a nie TU , ale to ustala jasny sposób postrzegania kaucji, o którym piszę wyżej. Zastanawiam się też, czy na przykład rezygnacja od 2019 r. z ubezpieczeń wkładu własnego akurat co do Polski sławetnej angielskiej firmy też nie ma przypadkiem coś wspólnego z konstrukcją umowy kaucyjnej w naszych wypożyczalniach?
  10. To był Passacik w wersji dość dość, coś koło 130 tys. na fakturze, nówka sztuka, czyli koło 50% 3-4 letniego kampera. OWU przeczytałem, było ok. Co do kampera, z podobnej wypożyczalni Sunday Travel - myślałem, że tylko tamta jest taka dziwna: Najemca ponosi pełną odpowiedzialność za wszelkie uszkodzenia Pojazdu powstałe w czasie trwania Umowy, nawet jeżeli nie powstały bezpośrednio z winy Najemcy. Przykładowymi uszkodzeniami mogą być: uszkodzenie opony, pęknięcie szyby powstałe od uderzenia czy uszkodzenia zawieszenia spowodowane niedostosowaniem prędkości do warunków drogowych. W razie wystąpienia powyższych uszkodzeń Najemca zapłaci Wynajmującemu karę umowną w wysokości połowy kaucji, za każde z uszkodzeń pojazdu Felga? 2500. Szyba? 2500. Opona ? 2500 zł. Opona i przytarty błotnik - 5000 zł. kradzieży lub szkody całkowitej Przedmiotu Najmu –utrata całości kaucji, tu to nawet słów brakuje, jedna osoba z bronią pełni zawsze całodobową wartę przy aucie Najemca ponosi pełną odpowiedzialność za szkody, które powstały z Jego winy, w sytuacji gdy ubezpieczyciel odstąpi od wypłaty odszkodowania lub wypłacone odszkodowanie nie pokryje całości szkody. Czyli jeśli polisa AC nie pokryje któregoś z roszczeń albo całości szkody, gdzie normalny człowiek idzie do sądu z TU, wynajmujący kampera zgłasza się po kasę z uśmiechem na ustach do najemcy. W przypadku, gdy usterka, awaria tudzież kolizja bądź wypadek drogowy, w którym udział brał Przedmiot Najmu nastąpiły z winy Najemcy, Najemca pokrywa wszelkie koszty, które są związane z usunięciem skutków zaistniałego zdarzenia. Tym zapisem wynajmujący na dobrą sprawę przerzuca na najemcę nawet koszty nie pokryte przez OC. Holowanie, naprawa, wypłata ewentualnych odszkodowań dla kolejnych najemców, którzy nie pojadą na urlop... co jeszcze? Edit: Jeszcze jedna ciekawostka Jeżeli awarii bądź uszkodzenia Przedmiotu Najmu spowodowanej normalną eksploatacją nie da się usunąć w krótkim czasie, wobec czego dalsze kontynuowanie jazdy nie będzie możliwe, Wynajmujący zobowiązuje się zwrócić Najemcy niewykorzystaną część opłaty za wynajęcie Przedmiotu Najmu za pełne doby pozostałe do końca trwania umowy. Najemca zobowiązuje się pokryć koszty powrotu na własny koszt. Z tego tytułu Najemcy nie przysługuje prawo otrzymania odszkodowania, na zasadach ogólnych Czyli jeśli wypożyczony kamper padnie gdzieś na obczyźnie, trzeba pakować manatki w reklamówki i wracać pociągiem do domu. Assistance gdzie?
  11. Niech się zabezpieczą. Jasna piłka - mamy full AC, bierzemy od klienta dajmy na to 2000 zł jako "straszak", a przy okazji zabezpieczenie drobnych napraw środka / sprzątania / prania tapicerki, jeśli klient jest świnią. W pozostałych przypadkach - szyby, koła, auto - jest AC z opcją koła/szyby/udział własny np. 2000 zł (na to mogłaby iść w razie czego kaucja). Cokolwiek poważniejszego za parę tysi się zdarzy - likwidacja z polisy. Ryzyko, że na kilka / kilkanaście posiadanych aut trafi się od czasu do czasu szkoda nie jest małe, więc drogie AC bez zniżek idzie w koszty działalności. Wilk syty i owca cała. Zresztą przypominam, nie tak dawno w Eurocar bodajże płaciłem 20 zł dziennie za to, że o ile będę trzeźwy, to nawet kamień spod koła w szybie mam gdzieś. W przypadku kampera niech to będzie 50, nawet 100 zł dziennie. Ale nie - mamy pełny pakiet ubezpieczeń, a drobnym druczkiem - zostaw kaucję i cokolwiek się przydarzy, nie zobaczysz jej z powrotem i jeszcze przez kolejne lata będziemy się zgłaszać do Ciebie po część składki AC - jaką część, u kogo i na jakich warunkach, to już nasza sprawa...
  12. To tak nie działa. W cytowanej wypożyczalni dla klientów, którzy zapłacili zaliczkę, jeśli z jakiejś przyczyny auta nie dostaną, zwrot zaliczki i tyle. Czyli jeśli poprzedni klient zawinie na drzewie, to kolejny auta nie dostanie i finisz. Osobiście wypadku nie miałem od 23 lat i tak niech zostanie, kolizję z własnej winy jedną ponad 10 lat temu ( kolizja za dużo powiedziane - na parkingu zsunąłem się na sąsiada auto, 100 zł do ręki załatwiło sprawę). O cudze dbam jak o swoje i nie miałem z tym nigdy problemu. I teraz wcale nie odległa wizja - jadę pierwszy raz od X lat tak dużym autem, mimo uważania zahaczam o pachołek przy wyjeździe z parkingu albo gdzieś trafiam na wesołą ekipę młodzieży, która kluczem jedzie od błotnika przez pół auta, tak dla zabawy. Dajmy na to przerysowany kawałek zderzaka, błotnik prawy przód i kawałek drzwi, zanim się zatrzymałem albo rysa na pół auta. Moje auto prywatne (dajmy na to Outka) z AC odstawiam do jakiegoś lakiernika, który może użyć elementów używanych, nowych zamienników czy nowych oryginałów, AC płaci albo kasę, albo rachunek u lakiernika, tracę procenty zniżki na kilka lat, jestem w ciągu pięciu lat kilkaset złotych lżejszy, da się przeżyć . Z kamperem będzie inaczej. Po cenach ASO, do którego odstawia wynajmujący (wymiana zderzaka, wymiana błotnika, wymiana drzwi, albo w drugim przypadku lakierowanie sporego kawałka auta - tam się nikt w szpachlę nie bawi), wychodzi koło 7 tysięcy lub lepiej. Czyli moja kaucja idzie się paść, resztę płaci AC wynajmującego, ale przez kolejne kilka lat, co roku wynajmujący zgłasza się do mnie po parę stówek dopłaty z tytułu zwyżki w AC. Czyli drobna pierdoła, która przydarzyć każdemu się może, sumarycznie kosztuje mnie jak ALL INC w jakimś ładnym kraju. Nie wspomnę kamyczek w szybę, obcierka na parkingu (gdzie tak samo może coś się przytrafić bez mojej winy). Kaucję np. 3000 zł na uszkodzenia wyposażenia mógłbym znieść, ale 5000 zł i do tego zapisy o możliwości dochodzenia przyszłych roszczeń z tytułu zwyżki AC czy pomimo posiadania AC na auto możliwość dowolnego wyboru ze strony wynajmującego, czy szkodę likwidować z AC, czy z kaucji, a nawet jak wynika z umowy - możliwość łączenia kaucji z AC (skoro wchodzimy w próg wypłaty świadczenia z AC, a zwyżka w kolejnych latach będzie niezależnie od wypłaconej sumy, to po co sięgać jeszcze po pieniądze klienta - może po to, żeby skasować raz kasę z TU, a drugi z klienta). Ta impreza zaczyna się robić wyłącznie dla bogatych albo wiecznych optymistów.
  13. No to faktycznie nieszczęsny udział własny zamienia wolność kamperowania w nerwy uważania na auto
  14. Jeszcze chwila grzebania w internecie - w Warcie jest oferowane całkiem fajne ubezpieczenie turystyczne - przy 10-dniowym wyjeździe zniesienie udziału własnego w wynajmowanym pojeździe do kwoty maksymalnie 5000 zł (czyli przy kaucji w normalnej wypożyczalni na poziomie około 3000 zł) kosztuje około 100 zł więcej w sumie ubezpieczenia. Minus taki, że trzeba na chwilę założyć własną kasę, a od nich dopiero starać się o zwrot, ale zawsze coś. Niemniej gdybym wychodził poza hipotezy i przechodził od słów do czynów, muszę dopytać, czy nie mają jakiegoś wyłączenia na kampery.
  15. OC w życiu prywatnym przynajmniej w Avivie wyłącza szkody w pojazdach. To wiem na pewno. Również w Avie nie ma produktu, który mieli w zeszłym roku, czyli krótkoterminowe AC, a który mógłby się tu przydać. W Rzeszowie ogłasza się np. taka firma Kamperjoy, jak przeczytałem umowę najmu i regulamin, to mi się włos na głowie zjeżył i na pewno nie stać mnie na taki hazard. Z tytułu kaucji 5000 zł, wynajmujący m.in. decyduje czy pokryje szkody z AC, czy z kaucji, jak też wymaga (z tego co rozumiem dodatkowo, nawet ponad kwotę kaucji) pokrycia wzrostu kosztów polisy AC, OC w roku następnym (czyli na AC można liczyć wyłącznie, gdy wynajmujący wpasuje się pod tira, a do tego jeszcze w kolejnym roku ktoś przyjdzie z roszczeniem o zwyżkę w AC). W ramach kaucji obciąża również wynajmującego kosztami wyłącznie nowych części i napraw w ASO. Wymaga również posiadania przez najemcę środków własnych na dokonanie naprawy w trakcie podróży, z możliwością zwrotu tylko na podstawie faktur/rachunków. Tym sposobem nawet jakieś drobne otarcie elementu może mnie kosztować budżet wakacyjny x2 i jeśli nie starczy kaucji, to jeszcze może drugie tyle w roku kolejnym. Ewentualnie jak na zadupiu trzeba będzie coś naprawić (moje pytanie - gdzie w takim razie Assistance), to z własnej kieszeni, bo nie ma pewności, czy lokals wyda rachunek. Generalnie jak się czyta umowę i regulamin, to jest to wzór na 100% stresu w czasie wakacji - wynajmujący ma w zasadzie same obowiązki i kary, najemca nie odpowiada praktycznie za nic... Przynajmniej rozumiem, czemu ma wolne terminy...
  16. W ramach rozważań o różnych opcjach wakacji rozważam wyjazd pożyczonym kamperem. Ceny roztrząsałem w zeszłym roku ( w skrócie kamper + postój w cywilizowanych warunkach = wypaśna kwatera stacjonarna, i to bazuje na kamperach starszych lub mniej wypasionych, za około 350-450 doba, bo w przypadku maszynki za 600 zł za dobę i więcej to już się kosmos robi). O dziwo w tym roku przynajmniej według ogłoszeń da się wynająć nawet na ostatnią chwilę. Mam natomiast jeszcze inną zagwozdkę - podobno wszystkie sprzęty mają komplet OC/AC/Assistance. Pomimo tego, większość wypożyczających żąda kaucji od 3000 do 5000 zł, co ciekawe, zazwyczaj w gotówce, a nie w formie blokady na kaucję. Moje pytanie - czy da się taki sprzęt na 7-10 dni doubezpieczyć, żebym zapomniał o udziale własnym? Mam wielkie wątpliwości, czy przy okazji wakacji przez przypadek nie wtopię dużo większej kasy, niż planuję. Jak mam przez cały wyjazd cierpnąć, czy ktoś mnie nie przyrysuje, czy nie zrobi jakiejś wgniotki, mało tego - jako totalny laik nie wiem nawet, czy nie dostanę sprzętu uszkodzonego - przecież nie wdrapię się na dach, nie będę nurkował pod spodem i jeździł z lupą dookoła 7-metrowego auta i przeglądał każdej szafki w środku ( a wynajmujący z łaską przeznaczają godzinę na odbiór, szkolenie i podpisanie umowy), co do części wyposażenia nie mam nawet pojęcia, jak działa, jak ma działać... Jestem normalnym człowiekiem, pożyczając cudzą własność mam zamiar o nią dbać i nie będę jeździł kamperem leśnymi duktami i stawał w podejrzanych dzielnicach na noc, ale wiadomo wypadki chodzą po ludziach. Pamiętam, że pożyczając nowego Passata na kilka dni, za zniesienie wszelkich szkód własnych, w tym również szyb płaciłem chyba 20 zł na dobę. Da się coś takiego zrobić z autem turystycznym - a zwłaszcza przy najmie prywatnym, bo i takie się zdarzają?
  17. Dla potomności-wymiana silnika rozwiązała chyba sprawę. W wolnej chwili spróbuję obejrzeć krańcówkę, chyba jest pod płytką z boku silniczka. Jak się okazuje,wadliwy silnik to nie tylko zatrzymywanie się wycieraczek w połowie szyby lub praca ciągła pomimo wyłączenia, co jest oczywiste, ale także "gubienie" cykli pracy przy spryskiwaczu (np.jeden zamiast czterech albo cztery, ale bez kolejnego pojedynczego cyklu w celu osuszenia szyby), jak też okresowy brak pracy przerywanej w I położeniu manetki (czasem się włączała, czasem nie, ale jak się włączyła, to już chodziła bez przeszkód).
  18. ZTCP podszybie nie było de facto zalane po kratki (chyba, że gdzieś wcześniej, nie za mojej ery), natomiast trochę wody (tak z 1 cm) tam chlupało. Dziś spróbowałem na sucho bez spryskiwacza - nie opisując obszernie objawów, zaczynam na serio przychylać się do padniętej krańcówki, bo faktycznie wyglądało, jakby wycieraczka nie łapała dolnego położenia do zatrzymania się. Mam takiego dość ogarniętego elektryka, spróbuję do niego wbić jutro, bo jeśli chodzi o silnik i jego rozbiórkę, to się średnio na siłach czuję.
  19. Manetka w palcach ma luz góra-dół i na boki... Za dużo możliwości, chyba jednak kierunek elektryk samochodowy...
  20. Magia robi się zwłaszcza, jak wilgoci nie ma.Po powrocie z pracy pod domem, cały dzień w 32 stopniach,spryskiwacz, po czym już w pierwszym cyklu wycieraczki zawisły w połowie powrotu i żadna siła ich nie ruszy.Po 15 sekundach i machaniu przełącznikiem góra-dół ruszyły i zaczęły normalną pracę,z tym że po spryskaniu tylko jeden cykl pracy zamiast trzech, za to w interwale i na biegach I-II bez przeszkód.Może to jednak faktycznie nie przełącznik, bo jak się zatną, to zmiana pozycji przełącznika nawet ich nie wzrusza, za to później jak zaczęły pracować, to mam wrażenie, że na koniec cyklu pracy robią jeszcze 0,5 cm ruchu w górę niepotrzebnie...
  21. Chyba właśnie w tym kierunku pójdę, gorzej jak trafię na używkę z podobnym albo innym problemem. Z drugiej strony CLIO III to taki trochę ewenement wśród francuzów - elektroniki jakby mniej niż gdzie indziej we francach, a elektryki więcej. Ma oczywiście swoje bolączki (topią się w wodzie silniki wycieraczek i padają jak muchy), w okolicach kierownicy wadliwy kabelek bodajże klaksonu robi zwarcie ze światłami lub urywa się kabelek od włącznika świateł.... Jeśli chodzi o nowy, już prawie kupowałem - ale w necie wszystkie wyglądają tak samo, tyle że mają jeszcze symbole od obsługi zestawu głośnomówiącego (część wspólna dla większości renówek), mój na tym przycisku ma tylko wyciszanie głosu i żaden sprzedawca nie da gwarancji, że będzie pasować...
  22. Pacjentem jest Clio III 2010 r., ale z punktu widzenia metodologicznego temat wykracza poza frańcowate auta. Uwaga - jak kupiłem rok temu, lewy odpływ podszybia był niedrożny i po deszczu stało jeziorko wokół kolumny McPhersona, udrożniłem, wyczyściłem, teraz i lewa i prawa strona ok. Od zeszłego tygodnia autko się na mnie boczy. Jakieś 4-5 dni temu wyjeżdżam z suchego garażu, auto na pewno nie z wilgoci, na zewnątrz kropki deszczu w tempie 1 na szybę co pół minuty, więc tyle, co nic. Jadę 500 metrów, przecieram z raz szybę, na postoju pod sklepem włączam spryskiwacz ( wycieraczki normalnie robią 3 cykle po użyciu na postoju, a jeśli w trakcie jazdy - za dwie-trzy sekundy czwarty cykl osuszający) i wycieraczki pod koniec trzeciego cyklu zatrzymują się w połowie szyby - ani w lewo, ani w prawo. Próbuję machać przełącznikiem, nic, próbuję "z czuciem" pchnąć ręką zzewnątrz - nic, jeszcze parę razy ruszam przełącznikiem góra - dół, nagle same wracają do pozycji postojowej. Próbuję jeszcze raz spryskania - dokładnie jak wyżej. Z duszą na ramieniu ruszam w miasto, deszcz zaczyna padać mniej lub bardziej - czasem praca ciągła, czasem interwał, czasem spryskanie - bez sensacji. Tak mija parę dni, wszystko z nimi ok, choć może to już przeczulenie - ale z raz lub dwa nie wykonały cyklu osuszającego po użyciu spryskiwacza. Być może też mi się tylko wydaje - czasem po pracy zatrzymują się jakiś cm wyżej, ale pod koniec ruchu, a nie inicjując kolejny cykl. Do dziś spokój - wczoraj auto poszło suche w garaż, dziś suche wyjechało, szyba zakurzona, po jakiś 500 metrach jazdy włączam spryskiwacz. Wszystko ok, tylko wycieraczki nie zatrzymują się tym razem, praca ciągła, zaczynam machać góra - dół przełącznikiem z wizją zjazdu na pobocze i grzebania w bezpiecznikach w celu rozpięcia wycieraczek od prądu - nic nie pomaga, pracują ciągle w nawet w pozycji wyłączone, interwał, I bieg, na II biegu szybciej. Coś mnie tknęło, delikatny ruch jak do spryskania szyby - wycieraczki wróciły na pozycję właściwą. Za chwilę przetarłem z płynu (włączenie i wyłącznie dół - gór) i jest ok. Dziś po przyjściu do pracy telefony do paru mechaników - więcej niż pół chce rozbierać/wymieniać wyłącznie silnik, kilku natomiast chce wymienić wyłącznie przełącznik, z czego jeden tylko na oryginał (zamiennik z portalu na A... ok. 150 zł, oryginał tamże pod 400 zł, w serwisie ponad 900 zł). Poza tym od oryginału, wszyscy nie wcześniej niż przyszły tydzień, a ja jeżdżę z duszą na ramieniu, że wycieraczki odżyją nagle w korku w słońcu albo zdechną podczas ulewy, co jednakowo nieprzyjemne. I teraz się waham - czy zaryzykować te 400 zeta i zmienić przełącznik, czy czekać na innego elektryka - tym bardziej, że usterka nie z tych łatwych (zepsuło się i nie ma), tylko z gatunku najbardziej upierdliwych (pojawiam się i znikam).
  23. Sam Keyless nie za bardzo lubi się z komórką w tej samej kieszeni. Organoleptycznie zauważyłem w moim Outku II z 2010 r. - ale jak komórka jest kilka cm od kluczyka ( w praktyce w jednej kieszeni spodni), to keyless po prostu nie działa.
  24. Przewożenie koleżanek,zwłaszcza w mini, też może być absorbujące, nawet bez rozmowy, więc też zakazać. Ja bardziej staram się pokazać absurd, że paplanie trzymając komórkę w ręku jest be, ale to samo paplanie ze słuchawką w uchu, zestawem głośnomówiącym czy telefonem w trybie głośnomówiącym walającym się po kabinie jest cacy.Telefonu trzymać nie można, ale paczkę cukierków, kubek z gorącym napojem,kanapkę czy współpasażerkę za kolano trzymać można, nawet po ... się drapać i jajka poprawiać też można,a tylko telefon jest na cenzurowanym.Telefon jest be, ale CB cacy, nawigacja i playlista na radiu też. Po prostu jakiś absurd się robi, chcecie patroli na motocyklach,kamerek i nie wiadomo czego jeszcze, natomiast zamiast tworzyć przepisy, wystarczy egzekwować istniejące.Jak ktoś na pustej drodze kłapie przez telefon, niech kłapie - ale jak z racji używania czegokolwiek lub kogokolwiek w kabinie ktoś popełnia wykroczenia (jazda za wolno/za szybko, nie trzymając się pasa ruchu,nie zachowując odstępu czy tamując ruch, wtedy walić mandaty ile wlezie. Tymczasem u nas są takie nagonki na pewne tematy - była nagonka na mijania w dzień - wiele to nie zmieniło, była nagonka tracenie pj za przekroczenie w zabudowanym, ludzie dalej jeżdżą jak chcą, teraz znowu problem telefonów. Problemem polskich dróg nie jest każde z tych zjawisk z osobna, tylko całokształt - za mało patroli drogówki, które jak już są, to nastawione na PLN z mandatów,a nie poprawę bezpieczeństwa,niewłaściwe oznakowanie, system szkolenia, który uczy jak zdać egzamin,a nie jak jeździć i i przede wszystkim zezwalanie na uzyskiwanie pj przez osoby, które przebadane przez psychologa nigdy dokumentu nie powinny otrzymać.
  25. Ok, kolego , ale nie w korek - raczej w ruch miejski i pozamiejski. Aktualnie wyłapywanie aut - gadaczy komórkowych w korku to murowany sposób policmajstrów na łatanie dziury w mandatach "niewystawionych", gdzie zagrożenie (auta stoją po kilka - kilkanaście minut nieruchomo albo co kilka minut podczłapują jedną długość pojazdu - bo oczekiwania na czerwonym czy skokowej jazdy 5-40 km/h to ja za korek nie uważam) jest niewielkie.Za to na mieście czy trasie łącznie z autostradami widzę często PH, którzy na fotelu pasażera mają laptopa, w ręce telefon i ogarniają zamówienia albo kurierów, którzy w trakcie jazdy ogarniają tablet z adresami dostawy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.