Skocz do zawartości

danielei_punto

użytkownik
  • Liczba zawartości

    7 974
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez danielei_punto

  1. Piszesz o leasingu zapewne - to zupełnie inna sprawa...
  2. U mnie w okolicy tak na oko to 2/3 ma, pozostałe nie mają - ale wystarczy zjechać na drogi trzycyfrowe i juz robi się ciężej: na małych, niesieciowych stacjach częściej takiej benzyny nie ma, niż jest. Zacząłem na to zwracać większą uwagę, gdy kupiłem auto, w którym wypagana jest benzyna 98. Wyjechałem od dealera ze świecącą kontrolką rezerwy i pojechałem na najbliższą stację - 98 nie było, wlałem 5 litrów 95 i pojechałem na najbliższą stację, gdzie odpowiednie paliwo było, czyli jakieś 20 kilometrów dalej.
  3. To nie jest kwestia podejścia dealera, tylko przepisów w PL. W przypadku leasingu firma leasingowa (albo dealer, który ma pełnomocnictwa) zarejestruje auto, ale to nie jest zakup przez Ciebie: auto kupuje firma leasingowa, a Ty będziesz płacił raty za wynajem, więc odbierasz już zarejestrowane niejako z definicji i z procedurą rejestracji się nie stykasz w ogóle. Inaczej sprawa wygląda, gdy jesteś kupującym - u nas rejestracja pojazdu jest procedurą urzędową, jeśli chcesz zarejestrować auto na siebie, to musisz złożyć wniosek osobiście, albo może to zrobić upoważniona przez Ciebie osoba. Dealer nie jest w stanie zarejestrować auta na Ciebie - chyba, że go wcześniej upoważnisz. Na to nakłada się rejonizacja: prefiks na tablicach rejestracyjnych identyfikuje miejsce, w którym mieszkam (miasto, powiat, itd.) - i zależnie od miejsca zamieszkania mam jeden konkretny urząd, w którym mogę zarejestrować kupione przez siebie auto - ten i tylko ten jeden. Jeśli kupiłem auto od dealera na drugim końcu Polski i upoważniłem go do rejestracji w moim imieniu, to ten dealer musiałby wysłać pracownika do tego konkretnego urzędu odpowiadającego mojemu miejscu zamieszkania, żeby tam odebrał tablice i dowód rejestracyjny i przywiózł je spowrotem. Ogólnie jest to bez sensu więc nikt tak nie robi. Jesli kupisz od lokalnego dealera to raczej nie ma problemu z tym, żeby zarejestrowali auto dla Ciebie - jeśli od jakiegoś dalszego, to zazwyczaj praktykuje się wysyłkę dokumentów kurierem: gdy dealer ma już auto i papiery, to fakturę, wyciąg ze świadectwa homologacji oraz kartę pojazdu wysyła do Ciebie kurierem, Ty sobie z tymi dokumentami rejestrujesz auto, dostajesz tablice i dowód rejestracyjny, a potem jak jedziesz auto odebrać to zabierasz tablice ze sobą. Problem po prostu wynika z takich a nie innych przepisów - jest to słabo przemyślane, bo przy aucie używanym masz stare tablice i 30 dni na przerejestrowanie, IMO przy nowym powinno być podobnie: tymczasowe tablice w najbliższym urzędzie ważne 30 dni (nawet wydawane przez delarea, który miałby ich zapas), w tym czasie można by sobie auto spokojnie zarejestrować u siebie. Kłopot jest nawet z samochodami u delaera na placu - poza demonstracyjnymi te do sprzedania nie są zarejestrowane, więc nie można nimi wyjechać na drogę publiczną zanim nie zostaną kupione i nie dostaną tablic. Nie ma czegoś takiego jak np. tablica należąca do delaera - więc nie da się np. przetestować auta, które dealer ma, ale które nie jest samochodem demonstracyjnym (tzn. takim, który dealer kupił i zarejestrował na siebie). BTW. jeszcze jedna ciekawostka: przy rejestracji auta otrzymujesz tzw. tymczasowy dowód rejestracyjny, drukowany na miejscu w urzędzie. Jest on ważny miesiąc i nie można z nim opuszczać granic Polski. Właściwy dowód jest produkowany w jednym miejscu w PL, w wytwórni papierów wartościowych - i dlatego dostajesz tymczasowy. Ten właściwy trzeba odebrać później, zwykle po dwóch tygodniach już jest. I ponownie: odbierasz osobiście w okienku, albo upoważniona osoba. Jest strona internetowa, gdzie można sobie sprawdzić, czy Twój dokument jest już gotowy, a te "nowocześniejsze" urzędy - prawdziwe szaleństwo - potrafią Ci nawet wysłać maila czy SMS-a że dokument już jest i czeka,
  4. Ja tam widzę tylko tyle, że wyniki są podane w przeliczeniu na 100 aut.
  5. To jest cena samego auta u dealera - bez uwzglednienia ewentualnych dodatkowych promocji, itd. Po zakupie odbierasz fakturę, karte pojazdu i świadectwo homologacji, z tym idziesz do urzędu gdzie, dostajesz dowód rejestracyjny i tablice, wykupujesz ubezpieczenie, zakładasz tablice i naklejkę na szybę, potem jedziesz na najbliższą stację benzynową, bo świeci się rezerwa, tankujesz - i możesz już jechać do domu. W PL na większych stacjach - tak. Na mniejszych już niekoniecznie.
  6. W PL w zeszłym roku sprzedawali ok. 3800 miesięcznie. Ogólnie jest to najlepiej sprzdająca się marka w PL. W tej cenie u nas byłby to niezły hit - pewnie kolejki by stały pod salonami jak pod Apple Store w dniu premiery iPhone. W dobie downsizingu pojawiają się już małe silniki turbodoładowane wymagające benzyny 98 - bywa to kłopotliwe, bo nie wszędzie ona jest dostępna.
  7. W przypadku Stilo (gdy kupowałem w 2005) były nawet jakieś dziwne rabaty za wybranie konkretnych opcjonalnych elementów wyposażenia i na niektórych rzeczach rabat był wyższy niż koszt takiej opcji. Opcji rabatowania było tyle, że sprzedawcy się w tym gubili - część opustów się nie łączyła, część tylko pod pewnymi warunkami, itd.
  8. Bo czasem zakup u małego zwyczajnie opłaca się bardziej niż u dużego - szczególnie gdy nie kupujesz na firmę. U dużych, handlujących markami lubianymi przez floty, często jest to pierwsze pytanie i ostatnie za razem: zakup na firmę? Nie? Cennik jest na stronie internetowej, do widzenia. Napisałeś: "tego rzędu rabaty ludzie dostają i nie jest to nic nadzwyczajnego". Teraz okazuje się, że jednak trzeba się specjalnie "postarać", cokolwiek by to miało znaczyć. Z sytuacją pod nazwą "nic nadzwyczajnego" mamy do czynienia wtedy, kiedy np. importer wspomaga delaera w rabatowaniu w jakiejś formie - gdy Superb II był w schyłkowej fazie, to był na niego dość konkretny opust finansowany przez Skodę, wystarczyło się upomnieć. "Nic nadzwyczajnego" to był też swego czasu np. rabat mierzony w dziesiątkach procent w Citroenie (po aktualizacji cenników margines jest nieco mniejszy) czy to, że u Fiata jeśli ktoś nie był akurat lekarzem czy dziennikarzem, to zawsze mógł sobie na poczekaniu zostać VIP-em. Jeżeli dealer musi zrezygnować w całości z własnej marży, to - pomijając szczęśliwy zbieg okoliczności - musi mieć jakieś konkretne powody, żeby się na taki krok zdecydować. I to mnie właśnie interesuje - jakie? Mnie to niezmiennie bawi. Jest to swego rodzaju autokącikowy folklor, że zawsze znajdzie się ktoś, komu samochód pali mniej, niż deklaruje producdent, komu powszechnie znane wady fabryczne konkretnego modelu w ogóle nie wystąpiły, czy ktoś, komu akurat ubezpieczyciel o kiepskiej renomie bezproblemowo zlikwidował szkodę. Widać nadeszła kolej na mistrzowskie negocjacje.
  9. Kilkanaście lat temu we Wrocławiu kolega bezmyślnie wjechał maluchem na niestrzeżony przejazd i doszło do kolizji z lokomotywą, która akurat tamtędy się toczyła. Szczęście, że lokomotywa była już na przejeździe i samochód zahaczył tylko przodem o jej bok - gdyby wjechał minimalnie wcześniej to dostałby w lewy bok, co mogło się skończyć kiepsko. Maluch został trochę pokiereszowany, ale odjechał o własnych siłach, a lokomotywa wg. relacji kolegi po prostu się oddaliła - na oko bez strat. Parę dni później do kolegi zgłosiła się policja z zarzutem, że podobno uszkodził swoim autem lokomotywę i uciekł z miejsca zdarzenia. W sumie wtedy reguły były trochę inne i skończyło się na niczym, ale coś tam z OC kolegi było w tej lokomotywie naprawiane.
  10. Masz nr boczny czy rejestracyjny autobusu? Jeśli masz, najlepiej na nagraniu, to można spróbować skontaktować się z właścicielem, jeśli wiesz czyj ten autobus jest i wysądować, czy w w ogóle zarejestrowali szkodę i mieliby chęć ją usunąć. Ale warto by mieć do tego nagranie, na którym ten autobus da się zidentyfikować, bo jak się zgłosisz, to może się okazać, że np. autobus, z którym miałeś obcierkę to jest ten:
  11. To nie jest żadna odpowiedź, tylko nic nie wnoszące ogólniki. Dwa lata temu kupiłem w salonie u siebie na wsi nowe auto, dostałem na nie kilkanaście procent rabatu (nie chce mi się liczyć w tej chwili, ale powyżej 10). Marka uchodzi za tę nieskłonną do udzielania rabatów, więc widać, jaki to ze mnie wytrawny negocjator - ba, nawet skanem faktury mogę to podeprzeć. Rzecz w tym, że nie ma tu pewnej dodatkowej informacji - auto było zamówione przez kogoś innego i ten ktoś wpłacił zaliczkę a potem go po prostu nie odebrał, a że model jakoś szczególnie chodliwy nie jest, to salon się go z chęcią pozbył przy pierwszej okazji, gdy trafił się ktoś tym akurat modelem zainteresowany. No ale z tym dodatkiem cała historia już tak rewelacyjnie nie wygląda, bo w sumie poza szczęściem, że trafiłem na taką sytuację, żadnej zasługi mojej w tym nie ma. Nie zmienia to faktu, że historyjkę o sowitych rabatach można by z tego ukręcić całkiem niezłą i potem jej bronić jak niepodległości.
  12. Do konsekwencji nawołuje ktoś, kto uważa, że przy pomocy negocjacji jest w stanie skłonić dealera do rezygnacji z jakiegokolwiek zarobku O wielkich rabatach to nie ja bajam w tym wątku. To jest inny rynek z innym wolumenem sprzedaży. Dealerzy przy dużo większym obrocie dostają auta po innych cenach, więc mają z czego zejść. Trzymajmy lepiej naszych realiów, gdzie marża rzędu 9.5%-10% jest już więcej niż przyzwoita, a zdarzają się marże typu 6 czy 7%. Jeśli dealer nie ma żadnego "promocyjnego" wsparcia od importera , to jedyne czym dysponuje, to jego własna marża. Jeśli sprzeda z autem coś, na czym zarobi również, to być może będzie skłonny zrezygnować z trochę większej części tej marży. Być może udzieli wyższego rabatu, przyjmując w rozliczeniu poprzednie auto klienta po "nierynkowej" cenie. Jest parę opcji, ale to są sytuacje szczególne. Pamiętajmy, że z tego, co na tej i innych transakcjach zarobi, musi utrzymać salon, zapłacić pracownikom, zapłacić za samochody stojące na placu (albo za kredyt, którym sfinansował ich zakup), nieraz opłacić transport, itd., itp. Akurat sprzedaż nowych aut wypada bardzo słabo jeśli chodzi o stopę zwrotu, ale wypadałoby przynajmniej wyjść na zero. Wyjaśnij zatem, jak racjonalnie przekonać sprzedawcę, aby udzielił nam rabatu równego marży, bądź nawet większego? Załóżmy, że nie jesteś klientem typu "kupuję pięć dostawczaków, to tę osobówkę dorzucicie mi za 50% ceny". Użycie broni czy środków chemicznych również nie wchodzi w rachubę. Dlaczego w ogóle firma ma sprzedać coś komuś nic na tym nie zarabiając? I tu nawet nie chodzi o jednostkowy przypadek, bo wyjątki można by jakoś wytłumaczyć - sam pisałeś, że rabaty na poziomie 10% są na porządku dziennym, więc rzekomo jest to postępowanie nagminne. Czyżby warunkiem koniecznym do zostania dealerem Skody była czerwona czapka i biała broda? Jak się już coś próbuje wyssać z palca, to warto go najpierw umyć. Na razie nie widzę powodów. Kupiłem w salonie krewnego dwa auta, obydwa na warunkach więcej niż zadowalających.
  13. Raczej chodzi o to, żeby nie stanął tam, gdzie assistance nie dojedzie.
  14. Na razie to ja współczuję dealerom, którzy od ust sobie odejmą, byle tylko kupującego ucieszyć odpowiednio godnym rabatem. Czyli już nie każdy dostanie te 10% ot tak, tylko musi to być to jakaś konkretna grupa zawodowa? Widać to moje współczucie jest niepotrzebne, bo juz sie okazuje, że tak różowo to jednak nie wygląda.
  15. Szkoda tylko, że jak sie akurat szuka dealera z żyłką dobroczynną, to trudno takiego znaleźć. W zeszłym roku akurat kuzyn rozsyłał zapytanie do wszystkich dealerów Audi (do każdego osobny mail, zeby nie wyglądało to na "licytację") - chodziło o konkretną konfigurację, było mu wszystko jedno u którego dealera kupi. Dealerów jest bodaj 26 czy 27 w Polsce, ponad połowa nie odpowiedziała w ogóle, a ci, którym akurat chciało się odpowiedzieć, oferowali zwykle jakieś gratisy plus niewielki rabat kwotowy. W paru przypadkach była informacja o potencjalnie większym rabacie przy skorzystaniu z oferty kredytowej. Tych, co odpowiedzieli, obdzwonił. Najbardziej chojny sprzedawca zaoferował całe 3% rabatu od ceny cennikowej przy zakupie za gotówkę - i u tego dealera ostatecznie auto zostało kupione, bo lepszej oferty nie było (auto zamówione pod koniec września, odbiór był w styczniu). Od dwóch czy trzech sprzedawców wprost usłyszał, żeby poszedł sobie do brokera jesli chce się potargować.
  16. Dodaj jeszcze, że przy zakupie przez osobę fizyczną i za gotówkę.
  17. Wyżej jest wprost mowa o tym, że te 10% na Octavię to "z marszu każdemu daja", wystarczy tylko "umieć ponegocjować" - i to jest akurat dosyć fantastyczna koncepcja, nie mająca wiele wspólnego z rzeczywistością. Można mieć szczęście i trafić na sprzyjający zbieg okoliczności - ale oczekiwanie co do zasady rabatu odpowiadającego z grubsza marży dealera skończy się przykrym rozczarowaniem w zdecydowanej większości przypadków.
  18. Ale nie jakieś wielce spektakularne - ludzie potrafią przychodzić z pomysłami wyrwania 20 kzł na Octavii kosztującej cennikowo koło 100 kzł bo "czytali w internecie" i nic dziwnego, że odsyłani są z kwitkiem. Coś tam można urwać, ale ogólnie pewnie zależy to od konkretnej transakcji - inaczej sprawa wygląda przy zakupie za gotówkę, a inaczej przy elasingu czy kredycie; im bliżej końca roku, tym sytuacja dotycząca planu jest bardziej klarowna i jak niedużo brakuje to można trafić na niezłą okazję Ale ogólnie trudno traktować to jako regułę. Zupełnie inna rozmowa jest o autach, które już sa na miejscu. No i jak się komuś w ogóle nie spieszy, to dochodzi opcja zamówienia auta jako democar.
  19. Piszesz o rabatach na poziomie marży dealera, a nawet powyżej - jednak jest to coś nadzwyczajnego
  20. Ja akurat dwa weekendy temu rozmawiałem ze współwłascicielem tego wskazanego salonu na temat konkretnego auta - na Octavię Scout zamawianą do produkcji, cennikowo kosztującą jakeś 146 kzł, coś tam można było dostac jako gratisy, ale kwotowo nie była to suma rzucająca na kolana. Jeśli nie ma akurat żadnej specjalnej akcji po stronie importera, to żeby wykręcić te 10% dealer musiałby sam troche dorzucić. Co innego z autem, które już gdzieś sobie stoi na placu, albo do którego jakoś pośrednio dokłada się importer (promowanie modelu, wyporzedaż, jakas specjalna akcja promocyjna, itp.) - wtedy margines może być pewnie sporo wiekszy.
  21. Proszę bardzo: http://www.skoda.rewo.pl/ - to jest dealer Forda od ponad 20 lat, Skodą zaczeli handlować względnie niedawno. W internecie niezmiernie łatwo jest sobie pofantazjować na temat niebotycznych rabatów - tutaj akurat z pierwszej ręki wiem, jak to wygląda. Coś tam można ugrać na modelach mniej rozchwytywanych albo przy dużym zakupie. Jesli chcesz zamówić z produkcji jedną sztukę jednego z dwóch najbardziej rozchwytywanych modeli, to o znaczącym rabacie ... możesz sobie pomarzyć. Parę gratisów i tyle wszystkiego.
  22. Mam krewnego, który jest dealerem Skody - info z pierwszej ręki: w przypadku Octavii i Superba nie daje żadnych rabatów (nawet rodzinie - pytałem o Octavię Scout, zaproponował Forda Kuga z rabatem , bo Fordy tez sprzedają). I tak wszystko schodzi niemal na pniu, więc nie ma to sensu...
  23. To pokazuje, jak różne były realia. Pamiętam, że w 1988 odwiedziła nas ciotka z AU - po Wrocławiu i okolicy wożona była właśnie Syreną 105 (3 cylindry, 850ccm, 40 KM - dwusów): naprzemiennie z Wartburgiem 353W (3 cylindry, 995ccm, 50KM - też dwusów): tak że miała okazję poobcować z motoryzacją polska i niemiecką (fakt, że niemiecka w wydaniu DDR, ale zawsze).
  24. Syrena to chyba jedyny - pomijając mikrosamochody - całkowicie polski samochód osobowy wyprodukowany w czasach PRL. Pokazano go w 1955, produkcję zaczęli w 1957, produkowali go do 1983 i on w zasadzie stylistycznie wiele się nie zmienił w tym czasie. Nie wiem, czy w AU były jakiekolwiek auta z silnikiem dwusuwowym, pewnie tylko motocykle. Podejrzewam, że ten samochód już jako nowy był dużo bardziej kłopotliwy w eksploatacji niż dziś bardziej "cywilizowane" pojazdy, które teraz mają ponad 40 lat. Ja z dzieciństwa pamiętam, że wszyscy, którzy Syrenami jeździli, w kółko naprawiali przeguby półosi napędowych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.