Skocz do zawartości

Kupiłem Prestiża


Pigmej

Rekomendowane odpowiedzi


no to ja zapytam - czemu porównujesz nową BMW 5 do starej BMW5?

 

Bo autor wątku miał budżet na nową.

 


poza tym GSem jezdzilem - uwielbiam to auto, wlasnie za bezkonkukrencyjne wygłuszenie. i bez wahania wziąłbym 8-10 letniego GS vs dowolne BMW5 czy Merca z dieslem. wlasnie ze wzgledu na przyjemność z jazdy. a że rozmawiamy w tym wątku o przyjemności w segmentach, które mają zapewniać komfort w trasie... to nie wiem jak mało istotnym czynnikem tutaj w kwestii przyjemności... jest "hipotetyczne" zmęczenie auta z wiekiem...

 

Tyle że tu nie ma mowy o segmentach - w założonym budżecie można wybierać w tym samym segmencie, tylko nowe vs. stare. A obecni tu uparcie porównują E-klasę z jakimiś kompaktami (dobrze że nie z Pandą z gazem). Ja tylko piszę że autor wydając 100k miałby auto tej samej klasy, tylko dramatycznie nowsze i z gwarancją. Co jest złego w jeżdżeniu nowym autem na gwarancji, że trzeba mi udowadniać że stare jest lepsze?

 


aha. i passat TSI miazdzy Eklasę na postoju. na autostradzie nie bardzo... aczkolwiek Passat jest dobrze wytłumiony jak na "swój segment". to jednak do Eklasy mu trochę brakuje... i jak tylkok szum powietrze zaczyna grać pierwsze skrzypce przed silnikiem - ciche TSI przestaje być atutem.

 

Tak, ale to nie następuje w zakresie dozwolonych prawem prędkości, trzeba jechać grubo powyżej. Poza tym gigantycznym nadużyciem jest twierdzenie, że kierowca będzie z tego powodu cierpiał katusze.

 


zatem nie dorabiaj - masz dziwnie sprecyzowane poglądy i obsesyjną potrzebę posiadania ostatniego słowa w dyskusji... o ile to pierwsze jest ok - każdy jakieś ma - to to drugie trochę narzuca to pierwsze

i dziwnym trafem - zarzucasz zakrzywienie rzeczywistości jako 1 przeciwku 5 osobom to ciekawe... spisek?

 

Na tym forum znajdę i 100 osób, które będą bronić teorii że używane auto jest lepsze od nowego, posługując się absurdalnymi argumentam.

 

 

Zauważ, że tu nie chodzi o klasyczny już spór: "pełnoletni Mercedes vs. nowa Panda", który jest wałkowany do upadłego. Takiej argumentacji używają moi adwersarze, zupełnie ignorując fakt, że moja koncepcja na auto autora wątku brzmiała: "dorzuć 100k i będziesz miał to samo tylko nowe i na gwarancji". Nigdzie nie proponowałem kompakta z gazem czy coś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo autor wątku miał budżet na nową.

1. trolluje

2. zaznaczył że nie kupuje w takich kwotach.

 

 

Tyle że tu nie ma mowy o segmentach - w założonym budżecie można wybierać w tym samym segmencie, tylko nowe vs. stare. A obecni tu uparcie porównują E-klasę z jakimiś kompaktami (dobrze że nie z Pandą z gazem). Ja tylko piszę że autor wydając 100k miałby auto tej samej klasy, tylko dramatycznie nowsze i z gwarancją. Co jest złego w jeżdżeniu nowym autem na gwarancji, że trzeba mi udowadniać że stare jest lepsze?

bo są aspekty w którym stare w innego segmentu jest lepsze niż nowe. tak samo jak są aspekty które przemawiają odwrotnie. oczywista oczywistość.

a co jest złego? 100k PLN różnicy, które IMHO to wyrzucenie w błoto, bo gwarancja fabryczna nie jest tego warta.

sam jestem przykładem człowieka, który wyleczył się z kupowania nowych aut, bo nie widziałem ŻADNEJ wartości dodanej po zastanowieniu (obecnie mam używane z gwarancją)...

  

Tak, ale to nie następuje w zakresie dozwolonych prawem prędkości, trzeba jechać grubo powyżej. Poza tym gigantycznym nadużyciem jest twierdzenie, że kierowca będzie z tego powodu cierpiał katusze.

1.

kto napisał, że w klasie D przy autostradowych prędkościach cierpi katusze? ja pisałem o segmencie C, którym jezdzilem pół życia i na autostradach męczy (jeden mniej, inny więcej) - ale po 10h w drodze w alpy, każdy się udzielał...

2. przy 140-150 zmierz poziom DB i wtedy pogadamy.

 

Na tym forum znajdę i 100 osób, które będą bronić teorii że używane auto jest lepsze od nowego, posługując się absurdalnymi argumentam.

 

 

Zauważ, że tu nie chodzi o klasyczny już spór: "pełnoletni Mercedes vs. nowa Panda", który jest wałkowany do upadłego. Takiej argumentacji używają moi adwersarze, zupełnie ignorując fakt, że moja koncepcja na auto autora wątku brzmiała: "dorzuć 100k i będziesz miał to samo tylko nowe i na gwarancji". Nigdzie nie proponowałem kompakta z gazem czy coś.

ok, ale wróćmy do oryginalnego słowa które rozpoczęło dyskusję: ja w tym wypadku pisałem o "zużyciu" vs przyjemność z jazdy (obok gwarancji) - gdzie nie widzę za dużego związku... a nie o aspektach ekonomicznych wyboru jednego z 700 modeli i wersji na rynku...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. trolluje

2. zaznaczył że nie kupuje w takich kwotach.

 

No to jak traktować niepoważny wątek poważnie? IMO to lepszy przypadek niż kolejna Panda vs. prestiż. Są ludzie, którzy mają 200k i wydają 20k - taki przypadek jest fajniejszy do dyskusji.

 

 

 

bo są aspekty w którym stare w innego segmentu jest lepsze niż nowe. tak samo jak są aspekty które przemawiają odwrotnie. oczywista oczywistość.

 

I z tym nie polemizowałem - założyłem jednak że autor może sobie pozwolić na ten sam segment.

 

 

 

a co jest złego? 100k PLN różnicy, które IMHO to wyrzucenie w błoto, bo gwarancja fabryczna nie jest tego warta.

sam jestem przykładem człowieka, który wyleczył się z kupowania nowych aut, bo nie widziałem ŻADNEJ wartości dodanej po zastanowieniu (obecnie mam używane z gwarancją)...

 

Ale on nie wyrzuca 100k jeśli bierze auto na pół roku i sprzeda. Wyrzuci w najgorszym wypadku kilka tys. zł. A to gra warta świeczki bo jedna awaria może kosztować więcej.

 

1.

kto napisał, że w klasie D przy autostradowych prędkościach cierpi katusze? ja pisałem o segmencie C, którym jezdzilem pół życia i na autostradach męczy (jeden mniej, inny więcej) - ale po 10h w drodze w alpy, każdy się udzielał...

2. przy 140-150 zmierz poziom DB i wtedy pogadamy.

 

Ja tu nie o klasie C. A w klasie D też masz auta ciche i głośne. Taki C5 potrafi być bardzo cichy na przykład i mierzyć się z premiumami.

 

 

 

ok, ale wróćmy do oryginalnego słowa które rozpoczęło dyskusję: ja w tym wypadku pisałem o "zużyciu" vs przyjemność z jazdy (obok gwarancji) - gdzie nie widzę za dużego związku... a nie o aspektach ekonomicznych wyboru jednego z 700 modeli i wersji na rynku...

 

A ja się zgodzę że między autem nowym a mającym 200kkm nie musi być różnicy. Ale między nowym a mającym 400kkm różnica już jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam gościa który zarabia 30 tysięcy na misiąć + żona 10 i nigdy nie kupili nowego auta. Zawsz 4-5 letnie. Volvo, Saab teraz znów Volvo.

 

Zależy kto co lubi i ile jeździ.

 

4-5 letnie to nie to samo co rocznik 2003.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jak traktować niepoważny wątek poważnie? IMO to lepszy przypadek niż kolejna Panda vs. prestiż. Są ludzie, którzy mają 200k i wydają 20k - taki przypadek jest fajniejszy do dyskusji.

no to wygląda właśnie na taki przypadek :)

 

 

 

 

Ja tu nie o klasie C. A w klasie D też masz auta ciche i głośne. Taki C5 potrafi być bardzo cichy na przykład i mierzyć się z premiumami.

owszem. pewnie lider segmentu D pod kątem wygłuszenia. będzie lepszy niż ogon segmentu E - ale czy na tej podstawie można cokolwiek dowodzić? nie. bo segment D nadal jest niżej niż E. i to o czym piszesz absolutnie nie jest regułą.

 

  

A ja się zgodzę że między autem nowym a mającym 200kkm nie musi być różnicy. Ale między nowym a mającym 400kkm różnica już jest.

może jest może nie ma. bo skoro 200kkm nie odgrywa takiej roli, którą zauważysz... to czy 400 musi? :) a nawet jeśli musi - to czy zabierze przyjemność z jazdy? przy założeniu że mówimy o dobrze serwisowanym i sprawnym aucie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego tu nie udowodnię przecież.  ;)

no jak? przecież dowód jest bardzo prosty: nowy jest obarczony ryzykiem błędu konstrukcyjnego... 200kkm to dobrze dotarte i pewne auto :) w każdym względzie lepsze ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


no to wygląda właśnie na taki przypadek

 

Ale trzymając się tej koncepcji to wybieranie auta za 20k i próba eksploatowania go w długich, zagranicznych trasach jest obarczona wielkim ryzykiem. Biorąc pod uwagę, że autor ma zamiar auto sprzedać po pół roku to zamrożenie (nie wydanie lecz zamrożenie) tych 100k więcej jest rozsądniejsze, bo daje święty spokój na trasach.

 


owszem. pewnie lider segmentu D pod kątem wygłuszenia. będzie lepszy niż ogon segmentu E - ale czy na tej podstawie można cokolwiek dowodzić? nie. bo segment D nadal jest niżej niż E. i to o czym piszesz absolutnie nie jest regułą.

 

I ja się nie upieram że będzie lepszy. Dowodzę tylko że segment D jest na tyle dobry, że da się znaleźć auto, które nie będzie miażdżąco gorsze w komforcie a zaoferuje gwarancję i święty spokój. Dodając to do siebie suma może przeważyć. A dalej - dokładając kolejne kilkadziesiąt tys. (dalej w budżecie) można nie rezygnować z niczego i też dostać gwarancję.

 


może jest może nie ma. bo skoro 200kkm nie odgrywa takiej roli, którą zauważysz... to czy 400 musi? a nawet jeśli musi - to czy zabierze przyjemność z jazdy? przy założeniu że mówimy o dobrze serwisowanym i sprawnym aucie.

 

...których na polskim rynku po takim przebiegu i w idącym za tym wieku ze świecą szukać. Sam wiesz że prawdopodobieństwo znalezienia nie zmęczonego życiem egzemplarza jest znikome. A dalej przyjemność z jazdy może zabrać awaria spowodowana zużyciem czegokolwiek, co przy tym przebiegu jest naturalne przecież.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale trzymając się tej koncepcji to wybieranie auta za 20k i próba eksploatowania go w długich, zagranicznych trasach jest obarczona wielkim ryzykiem. Biorąc pod uwagę, że autor ma zamiar auto sprzedać po pół roku to zamrożenie (nie wydanie lecz zamrożenie) tych 100k więcej jest rozsądniejsze, bo daje święty spokój na trasach.

IMHO nie jest to tak duże ryzyko jak implikujesz... i święty spokój też "dyskusyjny". ale właśnie tak chcą producenci, żeby nabywca myślał :)

 więcej zależy od marki i silnika, niż od wieku...

 

I ja się nie upieram że będzie lepszy. Dowodzę tylko że segment D jest na tyle dobry, że da się znaleźć auto, które nie będzie miażdżąco gorsze w komforcie a zaoferuje gwarancję i święty spokój. Dodając to do siebie suma może przeważyć. A dalej - dokładając kolejne kilkadziesiąt tys. (dalej w budżecie) można nie rezygnować z niczego i też dostać gwarancję.

można. ale nie każdemu na tym zależy.

 

 

  

...których na polskim rynku po takim przebiegu i w idącym za tym wieku ze świecą szukać. Sam wiesz że prawdopodobieństwo znalezienia nie zmęczonego życiem egzemplarza jest znikome. A dalej przyjemność z jazdy może zabrać awaria spowodowana zużyciem czegokolwiek, co przy tym przebiegu jest naturalne przecież.

sam wiem, że prawdopodobieństwo znalezienia dobrego egzemplarza w PL jest "normalne". bo 1: nie musi to być PL, 2: u nas też są fajne auta, kwestia szukania "stanu", nie "ceny"... nie demonizuj naszego rynku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IMHO nie jest to tak duże ryzyko jak implikujesz... i święty spokój też "dyskusyjny". ale właśnie tak chcą producenci, żeby nabywca myślał

 więcej zależy od marki i silnika, niż od wieku...

 

Jednak rachunek prawdopodobieństwa jest tu nieubłagany.

 

 

 

można. ale nie każdemu na tym zależy.

 

Oczywiście. Każdy może wybrać co tam chce. Ale to nie jest obalenie racjonalnych argumentów, lecz po prostu ignorowanie ich. Można - ale one dalej będą aktualne.

 

 

 

sam wiem, że prawdopodobieństwo znalezienia dobrego egzemplarza w PL jest "normalne". bo 1: nie musi to być PL, 2: u nas też są fajne auta, kwestia szukania "stanu", nie "ceny"... nie demonizuj naszego rynku. 

 

Ale patrz na założenia: auto od dziś na pół roku i do sprzedania.

Jak nie masz mnóstwa czasu na szukanie auta i nie masz zamiaru go potem użytkować latami to nie ma sensu szukanie okazji, lepiej pragmatycznie kupić pierwsze lepsze ale za to pewne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak rachunek prawdopodobieństwa jest tu nieubłagany.

no właśnie nie jest. przy obecnym postarzaniu produktu... ale to temat nierozstrzygalny.

 

 

 

Oczywiście. Każdy może wybrać co tam chce. Ale to nie jest obalenie racjonalnych argumentów, lecz po prostu ignorowanie ich. Można - ale one dalej będą aktualne.

nie. IMHO gwarancja nie jest warta różnicy w cenie i utraty wartości. to nie jest racjonalny argument? nie ignoruję gwarancji. ale nie klei mi się matematyka. proste.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak rachunek prawdopodobieństwa jest tu nieubłagany.

No właśnie nie jest...

Jeśli kupisz w miarę młode i niebite auto, to masz mniejsze szanse na fakup niż kupując nowe. Bo wyjeździe z fabryki mogą szybko wyjść jakieś pierdoły - nawet takie drobne jak luźna śruba czy wada materiałowa.

W trzylatku wszystkie takie drobiazgi zostały już wymienione, a reszta nie zdążyła się jeszcze zużyć.

nie. IMHO gwarancja nie jest warta różnicy w cenie i utraty wartości. to nie jest racjonalny argument? nie ignoruję gwarancji. ale nie klei mi się matematyka. proste.

Wiesz, w Polsce utrata wartości nie jest taka duża, a do tego rynek jest dziki. W Polsce kupowałbym pewnie nowe.

Za kanałem jest zupełne przeciwieństwo - rezydualna wartość po trzech latach to zwykle 40-45%. To jest przecież kosmos, kupowanie nowego przy takich kosztach to jest fanaberia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


nie. IMHO gwarancja nie jest warta różnicy w cenie i utraty wartości. to nie jest racjonalny argument? nie ignoruję gwarancji. ale nie klei mi się matematyka. proste.

 

Różnica w cenie nie gra takiej roli jeśli sprzedajesz za pół roku. Różnica jest tylko w utracie wartości w tym okresie. Niech ten stary straci ze 2-3k, niech nowy straci 5-7k. Za pół roku okaże się, że gwarancja kosztowała kilka tysięcy. Tragedii nie ma - mniej niż jedna naprawa za granicą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie nie jest...

Jeśli kupisz w miarę młode i niebite auto, to masz mniejsze szanse na fakup niż kupując nowe. Bo wyjeździe z fabryki mogą szybko wyjść jakieś pierdoły - nawet takie drobne jak luźna śruba czy wada materiałowa.

W trzylatku wszystkie takie drobiazgi zostały już wymienione, a reszta nie zdążyła się jeszcze zużyć.

 

To jest mit. Wg tej teorii psują się tylko auta zupełnie nowe oraz stare. W okresie pomiędzy nie mają prawa.  ;l

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


I ja się nie upieram że będzie lepszy. Dowodzę tylko że segment D jest na tyle dobry, że da się znaleźć auto, które nie będzie miażdżąco gorsze w komforcie a zaoferuje gwarancję i święty spokój. Dodając to do siebie suma może przeważyć. A dalej - dokładając kolejne kilkadziesiąt tys. (dalej w budżecie) można nie rezygnować z niczego i też dostać gwarancję.

 

Umyka Ci tylko, że w zależności od rodzaju awarii te dwa człony nie idą ze sobą w parze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różnica w cenie nie gra takiej roli jeśli sprzedajesz za pół roku. Różnica jest tylko w utracie wartości w tym okresie. Niech ten stary straci ze 2-3k, niech nowy straci 5-7k. Za pół roku okaże się, że gwarancja kosztowała kilka tysięcy. Tragedii nie ma - mniej niż jedna naprawa za granicą.

a no fakt. zapomniałem o tym pół roku...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Umyka Ci tylko, że w zależności od rodzaju awarii te dwa człony nie idą ze sobą w parze...

 

Gwarancja oznacza święty spokój. Na pewno bardziej niż brak gwarancji, czyż nie? A prawdopodobieństwo awarii rośnie z wiekiem zamiast maleć. Dodaj to do siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwarancja oznacza święty spokój.

 

Nie.  :skromny:  Oznacza mniej kłopotów, mniejsze koszty, ale nie święty spokój. Samochód rozkraczony na auhobanie gdzieś w środku Europy bez względu czy ma gwarancję czy nie nie daje świętego spokoju a komplikuje wyjazd i przysparza nerwów.

 

 

 

Na pewno bardziej niż brak gwarancji, czyż nie?

 

No jeżeli tak mocno chcesz by Ci przyznać rację to TAK, masz rację  ;l

 

A prawdopodobieństwo awarii rośnie z wiekiem zamiast maleć. Dodaj to do siebie.

 

I tu znowu można elaboraty pisać...ale to może koNik niech ci wytłumaczy, będzie 2 skrajne obozy, bo ja tak po środku jestem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwarancja oznacza święty spokój. Na pewno bardziej niż brak gwarancji, czyż nie? A prawdopodobieństwo awarii rośnie z wiekiem zamiast maleć. Dodaj to do siebie.

Jestem za, a nawet przeciw... Gwarancja i (jeśli jest obserwowane) mniejsze prawdopodobieństwo awarii - kosztuje w utracie wartości tyle, że może się nie opłacać.

Za tą kwotę możesz zwykle wyremontować mechanicznie całe auto. Najważniejsze to kupić auto proste, bo krzywego naprawić się już nie da.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a no fakt. zapomniałem o tym pół roku...

 

Jak to na spokojnie rozrysujesz to wyjdzie że najlepiej wziąć coś w stylu rocznego BMW (opcja droga - IMO jakieś 150k by poszło) na fabrycznej gwarancji i z serwisem. Takie auto też potem łatwo sprzeda.

Opcja tańsza to auto klasy D (tu zmieści się bez problemu w 100k), w zamian za jakąś rezygnację z komfortu.

 

Za pół roku sprzeda i zapomni. Wszystko razem wyjdzie lepiej niż wynajem, a ma szansę być równie niekłopotliwe.

 

 

Gdyby auto było dla niego i na lata to kryteria mogą być zupełnie inne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem za, a nawet przeciw... Gwarancja i (jeśli jest obserwowane) mniejsze prawdopodobieństwo awarii - kosztuje w utracie wartości tyle, że może się nie opłacać.

Za tą kwotę możesz zwykle wyremontować mechanicznie całe auto. Najważniejsze to kupić auto proste, bo krzywego naprawić się już nie da.

 

Ty też nie założyłeś że to auto ma za pół roku być sprzedane. Za tą utratę wartości nic nie wyremontujesz, może nawet wyjdzie taniej niż jedna naprawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty też nie założyłeś że to auto ma za pół roku być sprzedane. Za tą utratę wartości nic nie wyremontujesz, może nawet wyjdzie taniej niż jedna naprawa.

Kupując.nowe i sprzedając po sześciu miesiącach?

Dyche będzie w plecy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie. :skromny: Oznacza mniej kłopotów, mniejsze koszty, ale nie święty spokój. Samochód rozkraczony na auhobanie gdzieś w środku Europy bez względu czy ma gwarancję czy nie nie daje świętego spokoju a komplikuje wyjazd i przysparza nerwów.

.

Oczywiście, że tak

Tylko, że w 1 opcji dzwonisz do salonu, zabierają zepsute, dają nowe, odbierasz naprawione bez utraty $.

W przypadku starego grata podobnie jeśli masz assistance ale tu np możesz grubo popłynąć z $ za naprawę, która w środku Europy może przekroczyć wartość wraku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupując.nowe i sprzedając po sześciu miesiącach?

Dyche będzie w plecy.

 

Czytasz wątek? Gdzie ja pisałem o fabrycznie nowym? Od początku wałkuję żeby kupić auto używane ale będące jeszcze na fabrycznej gwarancji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem za, a nawet przeciw... Gwarancja i (jeśli jest obserwowane) mniejsze prawdopodobieństwo awarii - kosztuje w utracie wartości tyle, że może się nie opłacać.

Za tą kwotę możesz zwykle wyremontować mechanicznie całe auto. Najważniejsze to kupić auto proste, bo krzywego naprawić się już nie da.

 

a na czas tego remontu czym jeździsz? Wypożyczasz inne, kupujesz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że tak

Tylko, że w 1 opcji dzwonisz do salonu, zabierają zepsute, dają nowe, odbierasz naprawione bez utraty $.

W przypadku starego grata podobnie jeśli masz assistance ale tu np możesz grubo popłynąć z $ za naprawę, która w środku Europy może przekroczyć wartość wraku.

Jednak nadal z tą kosztowną naprawą łączna utrata pieniędzy może byc niższa niz utrata wartości nowego.

Ten podpis tez mi sie znudził :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Tylko, że w 1 opcji dzwonisz do salonu, zabierają zepsute, dają nowe, odbierasz naprawione bez utraty $.

 

Więcej - w większości wypadków naprawione do domu przywiozą i nie musisz robić sobie nieplanowanej wycieczki na drugi koniec Europy żeby go odebrać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O różnicy miedzy "mamy pieniądze na" oraz "stać nas na" był osobny wątek. Wyraźnie autora nie było stać na nową 5.

Ten podpis tez mi sie znudził :(

 

W takie dywagacje to ja się boję wchodzić po ostatnich nauczkach. Lepiej napisać że są inne priorytety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a na czas tego remontu czym jeździsz? Wypożyczasz inne, kupujesz?

auto na gwarancji traci 30-40% wartości przez 3 lata. co przy 100k za zakup daje Ci ok. 10-15

tys rocznie?

wypożyczenie auta na 2 tygodnie - to jakieś 2k PLN brutto? na miesiąc 3? im dłużej tym taniej... przy założeniu że wogóle nastąpi. i przy założeniu że warsztat nie ma swojego zastępczaka - wszystko zależy od rozmiaru awarii. ale i tak się kalkuluje :)

ale to dyskusja na inny wątek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak nadal z tą kosztowną naprawą łączna utrata pieniędzy może byc niższa niz utrata wartości nowego.

Ten podpis tez mi sie znudził :(

Ale dla mnie utrata wartości po kupnie nowego nie jest ważna. Chcę jezdzic nowym, niewypierdzianym, niezuzytym i koniec. To cenie bardziej niż jakaś utratę wartości.

Poza tym tak w tym czy innych wątkach chętnie przytaczany przykład zachodu, jak to oni kupują nowe auta.

Tak, kupują.

Idzie sie do salonu, wybiera, daje kartę bankomatowa i wyjeżdża nowym autem. Płaci się 3 lata (choć też niekoniecznie bo można oddać szybciej) a po tych 3 wjeżdża kolejne nowe. Nikt się nie przejmuje utrata wartości bo ta już jest uwzględniona w cenę. Podpisując umowę wiesz jaka będzie wartość auta po tych 3 latach.

W pl to jeszcze działa inaczej. Ludziki biorą kredyty, ciulaja lata kasę w materacu żeby w końcu kupić wymarzone auto. No i ofc żeby nie było siary przed sąsiadem kupują wrak 15 letni E segmentu z 400 nalotu zamiast nowszego B bo to wstyd nie prestiżem jezdzic.

Później durne tematy jak to zajechany E jest 100 razy lepszy, cichszy i ogólnie props od nowego (3 letniego) na gwarancji.

Ofc są fanatycy co lubią stare auta ale większość, taka prawda, jeździ starymi bo nie ma kasy na nowy.

Aaa i nie szydze czy coś, sam jeździłem starymi autami, mam nawet jedno 8 letnie. Ale imo normalne jest dążenie do poprawy statusu a nie jego obniżanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dla mnie utrata wartości po kupnie nowego nie jest ważna. Chcę jezdzic nowym, niewypierdzianym, niezuzytym i koniec. To cenie bardziej niż jakaś utratę wartości.

I masz do tego prawo. Jeden płaci za steki z Argentyny, drugi za panienki bez syfilisu a jeszcze inny chce pachnące fabryką fotele. Dla każdego coś innego, myślę że nikt nie będzie tego negował.

 

Idzie sie do salonu, wybiera, daje kartę bankomatowa i wyjeżdża nowym autem. Płaci się 3 lata (choć też niekoniecznie bo można oddać szybciej) a po tych 3 wjeżdża kolejne nowe. Nikt się nie przejmuje utrata wartości bo ta już jest uwzględniona w cenę. Podpisując umowę wiesz jaka będzie wartość auta po tych 3 latach.

Nie wiesz.

W przypadku PCP (bo o tym zapewnie mówisz) znasz GFV - gwarantowaną wartość po trzech latach po jakiej cenie dealer gwarantuje, że auto odkupi, jeśli wypełnisz wszystkie gwazdki - przykładowo śmiesznie mały limit kilometrów (~15k rocznie) oraz obowiązek robienia wszystkich przeglądów w ASO. Nie możesz auta poobijać, ubrudzić itd - bo za wszystko dostaniesz karę, jeśli będziesz chciał umowę rolować.

Faktyczna wartość po trzech latach jest inna (zwykle większa) i jest tak skalkulowana, żeby akurat starczyło na spłacenie reszty samochodu i kolejny depozyt za trzy lata.

Spłacić wcześniej też zwykle (bez konsekwencji) nie możesz... I do końca umowy nie jesteś nawet w 1% właścicielem pojazdu.

To tak naprawdę wynajem długoterminowy z opcją pierwokupu, w którym wszystkie dodatkowe koszty są przerzucone na klienta. Nie mówiąc jakie cyrki będą się działy przy dzwonie.

Ale bardzo ładnie wyglądająca opcja zakupu samochodu. Mi bardzo pasuje - na takie trzylatki, ze znanym przebiegiem, serwisem, czyste i niepoobijane można polować ;)

Uwielbiam też ten mit o tym jak jest na zachodzie i że nikt się nie przejmuje utratą wartości. Stać ludzi na pokrycie tej utraty wartości, co nie znaczy że ją ignorują.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem na zachodzie i przejmuje sie utrata wartości :) Ale jako ze zwykle samochód jest używany w domu przez 6-7 lat, to różnica miedzy kupieniem nowego i sprzedaniem go po 7 latach a kupieniem trzy razy dwu-trzy latków i sprzedaniem ich po 2-3 latach jest praktycznie zerowa.

Ten podpis tez mi sie znudził :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możemy teraz tak wymyślać :)

ale gdzie tu wymyślanie? ojciec ma warsztat w Gdańsku. serwisuje od lat samochody norwegowi (któremu taką operację polecił znajomy - polak) i jego "znajomym/rodzinie". kolesiowi opłaca się przywozic samochód do Gdańska na "poważniejsze" naprawy i potem go odbierać, niż serwisować to u siebie. clue sprawy jest że są to 10-15 letnie auta.

takze nie "wymyślajmy" że ten zachód mlekiem i miodem płynący to kupuje nowe auta jak mleko w spożywczaku...

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


żeby zrobić rocznie 5 tysięcy kilometrów wystarczy 15 letni Citroen Xantia regularnie serwisowany

 

Sprowadzacze jednak gremialnie zarzekają się, że Niemcy do takiego celu kupują masowo nowe auta klasy D. Stąd ich niskie przebiegi gdy trafiają do Polski.  :hehe:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprowadzacze jednak gremialnie zarzekają się, że Niemcy do takiego celu kupują masowo nowe auta klasy D. Stąd ich niskie przebiegi gdy trafiają do Polski.  :hehe:

 

Kolejny Twój wymysł, którego będziesz zaciekle bronił, a który niekoniecznie ma pokrycie w rzeczywistości? ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny Twój wymysł, którego będziesz zaciekle bronił, a który niekoniecznie ma pokrycie w rzeczywistości? ;]

Jak nie ma, jak ma - większość tego typu aut w Niemczech jest kupowana jako służbówki. ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny Twój wymysł, którego będziesz zaciekle bronił, a który niekoniecznie ma pokrycie w rzeczywistości? ;]

 

Nie będę bronił. Przecież oczywiste jest, że proceder cofania liczników jest tylko moim wymysłem.  :ok:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprowadzacze jednak gremialnie zarzekają się, że Niemcy do takiego celu kupują masowo nowe auta klasy D. Stąd ich niskie przebiegi gdy trafiają do Polski.  :hehe:

 

 

Nie tylko Niemcy i głównie diesle ;]. Ale to nie sprowadzacze tak twierdzą tylko spora część kupujących. A skoro tak twierdzą to tak musi być ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.