Skocz do zawartości

CiniO

użytkownik
  • Liczba zawartości

    7 036
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez CiniO

  1. To wtedy nie ma żadnego problemu. W UE o prawo jazdy aplikujesz w tym kraju w którym jesteś rezydentem.
  2. To wtedy nie ma żadnego problemu. W UE o prawo jazdy aplikujesz w tym kraju w którym jesteś rezydentem.
  3. Wiesz to nie koniecznie ci co to organizują się narażają. Oni pewnie załatwiają jakis sposób na meldunek czasowy, który niby ma potwierdzać ze tam mieszkasz. Ale to ty musisz pewnie podpisać papiery w ktorych poświadczysz nieprawdę. Potem podczas zapisu na egzamin też pewnie trzeba podać adres zamieszkania i podpisać się pod faktem, że tam mieszkasz od przynajmniej 183 dni. Całą nieprawdę to ty podpisujesz. Oni w razie czego przecież zawsze mogą powiedzieć, że skąd oni mogą wiedzieć gdzie ty mieszkasz.
  4. Nie mam pojecia jak jest w Czechach, ale z moich obserwacji wygląda jakby w Polsce na egzaminach przykładało się dużą wagę do takich właśnie pierdół jak wyżej wspomniane dopuszczone odległości znaków od skrzyżowania, krzyżówki z kilkoma tramwajami, rondami, i dziesiątkami dróg wszystko w jednym miejscu z koniecznością określenia pierwszeństwa na zasadzie kto pierwszy, kto drugi, itp. czy tam inne nietypowe, podchwytliwe sytuacje. Podczas jazdy na mieście też jest oceniana właściwie książkowa znajomość przepisów i stosowanie się do nich. To natomiast co nie jest w Polsce ani uczone, ani sprawdzane na egzaminie, to używanie zasad ograniczonego zaufania, zasady zachowania szczególnej ostrożności i generalnie zdrowy rozsądek podczas jazdy. Potem mamy miliony kierowców którzy naprawdę myślą, że jak mają zielone to nic ich nie interesuje i rura. Jak są na głownej to nic ich nie interesuje i rura. A jak ktos im zajedzie drogę, to uważają, że wręcz wypadało by takiego delikwenta przynajmniej lekko walnąć. Nigdzie na zachodzie Europy jazda samochodem na tym nie polega. Nie tego się uczy się na kursach. Nie to sprawdza się na egzaminach.
  5. Na papierze pewnie tak skoro jest wymagany meldunek. A to, że jak widać w Czechach nikt nie sprawdza czy ktoś rzeczywiscie tam mieszaka a jedynie patrzą na papierek z meldunkiem to inna sprawa. Legalnie jednak to takie manewry to jest jawne poświadczanie nieprawdy i w razie problemów może być niewesoło.
  6. Przepisy unijne pozwalają aplikować o prawo jazdy jedynie w tym kraju UE w którym jest się rezydentem. Dlatego takiego typu akcje, raczej zgodne z prawem nie są.
  7. Kierowca ma uważac... Pieszy ma uważać... I normalnie pewnie by i jeden i drugi uważał..... gdyby nie niewłasciwy system szkolenia i ogólnie rozumienia jak powinien działać ruch drogowy przez społeczeństwo. W Polsce wszystko opiera się na pierwszeństwie. Ustąpić piewszeństwa, mieć pierwszeństwo, wymusić pierwszeństwo itp... Na kursie prawa jazdy to była podstawa - setki sytuacji na karteczkach do rozwiązania - kto ma pierwszństwo - często naprawde skomplikowane sytuacje - coś czego w bardziej cywilizowanych krajach się własciwie nie uczy. Pamiętam do dziś jak mój nauczyciel nauki jazdy powtarzał - masz pierwszeństwo, jedź. Masz zielone - jedź. Niby gdzieś tam krąży legenda o zachowaniu szczególnej ostrożności, czy tam o zasadzie ograniczonego zaufania, ale generalnie w Polsce sie tego nie stosuje. Zdecydowana większość kierowców jak i pieszych postępuje własnie wg bardzo prostej reguły: mam pierwszeństwo - jade/ide. Mam zielone - jade/ide - nie muszę się rozglądać, nie musze zastanawiać się co zrobią inni - poprostu mam pierwszeństwo to jade/ide. Podobnie piesi - ilość pieszych w naszym kraju którzy po zapaleniu się zielonego światła wchodzą na przejście bez najmniejszego rozglądnięcia i przechodzą jest zatrważająca. Poprostu głupie reguły pierwszeństwa które się nam tłucze do mózgów od dziecka niestety wypierają zdrowy rozsądek i znakomita część kierowców i pieszych zamiast kierować sie zdrowym rozsądkiem to kieruje się zasadą "mam pierwszeństwo to gaz w podłoge - rozglądać się nie trzeba". A wystarczyło by jezdzich/chodzić z założeniem, ze pierwszeństwo daje nam możliwość przejechania/przejsćia ale tylko po upewnieniu się iż jest to bezpieczne. Wystarczyło by jak sie zaświeci zielone to nie dawać gaz w podłogę tylko spokojnie rozejrzeć się czy napewno jest bezpiecznie ruszyć i dopiero wtedy. Analogicznie przed przejsciem przez pasy na zielonym rozglądnąć się czy jest bezpiecznie przechodzić. Wystrarczyło by, dojezdzając do skrzyżowania nie zakładać że można przelecieć na pełnej bombie bo się jest na głownej drodze, tylko zwolnić i rozejrzeć sie czy aby nam coś z podporządkowanej nie wyjedzie albo jakiś pieszy nie wybiegnie. Wystarczyło by dojżdzając do przejścia dla pieszych nawet jak się ma zielone jednak zwrócić uwagę czy jakiś pieszy nie wbiegnie na czerwonym (bo jest ślepy, daltonista, upośledzony lub poprostu nierozważny). Te wszyskie uwagi powyzej dla wiekszosci Polskich kierowców czy pieszych mogą brzmieć absurdalnie i nie do wykonania, ale gwarantuje wam, że w bardziej cywilizowanych krajach jednak tak się jeździ i efekt jest naprawde olbrzymi. Na kursach na prawo jazdy nie uczy się kursantów "Masz pierwszeństwo to jedź" tylko obserwuj otoczenie i jeśli nie ma zagrożeń to jedź. Nie uczy się "Zielone to rura" tylko zielone oznacza że wolno ci pojechać jeśli jest to bezpieczne. Potrzbeujemy poprostu zmiany podjeścia do bezpieczeństwa ruchu drogowego. Potrzebujemy skupić się na obserwacji i reagowaniu na błędy innych a nie na egzekwowaniu swojego pierwszeństwa.
  8. Mnie ciekawi jak to jest, że w tym wątku konsensus jest taki, że nikt z zagranicy nie sprzeda nam auta ciągle zarejestrowanego z tablicami, i jazda takim wyrejestrowańcem jest sprzeczna z prawem i ryzykowna. Ale jak niedawno był wątek o sprzedaży auta zarejestrowanego w Polsce za granice jakiemuś mieszkańcowi innego kraju, to wszyscy mówili że spisywać umowe, przekazywać dowód i karte pojazdu i off they go. To skąd taka różnica w podejściu innych krajów vs PL ? W sensie np Niemiec sprzedaje mi auto to je najpiew wyrejestruje, zabierze tablice, wbiją w dowód ze auto wyrejestrowane i kombinuj se pan z lawetą czy coś. Ale jakbym to ja chciał Niemcowi sprzedać auto, to spisuje umowe, daje mu dowód, karte pojazdu, i niech jedzie... Nawet OC mu jeszcze przekaże to odrazu ma chłop ubezpieczony i może sobie jezdzić po całej Europie dowoli.... To jak to jest?
  9. No... Ale na moje oko to niektórzy to tam napewno więcej niż 80 lecą.
  10. Pierwsze co rzuca się w oczy jeszcze przed portąceniem, to prędkość pojazdów. Moim zdaniem przy prędkościach rzędu 70 i wiecej, zauwazenie pieszego i puszczenie go przez przejscie bez mocnego hamowania jest poprostu trudne. Sam się na to w Polsce dobrych kilka razy nabrałem - ograniecznie do 70, ja jade powiedzmy 80, zblizam sie do przejscia i zanim sie zoorientuje, że pieszy tam jest czy przechodzi czy zamierza przejsc i zaczne hamowac, to juz trzeba dac calkiem mocno po hamulcach co w przypadku duzego ruchu wywołuje niezły chaos. Moim zdaniem przejscia dla pieszych w jakimkolwiek miejscu gdzie samochody jeżdżą wiecej niż 50 nie powinny wogóle istnieć bo jest praktycznie pewne, że będzie to powodować sytuacje niebezpieczne. Dobry dowód na to mamy u nas w Tarnowie. ul Słoneczna po 2 pasy ruchu rozdzielone szeorkim pasem zieleni. Pamiętam z 20 lat temu był tam fotoradar i ograniczenie do 40. W tym miejscu przejście. Jako pieszy nigdy nie było problemu z przedostaniem się tam na drugą stronę. Wystarczyło się zbliżyć do przejścia a kierowcy jadący 40 poprostu zwalniali aby pieszego przepuścić. Potem fotoradar usunięto i zaczęła sie jazda po 60, 70, 90, 150 czy jaką tam kto ma fantazję. I odrazu zaczęły się ciągłe wypadki potrącenia pieszych tam. Teraz kilka lat temu zrobili progi zwalniające takie, że wypada do tych 20-30 zwolnic aby nie uszkodzić zawiechy. I znowu jest bajka. Kierowcy którzy i tak zwolnią do tych 30, za każdym razem przepuszczają pieszego który choćby się zbliża do przejścia, bo co to wsumie jest za problem jadąc 30.. Wystarczy zdjąć nogę z gazu - nawet hamować nie trzeba. Także mój postulat - podzielmy przejścia dla pieszych na 2 typy. Takie gdzie pieszy mogą mieć to swoje pierwszeństwo i tam pojazdy nie poruszają sie powiedzmy więcej niz 40 i jest to egzekwowane. A drugi rodzaj przejść to takie gdzie auta jeżdżą szybciej, ale tam piesi nie mają pierwszeństwa tylko muszą czekać aż nic nie jedzie aby przejść. Takie cos na drogach krajowch, na ruchliwych drogach wielopasowch w miastach, itp...
  11. Ja wam powiem, ze sam niewiem co myśleć o tych zmianach. Z jednej strony mieszkałem w Irlandii przez kilkanaście lat i zrobiłem tam pewnie sporo ponad pół miliona kilometrów wiec imo na tyle dużo aby wiedzieć jak to tam wygląda. Tam w przypadku zdarzenia samochód-pieszy to kierowca jest właściwie zawsze uznawany za winnego. Nie ma uproś. Nie ma znaczenia czy potrącisz pieszego na przejsciu czy nie na przejsciu. Jeśli potrącisz jesteś winny. Wyjątki od tej reguły to jakies pojedyncze na skale całego kraju wyroki sądu, gdzie udało się udowodnić iż pieszy rzuciił się pod auto celowo (np próba samobójcza). I mimo tego wszystkiego nigdy nie potrąciłem pieszego ani nawet nigdy nie byłem tego bliski. Z drugiej strony, tam przejść dla pieszych nie ma dużo, i zdecydowanie piesi nie mają przeświadczenia iż mają na nich pierwszeństwo. Po prostu będąc pieszym używa się zdrowego rozsądku. Jak jedzie auto szybko i blisko to sie na jezdnie nie wchodzi. Jak auto jedzie powoli albo jest daleko, to sie zato na jezdznie wchodzi i to wsumie bez znaczenia czy na przejsciu czy nie na przejsciu, czy na czerwonym czy na zielonym, itp... Problemem w Polsce moim zdaniem jest nadmierna zawziętość obu stron (pieszych i kierowców) do egzekwowania swoich uprawnień. Kierowca widzi pieszego przechodzącego przez jezdnię poza przejściem to jeszcze przyspieszy zamiast zwolinić aby ułatwić mu przejście. Piesi na przejscie wchodza jakby wogóle nie interesowało ich nic innego niż ich własne pierwszeństwo które muszą egzekwować. Innymi słowy - poprostu za dużo prób egzekwowania swoich praw, a za mało zdrowego rozsądku. A wracając do Irlandii, to obwinianie kierowcy za kazde zdarzenie z pieszym moim zdaniem działa. Działa w ten sposób iż kierowcy jeżdżą tak, aby pieszych nie rozjezdzać i moim zdaniem działa to całkiem niezle.
  12. Super. Ja bym do tego jeszcze dodał taki myk, żeby składka też załeżała od ilości wypadków/kolizji nie ze swojej winy. W tym momencie w Polsce są osoby które maja po 30 i więcej kolizji rocznie nie ze swojej winy, i za ubezpieczenia mogą płacić grosze bo ich konto jest czyste. Tym by się wypadało też zająć.
  13. A czy za ciągnięcie takiego zestawu mogą groźić jakiekolwiek konsekwencje poza mandatem? Zwłaszcza chodzi mi o regresy ubezpieczyciela, odmowy wypłaty a AC, itp ? I co z takim holowaniem poza Polską, gdzie przepisy nie uzależniają maksymalnej masy przyczepy dopuszczonej przez producenta samochodu od DMC przyczepy tylko od rzeczywistej masy przyczepy. (w sensie jak auto moze ciagnac 600kg, a przyczepa DMC 750kg ale prawie pusta wiec rzeczywista masa 350kg to ciągnąć można). Czy w takim przypadku dalej polskie przepisy mogą tu wejść w działanie?
  14. Ubezpieczałem samochody w Polsce miedzy 2001 a 2008, a teraz znowu ubezpieczam od 2018. I rzeczywiscie zauważyłem różnicę tak jak autor wątku, że dawniej było bardziej schematycznie a teraz jest jakby bardziej randomowo. Jednak chyba niestety taka jest kolej rzeczy i stary sposob liczenia wg tabeli raczej musi odejść. Poprostu liczenie składki OC w zależności praktycznie tylko od pojemnosci silnika była trochę bezsensem bo co ma niby piernik do wiatraka. Za granicą tak jak fosfor pytał - ja moge opisać jak wygląda to w Irlandii. A wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce - moim zdaniem wsumie niewesoło. Po pierwsze rozrzut składek jest ogromny. Starsza pani w kilkudziesięcioma latami historii bezszkodowej jazdy w wmiare nowej corsie 1.0 zapłaci może z €300 za pełny pakiet (OC, AC, NW, szyba, etc), a 19 latek dopiero co po zdaniu prawka w 20 letniej Imprezie STI za samo OC moze musiec zaplacic ponad €10 tyś. W wyliczaniu składki brane jest pod uwage miliard czynników, w tym z dziwniejszych stan cywilny, ilosc dzieci, zawód, miejsce zamieszkania, zakładany roczny przebieg, itp. Wiele marek lub konkretnych modeli samochodow wplywa na mocne zwiększenie składek. Np jakiś czas temu hondy civic z konca lat 90tych powodowaly zwykle przynajmniej 2 krotne zwiekszenie skladki porowując z innym podobnym samochodem. Obecnie ubezpieczyciele dodają duże zwyżki składki dla starszych aut (ponad 10 lat). Przy podawaniu informacji do ubezpieczecyciela trzeba być bardzo skrupulatnym, gdyż podanie swiadomie nieprawdy zwykle będzie skutkować odmową wypłaty odszkowdowania od ubezpieczyciela i możliwością regresu. Czesto może chodzić o zwykłe pierdoly w stylu ze kupując polisę zaznaczylismy ze robimy rocznie 15k km, a zrobilismy 17kkm i nie daliśmy ubezpieczycielowi znać. Albo, że zmieniliśmy prace i wykonujemy juz inny zawód - też trzeba było zgłosić ubezpieczycielowi. Jakiekolwiek modyfikacje do samochodow powodują, że wiekszośc ubezpieczycieli odmówi nam wogole sprzedania polisy, a ci którzy taką polisę sprzedadzą, zwykle przemnożą składke kilkukrotnie np za to, że auto ma sportowe sprężyny, czy inny rozmiar felg, nie mówiąc już o modfikacjach wpływających na moc silnika. Generalnie każdy nietypowy przypadek będzie oznaczał odmowe sprzedazy polisy przez wikeszosc ubezpieczycieli lub jakąs zaporową składkę oferowaną przez tą cząstek ubezpieczycieli którzy wogole zdecydują się zaproponować polisę. (np ja kiedys wpadłem na pomysł kupienia sobie 9 osobowego renault trafica, i nie znalazlem ubezpieczyciela który byłby skłonny zaoferować mi polisę jako osobie prywatnej na taki pojazd. Gdybym prowadził działalnośc która w jakiśtam sposób mogłby wymagać transportu ludzi to wtedy tak. Ale prywatnie nie było chętnych. W takiej sytuacji oczywiscie można zgłosić sie do rzecznika ubezpieczeń który zmusi jednego z ubezpieczycieli do wystawienia polisy, ale zwykle cena jest wtedy zaporowa. Także generalnie szukając polisy, trzeba przygotować sie na podanie dziesiątków informacji każdemu ubezpieczycielowi i wybraniu najkorzystniejszej oferty. A oferty między ubezpieczycielami mogą różnić się bardzo - wielokrotności ceny.... Jedynym pozytywnym aspektem jest wsumie dość taniej ubezpieczenie AC, Autoszyba, NW, Assitance, itp. Dodatnie tego wszystkiego do samego OC zwykle powoduje zwrost składki o 10% do 20%. Raczej nie więcej. W Polsce też widzę, iż ubezpieczyciele zaczynają pytać o coraz więcej szczegołów przed zawarciem polisy, jednak jak na ten moment prawo troche ich ogranicza, gdyż tak naprawdę w przypadku podania nieprawdy np względem zakładanego rocznego przebiegu, czy ilości dzieci i tak to nie ma żadnego znaczenia w przypadku OC, gdyż ubezpieczyciel i tak przeciez nie może odmówić wypłaty odszkodowania z takiego powodu zgodnie z obecną ustawą o ubepzieczeniach obowiązkowych.
  15. Pozycje O1 i O2 są brane z danych homologacyjnych producenta, który określa jaką maksymalnie cięzką przeczę dany samochdód może ciągnąć. Jest to ograniczenie fizyczne które producent samochodu uznaję za maksyamlne aby zachować bezpieczeństwo podróży. Oczywistym jest więc, że jeśli producent auta zadeklarował 500kg dla przyczepy bez hamulca, to jeśli ciągnę przyczepę DMC750kg ale pustą czyli ważącą np 300kg, to jest to bezpieczne. I tak też jest to interpretowane w znakomitej większości krajów Europy. Oczywiscie w Polsce z jakiegos niewytłumaczalnego powodu musi być inaczej.
  16. Ja akurat nie piszę o sobie. Ja piszę o realiach. Wiem jak sytuacja wygląda, i nawet jeśli 90% kierowców jezdzi mniej lub bardziej sprawnymi samochodami, to dalej zostaje te 10% pojazdów które za żadne skarby nie powinny juz nigdy przejść przeglądu. A w Polsce przechodzą bo pan Zenek zna pana Wieśka i za flache pieczątka będzie. A cały sens istnienia przeglądów jest własnie poto aby odsiać te 10% złomów. Bo po to się robi przeglądy. Auta które są sprawne de fakto nie potrzebują przeglądu i można rzec, że sprawdzanie sprawnych pojazdów to strara czasu i pieniedzy. Ale nie ma innego sposobu jak sprawdzać wszystkie dlatego to się robi. Tylko sens jest w tym żaden, jeśli wszyskie piękne prawie nowe sprawne samochody pojadą do rzetelnej SKP a złomy które nigdy nie powinny dostać pieczątki pojadą tam gdzie ją dostaną. Przez 12 lat miałem przyjemność mieszkać w kraju gdzie przeglądy się robi rzetelnie. Idea mi sie podobala, ale sam kilka razy odczułem pewne niewygody z tym związane, jak chocby konieczność ponownego przyjazdu na stacje bo auto oblało przegląd za jedną śrubę od koła przykręconą odwrotnie (stożkiem na zewnątrz). Nie mówiąc juz o sprawach jak luźny sworzeń wahacza czy zle ustawione światło mijania, które wymagają ponownego umawiania i płacenia za przegląd. Ale potrafiłełem sie dostosować i przyjezdzać na przegląd sprawnym autem bo i tak wiadomo było, że inaczej przeglądu nie przejdzie. Teraz od 2 lat mieszkam znowu w Polsce i przyznam się bez bicia, że juz pare razy mi się zdażyło podjechać na przegląd mimo, że niektóre rzeczy w aucie nie były jeszcze do końca naprawione ale i tak wiedziałem że auto przeciez przegląd przejdzie a ja sobie to naprawie na spokojnie jak będe miał czas. Tak - możecie mnie zlinczować - ale skoro istnieje taka możliwość, to każdy normalny człowiek to wykorzysta choćby dla oszczędności czasu lub pieniędzy. Jedni wykorzystują bardziej - inni mniej. Ale idealnie by było gdyby taka możliwość wogóle nie istniała wogóle - bo tylko wtedy tak naprawde przeglądy w tym kraju by miały sens. A naprawdę konia z rzędem temu co zmieni stacje kontroli pojazdów na bardziej rzetelną dla samej ideologii, wiedząc ze w ten sposób naraża się na stratę czasu i pieniedzy ale w imię wyższych celów.
  17. Po co? Jaja sobie robisz? Przeciez w Polsce i tak przeglądy to fikcja. To jest tylko i wyłącznie wyciąganie kasy od włascicieli pojazdów a nie służy absolutnie niczemu. Ci którzy auto (czy tam przyczepę czy motor czy cokolwiek) mają sprawne, to i tak przejdą przegląd. A ci co mają niesprawne, to jeżdża na SKP na której ten przegląd też przejdą. IMO przeglądy wykonywane w obcenej formie jak w Polsce nie mają najmniejszego sensu, i gdyby je zupełnie zlikwidować, nie zrobiłoby by to absolutnie żadnej różnicy.
  18. Myślę, że nie tylko ty tego nie robiłeś w drugą stronę. Tak mało ludzi sprzedaje auta do innych krajów EU że w necie praktycznie nie idzie znaleść nic sensownego. Z wiekszosci krajów EU nikt ci nie sprzeda auta bez uprzedniego wyrejestrowania go (dlatego do nas auta z niemiec, francji, wloch, itp przyjezdzają na lawetach lub wywozowych blachach. Ale tu ci zaraz wszyscy powiedzą, że jak sprzedajesz to przecież umowa kupna-sprzedaży, przekazujesz dowód rejestracyjny i karte pojazdu i załatwione. I wsumie będą mieli rację, bo u nas świstek papieru zwany umową kupna-sprzedaży jest bardzo znaczący i dzięki niemu możesz się wykaraskać praktycznie od każdej odpowiedzialności za to co zrobi nowy własciciel z autem ciągle zarejestowanym na ciebie. Na zachodzie nie ma tak łatwo, stąd też ludzie raczej nie sprzedają samochodów bez uprzedniego wyrejestrowania. Moim zdaniem można spokojnie sprzedawać tak auto. Potem sprzedający zgłasza zbycie pojazdu w WK dając do wglądu umowę kupna sprzedaży. Kupującemu z Holandii umowa kupna-sprzedazy + dowód rejestracyjny + karta pojazdu powinna spokojnie wystarczyć do zarejestrowania tam. Mam nadzieję, iż jest świadom ogromnie wysokiego podatku rejestracyjnego w Holandii, który będzie musiał zapłacić. Jechać moim zdaniem może - skoro auto jest cały czas zarejestrowane w Polsce. Jednak co z ubezpieczeniem to niewiem - ponieważ własność auta przechodzi na rezydenta innego kraju, więc nie wiem czy taka polisa jest w stanie nadal być ważną. Może najlepiej jakby wykupił polisę w Honadii na takie auto (napewno się da na zagraniczny samochód cos w stylu na 30 dni czy coś).
  19. Tutaj masz USTAWA z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym z późniejszymi zmianami. http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20180001990/U/D20181990Lj.pdf To jest właściwie to o co się tu rozchodzi:
  20. Niedoprecyzowałem. Chodziło o sprowadzenie z EU. (juz poprawiony tekst). Takze z USA wolno. Ale juz z Niemiec czy Hiszpanii nie. Tutaj cyctat z ustawa z dnia 19 lipca 2019 r. o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw:
  21. No i to jest wsumie ciekawe, bo jest obowiązek zarejestrowac pojazd sprowadzony z EU w ciągu 30 dni. A nie da się zarejestrować pojazdu który nie ma ważnego przeglądu. A nie da się zrobić przeglądu pojazdu który jest uszkodzony. Także w dużym skrócie, sprowadzenie z EU uszkodzonego pojazdu którego nie da się naprawić w mniej niz 30 dni, prowadzi do niedotrzymania obowiązku zarejestrowania a co za tym idzie wymierzenia grzywny z urzędu (administracyjnie).
  22. Ustawa wymaga aby przerejestrować w 30 dni. Za niedopełnienie tego obowiązku jednak nie są wymierzane żadne administracyjne kary, a kary wymierzone przez policję w formie mandatu lub przez sąd są raczej żadkością.
  23. Grzywna wymierzana administracyjnie (ta między 200zł a 1000zł) jest wymierzana za niedopełnienie obowiązku zgłoszenia zbycia lub nabycia pojazdu. Przerejestrowanie to zupełnie inna - odrębna sprawa - chociaż sam fakt przerejestrowania jest też oczywiscie zgłoszeniem nabycia pojazdu. Nieprzerejestrowanie pojazdu w terminie 30 dni od kupna, wiąże się jednak ze złamaniem obowiązku takiej rejestracji zapisanej w prawie o ruchu drogowym, a co za tym idzie może pociągnąć za sobą mandat lub grzywnę sądową. Tak było od bodajrze 1997 gdy obecna ustawa Prawo o ruchu drogwym weszła w życie. Nic sie w tym względzie ostatnio nie zmieniło.
  24. Skoro auto wątku mówi, że 20% niższa cena to nominalnie 20tyś, czyli myśli o kupnie auta za powiedzmy to 80k pln z przegiemiem 300k km vs podobnego auta za 100k pln z przebiegiem 120k km. Szczerze powiem, że nie wiem jak bym mocno musiał upaść na głowę, żeby dać 80k pln za auto z przebiegiem 300kkm.
  25. A co z tym napędem nie tak? Pytam serio, bo w samochodach które dałeś do porownania typu rav4 czy forester, do takich zastosowań jak piszesz (dojazd na wioske czyli przypuszczam grzęźnięcie w błocie, sniegu, etc) to napęd z crv nie będzie ani troche gorszy niz w w/w. Oczywiscie nie można go absolutenie porownywać do napędów z blokadą dyfrów, ale to zupelnie inna bajka. Sam użytkuje CRV w często cięzkich warunkach terenowych i daje rade bez problemu (nigdy mnie nie musieli wyciągać). Forester ma dużą zaletę w postaci możliwości pobawienia się w krecenie bączków na sniegu co w crv jest "prawie" niemożliwe. To jedyna wada.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.