-
Liczba zawartości
94 965 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
313
Zawartość dodana przez Ryb
-
Możesz też ustawić stałą prędkość na tempomacie i łopatkami (jeśli są) sobie zmieniać wtedy biegi w jedną i drugą. Powinny się zmieniać tylko obroty, prędkość pozostać stała no i nie powinno być szarpnięć. Idealnie powinno być tak, że o zmianie biegów dowiadujesz się tylko z obrotomierza bo nic nie czujesz. Ale to zależy od skrzyni, moja 10s w Rangerze potrafi czasem na niskich biegach szarpnąć. Zgłaszałem to na serwisie, wgrali nowe oprogramowanie, jest trochę lepiej ale wygląda na to, że TTTM. Za to ZF w Jagu zmienia biegi niezauważalnie.
-
Jeśli chcesz dobre światła to bierz Insignię. Co prawda wszystkich oślepiasz ale Ty za to świetnie widzisz.
-
W ostatnich latach auta drogie zdrożały o 50-100k. Problem w tym, że auta tanie też zdrożały o 50-100k i to już doprowadziło do absurdów.
-
Za 50k da się kupić bardzo przyzwoitą Insignie. Odrobinę powyżej 50k można już się szarpnąć na Mondeo.
-
Cokolwiek klasy D i z w miarę sensownym silnikiem. Poza autami luksusowymi nic lepszego w trasy nie wymyślono.
-
Trudno będzie kupić w dobrym stanie i z małym przebiegiem w tym budżecie. Za to bez problemu kupi w tej cenie 508 z silnikiem 1.6 THP.
-
Przecież w Passacie jedził jak zwykle podobno. Łatwiej było bo automat, miał wolną prawą rękę. Aż kierownicę skrzywił w lewo bo nigdy dwoma rękami nie trzymał.
-
Jeśli nie dopierze tapicerki to nie bardzo...
-
No bo diesle z tych czasów nie mają innych zalet niż małe spalanie. To znaczy wtedy miały jeszcze tę zaletę, że moment był z dołu ale pamiętajmy, że wrażenie "kopania w plecy" powstało gdy ich konkurencją były silniki wolnossące. Ja się nie dziwię, że dziś dieslowski moment na dole nie robi na nikim wrażenia. Benzynowy Jag mojej żony ma maksymalny moment obrotowy w zakresie 1300-4500rpm, więc lepiej niż niejeden diesel. W dodatku jest to 340Nm więc też bez wstydu przed dieslami. Inna wersja tego samego silnika ma 50KM więcej i 365Nm w zakresie 1200-4500. To ja w Outlanderze z dieslem o pojemności 2.2l miałem gorzej.
-
Tak, miałem takie w Epice. IMO przyciemnia trochę mocniej niż fabrycznie przyciemnione szyby. Ale największym plusem jest to, że można je zdjąć gdy akurat nie chcesz mieć ciemno z tyłu. Dodatkowo w niektórych przypadkach da się otworzyć szybę mimo zasłonki i doskonale ona wtedy robi za moskitierę. Mi się zdarzało np. przy śpiącym dziecku na postoju otworzyć okna i nie martwić się owadami.
-
Ja jestem przekonany, że Forek jest przyjemniejszy niż Kia. I to może mieć olbrzymi wpływ na odczucia.
-
No ale teraz piszesz o zabytkach.
-
Ja się nie znam ale jeździłem BMW X6 z 231-konnym i z jakimś 330-konnym dieslem (ten drugi ma chyba 6 cylindrów) i oba pracują o wiele bardziej szorstko niż mój diesel w Jagu. Co ciekawe, nie czułem tego w dwulitrowym, 190-konnym dieslu w X3. Nie da się tak porównywać.
-
Ja sam jestem przeciwnikiem generalizowania, bo trzeba sprawdzić różne napędy w tym samym aucie żeby mieć jakieś porównanie. I nadal nie będzie to porównanie "diesel vs. benzyna" tylko "ten konkretny diesel tego konkretnego producenta w tym konkretnym aucie vs. ta konkretna benzyna tego konkretnego producenta w tym konkretnym aucie". BTW, dwulitrowy diesel 190KM w BMW X3 jeździ IMO wyśmienicie, o niebo lepiej niż ten 190KM TSI w VAGu. Może dlatego, że BMW jest ogólnie lepszym autem ale znów się okazuje, że nie da się porównać jabłek do śliwek.
-
No i ja tego nie porównuję. Ale doskonale pamiętam, że gdy był dostępny jeszcze Auris z dieslem to jeździł lepiej i palił mniej od hybrydowego Aurisa. Oczywiście hałasował bo Toyota nie umie wyciszyć auta ale ta hybryda też do cichych nie należy.
-
Ze spalaniem hybryd to bym był ostrożny w wyciąganiu wniosków, bo gdy ja sobie to wszystko liczyłem dla hybrydowego BMW (rozważałem zakup 530e) to chyba jako jedyny policzyłem nie tylko spalanie paliwa po mieście (tam faktycznie wychodziło koło 3-4l) ale też prąd, którym auto zostało wcześniej naładowane. I po przeliczeniu tego na pieniądze zrobiła się już równowartość 5-6l paliwa. Owszem, w korkach to ma ogromny sens żeby nie spalać benzyny ale przy w miarę płynnym ruchu to zyskujesz w baku tylko to, co wcześniej naładowałeś prądem. Dopóki prąd był tani to oczywiście dalej dawało zyski ale prąd już tani nie jest i nie będzie. Wystarczy porównać na tle innych samochodów w salonach. Dziś trochę ponad 100KM bez turbo jest obiektywnie słabe. Ale elektryki to inna liga i nie ma sensu porównywać. Inna rzecz, że jak długo bawisz się przyspieszeniem to rzeczywiście jest kosmos i euforia. Ale gdy już Ci się znudzi i postanowisz normalnie pojechać to już takiego szału nie ma. Np. w trasie przy stałej prędkości potrafi być głośniej niż w moim dieslu*. * Mowa tu o elektrycznym Mustangu i wiem, że to auto innej klasy ale jest to przykład, że sam elektryczny napęd nie jest lekarstwem na wszystko.
-
Bo był lekki a benchmarkiem było wtedy Cinquecento 700. Tu w ogóle nie chodzi o diesle bo sam wielokrotnie na przykład pisałem, że 190KM TSI w tym samym aucie zrobił na mnie o niebo lepsze wrażenie niż 190KM TDI. A z kolei 1.2 TSI uważałem za jeden z najprzyjemniej jadących silników (w swojej kategorii mocy oczywiście). Wszystko zależy od konkretnej konfiguracji. Ja bym chętnie Ci dał spróbować pojeździć moim autem i dla porównania Jagiem z 250-konną benzyną. Na papierze robią wszystko tak samo a różnica zza kółka jest dramatyczna. Odwrotnie niż na przykład ten duet TDI/TSI, o którym pisałem wyżej. Zawsze większy zasięg jest przyjemniejszy od mniejszego ale nie redukujmy do absurdu.
-
To po prostu są różne wrażenia. Są też różne silniki o różnej charakterystyce, do samochodów o różnej charakterystyce. Ale jeśli jakieś auto ma silnik za słaby to zawsze będzie on za słaby i niczym się tego nie da zmienić. A o tym jest wątek. A BTW, wcale nie uważam, że diesel jest najlepszy. Znam wiele silników benzynowych, które są świetne. Diesel robi tylko to wszystko przy najniższym spalaniu (które też nie zawsze jest argumentem - fajnie je mieć ale nie dla każdego musi być konieczne).
-
Nie, ja tutaj w ogóle nie o tym piszę. Chodzi mi nie o konkretny rodzaj silnika a o zaklinanie rzeczywistości. Auto ze słabym silnikiem zawsze będzie autem ze słabym silnikiem i nie ma tu żadnego "trzeba umieć". Choćbyś cegłę na gazie położył to tylko będzie hałas a auto nadal nie pojedzie*. To jest klasyczny mechanizm wyparcia, taki sam jak twierdzenie, że mały bagażnik jest ok, tylko "trzeba się umieć spakować a kto nie umie to debil", że mały zasięg jest ok, tylko "trzeba umieć planować podróż/sikać/jeść obiady/łotewer a kto nie umie to debil" i tak dalej... Próba obrony własnej koncepcji poprzez sugestię ad personam w stosunku do ludzi, którzy po prostu widzą wady. Tyleż głupie co śmieszne. * Nie dotyczy ludzi o tak ogromnych umiejętnościach, że potrafią stukonną Toyotę rozpędzić w 8s do setki.
-
Zależy który. Znam całkiem beznadziejne diesle i równie beznadziejne benzyny. Tu mamy do czynienia po prostu ze słabo jadącym autem i żadne "umiejętności" tu wiele nie zmienią, co najwyżej wygenerują hałas.
-
Nie wiem czy to taki wyczyn, auto elektryczne chyba też by dało zrobić taki dystans od 1972 roku.
-
Autobus szkolny ma szansę powodzenia tylko w przypadku szkoły lokalnej a nie prywatnej.
-
To nie to samo, w prywatnej może poznać dzieci polityków PiS.
-
Że wjedzie w niego w mieście rozpedzony do 99km/h samochód.
-
No. Autem wiozę syna 20-30min w zależności od tych korków. Komunikacją publiczną 1h 20min. Bardzo fajna ta infrastruktura.