Skocz do zawartości

r1sender

administrator
  • Liczba zawartości

    63 981
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    159

Zawartość dodana przez r1sender

  1. Proszę Cię, znajdziesz coś takiego w Oplu czy w Renówkach? Takiego syfu nie miałem w civicu 96 rok... Niby auto masz sporo młodsze, teoretycznie bezpieczniejsze, a w rzeczywistości skorodowane którym strach w karton walnąć żeby nie skończyć jak Hanka Mostowiak...
  2. też jestem tego zdania tylko wszystko jest kwestią ceny i stanu ewentualnego egzemplarza. Staram się nie pchać w auta z rudą, bo to walka z wiatrakiem. Trochę to bez sensu przy budżecie około 10 tyś. wrzucić na dzień dobry 1/3 wartości auta i patrzeć jak je ruda szama. Z drugiej strony nawet jak rudej nie ma to z ciężkim sercem zaplacić tyle ile ktoś sobie woła, wiedząc, że stan tego nie odzwierciedla. Jeszcze raz zaznaczam, że nie rocznik ani przebieg był głównym kryterium, a stan techniczny.
  3. nie wiem ja nie robiłem tych badań, jeszcze raz, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Po oględzinach z kanału ten konkretny egzemplarz wyglądał dużo lepiej niż to co wcześniej oglądałem. Takie rzeczy jak ręczny też działa. Przez kilka ostatnich lat nie zmieniałem samochodu więc trochę nie byłem na bieżąco z rynkiem używek. Dopiero w zeszłym roku jak szukałem busa i samochodu dla młodej. Na przykładzie busa to w grę tylko handlarze wchodzili, bo umyślił mi się z silnikiem benzynowym. W całej Polsce w tym modelu było odsłownie kilka od handlarzy i jedno już jeżdżące kilka lat u nas. Akurat to ostatnie widziałem. Nie pasowało mi w nim kilka rzeczy w tym problemy z LPG i zaniedbany środek i taki sobie stan techniczny. Busa kupiłem i miał kilka dupereli do zrobienia, średnio działający ręczny przez linkę, czy sworznie wahaczy plus jeden łącznik. Nie było to na już do zrobienia, ani że się rozpadnie i odpadnie, nie waliło ale już luz na ścieżce diagnosta wyłapał. Auto kilka miesięcy wcześniej przeszło pozytywnie badanie w Szwecji.
  4. 4 poduchy, kierowcy, psażera + po jednej w drzwiach. Jest asystent kontroli przy ruszaniu ASC.
  5. na pewno jej wykupię jakieś godzinki ma Autodrom Pomorze. To nie te czasy, że człowiek gdzieś musiał upalać cichcem auto, bo nie było gdzie ani komu coś podpowiedzieć. Nie wiem też z czego wynika demonizowanie tylnego napędu. Miałem 4 auta z takim napędem od dychawicznych 23 KM w malaczu po 211 KM w BMW. Tym ostatnim nawet żona jeździła mając krótko prawo jazdy i nie mając jakiegokolwiek doświadczenia z takim napędem i krzywdy sobie nie zrobiła.
  6. @prawoimotoryzacja chyba coś Ci się pomyliło ale po kolei. 1.Wątek jest to podsumowanie i zestawienie kosztów- na bieżąco będę aktualizował. 2.Podsumowanie tego co widziałem i próba zrozumienia takiego stanu rzeczy. 3.Nie interesuje mnie co Ty albo ktoś wybrałby- bo to nie o tym wątek. 4.Stan techniczny tego co widziałem jest wypadkową różnych czynników począwszy od tego co i jak na etapie projektu przewidział producent i czynników na które wpływ ma uzytkownik- sposób uzytkowania i stan techniczny, składające się na ogólny obraz pojazdu.
  7. W takim razie micra że zgnitą podłogą powinna być na złomie, a jakimś cudem miała aktualne badanie techniczne. Myślisz, że to tak nagle zgniło?
  8. To nie mój wybór, ma się podobać dzieciakowi, miałem służbową fokę mk2, zrobić przy zawieszeniu coś to wyzwanie, z biegiem lat tylko gorzej, ruda nie stoi w miejscu.
  9. auto za 3 tyś.zł A więc bohaterem jest BMW e36 z najmniejszym możliwym silnikiem czyli 1.6 i oszałamiającą mocą 102 KM urodzone w 1998r. Podane koszty nie są rozbite na koszt części i robociznę zaokrąglone , jest to suma łączna. Najdroższą pozycją w zakupie jest: Samochód 6 000 Rejestracja 256 Ubezpieczenie 657 Olej, fitr, filtr powietrza + wymiana 180 Oleje most, skrzynia+ wymiana 350 Nowa chłodnica, płyn, płukanie układu, naprawa klimatyzacji 800 Zakup nowych opon 850 Wymiana opon, sworznia, 2x tuleje wahacza 350 Wycieraczki, spinki, kołki 100 Czyli jesteśmy już blisko okolicy 9500 zł. W najbliższym czasie wpadnie koszt zrobienia przednich hamulców z uwagi na bicie przy hamowaniu z wyższych prędkości oraz dopłatę do ubezpieczenia świeżego adepta polskich dróg i śmiało „dycha” pęknie. Auto kupione przez przypadek o czym za chwilę. Od jakiegoś czasu rozglądałem się za samochodem, który miał być pierwszym samochodem dla młodego kierowcy. Z racji tego oraz kosztów ubezpieczenia szukanie samochodu ograniczało się do aut miejskich z niewielką pojemnością z silnikiem, który nie jest upierdliwy w eksploatacji i ma jakieś tam wyposażenie. Budżet +/- 10 tyś. + jakieś 2 tyś. na start. I najważniejsze, samochód ma się podobać dzieciakowi- niestety civic ej9 to gatunek wymarły. Wybór padł na Citroena C2, Fiestę MK 6, Micra K12, najbliższej okolicy tak do 100 kilometrów jakoś niespecjalnie ich za dużo, za to wybór wszelkiej maści Opli i Volkswagenów zatrzęsienie. Pierwsze wrażenia po przeglądaniu portali z ogłoszeniami i zdziwienie jak trzymają cenę auta miejskie. Za niewiele więcej można dostać kompakta z podobnego rocznika i sporo lepiej wyposażonego. Drugie zdziwienie przyszło jak zacząłem oglądać auta na żywo. Z założonym budżetem, bez wymagań co do rocznika i przebiegu myślałem, że można znaleźć coś w stanie technicznym ogólnie dobrym i nie wymagających dużych nakładów finansowych na starcie. Obejrzałem 9 aut, do 10 nie dojechałem, sprzedający zadzwonił, że miał kolizję. Ale do rzeczy. Większość samochodów sprzedawały kobiety, w pojedynczych przypadkach panowie. Zdaję sobie sprawę, że ktoś kto wystawia samochód po zrobieniu zdjęć nie trzyma go pod kocem tylko nim jeździ ale jak przyjeżdża potencjalny klient na oględziny to wypadałoby chociaż śmieci posprzątać. Ogólnie jest dramat. Po stanie karoserii, zderzakach widać, że nie miały lekkiego życia. Generalnie to co w opisie, a w rzeczywistości to dwa różne światy. Począwszy od dupereli jak połamane elementy wyposażenia środka, po filharmonię pod maską i podwozia. Jakieś defekty wizualne karoserii były do zaakceptowani ale też bez przesady. Kolejnym problemem aut miejskich jest korozja, mniejsza większa ale jest. Byłem zaskoczony fiestami, w każdej progi trzymały się kupy, jakieś lekkie wykwity na rantach. W cytrynach i nissanie z podwoziem jest dużo gorzej. Nie biegałem z czujnikiem lakieru, bo to przy takim aucie i budżecie i przyszłości jaka czeka ten samochód bez większego sensu. Na hasło, że jedziemy na stację diagnostyczną pada pytanie po co albo nie mam czasu. Nieliczni się godzą. Mogę tylko napisać jedźcie, a jak sprzedający nie chce to sobie odpuście. Prawie kupiłem cytrynę i micrę jednak na stacji wyszło, że cytryna cieknie dołem pomiędzy silnikiem, a skrzynią, belka do regeneracji natomiast w micrze podłoga z tyłu w takim stanie, że zawias trzyma się na słowo honoru. To, że przewody hamulcowe będą w stanie kwalifikującym do wymiany to większości standard i trzeba sobie to jako pozycję do pakietu startowego doliczyć. Na pewno w oczach sprzedających tym nie zyskacie, a wręcz stracicie i odłożą Was na półkę z cwanymi Mirkami. W sumie można by było z tego coś wybrać i zrobić pod siebie ale nie za pieniądze, które sobie śpiewają. I jeszcze coś czego nie rozumiem. To co ludzie włożyli w samochód w czasie eksploatacji traktują jako inwestycję która ma się zwrócić . Nieważne, że to miało miejsce w przeciągu całego czasu posiadania samochodu, a wybitnie jest jak ktoś coś przed sprzedażą musiał zrobić, żeby auto w ogóle się kręciło. I to też jest najczęstszy argument, że ja to zrobiłem/zrobiłam przy temacie ceny, a reszta deficytów się nie liczy. Z tego też powodu odpuściłem auto znajomej. Dyplomatycznie młoda powiedziała, że kolor jej się nie spodobał. Z resztą, nie lubię też nic „na wydrę”, jak widzę, że pole do rozmowy jest żadne to odpuszczam temat, dziękuję za poświęcony czas i odjeżdżam. I powoli zmierzamy do zakupu tytułowego paśćca. Oglądaliśmy coś kawałek za Gdańskiem, wracaliśmy do domu. Stojąc w korku przyszło powiadomienie o nowych ofertach łapiących się na widełki cenowe. Młodej zdjęcia podpasowały i tak na podwórku handlusa się znaleźliśmy. Wrażenie pierwsze ok, po przejażdżce też, oględziny z kanału też na plus, cena nie najgorsza. Rudej nie ma, wizualnie kilka zaprawek do zrobienia. Nie żebym tu reklamował handlarza ale starszy samochód zwieziony zza Odry stanem technicznym bił na głowę to co oglądałem. Po zakupie przy okazji robienia pod siebie przez 2 zaprzyjaźnionych mechaników w ich opinii samochód uszanowany, w miarę serwisowany bez większych bolączek, który posłuży jeszcze długo. Czy naprawdę jest taka różnica w kulturze technicznej między nami, a sąsiadami? Czy może to, że auta miejskie, z założenia mają być tanie i nikt tam przy projektowaniu technologii ani materiałów z wyższej półki nie wkłada co przekłada się na ich szybsze zużycie? Rozumiem, że prawa rynku, ceny nowych aut skoczyły co ma wpływ na cenę używek, że covid i ludzie oglądają każdą złotówkę ale czy to ma wpływ na stan techniczny? Nie wydaje mi się. Ot takie sobie to dywagacje o naszym rynku motoryzacyjnym. Co do wyboru młodej napiszę tylko, że jestem zadowolony, przynajmniej ma 4 cylindry i jakoś wygląda (oczywiście kwestia gustu)
  10. Imo przysalonowe czy dealerskie komisy tak po prawdzie są sto lat za Murzynami. Kupowałem od dealera kilkulatka pozostawionego w rozliczeniu i jest tak jak piszesz. Niby auto posprzątali, napachnili jednak lepiej żeby tego nie robili.
  11. Ale przynajmniej czyste... Takie sobie obserwacje po szukaniu miejskiego łupa na pierwsze auto dla dzieciaka...
  12. trochę czasu zajęłoby wypolerowanie samochodu tym urządzeniem
  13. ale i bez tego był i jest wykaz chorób dyskwalifikujący osoby o pewnych schorzeniach z grona kierowców
  14. Rzekłbym że wybitnie, interpretacja faktów wedle niego jest jedyna i słuszna. Kilka razy oglądałem i raczej nie będzie więcej. Narobiło się tych dziennikarzy i blogerów motoryzacyjnych...
  15. Wodę trzeba jeszcze odessać z tapicerki , wtedy szybko przesycha.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.