Skocz do zawartości

Niepisane, zwyczajowe prawo parkingowe


dizzastar

Rekomendowane odpowiedzi

Wieś - miasto stołeczne Warszawa, ul. Goszczyńskiego, Mokotów, miejsce nie tyle prestiżowe, co atrakcyjne do mieszkania, bo wokół domki jednorodzinne, a to prawie centrum Warszawy (ale to nieważne).

Kilka tygodni temu zaparkowałem równolegle do osi jezdni (mniej więcej tak jak czarna Toyota po prawej stronie na zdjęciu googla): park1.jpg

I tak - nie ma zakazu zatrzymywania oraz postoju, po zaparkowaniu pozostaje przepisowa szerokość chodnika dla pieszych, po lewej stronie na ulicy stoją inne samochody tak jak na zdjęciu. Po powrocie do auta za wycieraczką znajduję taki oto miłosny liścik:

park.jpg

Mam świadomość, że autorem kartki jest ktoś na poziomie, bo przecież mógł przebić opony, porysować lakier, wybić szyby, nakleić karnego [kurza twarz] itp. itd. Ale. Chciałem zapytać Was o takie "niepisane" prawo. Czy wg Was jest to faktycznie nieeleganckie tak parkować? Ulica należy do miasta, nie jest to strefa zamieszkania, nie jest to własność prywatna, parkuję zgodnie z KRD. Oczywiście mógłbym zaparkować 2 dzielnice dalej, by nie zakłócać miru mieszkańców ulicy Goszczyńskiego, ale interesuje mnie kwestia, czy takie "niepisane" prawo faktycznie istnieje?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Czyli na logikę nigdzie nie zaparkujesz w mieście, bo zawsze komuś pod domem stoisz....

No właśnie, wychodzi na to, że jeżeli mieszkam na ul. XX nr YY to mogą tam parkować jedynie mieszkańcy. Inni muszą zaparkować w innym miejscu. Ale czekaj... Moment... w innym miejscu też są domy i tam też mogą parkować jedynie mieszkańcy. Zatem - jak żyć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Wracając do tematu, jak nie ma zakazu, jak nie ma koperty, nie zastawiasz chodnika, bramy to olać

> ta karteczke...

Ależ oczywiście, mam tego pełną świadomość. Zastanawiam się po prostu gdzie leży granica "takiej karteczki" pomiędzy uprzejmością autora (właściciela domu przy którym znajduje się chodnik), a bezczelnością, bowiem w pewien sposób próbuje "przywłaszczyć" przestrzeń, z której korzystać może każdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Kilka tygodni temu zaparkowałem równolegle to osi jezdni

> I tak - nie ma zakazu oraz postoju, po zaparkowaniu pozostaje przepisowa szerokość chodnika dla

> pieszych, po lewej stronie na ulicy stoją inne samochody tak jak na zdjęciu. Po powrocie do

> auta za wycieraczką znajduję taki oto miłosny liścik:

> Mam świadomość, że autorem kartki jest ktoś na poziomie,

> Chciałem zapytać Was o takie

> "niepisane" prawo. Czy wg Was jest to faktycznie nieeleganckie tak parkować? Ulica należy do

> miasta, nie jest to strefa zamieszkania, nie jest to własność prywatna, parkuję zgodnie z KRD.

> Oczywiście mógłbym zaparkować 2 dzielnice dalej, by nie zakłócać miru mieszkańców ulicy

> Goszczyńskiego, ale interesuje mnie kwestia, czy takie "niepisane" prawo faktycznie istnieje?

Żartujesz? Już nie przesadzaj z tym "poziomem" autora, bo parkując w ten sposób nic mu nie ZABIRASZ (pisownia oryginalna grinser006.gif), za to on sobie uzurpuje prawo do dysponowania terenem, którego nie jest właścicielem.

Rozumiem, że na posesji ma zbyt mało miejsca na postój pojazdu, lub też parkowanie jednego auta utrudnia mu wjazd/wyjazd drugim, ale to naprawdę tylko i wyłącznie jego problem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ujmę to tak - nie mam nic przeciwko samochodom parkującym przy mojej posesji.

Za wyjątkiem tych, którzy przesadzają i żeby nie zrobić kilkunastu kroków więcej - zastawią mi np. pół bramy (małym autem jeszcze jestem w stanie wyjechać, dużym już nie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Ujmę to tak - nie mam nic przeciwko samochodom parkującym przy mojej posesji.

> Za wyjątkiem tych, którzy przesadzają i żeby nie zrobić kilkunastu kroków więcej - zastawią mi np.

> pół bramy (małym autem jeszcze jestem w stanie wyjechać, dużym już nie).

Nie raz wyciągałem z bramy w Katowicach samochód taka impreza kosztuje koło 700Pln trochę stresu i nauki....dla kierownika

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile nie blokuję wjazdu, a nie blokuję. Więc ma głęboko w .... "poważaniu" takie karteczki. Jeżeli zniszczy samochód to trudno, mam AC. Ale też dobrą pamięć i zaręczam, że nie będzie się to gościowi opłacało. Potrafię uprzykrzyć życie, jak to się mówiło w wojsku, "z regulaminem w ręku".

Ogólnie bzdura jakaś. Równie dobrze ktoś może uzurpować sobie miejsce konkretne w autobusie czy ławkę w parku, bo "zwyczajowo zawsze tam siada". screwy.gif

Podobny przypadek zaobserwowałem w wiejskich kościołach. Chociaż 3/4 ławek pustych to przyjdzie taka babka i albo się wpycha na siłę, chociaż miejsca nie ma, albo stoi jak wyrzut sumienia obok ławki i patrzy jak bazyliszek. biglaugh.gif

Kiedyś jako chłopcy mieliśmy sposób na to. Jeden udawał głośnego "pierda" a my wszyscy na raz spoglądaliśmy na babkę, odsuwając się. biglaugh.gif Zawsze działało. rotfl.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Oczywiście - autor karteczki nie jest "właścicielem" chodnika kiedy trzeba na nim zaparkować.

> Ale już kiedy trzeba ten chodnik odśnieżyć - to tak.

He he. Przeglądałem posty tego wątku, zastanawiając się, czy ktoś w końcu to napisze.

Co z tego, że nie jest właścicielem, skoro ma obowiązki związane z przyleganiem tego obszaru do jego działki? Nie pozbawiajmy go w takim razie praw. Ludzie z mojego bloczku, którzy nie wykupili miejsca w garażu podziemnym, często są zmuszeni parkować albo przy sąsiednich posesjach, albo wręcz na parkingu przy innym bloku, dwie posesje dalej. Właściciele i zarządcy owych nieruchomości nie wydają się mieć jakichś obiekcyj w tym względzie, ale ja czułbym się cokolwiek niekomfortowo, gdybym tak parkował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Czy wg Was jest to faktycznie nieeleganckie tak parkować?

> czy takie "niepisane" prawo faktycznie istnieje?

Taka niepisana zasada obowiązuje na spokojnych osiedlach domków.

Generalnie bez wyraźnej potrzeby nie wjeżdża się na czyjś podjazd czy nie parkuje się pod czyimś domem.

Przykładowo z zasady nie parkuję przed domem sąsiada, jeśli to robię to tylko w sytuacji kiedy coś się dzieje np. koszenie trawy przed moim domem albo jakieś prace budowlane (jeśli jest to sytuacja trwająca dłużej to pytam się sąsiada czy mu to nie przeszkadza, wiadomo że nie odmówi, ale zapytać wypada).

Generalnie nikomu to mocno nie przeszkadza, ale się tego nie robi, zdarza się, że jakiś samochód stoi przed czyimś domem kilka dni, jeśli stoi przed moim domem a nie wiem czyj to samochód to wyciągając listy ze skrzynki spytam się sąsiada, jeśli ten nie będzie wiedział co to za samochód to zadzwonię na policję i to nie ze złośliwości a dlatego, że są dwie opcje:

- komuś popsuł się samochód i tak go zepchnął z drogi,

- jacyś gówniarze ukradli samochód, przejechali się i go porzucili,

dlatego lepiej w razie awarii zostawić kartkę lub zadzwonić do bramy i powiedzieć, że zostawia się samochód bo się popsuł a w innych przypadkach nie parkować. Takie dzielnice są spokojne i bezpieczne, ale nie wiedzieć czemu, często złodzieje porzucają w nich kradzione samochody (obserwacja z własnego podwórka).

Ma to też drugą stronę, nikomu nie przeszkadza, że dzieci bawią się na środku ulicy albo, że któryś z sąsiadów zostawi samochód na środku ulicy (zakładając, że wszyscy wiedzą czyj to samochód - widocznie miał powód).

Oczywiście zaraz pojawią się tutaj młodociani rozgniewani z PoRD i konstytucją w ręku, ale naprawdę nie o to chodzi, zwyczajnie jest taka niepisana zasada i tyle. Powiedzmy, że jest to pewien rodzaj savoir vivre'u.

Pozdrawiam BAS

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem czy jest prawo ale ostatnio w Gliwicach na Tarnogórskiej otrzymałem podobny liścik (też w uprzejmym tonie) żebym nie parkował w zatoczce parkingowej na wysokości sklepu x bo to miejsce dla jego klientów ... dopytywałem kolegi, który ma sklep po przeciwnej stronie czy to prywatne miejsca i zaprzeczył .... i też nie wiem o co chodzi ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> czy takie "niepisane" prawo faktycznie istnieje?

To jest droga publiczna, jeżeli po zaparkowaniu samochodu pozostaje 1,5m chodnika, nie jest zastawiony wjazd na posesję itp. - mogą sobie ponarzekać co najwyżej. Jeżeli mieszkańcy potrzebują "gwarantowanych" miejsc parkingowych - niech wykorzystują podjazdy przed swoimi domami ok.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Ależ oczywiście, mam tego pełną świadomość. Zastanawiam się po prostu gdzie leży granica "takiej karteczki" pomiędzy uprzejmością autora (właściciela domu przy którym znajduje się chodnik), a bezczelnością, bowiem w pewien sposób próbuje "przywłaszczyć" przestrzeń, z której korzystać może każdy.

Tu nie ma uprzejmości - jest jedynie bezczelna próba zagarnięcia dla siebie przestrzeni publicznej. Nikt nie ma prawa wyłączności do parkowania przed swoją posesją - jeżeli ma taką potrzebę, można spróbować wykupić sobie "kopertę" itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Goszczyńskiego, ale interesuje mnie kwestia, czy takie "niepisane" prawo faktycznie istnieje?

Raz ,iż wsadzanie takich kartek pachnie mi starymi dziadami ,którym to przeszkadza bo tak.Dwa ,jak dla mnie bezsens wsadzanie czegoś takiego bo nie wiadomo czy właściciel auta jeszcze będzie tu parkował(chyba iż robisz to nagminnie).Taka karteczka to taki wstęp do spuszczenia powietrza z kół ,przerysowania boku etc.

Niestety ,to jest problem wielu Polskich miast.Mając sklep z centrum miasta ,facet parkował centralnie przed o godzinie 6 rano.Poprosiłem go grzecznie ,aby parkował w miarę możliwości jedno auto dalej -odniósł się do mojej prośby ze zrozumieniem.Ale gdyby nie to co miałem mu auto przerysować? niewiem.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma racje, pewnie wiekszosc bogaczy do domkow zna sie i nie parkuja innym pod domem. W sumie to trafiles na kogos inteligentnego na Bialolece mogliby Ci np opony poprzebijac.

Jak przyjechales na chwile i raz zaparkowales to bym olal. Ale na codzien bym tam nie parkowal bo po co sobie wrogow robic i utrudniac innym zycie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Tu nie ma uprzejmości - jest jedynie bezczelna próba zagarnięcia dla siebie przestrzeni publicznej.

> Nikt nie ma prawa wyłączności do parkowania przed swoją posesją - jeżeli ma taką potrzebę,

> można spróbować wykupić sobie "kopertę" itp.

Ale jak wiekszosc parkuje pod swoim domem i tak sie dogadali wszyscy sasiedzi na ulicy ja bym to uszanowal. Raz ze wzgledu na to, ze po co soie wrogow robic. Po druie trafisz na debila i nastepnym razem caly samochod porysuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Ależ oczywiście, mam tego pełną świadomość. Zastanawiam się po prostu gdzie leży granica "takiej

> karteczki" pomiędzy uprzejmością autora (właściciela domu przy którym znajduje się chodnik), a

> bezczelnością, bowiem w pewien sposób próbuje "przywłaszczyć" przestrzeń, z której korzystać

> może każdy.

A bedziesz cala noc pilnowac auta? Dobrze, ze kartke wsadzil a nie cale auto porysowal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> No właśnie, wychodzi na to, że jeżeli mieszkam na ul. XX nr YY to mogą tam parkować jedynie

> mieszkańcy. Inni muszą zaparkować w innym miejscu. Ale czekaj... Moment... w innym miejscu też

> są domy i tam też mogą parkować jedynie mieszkańcy. Zatem - jak żyć?

Jak mają domy to mają i miejsce na placu niech sobie tam parkują byle im nie utrudniać wjazdu i wyjazdu ok.gif

U mnie jest takie nie pisane prawo na zasadzie że mamy kilka miejsc parkingowych nieoznakowanych nieprzypisanych do lokali ale każdy zawsze parkuje w tym samym miejscu, czyli kto by nie wyjechał a potem wrócił to parkuje w tym samym miejscu dzięki czemu następny nie ma problemu z zaparkowaniem.

W zimie każdy odśnieża "swoją" miejscówkę a części wspólne razem i to działa ok.gif

Ale wymóg właściciela domku żeby mu nie parkować pod domem bo mu się nie chce bramy otwierać to już lekka przesada no.gif jego teren jest za płotem i tam sobie może wymagać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Ależ oczywiście, mam tego pełną świadomość. Zastanawiam się po prostu gdzie leży granica "takiej

> karteczki" pomiędzy uprzejmością autora (właściciela domu przy którym znajduje się chodnik), a

> bezczelnością, bowiem w pewien sposób próbuje "przywłaszczyć" przestrzeń, z której korzystać

> może każdy.

karteczkę zachować i w razie szkód wzywać Policję bo autor sam się podkłada screwy.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co za bezsensowny wątek, przecież wyraźnie jest napisane na kartce, że jest dużo miejsca na jezdni i że jak ktoś przyjeżdża "niemieszkaniec" to niechaj parkuje najezdni żeby mieszkańcy mogli stawać na chodnikach. Proste i logiczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> To jest droga publiczna, jeżeli po zaparkowaniu samochodu pozostaje 1,5m chodnika, nie jest

> zastawiony wjazd na posesję itp. - mogą sobie ponarzekać co najwyżej. Jeżeli mieszkańcy

> potrzebują "gwarantowanych" miejsc parkingowych - niech wykorzystują podjazdy przed swoimi

> domami

albo wykupią kopertę waytogo.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> W zimie każdy odśnieża "swoją" miejscówkę a części wspólne razem i to działa

Kiedyś przywaliło śniegu ze 40cm. Przyjechałem z roboty, postawiłem auto 5m dalej, łopata w dłoń i heja, Po 25min intensywnego szuflowania, wbiłem łopatę obok i szczęśliwy wsiadłem do samochodu żeby wjechać, a tu nagle... sruuu... dama wpasowała się w "moją transzeję". angryfire.gif Widziała że kopałem, bo stała kawałek dalej na ulicy i zastanawiała się gdzie zaparkować. Miałem takiego wkurwa, że byłem gotowy zaczepić jej grata linką i wywlec na środek ulicy. angryfire.gif Jednak widząc chęć mordu wypisany na mojej spoconej twarzy, zgasiła uśmiech i wyjechała mamrocząc coś o publicznym parkingu. Nota bene, to tym sposobem odśnieżyłem spory kawałek parkingu bo jak wyjechałem to natychmiast ktoś stał w "moim" miejscu, po powrocie, łopata i jak na wstępie biglaugh.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> jest dużo miejsca na jezdni

> i że jak ktoś przyjeżdża "niemieszkaniec" to niechaj parkuje najezdni żeby mieszkańcy mogli

> stawać na chodnikach. Proste i logiczne.

Co za bezsensowna porada... facepalm%5B1%5D.gif

W miejscowości uzdrowiskowej/wypoczynkowej "niemieszkańcy" w miejscowym kościele niech stoją obok ławek, a najlepiej na zewnątrz, by mieszkańcy mogli wygodnie siadać. Proste i logiczne. screwy.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Przyjechałeś do ludzi, którzy mieszkają w domu przy którym zaparkowałeś? [pytanie_retoryczne]

> Jak do kogoś przyjechałeś to parkuj na chodniku przed jego posesją.

A jak przyjechałem żeby pospacerować po okolicznym parku? screwy.gif

Masz dom z działką i martwisz się o parking dla swoich gości to urządź im parking na terenie posesji i już. cfaniaczek.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> No i co? Korona z głowy spadnie, kiedy się przejdzie? Albo jakaś różnica gdzie żelazo stoi?

Z dwojga złego, raczej to drugie. Gdybym był klasykiem, powiedziałbym Sorry, taki mamy klimat.

Od siebie natomiast mogę napisać, że jak dowali śniegu, to przekonasz się, o czym piszę. Przynajmniej ja się przekonałem. Przez sześć lat parkowałem na ulicy. W kopcach usypanych wzdłuż krawężników przez odśnieżających, parkowanie jest... niezbyt użyteczne. Pozostaje mieć nadzieję, że śniegu będzie mało. ok.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Co za bezsensowny wątek, przecież wyraźnie jest napisane na kartce, że jest dużo miejsca na jezdni

> i że jak ktoś przyjeżdża "niemieszkaniec" to niechaj parkuje najezdni żeby mieszkańcy mogli

> stawać na chodnikach. Proste i logiczne.

a mieszkańcy opłacają do miasta opłatę za ten kawałek chodnika że mają jakieś roszczenia czy tak po prostu "mieszkam to moje" ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Mam świadomość, że autorem kartki jest ktoś na poziomie,

Z tym bym polemizował. IMHO to pieniacz i tyle. To że nie porysował lakieru wcale nie świadczy o kulturze tego typka.

Skoro mu zależy na "własnym" miejscu parkingowym , niech zgodnie z prawem wykupi kopertę a nie powołuje się na coś o czym niewiele osób słyszało.

Nazwanie opisanego w liściku miłosnym biglaugh.gif zachowania jako prawo zwyczajowe to nadużycie.

btw

Pod moim ogrodzeniem może parkować całe stado samochodów byle by mi nie zagradzały wyjazdu z bramy i dojścia do furtki.

Nawet bym nie wpadł na to by rościć sobie prawo do chodnika będącego własnością miejską.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> albo wykupią kopertę

Pisałem o tym - post później smile.gif

BTW miałem kiedyś sąsiada, który... podkopał normalną, publiczną drogę (szutrową co prawda, ale całe osiedle miało takie drogi) tak, że normalna osobówka jadąca nią musiała się zawiesić na krawędzi asfaltu (główna droga była asfaltowa). Ponieważ tego było mało, wkopał jeszcze kilka metalowych słupków - takich na 10-15 cm, żeby ich nie było widać a żeby szkód narobiły. No i narobiły - ktoś się zawiesił, ów sąsiad wyszedł "pochwalić się", że to jego dzieło i następnym razem będzie hoho - nie wiadomo co... Skończyło się na takim łomocie, że faceta pogotowie zabrało. Ponoć jako przyczynę obrażeń wskazał upadek ze schodów a potem grzecznie wypłacił pieniążki za uszkodzenia w poszkodowanym samochodzie (to z zeznań członka jego dalszej rodziny) i jeszcze z ręką na temblaku wykopywał słupki i zasypywał swoje wilcze doły (to sam widziałem).

Powyższym przykładem chcę zwrócić uwagę na to, że ludzie mają przeróżne pomysły na głupotę i bardzo dziwnie rozumieją pojęcie przestrzeni prywatnej smile.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Pisałem o tym - post później

> BTW miałem kiedyś sąsiada, który... podkopał normalną, publiczną drogę (szutrową co prawda, ale

> całe osiedle miało takie drogi) tak, że normalna osobówka jadąca nią musiała się zawiesić na

> krawędzi asfaltu (główna droga była asfaltowa). Ponieważ tego było mało, wkopał jeszcze kilka

> metalowych słupków - takich na 10-15 cm, żeby ich nie było widać a żeby szkód narobiły. No i

> narobiły - ktoś się zawiesił, ów sąsiad wyszedł "pochwalić się", że to jego dzieło i następnym

> razem będzie hoho - nie wiadomo co... Skończyło się na takim łomocie, że faceta pogotowie

> zabrało. Ponoć jako przyczynę obrażeń wskazał upadek ze schodów a potem grzecznie wypłacił

> pieniążki za uszkodzenia w poszkodowanym samochodzie (to z zeznań członka jego dalszej

> rodziny) i jeszcze z ręką na temblaku wykopywał słupki i zasypywał swoje wilcze doły (to sam

> widziałem).

> Powyższym przykładem chcę zwrócić uwagę na to, że ludzie mają przeróżne pomysły na głupotę i bardzo

> dziwnie rozumieją pojęcie przestrzeni prywatnej

Idiota.

Pozdrawiam BAS

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Kiedyś przywaliło śniegu ze 40cm. Przyjechałem z roboty, postawiłem auto 5m dalej, łopata w dłoń i

> heja, Po 25min intensywnego szuflowania, wbiłem łopatę obok i szczęśliwy wsiadłem do samochodu

> żeby wjechać, a tu nagle... sruuu... dama wpasowała się w "moją transzeję". Widziała że

> kopałem, bo stała kawałek dalej na ulicy i zastanawiała się gdzie zaparkować. Miałem takiego

> wkurwa, że byłem gotowy zaczepić jej grata linką i wywlec na środek ulicy. Jednak widząc chęć

> mordu wypisany na mojej spoconej twarzy, zgasiła uśmiech i wyjechała mamrocząc coś o

> publicznym parkingu. Nota bene, to tym sposobem odśnieżyłem spory kawałek parkingu bo jak

> wyjechałem to natychmiast ktoś stał w "moim" miejscu, po powrocie, łopata i jak na wstępie

Miałem podobny przypadek. 40 minut kopania, odwracam się, żeby łopatę odstawić i na odśnieżonym przed momentem miejscu stoi już sąsiad, który deklarował, że on odśnieżać nie będzie, bo nie ma takiej potrzeby... Szyby miał podniesione, więc chyba z ruchu warg odczytał, że nie pytam go o samopoczucie, tylko wyrażam negatywne emocje związane z tym zajściem... grzecznie wyjechał, wysiadł i poprosił o pożyczenie łopaty wink.gif Od tego czasu był pierwszy do odśnieżania ok.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Żartujesz? .... lub też parkowanie jednego auta

> utrudnia mu wjazd/wyjazd drugim, ale to naprawdę tylko i wyłącznie jego problem.

mój kochany sąsiad co to mi niestety aktualnie nawet dziendobry nie mowi też tak uważał (mam gówniany wjazd-mieszkam na końcu ślepej uliczki) ...nie raz "darłem z nim koty", że to jak aktualnie parkuje powoduje że kiedyś nawet jak nie będę chciał to koleiny w śniegu mnie tak przesuną, że mu auta porysuję nie mając na to wpływu

też uważał (to dosyć łagodnie określenie słów których używał-ale ja cierpliwy jestem), że to "mój problem"... do momentu jak musiałem wzywać karetkę do młodego w nocy i podku$%^ kierownik owej karetki nie szczypiąc się w trakcie "akcji" zdążył zawezwać jeszcze niebieskich bo nie ma dojazdu/wyjazdu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> mój kochany sąsiad co to mi niestety aktualnie nawet dziendobry nie mowi też tak uważał (mam

> gówniany wjazd-mieszkam na końcu ślepej uliczki) ...nie raz "darłem z nim koty", że to jak

> aktualnie parkuje powoduje że kiedyś nawet jak nie będę chciał to koleiny w śniegu mnie tak

> przesuną, że mu auta porysuję nie mając na to wpływu

> też uważał (to dosyć łagodnie określenie słów których używał-ale ja cierpliwy jestem), że to "mój

> problem"... do momentu jak musiałem wzywać karetkę do młodego w nocy i podku$%^ kierownik owej

> karetki nie szczypiąc się w trakcie "akcji" zdążył zawezwać jeszcze niebieskich bo nie ma

> dojazdu/wyjazdu

z ciekawości muszę zapytać - jak się skończyła interwencja niebieskich?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest z kolei niepisane prawo, że prawa boskie znoszę wszelkie prawa ludzkie. I tak w niedzielę, bądź podczas nabożeństw zdarza mi się przeciskać się 20-centymetrową szczeliną między domem, a np. wielkim, brudnym SUV-em prowadzonym przez pobożną osobę (jedna bezczelna pani w Porsche Cayenne zastawia mi regularnie wejście do domu). Droga jest jednokierunkowa, "moja" strona z zakazem zatrzymywania się, ale policja uznaje zwierzchność władzy kościelnej. Duży parking jest oddalony o około 100m, ale widać wierni pragną zachować jak najwięcej sił na żarliwe modlitwy, więc przejście 100 metrów jest sprzeczne z ich strategią alokacji zasobów energetycznych.

Innym niepisanym prawem jest na przykład znikanie znaków z ograniczeniem tonażu - w ten sposób autobus z pielgrzymami może wjechać pod sam ośrodek kultu, narażając przy tym 200-letnie domy mieszkańców na wstrząsy (to domniemanie, niemniej z tego powodu, że niektórym pękały chałupy postawiono ograniczenie tonażu).

Co do chodnika zimą (wspomnianego przez kogoś wyżej) to zgadzam się - jest to trochę nie fair, że odśnieżać trzeba, ale każdy może albo zniszczyć, albo zastawić efekt mojej (czy żony) porannej pracy. Z drugiej strony rozumiem, że zaparkować jednak gdzieś trzeba, więc dopóki mi ktoś nie zsypie górki śniegu na odśnieżony chodnik to się nie złoszczę (mimo zakazu zatrzymywania się przed domem - jeśli oczywiście nie zastawia mi drzwi).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> O ile nie blokuję wjazdu, a nie blokuję. Więc ma głęboko w .... "poważaniu" takie karteczki. Jeżeli

> zniszczy samochód to trudno, mam AC. Ale też dobrą pamięć i zaręczam, że nie będzie się to

> gościowi opłacało. Potrafię uprzykrzyć życie, jak to się mówiło w wojsku, "z regulaminem w

> ręku".

no ale hola. on ma rację tylko głupio argumentuje. na tej ulicy na oko nie zostaje wystarczająco dużo miejsca na chodniku obok auta - nie wolno tam parkować czyli. a przecia autor kartki prosi o stawanie na ulicy, a nie o opuszczenie jej.

i nie odgrażaj się, bo zawsze znajdzie się większa ryba w stawie i warto zważyć o co kruszysz kopie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> z ciekawości muszę zapytać - jak się skończyła interwencja niebieskich?

miało sie skończyć holowankiem na koszt pacjenta, ale ostatecznie skończyło sie podwójnym mandatem (sąsiad "wybiegł" jak niebiescy przyjechali i zaczęłi sie interesować)-info od teściów którzy zostali z młodszym,

my juz bylismy w tym czasie w szpitalu ze starszym...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> miało sie skończyć holowankiem na koszt pacjenta, ale ostatecznie skończyło sie podwójnym mandatem

> (sąsiad "wybiegł" jak niebiescy przyjechali i zaczęłi sie interesować)-info od teściów którzy

> zostali z młodszym,

> my juz bylismy w tym czasie w szpitalu ze starszym...

Jeśli mimo takiej sytuacji (karetka) się obraził to bym gościa kompletnie spisał na straty, bo co byś nie robił, żeby żyć z nim w zgodzie to i tak szybko znalazłby sobie powód do obrazy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótka piłka - jeśli w/w domki mają normalne 'wjazdy' na teren posesji (garaże czy podjazdy, podwórza) - znaczy że potencjalny Kowalski ma gdzie swoją furę postawić - na swojej ziemi. Jeśli nikt mu wyjazdu nie zastawia to parkowanie na chodniku zgodnie z przepisami i odstępami dla pieszych nie należy do jego 'jurysdykcji'.

Co innego, gdyby do każdego z domów faktycznie wiodła tylko 'furtka' dla pieszych. Tu można polemizować i ew. uwzględnić 'umowne' prawo pierwszeństwa parkowania mieszkańca pod własnym domem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> no ale hola. on ma rację tylko głupio argumentuje. na tej ulicy na oko nie zostaje wystarczająco

> dużo miejsca na chodniku obok auta - nie wolno tam parkować czyli. a przecia autor kartki

> prosi o stawanie na ulicy, a nie o opuszczenie jej.

Cały czas mowa o prawidłowym parkowaniu, czy to na ulicy czy też chodniku. Czyli nie ma mowy o blokowaniu chodnika poniżej 1,5m.

> i nie odgrażaj się, bo zawsze znajdzie się większa ryba w stawie i warto zważyć o co kruszysz

> kopie.

Na każdą rybę znajdzie się haczyk biglaugh.gif

A ja jestem ideowy i czasem jestem w stanie duuużo poświęcić dla udowodnienia, że mam rację. Niedawno na korespondencję "poleconą" "za zwrotką" wydałem niemal tyle ile miała wynosić kwota mandatu dla SG w Kęsowie. Nie popełniłem wykroczenia i zaparłem się, że nie zapłacę terrorystom. No i po "nastym" piśnie ucichli. biglaugh.gif Pełna satysfakcja. bananaevil.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> wyjechał, wysiadł i poprosił o pożyczenie łopaty Od tego czasu był pierwszy do odśnieżania

Ja też chętnie każdemu bym pożyczył łopatę, a nawet pomógłbym kopać. Ale chamstwu zawsze się przeciwstawię "siłom i godnościom osobistom" biglaugh.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tego serwisu, wyrażasz zgodnę na naszą Polityka prywatności oraz Warunki użytkowania.